Trafiła mi się stara turystyczna lampa gazowa nakręcana na butlę. Za PRL-u produkowano wiele modeli, sygnowanych GL-2, GL-3, GL-5 albo po prostu "Świetlik", "Kinga" czy "Ala". Wszystkie były nakręcane na butlach z gazem płynnym (propan-butan) o pojemności 0,5-5 kg. Do pracy wykorzystywały standardowe bawełniane siateczki żarowe czyli koszulki Auera. Zawsze interesowało mnie, czy rozżarzone do białości związki toru i ceru nie osiadają na częściach lampy albo nie przedostają się ze spalinami do otoczenia. Teraz nadarzyła się okazja, a wynik eksperymentu mnie zaskoczył. Słabą emisję wykazało zarówno szkło, jak i metalowy "kominek" lampy, a nawet... futerał z dermy! Po części mógłbym to zrzucić na dwie siateczki żarowe dołączone do zestawu, ale siateczki z bawełny nie kruszą się zbytnio, poza tym, jak miałyby przeniknąć do wnętrza lampy, skoro same były w firmowych papierkach? Pozostaje tylko osiadanie drobin koszulek podczas pracy lampy - bawełna jest nasycona 99% ThO2 i na pewno część tej substancji ulatuje z gorącymi spalinami gazu. Lampa widoczna na filmie nie ma założonej koszulki żarowej, cała emisja pochodzi od niej samej i pokrowca (koszulka jest mierzona na końcu):
Jak widać, stare siateczki nie były w 100% bezpieczne, zwłaszcza eksploatowane w zamkniętych pomieszczeniach (np. przyczepach kempingowych, namiotach czy budkach na bazarach). Na deser parę zdjęć oryginalnych włoskich siateczek i samej lampy:
Lampa rozmontowana z wykręconą dyszą. |
Szkło - ładnie daje, ciekawe, czy po umyciu też :) |
W przeciwieństwie do lamp typu Ala/Kinga, klosz jest prosty, nie obły :) |
I najcenniejsze - włoska Reticella per lampada a gas 200 HK |
Koszulki z jednej strony różowe, z drugiej niebieskie :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!
[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]