25 lipca, 2014

Usterki sprzętu dozymetrycznego

Po moim ostatnim "patrolu" na Jelonkach wysiadł mi nowy Radiatex MRD-2. Włączał się, ale pokazywał ciągle zero. Podejrzewałem zalanie, ale pomimo wysuszenia nadal nie mierzył. Wiedziałem, że miał zamontowaną przeze mnie szklaną polską tubę BOB-33A, więc czym prędzej otworzyłem obudowę. Przy demontażu tuba rozpadła się na małe ostre kawałeczki. Musiałem gdzieś stuknąć dozymetrem, szkło tuby jest cienkie, a mocowania styków dość wątłe. Jednak lepsze są tuby z metalu, co najwyżej się wegną, ale nadal działają. W związku z tym napiszę o najczęstszych awariach sprzętu dozymetrycznego.

  1. Uszkodzenie tuby G-M. - objawy - słychać pisk przetwornicy, test zasilania działa, miernik nie mierzy, czasem przy potrząsaniu sondą gwałtowny wyskok wskazówki (od zwarcia elektrod tuby) - jak sprawdzić - wstawić zapasową tubę/
  2. Uszkodzenie miernika wychyłowego - objawy - miernik mierzy, słychać trzaski w słuchawkach lub głośniku, wskazówka się nie wychyla, po podłączeniu woltomierza pod zaciski wskaźnika wskazówka się wychyla wraz ze wzrostem promieniowania - miernik do wymiany, chyba nie da się go rozebrać i naprawić, defekt częsty w RK-67
  3. Uszkodzenie wyświetlacza - objawy - wylanie lub słabe świecenie, wyświetlanie niektórych cyfr, naprawa - wymiana - czasem może wymagać modyfikacji elektroniki 
  4. Uszkodzenie zasilacza - objawy - brak pisku przetwornicy wysokiego napięcia, brak napięcia ok. 400V na tubie G-M (ostrożnie mierzyć!), można sprawdzić zasilaczem laboratoryjnym, jeśli mamy na takie napięcie. 

Uszkodzenie wskaźnika wychyłowego w radiometrze RK-67
 DP-66 wariuje, prawdopodobnie od uszkodzenia tuby:

Stłuczona tuba BOB-33A.
Tuba rentgenoradiometru RR-66, pozornie OK, ale wewnętrzna elektroda lata swobodnie, fałszując pomiar.

23 lipca, 2014

Liczniki Geigera z okienkiem mikowym do pomiaru emisji alfa

Jak już wielokrotnie wspomniałem, cząstki alfa mają bardzo małą przenikliwość. Nawet najbardziej energetyczne nie są w stanie pokonać kilku cm powietrza i ich zasięg urywa się nagle w pewnej odległości od źródła. W związku z tym nie są w stanie przeniknąć obudowy typowej tuby Geigera wykonanej ze szkła lub częściej z metalu. Aby je zmierzyć, okienko pomiarowe musi mieć małą tzw. gęstość powierzchniową. Najczęściej wykonuje się je z miki. Tuby Geigera z okienkiem mikowym są bardzo wrażliwe na uderzenia, w związku z czym nie są tak powszechne jak metalowe, pomimo swoich niezaprzeczalnych zalet. Na rynku występuje kilka modeli, najczęściej produkcji radzieckiej. Łatwiej je dostać na zachodnim Ebay niż w Polsce. Warto wymienić SBT-9 (dozymetr Strielec, notabene zastosowana bez sensu w tym indykatorze, indykator Poisk-2), SBT-10 (duża bardzo czuła tuba do starej wersji monitora EKO-C oraz radiometru Beta RKS-20.01), SBT-11 (mała tuba m.in. do dozymetru Expert) oraz SBT-13 (okrągła, zwana na Zachodzie pancake). Podobna do niej jest tuba SI-8B. Istnieje też tuba LND712 stosowana w popularnych Gamma-Scoutach, ale ma bardzo małe okienko, w dodatku bez żadnej osłony, zatem miernik z otwartą przesłoną staje się ekstremalnie wrażliwy.

Poniżej kilka linków do stron z opisami tub G-M:

http://www.gstube.com/catalog/9/

http://www.sovtube.com/en/x-ray-and-geiger-tubes/610-sbt-11.html

https://sites.google.com/site/diygeigercounter/gm-tubes-supported

O tubie LND712:
http://www.lndinc.com/products/711/

Si-8B
http://radgoes.blogspot.com/2011/05/russian-pancake-tube-si-8b.html

Niemiecka strona o tubach i miernikach:
http://pripyat.de/geiger.htm

Podłączanie SBT-9:
http://arduino-geiger-pcb.blogspot.com/2012_08_01_archive.html




SBT-9 (indykator Strielec)
SBT-10 w EKO-C

Tylna strona tuby - sonda radiometru Beta RKS-20.01
Tuba SBT-11 w dozymetrze MS-04B  Expert

 
SBT-11 w dozymetrze Expert - widok przez osłonę okienka pomiarowego.
 

Tuba SBT-13 - źródło https://www.tubesandsound.com/products/sbt-13-13-ussr-geiger-counter-tube-nos-new-old-stock


 SBT-13 w akcji

 

Radziecka tuba SI-8B

19 lipca, 2014

Monitor skażeń radioaktywnych EKO-C

Monitor skażeń radioaktywnych EKO-C należy do serii mierników oznaczonej wspólnym prefiksem „EKO”. Produkowała je firma Polon-Ekolab, która powstała w wyniku przekształcenia gdańskiego oddziału Zjednoczonych Zakładów Urządzeń Jądrowych „Polon”. Cała seria przedstawiała się następująco

 

  • EKO-C - monitor skażeń radioaktywnych z licznikiem okienkowym SBT-10A lub, w nowszej wersji, typu pancake
  • EKO-C/s - j.w. z dodatkowym gniazdem sondy scyntylacyjnej SSA-1P
  • EKO-D - radiometr beta gamma z sygnalizacją progową, który zaraz omówię
  • EKO-I - radiometr inspekcyjny w kształcie latarki, wykorzystujący licznik okienkowy
  • EKO-ID - dawkomierz - sygnalizator przekroczenia dawki, w rodzaju ALDO-10 (brak informacji na stronie producenta)
  • EKO-K - dozymetr komorowy promieniowania gamma, w układzie przypominającym  dawne RKL-60, RKLG-62 czy DK-3
  • EKO-OD - miniaturowy dawkomierz osobisty (z wyświetlaczem) z sygnalizacją progową
  • EKO-P - miernik mocy dawki gamma z sygnalizacją progową
  • EKO-S - miniaturowy sygnalizator progowy (bez wyświetlacza), sygnalizujący przekroczenie jednego z 3 fabrycznie ustawionych progów
  • EKO-S/p - sygnalizator progowy przenośny, wyposażony tylko w sygnalizację dźwiękową
  • EKO-S/s -sygnalizator progowy stacjonarny zasilany z sieci 220 V (brak bliższych danych)
  • EKO-W - radiometr gamma do pracy w trudnych warunkach, wygląda na wzmocnioną wersję  radiometru EKO-D bez możliwości pomiaru promieniowania beta i z wyświetlaczem w innym miejscu

 Omawiany tutaj EKO-C występuje w kilku wersjach:

  • EKO-C (wersja podstawowa, licznik SBT-10A) - trzy podtypy, wprowadzane kolejno (choć zdarzały się egzemplarze "przejściowe"):
    •  v.1 - zielony wyświetlacz, na klapce filtra oznaczenie, w którą stronę ją przesuwać dla pomiaru aktywności alfa i beta, a w którą przy pomiarze mocy dawki promieniowania gamma i rentgenowskiego
    • v.2 - cieńsza czcionka na przednim panelu, nóżki na spodzie białe, futerał na rzep, możliwość pracy podczas ładowania akumulatorków, wyświetlanie zer przed wynikiem na wyświetlaczu, na klapce filtra tylko strzałki z kierunkiem przesuwania
    • v.3 - grubsza czcionka, nóżki czarne, dodatkowa izolacja wokół licznika G-M, futerał na zatrzask (mój egzemplarz też może pracować w trakcie ładowania), na wyświetlaczu pojawia się tylko wynik bez poprzedzających zer
  • EKO-C v.4 (wersja zmodernizowana, okrągły licznik okienkowy, tzw. pancake)
  • EKO-C v.4.2 (j.w., czarna, cienka rączka transportowa)
  • EKO-C/s - modyfikacja powyższych modeli, zarówno wersji 1-3, jak i 4+, mająca gniazdo do współpracy z sondą scyntylacyjną SSA-1P 

Omawiać będę wersję podstawową w odmianie v.2,  jako najczęściej pojawiającą się na rynku wtórnym. Obsługa i parametry techniczne są identyczne w obu odmianach, a większość z nich dotyczy też wersji EKO-C/s.


Dozymetr ma charakterystyczny kształt „żelazka” z żółtą rączką z prawej strony. Detektor jest osłonięty przesuwną klapką z blachy aluminiowej, pozwalającą na odcięcie emisji alfa i beta przy pomiarze mocy dawki promieniowania gamma. 


Wynik wyświetlany jest na czterosegmentowym wyświetlaczu LED o barwie czerwonej lub, w najstarszej wersji (v.1), zielonej:

Cyt. za: A. Skłodowska, B. Gostkowska, Promieniowanie jonizujące a człowiek i środowisko,
 Warszawa 1994

EKO-C mierzy następujące wartości w osobnych trybach pomiarowych:

  • moc dawki promieniowania gamma w µSv/h
  • aktywność powierzchniową w Bq/cm2
  • częstość zliczania w impulsach na sekundę (cps)

Oferuje też dodatkowe funkcje:

  •  odejmowanie tła naturalnego [-B]
  •  precyzer, zmniejszający wahania wyniku [\E]

Tryby pracy zmieniamy za pomocą klawiatury membranowej, służącej też do włączania monitora.  Przy trzymaniu dozymetru prawą ręką mamy wszystkie przyciski w zasięgu kciuka.


Problem pojawia się dopiero dla osób leworęcznych, do których sam się zaliczam - obsługa klawiatury wymaga pomocy drugiej ręki:


W używanych EKO-C klawiatura często się rozwarstwia i reaguje z trudem na nacisk lub odwrotnie, robi się zbyt czuła i np. przy próbie wyłączenia włącza miernik z powrotem. Generalnie jakość wykonania jest słabym punktem EKO-C i stanowi nieprzyjemny kontrast z wcześniejszymi wyrobami "Polonu".

***

Monitor włączamy czerwonym przyciskiem i od razu rozpoczyna pomiar, uśredniany w czasie rzeczywistym, ze stałą czasu ok. 5 s. 

Czułość dozymetru jest bardzo dobra, reaguje nawet na najsłabsze źródła promieniowania, takie jak granit, popiół, szkło kryształowe, związki potasu czy niskoaktywne szkło uranowe. Duża powierzchnia detektora (50 cm2) w znacznym stopniu kompensuje grubość okienka pomiarowego, przynajmniej w przypadku „codziennych” źródeł, zawierających głównie izotopy z szeregu uranowo-radowego i torowego. Możemy z ostrożnością przyjąć, że jeśli EKO-C nie wykrywa przekroczenia tła, to dany wyrób nie zawiera substancji radioaktywnych. 

Drugą zaletą EKO-C jest bardzo szybki czas reakcji – wynik rośnie w ciągu 5 sekund do wartości nominalnej, a następnie ulega tylko niewielkim wahaniom, umożliwiającym łatwy wybór wartości środkowej. Po odsunięciu źródła pomiar wraca do poziomu tła równie szybko, jak poprzednio wzrósł. Odejmowanie tła pozwala zaś na poszukiwanie źródeł nawet w warunkach podwyższonego poziomu promieniowania – po prostu po uruchomieniu miernika i kilku sekundach pomiaru wciskamy przycisk [-B] - bieżący pomiar stanie się zerem, od którego dopiero będzie liczyć się moc dawki. Możemy w ten sposób wykryć wszelkie odchylenia in plus od zaprogramowanego poziomu tła.

Trzecią zaletą jest obecność pomiaru impulsach na sekundę, która pozwala na stosowanie współczynników kalibracyjnych dla różnych izotopów, zarówno alfa- jak i betaaktywnych. Dzięki temu, jeśli znamy izotop, którego promieniowanie mierzymy, możemy bardzo dokładnie ustalić aktywność powierzchniową. Oczywiście wyznaczenia współczynników musi dokonać laboratorium dysponujące odpowiedniemu źródłami, np. CLOR.

Zakres pomiarowy EKO-C kończy się na 99,9 µSv/h (999 cps) zatem nietrudno go przekroczyć, szczególnie przy otwartej przesłonie i pomiarze bardziej aktywnej ceramiki uranowej. Nie jest to jednak poważna wada, gdyż EKO-C służy przede wszystkim do pomiaru niewielkich aktywności i małych mocy dawek. Zresztą dla przedłużenia żywotności licznika G-M powinno się unikać długotrwałego przeciążania.

Impulsy sygnalizowane są trzaskami o umiarkowanej głośności z głośniczka na tylnej ściance. Dźwięku niestety nie da się wyłączyć, brak też gniazda słuchawkowego. Pozostaje więc zaklejenie głośniczka kawałkiem gumy np. z dętki rowerowej, jeśli zależy nam na dyskretnym pomiarze.


Dozymetr jest lekki (500 g) i bez problemu można go stabilnie nosić nawet na trzech rozstawionych palcach i to przez dłuższy czas.  


Wyświetlacz LED niestety nie jest dobrze widoczny w słońcu, nawet zamglonym - poniższe zdjęcie wykonałem w mglisty jesienny poranek: 


Z kolei w ciemności dość mocno migocze, męcząc wzrok i utrudniając nagrywanie filmów. Nawet ostre sfotografowanie wyświetlacza nie jest łatwe z uwagi na poświatę od jego segmentów:


Te wady są niestety wspólne dla większości przyrządów z wyświetlaczem LED, w przypadku produków Ekolabu będą to głównie przyrządy EKO-C i EKO-D.

***

Zasilanie odbywa się z pakietu 4 akumulatorków niklowo-kadmowych typu AA, zamocowanych taśmą do ścianki dolnej połówki obudowy, obok licznika G-M. 


Gdy napięcie spada, na wyświetlaczu na lewo od wyniku zaczyna migać znak „minus”, sygnalizując konieczność ładowania. W komplecie z dozymetrem znajduje się ładowarka o napięciu 12 V z wtykiem jack 3,5 („plus” na końcu). W razie potrzeby można ją zastąpić dowolnym zasilaczem stabilizowanym o tych samych parametrach. Ładowarka może również służyć do zasilania dozymetru podczas jego pracy, przynajmniej w omawianej wersji. W innych wariantach podłączenie ładowarki powoduje rozpoczęcie odliczania czasu pozostałego do pełnego naładowania akumulatorków.

W większości egzemplarzy akumulatorki są już wyeksploatowane i niedługo po ładowaniu już wyświetlają wspomniany „minus”, z którym jednak potrafią pracować przez parę godzin, zanim urządzenie ostatecznie się wyłączy. Polecam zastąpić fabryczne akumulatorki koszyczkiem na 4 baterie AA i używać akumulatorków niklowo-wodorkowych. Można też przerobić zasilanie na akumulator litowo-jonowy, ładowany przez port USB.

*** 

W komplecie znajduje się usztywniany futerał wyściełany gąbką. W starszych wersjach jest zapinany na rzep, w nowszych na zatrzask. 

 Mieści on zarówno dozymetr, jak i ładowarkę. Przy noszeniu go na pasie naramiennym należy uważać, gdyż klapa otwiera się na bok, a nie do góry i dozymetr może wypaść.

Generalnie EKO-C z uwagi na sporą powierzchnię okienka mikowego i duże oczka siatki ochronnej (8x8 mm) wymaga delikatnego obchodzenia się, szczególnie podczas pomiarów w terenie. Polecam korzystanie z foliowego worka, ograniczającego możliwość skażenia czy uszkodzenia licznika. 

Pomimo upływu lat EKO-C nadal jest jednym z najbardziej użytecznych dozymetrów dostępnych na rynku wtórnym. Tak naprawdę najpoważniejszą wadą jest mała podaż i wynikające z niej wysokie ceny, a także zły stan techniczny niektórych egzemplarzy. Ostatni wielki „wysyp” EKO-C miał miejsce w 2015 r., kiedy wyprzedawane sprawne egzemplarze kosztowały 400-500 zł przy standardowej cenie rynkowej 1000-1500 zł. Niestety niektóre dostępne EKO-C są uszkodzone w sposób trudny do naprawienia – pomimo sprawności wszystkich komponentów elektronicznych przyrząd uparcie nie działa. Najprawdopodobniej problem dotyczy oprogramowania i może być usunięty jedynie przez fabryczny serwis, który niestety obsługuje tylko firmy. Problemy z naprawą są drugą poważną wadą EKO-C, szczególnie wobec stałego pogarszania się stanu używanych egzemplarzy, wyprodukowanych często jeszcze w połowie lat 90.

Przyrząd do niedawna był praktycznie bezkonkurencyjny, obecnie pewną alternatywą są mierniki na licznikach Beta-1 i Beta-2, np. MKS-01SA1M, RadiaScan 701A czy Radex RD1008. Mają one większą wydajność pomiaru emisji alfa przy jednocześnie mniejszych wymiarach samego detektora i całego przyrządu. Mimo to EKO-C pozostaje bardzo przydatny zarówno do poszukiwania źródeł w terenie, jak i wykrywania skażeń na większych powierzchniach, gdzie dozymetry z mniejszymi licznikami są znacznie mniej skuteczne.

 Zalety:

  • duża czułość nawet na najsłabsze źródła
  • szybki czas reakcji
  • funkcja odejmowania tła
  • ergonomia obsługi

 Wady:

  • niestaranne wykończenie niektórych wersji
  • trudności z serwisowaniem
***

Podoba Ci się mój blog i chcesz wesprzeć twórcę? Zapraszam na Patronite - https://patronite.pl/

17 lipca, 2014

Radiogramy - eksperymentów ciąg dalszy

Zmieniłem papier na bromowy, co zaowocowało wzrostem kontrastu, chociaż chlorowy też był w gradacji "hard". Spróbowałem również robić radiogramy na standardowym filmie 35 mm (potem można odbić w dużym formacje na powiększalniku), niestety materiał miałem częściowo zaświetlony. Użyłem resztek starego mikrofilmu super-orto, który jest bardzo czuły na barwę zieloną i jednocześnie mało czuły na czerwień, co pozwala obrabiać go jak papier, przy czerwonym świetle. Zwykłe filmy panchromatyczne należy obrabiać w całkowitej ciemności, gdyż są czułe na wszystkie barwy. Po inne informacje odsyłam do klasycznych podręczników fotografii - M. Iliński - Materiały i procesy fotograficzne, T. Cyprian - Fotografia - technika i technologia oraz Z. Pekosławski - Fotografia w praktyce amatorskiej

Tarcza od budzika ta co zwykle.
Tutaj po 4 dniach uwidoczniły się nawet drobinki na tarczy.
\Czarna skaza pośrodku od czort wie czego....

U dołu emisja alfa, działa najsilniej na emulsję.

Gdyby docisk był lepszy i klisza nie tak przechodzona, efekt byłby wyraźniejszy...



12 lipca, 2014

Promieniowanie gamma w Warszawie - gorące plamy

Będąc w Narodowym Centrum Badań Jądrowych w Świerku zwróciłem uwagę na radiomapę Warszawy, wykonaną przez Państwowy Instytut Geologiczny. Zrobiłem fotokopię, a następnie poszukałem lepszej wersji w sieci. Znalazłem ją na stronie NCBJ - do pobrania TUTAJ. Mapa ta, oryginalnie w skali 1:200.000 (1 cm = 2 km), po powiększeniu na komputerze do rozmiaru, w którym zaczyna się pikseloza, zyskuje skalę 1:50.000 (1 cm = 500 m). Arkusz, z którego wykonano reprodukcję ma uszkodzenia i jest w paru miejscach nieostry, tym niemniej, dostarcza paru ciekawych informacji. Rzućmy okiem:
Widzimy cztery obszary o znacznie podwyższonym poziomie promieniowania. Dwa pokrywają się z położeniem elektrociepłowni - Żerań na północy i Siekierki na południu. Trzeci znajduje się na Kępie Zawadowskiej, co najmniej 5 km na południe od elektrociepłowni. Czwarty, najbardziej zaskakujący - na Jelonkach, między ul. Powstańców Śląskich a ul. Lazurową, w połowie odległości między ul. Górczewską a ul. Połczyńską. Co ciekawe, dwa ostatnie obszary wykazują najwyższą aktywność, zaznaczoną na fioletowo - a  same ciepłownie nieco mniejszą, oznaczoną ciemną czerwienią. Zobaczmy na powiększeniu:
Siekierki - czerwień u góry z lewej - i Zawady - fiolet nad Wisłą.
EC Żerań - na prawym brzegu Wisły - i coś na Bielanach na prawym.



Jelonki - cała prawa strona Powstańców Śląskich i osiedle po lewej stronie.
Można zauważyć, że na Żeraniu obszar o podwyższonym tle sąsiaduje z obszarem o tle bardzo niskim. Poszczególne kwadraty mają bok ok. 1 km, zatem aby zweryfikować dane z mapy trzeba trochę pobiegać. Póki co podczas pomiarów na Jelonkach dozymetr wykazał standardowe tło (zarówno Radiatex, jak i Polaron), pomimo licznych pomiarów na osiedlach, w parku "Górczewska" czy w okolicach dawnych zakładów im. Nowotki (później PZL-Wola). Na Siekierkach i Żeraniu stwierdzono dwukrotne podwyższenie tła z powodu obecności składowisk popiołów z elektrociepłowni, przy czym składowisko na Żeraniu jest już zrekultywowane - więcej w podlinkowanych  notkach:
Obszar w okolicy zbiegu ul. Podleśnej i Marymonckiej wymaga dalszej weryfikacji, doraźne pomiary w okolicy skarpy wykazały nieznaczny wzrost tła. Zagadka "gorącej plamy" na Jelonkach nadal czeka na rozwiązanie. Rzućmy jeszcze okiem na okolicę Narodowego Centrum Badań Jądrowych:


Jak widać, czyściutko, choć obszar jest monitorowany z uwagi na pracujący od 1974 r. reaktor jądrowy "Maria" i bliskość zabudowy Otwocka. Przed laty pracowało tam więcej reaktorów - Ewa (1958-1995) i Anna (1963-lata 80.), ale jak widać nie pozostawiło to śladów w środowisku.

***
Na koniec jeszcze jedna uwaga - wyniki pomiarów na mapie podano w nanogrejach na godzinę (nGy/h), zatem aby uzyskać mikrogreje na godzinę (µGy/h), dzielimy wartości przez 1000. Okaże się wówczas, że na "najgorętszym" obszarze średnia moc dawki gamma wynosi zaledwie 0,06 µGy/h, zaś na "najzimniejszym" tylko 0,01 µGy/h. Wyniki takie mogą znacznie odbiegać od tych, które osobiście zmierzymy w terenie, czyli między 0,1 a 0,2 µGy/h. Dlaczego tak się dzieje? Otóż podczas tworzenia mapy wykonano  5426 pomiary, podczas gdy na mapie jest ok. 2000 kwadratów. Niestety nie wiem, jaką metodę przyjęto podczas zbierania danych (pomiar chwilowy z ziemi, z powietrza, długookresowy), natomiast siłą rzeczy uśredniła ona wszystkie większe i mniejsze odchylenia na danym obszarze. Dodatkowo podawana jest sama moc dawki gamma, czyli najbardziej przenikliwego promieniowania, podczas gdy tło składa się w dużej mierze z emisji beta.
Dla porównania umieszczam mapy geologiczne Warszawy, wykonane w 1936 r. w skali 1:20.000. Pokazują one rodzaj podłoża na trzech głębokościach - po zdjęciu gleby, na 5 m i na 10 m.


Pełną rozdzielczość można pobrać pod tym linkiem:
http://maps.mapywig.org/m/City_plans/Central_Europe/MAPA_GEOLOGICZNA_WARSZAWY_20K_POWIERZCHNIA_1936.jpg



http://maps.mapywig.org/m/City_plans/Central_Europe/MAPA_GEOLOGICZNA_WARSZAWY_20K_5m_1936.jpg



http://maps.mapywig.org/m/City_plans/Central_Europe/MAPA_GEOLOGICZNA_WARSZAWY_20K_10m_1936.jpg

Jak widać, układ poszczególnych warstw glebowych i skalnych nie pokrywa się z zasięgiem obszarów o określonych poziomach promieniowania. Pozwala to postawić tezę, że zmiany mocy dawki na terenie miasta mają bardziej charakter antropogeniczny - budownictwo, działalność przemysłu itp. Dla porównania zamieszczam jeszcze raz omawianą radiomapę


Jeżeli ktoś miałby jakieś uwagi, sugestie i hipotezy co do pochodzenia gorących plam w Warszawie, proszę o pozostawienie komentarza lub kontakt przez formularz na blogu.
I na sam koniec - nie wpadajmy w panikę, poziom promieniowania nawet na "gorących plamach", jest mniejszy niż nad Morskim Okiem w Tatrach (0,3-0,4 µGy/h), że nie wspomnę o rejonach świata, gdzie jest on dziesiątki razy wyższy, a ludzie żyją i odznaczają się długowiecznością (Ramsar w Iranie, Kerala w Indiach, Minas Gerais w Brazylii).

11 lipca, 2014

Filiżanki z polewą uranową

Coś mnie podkusiło, by zerknąć pod śmietnik. I słusznie - w wielkim pudle drobnej ceramiki znalazłem dwie ozdobne filiżanki i parę wazoników. Po przytarganiu łupu do domu odruchowo sięgnąłem po dozymetr. Wazoniki, pomimo żółtej polewy, nie świecą wcale, za to emisję wykazują... filiżanki, a ściślej - ich zielona polewa. Moc dawki na poziomie szkła uranowego, czyli 0,1 mR/h.



Teraz będę zabierał każdą wyrzuconą ceramikę, jaka mi się tylko napatoczy. Poniżej krótki filmik:


05 lipca, 2014

Pomiar promieniowania tła w terenie

Już dawno zamierzałem wypróbować rentgenoradiometr DP-5B w terenie. W końcu jeśli wybiorę się do Czarnobyla, będzie to mój podstawowy sprzęt. Miernik ma bardzo szeroki zakres, od promieniowania tła aż do 200R/h, zatem żadna "gorąca plama" mu nie straszna. Póki co wybrałem się na nasyp kolejowy, aby sprawdzić aktywność tłucznia na podtorzu. Wyniki nie były rewelacyjne, sondę należy prowadzić bardzo powoli i nigdy nie wiadomo, czy chwilowa "zbitka" kilku zliczeń oznacza wzrost aktywności, czy też wynika z charakterystyki przyrządu. Dla pewności miałem Polarona, którym sprawdzałem wszystkie kamienie, wykazujące choć cień podniesionej aktywności. W kilku przypadkach "trafiłem", aczkolwiek wynik nie był imponujący - po prostu zwykły granit. DP-5B jest całkiem wygodny, gdyby nie przedłużka sondy, trochę za krótka przy moim wzroście :) Słuchawki też mogłyby być łatwiejsze w nakładaniu, bez dodatkowego paska. Dobrze, że nie zawiodły "adaptery" zasilające, wykonane z plastikowych rurek wodociągowych i nakrętek. Myślę, że gdyby wybrać się w bardziej aktywne rejony np. Dolnego Śląska, DP-5B byłby bardzo przydatny do długotrwałych poszukiwań promieniotwórczych minerałów. Poniżej parę zdjęć z dwóch eskapad - obie zakończyły się podobnym wynikiem - kamieni kupą :) miło byłoby znaleźć choćby kawałek szkła uranowego albo polewanej ceramiki :)


 Druga wyprawa doczekała się bogatszej dokumentacji, wraz z logiem z Radiatexa:

Dozymetrysta w pełnym ekwipunku bojowym :)
Tereny kolejowe - dużo tłucznia i innych kamulców :)

W pobliskich krzakach sporo gruzu :)
Widać podniesienie tła, ale dużo później w stosunku do czasu przeprowadzania pomiarów :)


Dozymetr indykator Palesse 26K-86 (DBGB-01K)

Palesse 26K-86 to jeden z licznych typów prostych przyrządów dozymetrycznych produkowanych dla ludności po awarii w Czarnobylu. Nazwany został Palesse, czyli Polesie (kraina geograficzna na pograniczu Polski, Ukrainy i Białorusi), a symbol 26K-86 oznacza datę awarii - 26 kwietnia 1986 r.  Co ciekawe, w nazwie użyto białoruskiej nazwy Polesia (Палессе), a nie ukraińskiej (Полісся) czy rosyjskiej (Полесье), choć reszta opisów jest po rosyjsku. Miernik nosi dodatkowe oznaczenie kodowe DBGB-01K, podobnie do innych wyrobów z tego okresu (np. Biełła oznaczona jest DBG-01i).


Urządzenie mierzy moc dawki promieniowania gamma w dwóch zakresach - niższym 0,06-1,2 µSv/h, oznaczonym izmier (pomiar) i wyższym 0,5-12 µSv/h, oznaczonym poisk (poszukiwanie). Nazwy zakresów wynikają z ich charakterystyki - wyższy zakres ma krótszy czas pomiaru i szybciej reaguje na zmiany poziomu promieniowania, zatem przydatny będzie do poszukiwania źródeł. Zakres niższy ma zastosowanie głównie do pomiaru naturalnego tła promieniowania, gdyż czas ustalania wyniku sięga 4 minut, co widać na poniższym filmie. 



Oba zakresy mają część wspólną pomiędzy 0,5 a 1,2 µSv/h, co pozwala na korzystanie z szybszego trybu pomiaru również przy słabszych źródłach. 
Wynik sygnalizowany jest zapaleniem jednej z 14 diod LED, umieszczonych pomiędzy skalami obu zakresów. Podziałka nie jest liniowa - odległości między poszczególnymi wartościami skali zwiększają się stopniowo, co szczególnie widać na pierwszym zakresie (izmier):



Po włączeniu dozymetru zapala się najpierw dioda oznaczona literą P, po czym gaśnie i zapala się kolejna, migając w rytm impulsów. Następne diody po kolei zapalają się i gasną, dopóki wynik nie ustabilizuje się na określonej wartości. W trybie izmier trwa to ok. 4 minuty, tryb poisk reaguje natychmiastowo zarówno na wzrost, jak i spadek mocy dawki. Przepełnienie każdego z zakresów sygnalizowanie jest miganiem diody P, tej samej, od której zaczyna się pomiar.


Impulsy sygnalizowane są dość głośnym dźwiękiem, którego niestety nie można wyłączyć. Jedynym sposobem jest przysłonięcie głośnika palcem, co skutecznie tłumi sygnały i pozwala na dyskretny pomiar. 
Miernik ma tylko dwa przyciski - włącznik i przełącznik zakresów - umieszczone we wgłębieniu przedniego panelu, aby uniemożliwić przypadkowe przestawienie. Możemy je obsługiwać bez problemu zarówno prawą, jak i lewą ręką. Niestety są dość luźno osadzone i w używanych egzemplarzach nie zawsze kontaktują, wymagając mocniejszego dociśnięcia. Jakość wykonania dozymetru jest dobra, zwłaszcza jak na tak prosty przyrząd. Plastik jest mocny, porządnie wykończony, a połówki obudowy dobrze spasowane. 



Zwracają uwagę gabaryty obudowy, zarówno niewielka grubość, jak i spora długość:



Dozymetr zasilany jest z 4 baterii AA, co jest nietypowe wśród poczarnobylskich przyrządów, zasilanych zwykle z baterii 6F22 9 V. Ze znanych mi przyrządów stosuje je tylko DBG-01S Sinteks oraz samochodowy DBGB-04
 


Zajrzyjmy do wnętrza. Detektorem promieniowania są dwa liczniki G-M typu SBM-20-1, stosowane w większości kieszonkowych dozymetrów produkcji radzieckiej i poradzieckiej. Owinięte są ołowianą folią dla wyrównania charakterystyki energetycznej i odcięcia promieniowania beta. Liczniki umieszczono po bokach obudowy, co zapewnia korzystniejszą geometrię układu pomiarowego przy pomiarze mocy przestrzennego równoważnika dawki w powietrzu.

https://forums.radiodetali-sfera.com/topic/5485-dozimetr-bytovoy-palesse-26k-86/

Z drugiej strony podczas pomiaru promieniowania od źródeł punktowych wynik będzie zaniżony, gdyż promieniowanie dotrze tylko do jednego z liczników. W dodatku konstrukcja dozymetru nie wykorzystuje możliwości układu dwóch liczników do skrócenia czasu pomiaru lub rozszerzenia zakresu, jak miało to miejsce choćby w Jupiterze SIM-05 czy ulepszonej wersji Biełły, oznaczonej DBG-01N.


Ekranowanych liczników G-M znacznie zmniejsza czułość Palesse 26K-86 i ogranicza jego zastosowanie. Nie zmierzymy nim promieniowania szkła i ceramiki uranowej ani wyrobów z niewielką ilością radowej farby świecącej. Lepiej poradzi sobie ze źródłami zawierającymi tor-232, czyli siateczkami żarowymi, soczewkami i medalionami Quantum Pendant. Z kolei najbardziej aktywne zegary lotnicze przekroczą jego zakres pomiarowy, gdyż emitują 30-60 µSv/h [LINK]. Sytuację nieco ratuje szerokie rozstawienie liczników G-M - źródło zwykle nie obejmuje obu, a sumaryczny wynik jest zaniżany przez drugi licznik, bardziej oddalony od źródła. Dobrze widać to na poniższym filmie - praktycznie żaden zegar lotniczy nie przekroczył zakresu:
Dozymetr ten pojawia się dość rzadko na rynku, ostatnio na Allegro wiszą ze dwa egzemplarze w cenach ok. 300 zł (!), a w 2014 r. był wysyp na forum Strefazero.org. Jest to sprzęt raczej kolekcjonerski z racji niewielkiego zakresu, mało dokładnej skali i długiego czasu osiągania gotowości do pracy. Brakuje alarmu progowego, który mógłby zwiększyć użyteczność przyrządu, czyniąc z niego sygnalizator przekroczenia określonej mocy dawki. Obudowa jest dość duża, co nie ułatwia posługiwania się przyrządem, a dźwięku nie można wyłączyć. Zaletą jest zasilanie z baterii AA, które są łatwo dostępne w każdym kiosku, ale to niewielki plus przy licznych minusach sprzętu. Moim zdaniem jest to jeden z najgorszych dozymetrów z radzieckich przyrządów produkowanych dla ludności po katastrofie w Czarnobylu, który można postawić w jednym szeregu z Masterem i Gryfem - LINK. Zaryzykuję stwierdzenie, że najlepszym jego przeznaczeniem jest... kanibalizacja celem pozyskania dwóch liczników SBM-20-1, które można zamontować do Sosny, Polarona, Biełły i innych bardziej wartościowych dozymetrów.