Dzięki uprzejmości Sprzedawcy mogę przedstawić cywilną wersję radiometru beta-gamma DP-11B, czyli radiometr ML-56, opisywany w starych podręcznikach ochrony radiologicznej jako "Monitor licznikowy przenośny". Różnice w stosunku do wersji wojskowej są kosmetyczne - całość malowana jest szarą emalią z "młotkową" fakturą zamiast wojskowej oliwkowej farby maskującej.
Zasada pracy - układ lampowy przygotowywany do pracy wg schematu "żarzenie, anoda, zero" - jest ta sama. W kwestii charakterystyki technicznej - odsyłam do notki o DP-11B. Jak widać, tabela według której przeliczamy wynik pomiaru wskazywany przez amperomierz, jest żywcem skopiowana z wojskowej wersji:
Na przednim panelu widoczne logo Zakładów Radiowych "Eltra" w Bydgoszczy - "EB" w trójkącie na aluminiowej plakietce z prawej u dołu oraz na tabliczce znamionowej z lewej strony |
Dla porównania - wojskowy DP-11B:
Oprócz innego lakieru zwraca uwagę brak oznaczeń producenta (tajemnica wojskowa) oraz przycisk włączania oświetlenia zamiast plakietki z logiem "Eltry". |
Te same pokrętła do ustawiania napięcia anodowego, żarzenia i nastawiania wskazówki na podziałkę zerową, co w DP-11B. |
Amperomierz produkcji krajowej, wczesne egzemplarze DP-11B miały radzieckie |
Nowsza wersja, oznaczona ML-57, miała zmniejszony zakres pomiarowy do 0.7 mR/h i przeznaczona była do badań gruntu, odwiertów, cieczy i gazów. Zamiast znaczka "Eltry" umieszczono przycisk podświetlenia skali, taki sam jak w wojskowym DP-11B.
Urządzenie było przewidziane do badania skażeń promieniotwórczych w rolnictwie na wypadek wojny jądrowej. Uważano je za dość niezawodne i przetestowane w różnych warunkach, choć podnoszono również jego wady. Krytykowano za małe okienko pomiarowe, nieobejmujące całego licznika G-M i pochłaniające część emisji beta, której pomiar był kluczowy dla oszacowania skażeń. Zwracano też uwagę na skalę z podziałką "oderwaną", wymagającą odczytu z tabeli w pokrywie przyrządu. Sugerowano pewne modyfikacje, mające zwiększyć wydajność pomiaru, szczególnie przy niskich poziomach skażeń. Poniżej fragmenty publikacji Ochrona przed opadem radioaktywnym w rolnictwie (1966) - ocena przydatności monitora:
I proponowane modyfikacje na wypadek konieczności użycia podczas wojny:
Na sam koniec - monitor licznikowy ML-56 lub ML-57 w podręczniku Przysposobienie obronne - obrona cywilna dla szkoły średniej (S. Fidyk et al.) z roku 1991. Jak widać chociażby po butelkach "oranżadówkach", użyto dużo starszego zdjęcia ze znacznie wcześniejszych wydań podręczników:
Zwraca uwagę worek foliowy na sondzie radiometru, chroniący przed skażeniem przyrządu.
Przydatność tych monitorów do "codziennych" pomiarów jest niewielka z uwagi na kłopotliwą obsługę, wymagającą ustawiania napięcia pracy przy uruchomieniu, jak również nietypowe źródła zasilania. Przyrząd ma jednak ogromną wartość kolekcjonerską, gdyż bardzo rzadko pojawia się na rynku - powyższe egzemplarze są jedynymi, jakie w latach 2013-2021 zauważyłem, uważnie obserwując Allegro i Olx. Zatem jeśli trafimy na taki przyrząd, bezwzględnie warto spróbować przywrócić mu funkcjonalność. Jeżeli posiadacie egzemplarz któregoś z tych monitorów, albo mieliście z nimi kontakt, dajcie znać w komentarach!
Necroposting, ale co tam ;) posiadam zarówno pełen zestaw ML-56 (albo ML-57, muszę wytargać z piwnicy i sprawdzić dokładnie) jak i wersję wojskową DP-11B (sam przyrząd, delikatnie zdekompletowany). Co ciekawe w książce przeglądów MLki ostatni wpis jest z początku 1986, używam do straszenia ludzi że to sprzęt z Czarnobyla i świeci w nocy;) Chyba w końcu zmotywuję się żeby spróbować go uruchomić - baterie powinno dać się zastąpić kilkoma ogniwami 18650 i chińskimi przetwornicami. Gratuluję świetnego bloga, przekopuję się od kilku dni i czytam kiedy tylko mogę!
OdpowiedzUsuńBardzo miły komentarz, a do tego jeszcze w moje urodziny, czyli miły podwójnie :)
UsuńUruchomienie sprzętu nie powinno być trudne, to w sumie dosyć prosta konstrukcja, najwyżej niektóre elementy elektroniczne mogły się zestarzeć. Zaskoczyłeś mnie informacją o tym, że sprzęt miał przegląd jeszcze w 1986 r., kiedy już był prawie muzealny. Jak chcesz podzielić się fotkami, zapraszam do kontaktu przez formularz bloga. Pozdrawiam!
Aaa, to wszystkiego najlepszego w takim razie :)
UsuńSprzęt już w mieszkaniu, jest to ML-56 z 1958 r.(a przynajmniej taka jest najwcześniejsza data w "Zeszycie pracy przyrządu", data produkcji jest niewypełniona). Zdjęcia oczywiście podeślę chętnie, pewnie w weekend zgłoszę się przez formularz. Niewykluczone że mam też gdzieś w klamotach przetwornicę do lamp Nixie, więc może przy okazji zrobię relację z uruchamiania go. Samego układu raczej się nie obawiam, trochę dłubałem w lampowych radiach i wzmacniaczach do gitar, natomiast nie mam prawie na pewno żadnego sensownego źródła promieniowania - ale tym się będę martwił jak faktycznie zadziała. Pozdrawiam!
Super, w takim razie czekam na relację. Jak coś mogę pomóc w kwestii źródeł do testów :)
Usuń