Strony

15 września, 2019

Muzeum Strategicznych Wojsk Rakietowych w Pierwomajsku


Muzeum położone jest w dawnym miejscu stacjonowania 46. Dywizji Rakietowej należącej do 43. Armii Rakietowej Strategicznych Wojsk Rakietowych ZSRR koło Pierwomajska na Ukrainie. Jest to jedyny tego typu obiekt zachowany po rozpadzie ZSRR i ograniczeniu zbrojeń nuklearnych. Muzeum składa się z ekspozycji naziemnej, kilku sal muzealnych w jednym z budynków, a także najciekawszej części - kompleksu podziemnego.


Teren jednostki w czasach jej funkcjonowania chroniony był przez kilka poziomów zabezpieczeń. Oprócz płotu z drutu kolczastego zastosowano wewnętrzne ogrodzenie pod napięciem - w warunkach pokoju 800 V, w stanie zagrożenia 1500 V i podczas wojny 3000 V. 




Dodatkowo umieszczono czujniki sejsmiczne, termiczne i magnetyczne, szczyt ówczesnej radzieckiej techniki. Kolejną przeszkodą były pola minowe.
Terenu pilnowali wartownicy na wieżyczkach, uzbrojeni w czołgowe karabiny maszynowe PKT z elektrospustem. W razie wykrycia zagrożenia musieli najpierw zameldować przełożonym i dopiero oni, po rozpoznaniu sytuacji, włączali prąd do elektrospustu, umożliwiając otwarcie ognia. Chciałoby się powiedzieć "a mógł zabić!". Podczas całego okresu istnienia bazy miały miejsce dwa incydenty - próby wejścia na teren przez osoby pijane i złodziei. Jak się skończyły, można się domyśleć...





Ekspozycja zewnętrzna składa się zarówno z rakiet o przeznaczeniu wojskowym, jak również przekrojów silników rakietowych stosowanych w radzieckim programie kosmicznym. Poniżej rakieta R-12 "Dźwina", w kodzie NATO znana jako SS-4 Sandal. Jej kodowe oznaczenie miało być aluzją do Chruszczowa, uderzającego butem o mównicę podczas posiedzenia ONZ w 1960 r. 



Umieszczenie tych rakiet na Kubie w 1962 r. doprowadziło do poważnego kryzysu międzynarodowego i postawiło świat na krawędzi wojny jądrowej.

 Elementy silników radzieckich rakiet w przekrojach:



 Komory spalania silników rakiety R-12 (SS-4 Sandal):

Ekspozycja sprawia wrażenie nieco chaotycznej, taki trochę groch z kapustą. Skupmy się na rakietach i ich transporterach.
Lotniczy pocisk kierowany powietrze-ziemia Raduga Ch-22 (AS-4 Kitchen), mogący przenosić zarówno ładunku konwencjonalne, jak i termojądrowe o mocy 0,35-1 Mt:
 Konwencjonalne pociski przeciwlotnicze 2K12 Kub (SA-6 Gainful).
Pocisk antybalistyczny (przeciwrakieta) 53T6 (ABM-3 Gazelle), przeznaczony do niszczenia rakiet balistycznych w końcowej fazie lotu, niosący głowicę o mocy 10 kt. Stanowi wyposażenie obrony przeciwrakietowej Moskwy.

Rakieta systemu 9K79 Toczka (SS-21 Scarab), mogące przenosić głowice o mocy 10 lub 100 kt.



 Konwencjonalny przeciwlotniczy zestaw rakietowy 9K330 Tor (SA-15 Gauntlet):



W tle antena radiowa całego kompleksu - jej pochylenie jest celowe - miało ułatwiać składanie masztu i umieszczenie na specjalnej podpórce w razie wojny.



Na terenie muzeum nadal prowadzone są różnego rodzaju prace, stąd ekspozycja sprawia wrażenie in statu nascendi:



Największe wrażenie robi  rakieta R-36M (kod NATO SS-18 Satan). Ten kolos w zależności od wersji przenosi 8 lub 10 głowic o mocy 550-750 kt TNT w systemie MIRV - każda z nich może być indywidualnie wycelowana na inny cel. 

Przygnębiające odczucia wywołuje zarówno z powodu ogromnego potencjału niszczącego, jak również pochłonięcia ogromnych kosztów podczas projektowania, produkcji i utrzymania, a także późniejszej utylizacji.
Trafienie jednej głowicy 750 kt w centrum Warszawy spowodowałoby zniszczenia od fali uderzeniowej w promieniu 6 km, a od promieniowania cieplnego - 10 km. Opad promieniotwórczy sięgnąłby na dalekie przedmieścia. Obliczenia dla innych miast przeprowadźcie sami - tu jest kalkulator [LINK]. 
Jedna rakieta niosąca 10 głowic byłaby w stanie zniszczyć większość najważniejszych miast w Polsce, w tym główne ośrodki przemysłowe, węzły transportu, łączności itp. Po szczegóły odsyłam do publikacji Miasto w wojnie jądrowej i Działanie rażące wybuchu jądrowego.
Wracając do naszego muzeum, spodziewałem się większej liczby rakiet strategicznych, wszak jesteśmy w muzeum Strategicznych Wojsk Rakietowych. Tymczasem oprócz "Szatana", R-12 i przeciwrakiety "Gazelle" reszta to albo ładunki taktyczne, albo pociski konwencjonalne. Zastanawiam się też, czy ekspozycja w pionie nie byłaby korzystniejsza, przecież z tej pozycji były odpalane i taki sposób eksponowania pozwoliłby lepiej odczuć ich swoisty niszczycielski majestat.
***
Zostawmy na chwilę ekspozycję plenerową i wejdźmy do wnętrza. W salach muzealnych zobaczyć możemy m.in. mapę z rozmieszczeniem strategicznych sił rakietowych na terenie Ukrainy. 
http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/




Nasz przewodnik służył 28 lat w wojskach rakietowych i jeszcze do niedawna za ujawnienie tych informacji zapłaciłby głową. Baza była tak tajna, że jeszcze do chwili obecnej okoliczni mieszkańcy unikają rozmów na ten temat.


***

Przegląd rakiet, które stacjonowały na Ukrainie - w muzeum obejrzeć możemy tylko 1. z lewej i 3. z prawej:
http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/

Makieta bazy. Brama główna jest na dole pośrodku, a na prawo od niej budynek, w którym się znajdujemy. Pozostałe obiekty to elektrownia i koszary, w których kwaterowała załoga w czasach pokoju. Obszar otoczony podwójnym ogrodzeniem to teren, gdzie znajduje się podziemne centrum dowodzenia:

http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/


Typowy radziecki silos - makieta widoku z lotu ptaka:

http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/

Pulpit dowództwa ochrony bazy, pozwalający na łączność z poszczególnymi posterunkami na wieżyczkach strażniczych:


Centrum łączności z innymi bazami 43. Armii Rakietowej, jeden z monitorów odpowiada za Pierwomajsk.

http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/

Przekrój silosu z rakietą RT-23 Mołodiec (SS-24 Scalpel w kodzie NATO), uważaną za zdolną do pokonania obrony przeciwrakietowej i precyzyjnych, "chirurgicznych" uderzeń:
https://www.rferl.org/a/ukraine-s-last-nuclear-missile-base-chapple/29882485.html
Silosy radzieckie, jako podkreśla przewodnik, miały taki sprytny mechanizm, że pokrywa, odstrzeliwana przed startem rakiety, zatrzymywała się uniesiona pod kątem 87 stopni. Umożliwiało to jej szybkie opadnięcie po wystrzeleniu rakiety, przez co pusty silos nie wyglądał na pusty, wprowadzając wywiad w błąd. Amerykańskie wyrzutnie przez wiele lat miały nie mieć takiego mechanizmu i po odpaleniu szyb zostawał odkryty. Oczywiście pytanie, czy w warunkach jądrowej ogólnoświatowej pożogi miałoby to jeszcze jakieś znaczenie...

https://www.rferl.org/a/ukraine-s-last-nuclear-missile-base-chapple/29882485.html

Obejrzeć możemy również repliki podziemnego centrum dowodzenia i znajdującej się pod nimi kwatery obsługi, przeznaczone do celów szkoleniowych. Niestety nie można podchodzić zbyt blisko, ale zapamiętajcie zawartość tego pomieszczenia - szczególnie telewizorek kolorowy Elektronika C-432 - i porównajcie z tym, co zobaczycie za chwilę:
http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/

Przewodnik z dumą opowiada, że w ZSRR kuchenki mikrofalowe były już w 1986 r., a na Zachodzie kiedy? Wiadomo, w ZSRR były największe krasnoludki i najszybsze zegarki. Tak na marginesie, kuchenkę mikrofalową widziałem po raz pierwszy w 1991 r. w... bazie terenowej Wydziału Biologii w Urwitałcie k. Mikołajek, zatem....

https://www.rferl.org/a/ukraine-s-last-nuclear-missile-base-chapple/29882485.html


W osobnych salach znajduje się ekspozycja broni strzeleckiej z okresu II wojny światowej, jak również ręcznych wyrzutni pocisków rakietowych z czasów Układu Warszawskiego i współczesnych. Specjalną ekspozycję poświęcono też likwidacji arsenałów nuklearnych na Ukrainie:


Te ekspozycje są jedynie wstępem do głównej atrakcji, jaką jest Standardowy Punkt Dowodzenia - Budowla nr 2 (Unifikowanij Komandnij Punkt - Sporuda no. 2). Dostajemy się do niego podziemnym tunelem o długości 150 m.  


Sam punkt ma postać betonowego cylindra o wysokości 45 m i średnicy 6 m, w którym, na specjalnych amortyzatorach umieszczony jest stalowy silos o 12 piętrach. 


W silosie utrzymywane było nadciśnienie, co w połączeniu z amortyzatorami miało chronić wnętrze od udarów wywołanymi pobliskimi wybuchami jądrowymi. Poniżej widok na amortyzatory, ściany silosu i wewnętrznego cylindra mieszczącego wszystkie pomieszczenia.
http://www.crazy-places.com/?p=5176

Całość miała wytrzymać wybuch nuklearny mający miejsce w odległości powyżej 250 m, czyli praktycznie bezpośrednie uderzenie w bazę zważywszy na dokładność trafień rakiet rzędu setek metrów (tzw. CEP). Górne piętra zajmowały generatory elektryczne, akumulatory i systemy komputerowe. Najniższe, 12. piętro, stanowiło kwatery operatorów, zaś piętro wyżej znajdowało się centrum sterowania wyrzutniami. 

Makieta centrum dowodzenia wraz z doklejonym widokiem zewnętrznym - od góry widać tylko pokrywę i anteny
http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/


Transport zapewniała winda, jak również drabinki, przymocowane do drzwi poszczególnych pięter. Na wypadek odniesienia ran przez operatorów i konieczności ewakuacji zapewniono nawet specjalne nosze alpinistyczne do transportu na linach.

Polecam całego bloga i recenzję Muzeum z większą liczbą szczegółów
http://historiaxxwieku.pl/46-dywizja-rakietowa-strategicznych-wojsk-rakietowych-zsrr/

Wsiadamy do windy i w kilka chwil zjeżdżamy 12 pięter w dół:



Zwiedzanie zaczynamy od kwatery operatorów. Wnętrze jest bardzo klaustrofobiczne, na przestrzeni kilku metrów kwadratowych umieszczono trzy prycze o szerokości zaledwie pół metra, szafki, wnęki z radiem i telewizorem oraz kącik kuchenny. 
http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/
Radioodbiornik Okean-214
Kremowe ustrojstwo to lodówka:
Któraś z szafek stanowi sejf na broń osobistą załogi:
Pamiętacie widok wersji szkoleniowej w pomieszczeniu na górze? Porównajcie - tam mikrofala, tu zwykła elektryczna kuchenka, za to jest samowar.

Przewodnik tłumaczył, że samowar ma przewagę nad czajnikiem, gdyż nie trzeba go podnosić, tylko ma kranik, zatem nic się nie rozleje w razie jakichś wstrząsów, choć moim zdaniem to nadinterpretacja. Samowar jest po prostu elementem rosyjskiej kultury, a jego obecność podnosiła komfort psychiczny załogi podczas długiej izolacji.

Dyżury odbywały się w trybie wielodniowym - kilka dni dyżuru, kilka odpoczynku - zaś w razie ataku jądrowego centrum dowodzenia było samowystarczalne przez 45 dni. Pozostaje oczywiście pytanie, co potem?
Na koniec - toaleta. Ponieważ do odpalenia rakiet obecni musieli być obaj operatorzy (dlaczego - za chwilę), na każde wyjście do toalety zgodę musiało wyrazić dowództwo. W przeciwnym razie ZSRR nie mógłby od razu odpowiedzieć na atomowe uderzenie ze strony USA. Żarty żartami, ale u nas, przez nieobecność posła będącego w toalecie, upadł rząd Hanny Suchockiej [LINK]. Kaliber mniejszy, zasada ta sama...




Z części mieszkalnej, będącej na najniższej kondygnacji 33 metry pod ziemią, wychodzimy po drabince do punktu dowodzenia. Oczywiście można dostać się tam windą, jednak wycieczka liczyła kilkanaście osób, zatem aby usprawnić zwiedzanie jedną grupę (3 osoby + przewodnik) zwożono na sam dół, po czym przewodnik jechał po następne osoby. W tym czasie poprzednia grupa po drabince wchodziła piętro wyżej i wracała windą zwolnioną przez tych, co byli już na dole. Wydaje się to nieco skomplikowane, ale w praktyce poszło bardzo sprawnie.  


W kwaterach posiedzieliśmy kilka minut, zmierzyłem nawet tło, które w warunkach takiego ekranowania (stal, beton, ziemia) wynosiło zaledwie 0,05 µSv/h, czyli  nieco ponad dwa razy mniej niż na powierzchni. Dawała się odczuć wilgoć na wszystkich elementach pokrytych tkaninami, prawdopodobnie na skutek wyłączenia urządzeń wentylacyjnych lub ograniczenia ich mocy. Z kwater wyszliśmy po drabince do centrum dowodzenia.

Pomieszczenie równie ciasne, jak poprzednie, aż trudno zrobić dobre zdjęcie, zatem muszę posiłkować się fotografiami z sieci. Gdybym miał obiektyw "rybie oko"...

Konsoleta z lewej odpowiada za łączność, z prawej jedna z dwóch przeznaczonych do odpalania rakiet:
http://www.crazy-places.com/?p=5176
Druga konsoleta do odpalania:
http://www.crazy-places.com/?p=5176
Widok zza konsolety na całe centrum:
http://www.crazy-places.com/?p=5176

Do odpalania rakiet służą dwie konsole, każda obsługiwana przez jedną osobę. Aby jednak można było ich użyć, musi zapalić się czerwona lampka u góry z lewej strony wielkiej tablicy rozdzielczej na ścianie. Oznacza to, że o użyciu rakiet zadecydował prezydent, minister obrony i szef sztabu generalnego, a następnie wpisany został specjalny kod. 
https://www.flickr.com/photos/26781577@N07/16333947286/in/album-72157647464211314/

Wówczas można rozpocząć procedurę odpalania. Z uwagi na duże obciążenie psychiczne operatorów, którzy dokonują bądź co bądź nuklearnej zagłady, procedura jest rozbudowana, aby skupić ich uwagę na poszczególnych punktach. A więc tak. Po otwarciu sejfu trzeba wyjąć z niego małą skrzyneczkę. Trzymając ją w lewej ręce, otworzyć za pomocą prawej ręki i wyjąć kluczyk. Następnie prawą ręką wsunąć kluczyk do zamka i przekręcić o 45 stopni w prawo. W tym czasie trzeba wcisnąć szary przycisk ukryty pod klapką z lewej strony i wcisnąć kluczyk głębiej, po czym przekręcić go o dalsze 45 stopni. 

Czynności te trzeba wykonać w ciągu 2 sekund. To nie koniec. W tym samym czasie tą samą sekwencję czynności musi wykonać drugi operator przy swojej konsolecie. Dopuszczalna różnica między działaniami obu operatorów wynosi 3 sekundy. System umożliwia trzy próby. Guzik nie jest czerwony, wbrew temu, co widzimy na filmach, gdyż kolor czerwony kojarzy się z niebezpieczeństwem i mógłby wywoływać opory psychiczne przed naciśnięciem. Z tego co opowiadał przewodnik, w USA również przycisk jest szary - relacja z analogicznej instalacji za oceanem [TUTAJ]. Jak widać, nie jest to prosta procedura i sytuacja z dowcipu o sprzątaczce w bazie rakietowej nie mogłaby mieć miejsca:


Tajna baza wojskowa w ZSRR. Sprzątaczka odkurza pulpit sterowniczy. Nagle niechcący nacisnęła wielki czerwony przycisk i rozlega się alarm, syreny wyją, światła błyskają. Wbiega jeden z oficerów i wrzeszczy:
- Paszła w czortu!
- Ja? - pyta sprzątaczka. 
- Nie, Kalifornia...


Inną relację z USA można obejrzeć TUTAJ - do odpalenia niezbędne jest przekręcenie przez dwie osoby dwóch kluczyków na czas 5 sekund
Podczas zwiedzania można wcisnąć przycisk odpalania, słyszymy wówczas przerywany dźwięk alarmu, jaki towarzyszył rozpoczęciu procedury startowej. Niestety symulacja nie obejmuje przekręcenia kluczyka w wymaganym czasie, co mogłoby uatrakcyjnić zwiedzanie na zasadzie "a czy ty sprawdziłbyś się jako sprawca końca świata?". Jeszcze ciekawsza byłaby możliwość przeprowadzenia tej procedury przez dwie osoby, tak jak faktycznie powinna wyglądać. Podejrzewam, że jednak spowodowałoby to szybkie złamanie klucza przez niewprawnych a narwanych zwiedzających...

W centrum dowodzenia fotele zamontowano w szynach umieszczonych w podłodze, zatem możemy się jedynie nieco odsunąć i przysunąć do konsolety. Dodatkowo operatorzy musieli zapiąć czteropunktowe pasy bezpieczeństwa. Wszystko na wypadek wstrząsów sejsmicznych wywołanych bliskim wybuchem jądrowym. Pamiętajmy, że szczególnie silne eksplozje nuklearne generują fale sejsmiczne, które wielokrotnie obiegają ziemię (np. Car Bomba).

Emocji dużo, a czas goni, wsiadamy zatem do windy i jedziemy z powrotem. Wychodzimy innym wyjściem, w pobliżu systemów wentylacyjnych kompleksu. Obsługa na moment włącza wszystkie wentylatory, a po chwili zmniejsza obroty. Systemy te są niezwykle energochłonne stąd włączane są jedynie dla demonstracji, co skutkuje niestety zawilgoceniem obiektu.

http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/

http://www.comtourist.com/history/pervomaysk-icbm-museum/
Wychodzimy na powierzchnię i możemy obejrzeć zarówno maszt radiowy, jak i trochę dział przeciwlotniczych. Wśród ekspozycji zwraca uwagę niepozorny betonowy krąg:

To górna pokrywa centrum dowodzenia, w którym przed chwilą byliśmy. Na obwodzie umieszczone są anteny i różnego rodzaju detektory stanowiące "oczy" systemu. Dane z nich przesyłane są bezpośrednio do systemów sterowania w kabinie operatorów.

***

Następnie zwiedzamy dalszą część ekspozycji plenerowej o charakterze ogólnowojskowym. 



Wkrótce pojawiają się pojazdy przeznaczone do przewożenia i obsługi pocisków balistycznych. Poniżej MAZ-537 służący do umieszczania rakiet w silosach:


Oznaczenie MAZ - Mińskie Zakłady Samochodowe - jest fałszywe, w rzeczywistości transportery te produkowano w głębi Rosji. Pojazdy występowały w wielu wersjach nadwoziowych - poniżej MAZ-537E do przewożenia rakiet. Każde koło przyczepy było napędzane osobnym silnikiem elektrycznym, zasilanym z generatora dieslowskiego zamontowanego na pojeździe. Sam ciągnik miał własny napęd 12-cylindrowym silnikiem wysokoprężnym o mocy 500 KM.



Siła napędowa była wystarczająca do jazdy po drogach utwardzonych, ale w terenie niezbędna była pomoc tego pojazdu - ciągnika-pchacza, również marki MAZ:

Głowica była przewożona przez osobny transporter:

Do załadunku do silosów, jak również podczas wyładunku celem konserwacji rakiet wykorzystywano tą oto "śmieciarkę" - jest ona dłuższa, aby pomieścić rakietę wraz z głowicą:


Sam silos od góry wygląda tak:



Atrapa głowicy - reszta silosu pod nią jest zalana betonem:

 Teren prac serwisowych przy rakietach, które należało w tym celu wyjąć z silosów:

Całego zestawu do transportu rakiet niestety nie udało mi się objąć obiektywem:


Ostatnią ekspozycją są składy kolejowe do przewożenia rakiet na większe odległości. Wagony miały 8 osi zamiast 4 dla lepszego przenoszenia olbrzymiej masy na szyny: 

Niektóre rakiety, np. RT-23 UTTH (SS-24 Scalpel Mod. 3) mogły być odpalane ze specjalnie przystosowanych wagonów kolejowych. Inne tylko transportowano koleją.



Ta ekspozycja wygląda na nieco zapomnianą, na uboczu głównej wystawy. Przedstawia wozy stanowiące uzupełnienie transportu rakiet - zapewniały łączność, zasilanie, wsparcie techniczne:





Wycieczka zmierza ku końcowi. Ostatni rzut okiem na systemy obronne i infrastrukturę kompleksu rakietowego:




Jeszcze tylko obiad w stołówce bazy i opuszczamy muzeum. Ten wartownik na wieży, uzbrojony w niemiecki MG-34, niezbyt tu pasuje:



Przy wyjściu znajduje się sklepik z pamiątkami - głównie kubki, magnesy i radzieckie militaria w dużych ilościach. Przeważają czapki, hełmofony, maski przeciwgazowe, pasy, odznaczenia i aparaty fotograficzne. Obiektyw "Industar" na gwint M39 kosztował 300 UAH (ok. 50 zł), jednak nie sprawdzałem aktywności, gdyż i tak nie mógłbym go przewieźć przez granicę. Ze sprzętu dozymetrycznego występowały jedynie komplety dozymetrów DP-22 i DP-24. To chyba tutejszy jedyny dozymetryczny "suwenir" na tego typu stoiskach - pojawiały się przy wjeździe do Strefy, a także w Kijowie i Odessie. 
https://www.soviet-power.com/detail.php?pid=45137

https://krsk.au.ru/11436527/

***
Czy ta ekspozycja wymaga podsumowania? Słowa i tak nie wyrażą wrażenia, jakie robi cała baza, a szczególnie podziemne centrum dowodzenia.  Moim zdaniem jest zdecydowanie warta zobaczenia, gdyż stanowi unikat na skalę światową. Jeśli o mnie chodzi, zrobiła większe wrażenie niż... Czarnobyl (!). Dlaczego? O tym w poprzedniej notce [LINK]. Przede wszystkim potencjał niszczący głowic nuklearnych, ogrom myśli technicznej i środków finansowych włożonych w zbrojenia oraz ich finalna bezużyteczność i konieczność utylizacji daje dużo do myślenia.

PS. Nie jestem specem od rocket science, zatem jeśli znajdziecie jakiś błąd lub chcecie coś uzupełnić, zapraszam do kontaktu przez formularz bloga.

5 komentarzy:

  1. Świetny opis. Nawet nie wiedziałem, że można taką bazę zwiedzać.
    Uzupełnię tylko, że muzeum znajduje się dokładnie tutaj: https://www.google.com/maps/place/Perwomajsk,+Obw%C3%B3d+miko%C5%82ajowski,+Ukraina/@48.1851652,30.6640759,1250m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x40ce48396a08e8a1:0xcb1de5b04df6a977!8m2!3d48.0451251!4d30.8884315

    Nasuwa mi się kilka pytań:
    1. Jak zorganizowana była wycieczka? Prywatnie czy przez jakieś biuro?
    2. Są jeszcze gdzieś takie muzea na Ukrainie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wycieczka z Aliena Tours, zorganizowana bardzo fachowo, i byłoby wszystko super gdyby nie część uczestników, który zupełnie nie byli zainteresowani tematem.
      Dokładnie takich to nie, ale zwykłe muzea wojskowe owszem, choćby w Kijowie :)

      Usuń
  2. Witam
    Czy na wejście do bunkra trzeba było wykupywać (rezerwować) jakieś bilety czy zawierało się to w bilecie za 120 hrywien ? Myślę się tam wybrać.
    Ad 2. Na Krymie w Bałakławie byłem w muzeum gdzie stacjonowały okręty podwodne( tunel w górze) rewelacja ... ale to było kiedyś, w Kijowie jest muzeum o Czarnobylu, sprzęt wojskowy znajdziesz w Kijowie przy statule tam też jest chyba muzeum konfliktów zbrojnych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie wiem, jechaliśmy z biurem Aliena Tours i oni wszystko organizowali. W Kijowie byliśmy ostatniego dnia pobytu, mocno wymęczeni, więc w muzeum wojskowym zwiedziliśmy tylko zewnętrzną ekspozycję, a do muzeum Czarnobyla nie poszliśmy.

      Usuń
  3. Sprawdziłem koszt wejścia 250 hrywn. (myślałem że kilka razy drożej)
    Dojazd i powrót powinien zająć 3 dni koszt nie powinien przekroczyć z Krakowa 300 zł
    Posprawdzam jeszcze przeloty, pociągi i busy może znajdę coś tańszego lub krótszego.
    Dzięki za pomysł...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]