Od czwartku 24 lutego trwa atak Rosji na terytorium Ukrainy. Ukraińcy stawiają zaciekły opór, w czym szczerze im kibicuję. Niestety w toku walk Rosjanie zajęli teren Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia wraz z nieczynną elektrownią jądrową, której personel został zakładnikami. Niedługo później zarejestrowano również podwyższony poziom promieniowania w Strefie. Wartości podawano w nanosiwertach: z 3090 do 65000 nSv/h, co potęgowało panikę, choć w mikrosiwertach nie wygląda to już aż tak groźnie: z 3,09 µSv/h do 65 µSv/h.
Źródło |
Spowodowało to lawinę fake newsów i objawy paniki w Polsce, m.in. wykupywanie płynu Lugola w aptekach.
Tymczasem zerknijmy na fakty:
- Skażenia w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia są związane w glebie i z biegiem lat stopniowo migrują coraz głębiej, przenoszone przez wodę z opadów i przykrywane nowymi warstwami humusu. Dzięki temu przez kolejne lata po awarii w Czarnobylu poziom promieniowania systematycznie się zmniejszał.
- W większej części Strefy promieniowanie było na takim poziomie, jak w Warszawie (0,1-0,2 µSv/h), z wyjątkiem nielicznych rejonów w pobliżu elektrowni i tzw. "gorących plam" o większej koncentracji skażeń, gdzie moc dawki wynosiła kilka µSv/h. Szczegółowo o sytuacji radiologicznej w Strefie pisałem przy okazji relacji z wycieczki w 2019 r. [LINK].
- Działania wojenne na terenie Strefy, w tym przejazd ciężkiego sprzętu wojskowego, spowodowały wzbijanie się ogromnych ilości pyłu ze skażonej gleby, jak również odsłonięcie głębszych jej warstw, gdzie koncentracja promieniotwórczych izotopów jest większa. Cała ta chmura wywołała pewien wzrost wskazań detektorów promieniowania w okolicy Strefy, ma ono jednak mały zasięg. Cząstki tego pyłu są ciężkie, a do ich przenoszenia brakuje istotnego czynnika - ciepłych prądów powietrza, które miały miejsce zarówno podczas katastrofy w Czarnobylu, jak również późniejszych pożarów w Strefie. Zatem nawet jeśli radioaktywne cząstki uniosły się z gleby, to wkrótce opadną.
- Aktywność skażeń z Czarnobyla jest również znacznie mniejsza niż w 1986 r., gdyż część uległa naturalnemu rozpadowi promieniotwórczemu. Przypomnijmy, że cez-137 ma czas półrozpadu 30 lat, zaś stront-90 - 28 lat, czyli aktywność tych izotopów jest już o ponad połowę mniejsza. Dodatkowo część skażeń przez te lata przedostała się w głębsze warstwy gleby i nawet gąsienice rosyjskich czołgów ich stamtąd nie wydobędą.
- Kolejny czynnik - wiatr. Od wczoraj, kiedy dotarły do mnie pierwsze informacje o zajęciu Czarnobyla, śledzę kierunek wiatru na stronie Skyradar.pl:
https://www.skyradar.pl/2017/09/radar-wiatru-mapa-wiatru-online.html |
- Niezmiennie wieje on z zachodu, przy czym wczoraj skręcał nad Ukrainą na północ, czyli na Białoruś, skąd notabene zaatakowała część wojsk rosyjskich. Zatem nawet w najgorszym z możliwych scenariuszy skażenia nie trafią nad terytorium Polski. A nawet jeśli miałyby trafić, zajmie im to co najmniej kilkanaście godzin.
- Polska ma sieć monitoringu promieniowania, zarówno mocy dawki gamma, jak również skażeń, obsługiwaną przez automatyczne stacje pomiarowe. Na stronie Państwowej Agencji Atomistyki można sprawdzić moc dawki rejestrowaną przez każdą ze stacji i to z podglądem wartości z ostatnich 24 godzin aktualizowanych co godzinę:
https://www.gov.pl/web/paa/sytuacja-radiacyjna |
- Możemy więc śledzić zmiany poziomu promieniowania i zobaczyć, czy nastąpił jakiś odskok w stosunku do wcześniejszych pomiarów. Jak można się przekonać, żadnego wzrostu w ciągu ostatnich 24 godzin nie zarejestrowano. Pamiętajmy też, że niewielkie wahania poziomu promieniowania mogą wynikać także z przyczyn naturalnych - zmiany aktywności słonecznej lub opadów deszczu, wymywających z atmosfery produkty rozpadu radonu [LINK]
- Dla uspokojenia wątpiących prowadzę co godzinę pomiary mocy dawki promieniowania gamma w powietrzu, jak również łącznej aktywności beta+gamma na parapecie mieszkania - jak do tej pory nie zarejestrowałem żadnych odchyłów od normy.
- Polecam śledzenie profilu Napromieniowani.pl na Facebooku, gdyż zapewniają najświeższe i najbardziej bezpośrednie wiadomości ze Strefy - https://www.facebook.com/Napromieniowani/
- Przestrzegam za to przed przyjmowaniem preparatów jodowych na własną rękę - jod można bardzo łatwo przedawkować, co prowadzi do ciężkich zatruć! Ten pierwiastek wykazuje dużą aktywność chemiczną i w większych stężeniach jest silnie żrący - po prostu wypala tkanki.
- A przede wszystkim branie jodu mija się z celem, ponieważ w skażeniach z Czarnobyla dawno nie ma radioaktywnego jodu-131, przeciwko któremu bierze się płyn Lugola. Jod-131 jest produktem rozszczepienia uranu, czyli powstaje tylko w czynnym reaktorze jądrowym lub podczas wybuchu bomby atomowej. Reaktor w Czarnobylu przestał pracować w chwili katastrofy, ustało więc wytwarzanie nowego jodu-131, a ten, który powstał, w całości uległ rozpadowi. Dlaczego? Czas półrozpadu jodu-131 to 8 dni, zatem po 10 takich okresach izotop praktycznie przestaje istnieć. Od katastrofy w Czarnobylu minęło zaś 13089 dni, nie ma więc szans, by choć ślad jodu-131 pozostał.
Mam nadzieję, że rosyjski imperializm, który jest ciągle taki sam, tylko maski zmienia przez wieki (car, Lenin, Stalin, Breżniew, Jelcyn, Putin) wreszcie dostanie solidnie po nosie.
Слава Україні!
Uzupełnienie 1 marca 2022 r. - w Warszawie promieniowanie w normie, nie stwierdzono wzrostu aktywności, mogącego potwierdzić jakikolwiek opad radioaktywny. Poniżej pomiar wysokoczułym radiometrem Inspector Alert w dzielnicy Ochota (przypomnę - tło zwykle wynosi 0,1-0,2 µSv/h):
Prowadzę również pomiar aktywności opadu całkowitego absorbowanego na węglu aktywnym i jak dotąd - brak zagrożenia.
Odbieram również wiele zapytań o dozymetr Terra-P, który sprzedałem pół roku temu, a który niestety nadal pojawia się wynikach wyszukiwania Google. Obserwuję także wzmożone zainteresowanie sprzętem dozymetrycznym, w tym również tak nieprzydatnym do kontroli skażeń, jak dozymetr chemiczny DP-70 z kolorymetrem PK-56.