W szeregu radzieckich przyrządów dozymetrycznych oznaczanych
"DP" i kolejnymi numerami jedno z ostatnich miejsc zajmuje ten oto
sygnalizator. Urządzenie jest bardzo proste, gdyż jego zadaniem jest jedynie
alarmowanie o przekroczeniu mocy dawki gamma 0,2 R/h, czyli 200 mR/h (2000
µSv/h) przy energii między 0,08
a 1,25 MeV. Zestaw składa się z pulpitu, umieszczanego w
schronie i sondy z tubą STS-5, montowanej na zewnątrz, połączonej z pulpitem
przez 30-metrowy przewód. Zasilanie odbywa się z sieci 127/220V lub
akumulatorów 6 V - przewód zasilający ma dwa wyprowadzenia: z wtyczką sieciową
do gniazdka ściennego oraz z zaciskami z oznaczeniem biegunów. Napięcie zasilania
sieciowego 127/220 V zmienia się osobnym przełącznikiem. Włączenia dokonujemy
dolnym przełącznikiem na przednim panelu urządzenia, zaś górnym wybieramy tryb funkcjonowania
- "kontrola" lub "praca". W trybie kontroli układ
zliczający ma 7-krotnie większą czułość, aby móc zliczyć impulsy od wbudowanego
w sondę źródła beta-aktywnego. Impulsy te są sygnalizowane przez trzaski w
głośniku i błyski neonówki. W trybie pracy miernik osiąga gotowość w ciągu 30
sekund od włączenia i monitoruje poziom promieniowania. Alarm uaktywnia się po
przekroczeniu ustawionego fabrycznie progu mocy dawki 0,2 R/h. Wówczas należy
przyrząd natychmiast wyłączyć, aby od alarmu nie ogłuchli wszyscy w schronie -
producent nie przewidział wyłącznika dźwięku. Dalszą kontrolę poziomu mocy
dawki należy prowadzić, okresowo włączając przyrząd na 3-5 s.
Gdy moc dawki dochodzi
do 0,2 R/h, wówczas lampka zaczyna migać z tym większą częstotliwością, im
bliżej wartości progowej, po której włącza się alarm. Bezwładność układu
sygnalizacji wynosi wg instrukcji max 3 s. Kontrolę pracy przyrządu za pomocą
w/w trybu kontrolnego należy przeprowadzać raz na dobę. Poniżej oryginalna instrukcja z radzieckich plansz instruktażowych Obrony Cywilnej:
Wartość progu może wydawać się wysoka w porównaniu z tłem
naturalnym (0,1 µSv/h = 0,01 mR/h), jednak pamiętajmy, że DP-64 powstał na
wypadek wojny jądrowej, gdzie moce dawki są znacznie wyższe. Osoby przebywające
w schronie odciętym od świata zewnętrznego musiały mieć możliwość kontrolowania
poziomu radiacji poza schronem. Przy wybuchu jądrowym moc dawki spada
stosunkowo szybko - najbardziej w ciągu pierwszej godziny, nieco wolniej
podczas pierwszej doby.
Instrukcja podaje przepisy bezpieczeństwa przy
manipulacji źródłem beta-aktywnym, co pozwala przypuszczać, że stront-90 był w
nim w postaci niezwiązanej. W razie uszkodzenia ochronnej folii na źródle należało
ją wymienić w rękawiczkach chirurgicznych, a po każdej pracy ze źródłem umyć
ręce wodą z mydłem. Źródło należało dotykać tylko pincetą i posługiwać się
ekranem ochronnym ze szkła organicznego lub okularami. Raczej nie była to
pastylka B-8, stosowana w DP-5 i DP-63, w której Sr-90 jest zatopiony w metalu. Widok ogólny sondy i umiejscowienie źródła przedstawiono na tym schemacie - źródło z lewej strony tuby GM, w górnej części:
Sprzęt był produkowany na potrzeby budowli ochronnych,
budowanych masowo podczas zimnej wojny na wypadek ataku jądrowego. Cały komplet
wraz ze skrzynią waży 10,5
kg , sam pulpit 5 kg . Indykator nie występuje na polskim rynku,
natomiast dość często się pojawia u naszych wschodnich sąsiadów. Nie widzę dla
niego zastosowania w codziennej dozymetrii, może być jedynie eksponatem
kolekcjonerskim czy rekonstruktorskim. Do bieżącego monitoringu promieniowania
znacznie lepiej się nadaje czujnik Radioactive@home czy dozymetr Radiatex MRD-2
- oba mają dużą czułość i współpracują z komputerem przez port USB, choć ich
zakres jest ograniczony parametrami tuby STS-5 lub kompatybilnej. Jeżeli zaś
szykujemy się na wojnę jądrową, mamy krajowy rentgenometr pokładowy DPS-68M z
regulowanymi progami i dwiema sondami pomiarowymi.
Schemat ideowy całego kompletu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!
[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]