Strony

04 stycznia, 2014

Radiometr beta-gamma DP-11B (радиометр ДП-11Б)

Tym razem omówię ostatni z lampowych wojskowych mierników, czyli DP-11B, występujący też pod cywilną nazwą ML-56 i pod nią opisywany w Podręczniku ochrony radiologicznej (red. K. Broszkiewicz et al.).
Przyrząd jest czułym radiometrem mierzącym promieniowanie gamma i beta w dwóch podzakresach.
  • pierwszy - 0,020-0,40 mR/h (150-2.000 rozp./min*cm2)
  • drugi -  0,30-20 mR/h (w zależności od ustawienia osłony sondy - 1.500-100.000 i 70.000-1.000.000 rozp./min*cm2)
Co ciekawe, skala przyrządu posiada podziałkę z kolejnymi liczbami, na podstawie których należy dopiero odczytać natężenie promieniowanie z tabelki umieszczonej na wewnętrznej skali pokrywy. Nie jest to zbyt ergonomiczny patent, a w połączeniu z koniecznością kalibracji miernika przed każdym użyciem i jego dużym uchybem skutecznie odstręcza od korzystania z przyrządu tego typu.


Opisy gałek po polsku, ale miliamperomierz produkcji radzieckiej, podobnie jak elektronika w środku. Przyrząd produkowano na licencji radzieckiej w Zakładach Radiotechnicznych "Eltra", początkowo z importowanych podzespołów:


Urządzenie jest konstrukcją lampową, do zasilania potrzebuje baterii anodowej o napięciu 80 V i dwóch ogniw żarzenia o napięciu 1,5 V. Bateria anodowa, po częściowym wyczerpaniu, może być podpięta w sposób umożliwiający pracę radiometru na napięciu 60 V. Z racji problemów ze zdobyciem baterii anodowych tudzież znacznego przeterminowania "leżaków magazynowych" celowe jest zbudowanie przetwornicy napięcia, umożliwiającej korzystanie np. z akumulatorów od UPS albo zasilacza sieciowego. Rysunek z oryginalnej instrukcji pokazuje umieszczenie ogniw w przyrządzie. Bateria anodowa znajduje się po drugiej stronie. Skrzynka miernika wykonana jest z solidnej stalowej blachy i wyposażona w zatrzaski takie jak przy skrzyniach amunicyjnych. Według instrukcji przyrząd jest odporny na deszcz.

 

Całość przechowywana jest w drewnianej skrzyni, dość długiej z racji przedłużacza sondy, którego nie da się złożyć, ponieważ znajdują się w niej elementy przedwzmacniacza. Skrzynia mieści całe wyposażenie - baterie, zapasowe lampy, taśmę izolacyjną, słuchawki TA-64, pasy nośne (jeden na szyję, drugi do obwiązania się w pasie), dokumentację, naklejkę z instrukcją układania oraz... źródło kontrolne z preparatem kobaltu Co-60. Izotop ten ma okres półrozpadu równy 5,6 roku, zatem od momentu wyprodukowania źródła w 1957 r. minęło 10 okresów półrozpadu i próbka wykazuje śladową aktywność, możliwą do zmierzenia jedynie monitorem EKO-C z okienkiem mikowym (i wynosi ona kilka cps, niewiele ponad tło). Stront-90 jednak lepiej się sprawdzał (t1/2= 28,7 lat).


Źródło kontrolne ma postać metalowej płytki na blaszanym sprężynującym pierścieniu. W pierścieniu znajduje się otwór, który powinien pokryć się ze znacznikiem na sondzie podczas kalibracji. Źródło w skrzyni jest przechowywane na specjalnym kołku:


Sonda miernika ma przysłonę, która rozszerza zakres pomiaru promieniowania beta na tej samej zasadzie, co w DP-66, tylko tam jest dziurka dla wyższego zakresu i szczeliny dla niższego, a tu jest kilka szczelin dla niższego i jedna dla wyższego.


Jak czytamy w oryginalnej instrukcji, dokładność nie imponuje:


Podsumowując, miernik z serii "miałem i sprzedałem", raczej dla kolekcjonerów czy rekonstruktorów niż dozymetrystów-amatorów.

Poniżej parę dodatkowych fotek innego egzemplarza - widoczne m.in. oryginalne baterie:



Amperomierz już produkcji polskiej - kod producenta A-3, czyli Zakłady Wytwórcze Przyrządów Pomiarowych ERA, jakby ktoś szukał listy kodów, polecam tą stronę http://qann.wikidot.com/nr-z


Od lewej - zapasowa tuba GM typu STS-5, bateria anodowa oraz ogniwo żarzenia.

Zapasowe lampy elektronowe - powinny być po 4 każdego rodzaju.

Źródło kontrolne z Co-60, kompletnie nieaktywne.

Zapasowe uszczelki i żarówka.

Całość w skrzyni transportowej.

Niestety oryginalne słuchawki nieco sparciały.

Egzemplarz z 1964 r., jak do tej pory najnowszy, z jakim miałem do czynienia, większość pochodziła z drugiej połowy lat 50. Zdjęcia dzięki uprzejmości Sprzedawcy:






DP-11B pojawia się w wielu podręcznikach z przełomu lat 50. i 60., a nawet późniejszych. W wojsku został szybko zastąpiony przez rentgenoradiometry DP-66 i ich kolejne wersje (M i M1), które miały szerszy zakres pomiarowy i znacznie prostszą obsługę.

Przyrząd w akcji. Pomimo słabej jakości zdjęcia widać ukośne wyprowadzenie kabla od sondy.
 Cyt za: W. Kowalczyk, Przysposobienie obronne dla ZSZ, Warszawa 1977.

Miernik został przedstawiony na instruktażowych slajdach Wojskowej Agencji Fotograficznej, wydanych w drugiej połowie lat 50. i omawianych przeze mnie osobno [LINK]







Przykład radiometru w akcji znalazłem wśród zdjęć Wojskowej Agencji Fotograficznej, przedstawiających ćwiczenia Obrony Cywilnej w Gdyni pod koniec lat 50.:

https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/jednostka/-/jednostka/39756859


Jeżeli macie uwagi do powyższego wpisu lub dysponujecie sprawnym egzemplarzem miernika, dajcie znać w komentarzach!

1 komentarz:

  1. Wysięgnik sondy jest specjalnie nieskładany, poszukaj edukacyjnych plansz z tym radiometrem- na przekroje widać że w nieskładanym wysięgniku jest elektronika - lampy i inne komponenty. Wysięgnik mógłby b5c składany, ale kosztem więszkego korpusu.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]