Dziś mija 87. rocznica urodzin Zbigniewa Jaworowskiego, lekarza radiologa, naukowca i taternika. Profesor, najbardziej znany ze swoich wypowiedzi podczas katastrofy w Czarnobylu, jest postacią dość kontrowersyjną. Zatrudniony był w Instytucie Onkologii w Gliwicach, Instytucie Badań Jądrowych, Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej. Reprezentował Polskę w UNSCEAR, podczas awarii w Czarnobylu został członkiem Komisji Rządowej ds. Skutków Katastrofy.
Miałem możliwość korespondowania z nim podczas pisania mojej magisterki. Chciałem przeprowadzić z nim wywiad, ale niestety odmówił. Pamiętam, że temat mojej pracy (Propagandowe techniki ukrywania katastrofy...) uznał za politycznie zmanipulowany - i jak się domyślam, odsądzający PRL od czci i wiary. Profesor bardzo chwalił polską sieć ostrzegania przed skażeniami i sprawnie przeprowadzoną akcję z płynem Lugola, twierdząc jednocześnie, że dziś nie byłaby ona możliwa, a i sama sieć poszła w rozsypkę.
Do tej pory żałuję, że nie podesłałem mu kopii materiałów cenzury (Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk ze słynną siedzibą przy ul. Mysiej), przechowywanych w Archiwum Akt Nowych. Kolejne teczki, opisane jako "Informacje o bieżących ingerencjach" zawierają szczegółowe opisy cięć cenzury oraz informacje o wycofanych artykułach. Chętnych odsyłam do mojej pracy, nie będę tu jej streszczał.
Powinienem też zapytać o konfiskatę aparatury dozymetrycznej, przeprowadzoną przez SB zaraz po katastrofie. Sprzęt zarekwirowano w większości placówek naukowych zajmujących się fizyką jądrową lub radiochemią. Ocalały urządzenia znajdujące się w naprawie oraz te w pomniejszych placówkach. Dysponuję trzema relacjami. Jedna dotyczy radiologa ze szpitala, który zmierzył podwyższenie tła za pomocą radiometru RK-67 - krzaki na dziedzińcu placówki wykazywały 10x wzrost radiacji. Druga wspomina o spektrometrze rentgenowskim, który zawyżał wynik pomimo kolejnej wymiany lampy. Trzecia to ogólna relacja mojego ojca, pracownika Wydziału Biologii. Myślę, że gdyby popytać, znalazłoby się więcej wspomnień, a i w aktach MSW powinny być jakieś wzmianki.
***
Profesor zmarł 12.11.2011 r., zatem nie wiem, czy zdążył zapoznać się ze skrótem mojej pracy,
opublikowanym w Dziejach Najnowszych (luty 2011).
Zbigniew Jaworowski stał na stanowisku, że akcja podania płynu Lugola dzieciom i młodzieży została przeprowadzona "na wyrost", gdyż nie było bezpośredniego zagrożenia - aczkolwiek nie znając dokładnego zasięgu skażeń wolano zabezpieczyć się "na zapas", gdyby rozmiar skażeń okazał się dużo większy. Płyn podano dzieciom, młodzieży i kobietom w ciąży, czyli łącznie kilku milionom osób. Oczywiście najpierw karetki pogotowia porozwoziły specyfik po domach działaczy partyjnych oraz funkcjonariuszy milicji i wojska (wiadomo - są równi i równiejsi). W niektórych miejscach płynu zabrakło, w innych dzieci musiały czekać pod gołym niebem, co nie było najlepszym pomysłem. Ogólnie akcja została przeprowadzona bardzo sprawnie - i zapasy przygotowane na wypadek wojny jądrowej na coś się przydały:)
Z drugiej strony nie odwołano pochodów pierwszomajowych, co spowodowało reakcję niektórych gazet ("ciąganie na pochód opitych lugolem dzieci") i nie wysłano na ulice miast polewaczek, mogących spłukać radioaktywny opad. Nawet brak działań był wywołany faktycznie niskim poziomem skażeń (czy raczej obawą przed sianiem paniki), to zostało to odebrane w społeczeństwie jako wyraz lekceważenia zdrowia obywateli.
***
Wypowiedzi na temat poziomu skażeń po awarii w Czarnobylu to nie jedyne kontrowersyjne wypowiedzi Profesora. Podobnie wypowiadał się w kwestii globalnego ocieplenia, choć jego prace poddane zostały krytyce. Sam jestem w tej kwestii dość sceptyczny, ale trudno wyrobić sobie jednoznaczny pogląd wobec tylu sprzecznych głosów w tej sprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!
[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]