Strony

10 czerwca, 2019

Serial HBO "Czarnobyl" - recenzja



Nie jestem fanem seriali, jednak dla "Czarnobyla" zrobiłem oczywisty wyjątek. Mini-serial HBO ma 5 odcinków po godzinę każdy. W fabularyzowany sposób ukazuje samą awarię, akcje ratowniczą, dyskusje na szczeblach władzy, proces sprawców, jak również osobiste dramaty uczestników. Szczególnie uderza atmosfera tajności, partyjnych przepychanek, sporów kompetencyjnych i wszechobecnej inwigilacji. Zarządzanie odbywa się metodą sowiecką, czyli rewolwer i niedwuznaczna sugestia dla wszystkich wychylających się przed szereg bądź kwestionujących linię partii. Wizerunek ZSRR  na arenie międzynarodowej jest ważniejszy od życia i zdrowia obywateli, pomimo postulowanej przez Gorbaczowa "głasnosti".
***
Serial jest retrospekcją - zaczyna się od samobójstwa Walerija Legasowa, poprzedzonego nagraniem testamentu na kasety, które faktycznie miało miejsce dzień po 2 rocznicy katastrofy (w serialu jest to 1 minuta w dniu 2 rocznicy). Legasow był zastępcą dyrektora Instytutu Energii Atomowej im. Kurczatowa i ekspertem z ramienia Instytutu podczas akcji ratowniczej, po awarii zaś przedstawiał kwestię awarii na konferencji MAEA w Wiedniu. Następnie narracja prowadzona jest od skrótowo opowiedzianego feralnego eksperymentu 26 kwietnia 1986 r. Oczywiście mogłaby rozpocząć się wcześniej, aby ukazać szereg nieprawidłowości już podczas budowy elektrowni (braki materiałowe, konieczność improwizacji) i liczne awarie, z których ostatnia miała miejsce na krótko przed wybuchem. Byłaby to swego rodzaju uwertura do głównego dramatu, a tak katastrofa jest jakby zawieszona w przestrzeni, pojawia się "znikąd". Dobrze oddano apodyktyczny charakter Anatolija Diatłowa, odpowiedzialnego za eksperyment zastępcę głównego inżyniera (na zdjęciu z prawej) i bezradność załogi, niemogącej sprzeciwić się jego absurdalnym rozkazom.

https://news.avclub.com/russia-hates-hbos-chernobyl-vows-to-make-its-own-serie-1835298424

Jest to program fabularny, a nie dokumentalny, stąd pewne rozbieżności w stosunku do faktów historycznych. Najlepszym przykładem jest katastrofa śmigłowca, który zawadził o dźwig w pobliżu IV bloku. Miała ona miejsce 2 października podczas odkażania sarkofagu nad reaktorem, a nie w czasie jego gaszenia pół roku wcześniej, tutaj jednak użyto jej dla udramatyzowania akcji. - https://wiki.czarnobyl.pl/wiki/Katastrofa_%C5%9Bmig%C5%82owca_Mi-8 Same ładunki gaśnicze (ołów, bor, piasek) początkowo zrzucano w workach przez otwarte drzwi śmigłowców, a nie z zasobników podwieszonych na linach:

https://lalinealaterale.wordpress.com/2019/04/10/chernobyl-in-arrivo-la-miniserie-hbo-sky/

Jeżeli chodzi o zrzucany materiał gaśniczy, to w serialu jest mowa jedynie o zrzutach piasku i boru, zupełnie pominięto ołów, który parując w ogromnej temperaturze płonącego reaktora  powodował liczne zatrucia wśród pilotów biorących udział w akcji. Z kolei postać UIiany Chomiuk z Mińskiego Instytutu Badań Jądrowych faktycznie nie istniała, jest kompilacją różnych badaczek i swoistym archetypem niepokornego naukowca, pomimo represji dążącego do prawdy. Wprowadzenie takiej jednej "skondensowanej" postaci upraszcza narrację, szczególnie wobec licznie występujących przedstawicieli władz partyjnych, rządowych i świata nauki, wśród których niezorientowany widz mógłby się po prostu pogubić. Twórcy serialu otwarcie przyznają się do faktu tej kreacji na zakończenie ostatniego odcinka. Uzasadniają to chęcią upamiętnienia wszystkich naukowców, walczących o prawdę o rzeczywistych przyczynach czarnobylskiej awarii, czyli ukrywanych przez lata wadach konstrukcyjnych reaktorów. Chciano też podkreślić rolę kobiet w radzieckiej nauce, w której, przeciwnie do wielu innych dziedzin życia, były silnie reprezentowane. 


https://www.cnet.com/news/hbo-chernobyl-miniseries-is-bleak-grotesque-and-absolutely-necessary/
Nie czas tu i miejsce na omawianie każdego z bohaterów osobno, zatem odsyłam do tego lapidarnego kompendium [ENG]:

Niektóre wielkości podawane w filmie są znacznie przesadzone - siła wybuchu reaktora liczona jest w megatonach, a obszar potencjalnych skażeń rozciąga się na całą Europę, której ludność może zostać kompletnie unicestwiona przez skażenia. Jest to oparte na prostym porównaniu masy materiału rozszczepialnego z reaktora (190 t, wzbogacenie 2 %) do masy użytej w bombie zrzuconej na Hiroszimę (64,1 kg, wzbogacenie 80 %). Tymczasem w bombie materiał rozszczepialny jest gwałtownie ściskany wybuchami ładunków konwencjonalnych, aby uzyskać masę krytyczną, w reaktorze zaś pręty paliwowe są rozdzielone moderatorem i chłodziwem. Oczywiście po całkowitym stopieniu rdzenia może dojść do sytuacji, że zostanie przekroczona masa krytyczna, gdy bryła półpłynnego paliwa osiągnie odpowiednią geometrię, jednak nastąpiłoby to względnie powoli i trudno w tych warunkach o gwałtowny wybuch. Szczególnie, jeśli zwrócimy uwagę na różnice we wzbogaceniu uranu w bombie i w reaktorze - paliwo z RBMK-1000 zawierało za mało uranu-235, niezbędnego do lawinowej reakcji łańcuchowej (2 %), podczas gdy w bombie wzbogacenie wynosiło aż 80%. Uran-238, stanowiący większość paliwa jądrowego w Czarnobylu nie nadaje się jako główny ładunek bomb jądrowych (może jedynie wspierać eksplozję bomby termojądrowej, tzw. bomby trójstopniowej, ale to inna historia).
Przesadzone są też szacunki ofiar w ostatnim odcinku - od 4000 do 90000. Faktycznie udowodniono 31 zgonów bezpośrednio związanych z katastrofą (choroba popromienna, oparzenia, urazy mechaniczne), pozostałe mogą, ale nie muszą być z nią związane. Zresztą, czy np. śmierć na raka 20 lat po awarii będzie mogła być zaliczana do ofiar Czarnobyla, skoro nie wiemy, czy to promieniowanie wywołało ten nowotwór? Skutki promieniowania mają charakter statystyczny, wraz ze wzrostem przyjętej dawki rośnie prawdopodobieństwo choroby nowotworowej, ale jest to w dalszym ciągu prawdopodobieństwo. Podatność na nowotwory i odporność na promieniowanie wykazują silne wahania w obrębie gatunku, jak również między gatunkami. Są osoby, które po silnym napromieniowaniu dożyją sędziwego wieku, a inne, po niewielkiej dawce umrą na raka w ciągu kilku lat. Poza tym promieniowanie jonizujące nie jest jedynym czynnikiem mutagennym, na jaki jesteśmy narażeni, ale to materiał na inny post.
***
Wracając do serialu, zwróciłem uwagę, że parę razy lektor zamieniał litery skrótu RBMK-1000 na RMBK, sam głos lektora w sporej części serialu jest dość nieprzyjemny, ale da się to przeżyć. Czasami bohaterowie podają dawkę zamiast mocy dawki, czyli 3,6 R a nie 3,6 R/h, choć może to być po prostu skrót myślowy. Obecnie zresztą też tak się mówi, a nawet skraca jeszcze bardziej, podając sam przedrostek jednostki, np. "mikro-" zamiast "mikrosiwert" czy ściślej "mikrosiwert na godzinę". Trafne i obrazowe jest przedstawienie neutronów jako "pocisków" rozbijających jądra uranu, użyte przez Legasowa, tłumaczącego Szczerbinie zasadę działania reaktora jądrowego. Tłumaczenie to znacznie przybliżyło szerokim rzeszom tajniki funkcjonowania elektrowni jądrowych, trafiło już nawet do memów i na ASZdziennik.
***
Czarnobylska elektrownia jest udawana przez swoją "siostrę" w Ignalinie, zamieniono tylko napis:
https://zw.lt/gospodarka/ignalinska-elektrownia-atomowa-nie-wywiazuje-sie-z-terminow/

W 4. odcinku nadmiernie rozbudowano wątek eksterminacji zwierząt domowych w opuszczonej Strefie - aż 15 minut w trwającym godzinę odcinku!. Jest to tanie zagranie na emocjach, wpisujące się w obecne trendy (Amundsen zły, bo zabił część swoich psów zaprzęgowych itd).  Oczywiście temat powinien się pojawić, zgodnie z prawdą historyczną, ale w tylko paru oszczędnych scenach. W prezentowanej formie sprawia wrażenie rozwlekanego na siłę w celu wyciskania łez, a także zabiera miejsce innym wątkom. 
https://metro.co.uk/2019/05/28/chernobyl-episode-4-review-vital-drama-goes-darkest-place-yet-9710238/
Zabrakło z kolei wzmianki o... sprzątaczkach zatrudnionych w Prypeci do usuwania produktów żywnościowych z opuszczonych mieszkań w celu zapobieżenia epidemii. Uzyskały tytuł Likwidatorów na równi z górnikami, pilotami czy strażakami, tak samo jak oni narażały się na promieniowanie i skażenie, zatem ich brak jest mocno krzywdzący. Można byłoby umieścić je w odcinku kosztem połowy nadmiernie rozbudowanego wątku zwierzęcego - szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy chętnie badana i przedstawiana jest kobieca strona historii, określana jako herstory.
***
Chorobę popromienną przedstawiono bardzo realistycznie, bez upiększeń i omijania tematu, choć krew tryskająca obficie od razu po napromieniowaniu jest przesadzonym efektem. Zdjęć nie będzie, jak ktoś ma mocne nerwy (i żołądek) może sobie wygooglować kadry z serialu oraz filmy przedstawiające faktyczne ofiary katastrofy.

***
Zerknijmy teraz na sprzęt dozymetryczny, z którym można się spotkać w serialu:

1. Elektrownia
  • kieszonkowy RK-02M - łatwo go rozpoznać po skórzanym pasku na rękę, szarej obudowie i maksymalnym zakresie do 3,6 R/h - ściślej, do 1000 µR/s, co w przeliczeniu daje 3,6 R/h (36 mSv/h). Sama moc dawki 3,6 R/h również trafiła już do memów, na instagramie jest nawet profil "3.6 roentgen per hour".
  • dozymetry indywidualne typu radiofotoluminescencyjnego (RFL), model najprawdopodobniej DPG-02 lub DPG-03 
Dozymetr DPG-02 w położeniu otwartym - widoczne pastylki
nabierające zdolności luminescencji po napromieniowaniu (https://www.irk.ru/news/articles/20190508/chernobyl/)

Na tym zdjęciu z pierwszych chwil po wybuchu widzimy zarówno kieszonkowy radiometr RK-02M, jak również indywidualny dozymetr DPG-02 lub DPG-03 przypięty do fartucha:


Zagadkę stanowił ten oto przyrząd z wyświetlaczem na lampach NIXIE - początkowo podejrzewałem, że jest to pulpit IU (GO-32) do odczytu dozymetrów ID-11, ale nie miał on wskaźnika wychyłowego z prawej i miał tylko 4 lampy wyświetlacza:

Po prawie roku, przeglądając ukraiński Olx, natrafiłem na identyczny miernik - DAU-81, służący do... pomiaru natężenia promieniowania ultrafioletowego (UV-A i UV-C) w watach na metr kwadratowy. Inny jest tylko kolor lamp NIXIE, ale rozmieszczenie wskaźników takie samo:



2. Laboratorium w Mińsku
  • SRP-68 (stara wersja z przyciskiem KONTR.) na ścianie w roli stacjonarnego monitora promieniowania, po otwarciu okna od razu podnosi alarm, odczyt na poziomie 8 mR/h - zwraca uwagę przystawka sygnalizacji świetlno-dźwiękowej oraz rozdzielacz, umożliwiający pracę z kilkoma sondami jednocześnie
Przystawka sygnalizacyjna i 3 sondy, podejrzewam, że scyntylacyjnego typu:


  • w tle na szafce z planami leży również scyntylacyjny radiometr DRGZ, trudno ustalić, który model (1,2,3):

  • spektrometr z analizatorem amplitudy impulsów AI-128-1 i drukarką do podawania wyniku. Jeżeli się przyjrzymy, to w momencie pomiaru pyłu z okna laboratorium na ekranie oscyloskopu pojawia się tylko jeden pik z lewej strony, Uliana Chomiuk czyta wydruk na papierowej taśmie i stwierdza obecność jodu-131 - jeżeli nie ustawiła spektrometru na analizę tylko jednego kanału to powinna uzyskać również piki od innych nuklidów występujących w opadzie radioaktywnym, choćby od cezu-137, mającego bardzo charakterystyczną energię 0,662 keV. 


3. Likwidatorzy

  • DP-5B - łatwy do rozpoznania choćby po futerale z okienkiem na skalę i charakterystycznym wybrzuszeniem z przodu - tutaj w rękach jednego z nurków udających się pod reaktor celem otwarcia zaworów:

  • DP-5W  - nie do pomylenia z racji zielonej, kanciastej obudowy - pojawia się rzadziej niż wersja B, w całej okazałości to tylko w poniższej scenie pomiaru ze śmigłowca:


Sonda nie do pomylenia, tutaj nowsza wersja z kwadratowym kołnierzem, dobrze widoczna obudowa źródła kontrolnego:


Tutaj akurat po samej sondzie w takim ujęciu trudno rozpoznać - albo DP-5B albo DP-5W:


  • Pomiar mocy dawki przy reaktorze, prowadzony jest z opancerzonego ołowiem samochodu za pomocą DP-5 z otwartym okienkiem pomiarowym sondy. Po pierwsze, okienko powinni zakryć, aby emisja beta nie zakłócała pomiaru gamma. Po drugie miernik ten ma zakres do 200 R/h, zaś przy reaktorze było aż 15.000 R/h, na taką moc dawki nie nadaje się nawet KDG-1 z zakresem do 1000 R/h. Oczywiście, dałoby się nim mierzyć wyższe dawki pod warunkiem obłożenia sondy grubą warstwą ołowiu i pomnożeniu wyniku pomiaru przez odpowiedni współczynnik osłabienia promieniowania. Tymczasem gen. Pikałow po powrocie z rekonesansu, w czasie którego podjechał bezpośrednio pod ruiny IV bloku, od razu mówi o 15.000 R/h, choć nie miał prawa takiej mocy dawki zmierzyć tym przyrządem:

Osłony źródła kontrolnego tak czy inaczej nie byłoby widać w tym położeniu, zatem nie ustalimy, czy był to DP-5B czy DP-5W:

Pomijam fakt, ze Pikałow jechał z kierowcą, a nie sam, i obaj, pomimo osłon, dostali po 13 remów (0,13 Sv) - por. P.P. Read, Czarnobyl - zapis faktów.
  • W serialu mowa jest jeszcze o przyrządzie z zakresem 1000 R/h, który uległ "spaleniu" (podejrzewam, że chodziło o przepalenie elektroniki, a nie zniszczenie w pożarze). Spośród radzieckich przyrządów dozymetrycznych z tamtych lat taki zakres miał jedynie KDG-1
http://forum.rhbz.org/topic.php?forum=2&topic=93

























Swoją drogą, przy tak wysokiej mocy dawki jako dozymetru można byłoby użyć nawet komory jonizacyjnej improwizowanej z puszki po konserwach - prąd jonizacji byłby naprawdę duży.
  • Podczas rozmowy Legasowa i Szczerbiny z szefem załogi górników kopiących tunel pod reaktorem na biurku Szczerbiny widać komplet elektrooptycznych dozymetrów indywidualnych ID-1 w pudełku z urządzeniem załadowczym ZD-6. Zestawy takie do dziś można nabyć na rosyjskich i ukraińskich portalach aukcyjnych, czasem pojawiają się nawet na naszym Allegro.


  • Jeżeli chodzi o dozymetry indywidualne, to widać pewną niekonsekwencje - wspomniani wyżej bohaterowie raz mają dozymetry elektrooptyczne z w/w zestawu, odpowiedniki naszych DKP-50...


...a raz nieustalonego typu dozymetry RFL lub TLD, pojawiające się również u szeregowych likwidatorów:




  • Na koniec, przy współczesnym pomiarze promieniowania od ubrań strażaków, do dziś leżących w piwnicach szpitala w Prypeci, pojawia się... Gamma Scout, oczywiście w foliowym woreczku, bo tak dziurawa konstrukcja momentalnie nabrałaby radioaktywnego pyłu przez szczeliny wokół licznika G-M:

http://remigiusz.com/meter.jpg (filmik z wyprawy włączony do serialu - https://www.youtube.com/watch?v=tItVL70NsQI)

Nie czas tu i miejsce na wyłapywanie wszystkich nieścisłości (szklanki z Ikei), generalnie serial jest bardzo udany i pozwala zrozumieć mechanizmy, które doprowadziły do katastrofy oraz poczuć klimat "bitwy o Czarnobyl". Oczywiście nie zaszkodzi uzupełnić wiedzy poprzez lektury, np. książki, której autorem jest Piers Paul Read - Czarnobyl - zapis faktów z 1993 r., czy starego programu dokumentalnego z Discovery (1995 r.)

Inne recenzje:
https://belsat.eu/pl/news/serial-czarnobyl-uklad-zamkniety-peka-recenzja/

https://teleshow.wp.pl/czarnobyl-czy-tworcy-serialu-wciskaja-nam-kit-jesli-tak-robia-to-dobrze-6384464701036673a

Krytyczna recenzja serialu okiem fizyka jądrowego, ukazująca alternatywną, choć mniej prawdopodobną wersję wydarzeń:

https://www.polskieradio24.pl/39/156/Artykul/2318516?fbclid=IwAR2-tGH9k7Z7r9J75pN5eTPMINwLp1gXOCk-4q019AEm9RttZsi5kCOBVSM


7 komentarzy:

  1. Palanty od atomistyki nic się nie zmienili od tych czasów. Ostatnio ochrzaniłem (pod własnym nazwiskiem) od miłośników metod ******kich ofermy z PAA, które testując czujniki promieniowania nie odłaczyli ich od sieci. I w cały świat poszło że poziom promieniowania wybiło pod sufit. Zauważyli to dopiero po moim e-mailu! I nie dostałem żadnej premii za spostrzegawczość!!!!! :(((.
    PS. Poczytajcie sobie Centkiewicza, jak ok. 1937 roku tłukł młode foczki pałką i strzelał do wielorybów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może przy okazji warto ochrzanić kretyński film na zamówienie Niemiaszków, "Kompania bohaterów", wg którego yankeskie bomby atomowe zostały zbudowane przez Niemiaszków

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę zajrzeć tu:

    https://www.polskieradio24.pl/39/156/Artykul/2318516?fbclid=IwAR2-tGH9k7Z7r9J75pN5eTPMINwLp1gXOCk-4q019AEm9RttZsi5kCOBVSM

    Stek bredni
    I tacy ******** chcą budować w Polsce atomistykę?????

    OdpowiedzUsuń
  4. Przy opisie sprzętu dozymetrycznego jest informacja: "...co w przeliczeniu daje 3,6 R/h (360 mSv/h)".
    Jeżeli 1R/h odpowiada 0,01Sv/h to w nawiasie powinno być 36 mSv/h.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne niezwykle ciekawe wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Analizator to AI-128-1 z pamięcią magnetyczną, był produkowany w latach 1964-1966 ( АИ-128-1 https://www.radiomuseum.org/r/unknown_amplitudo_impulze_analis.html )
    Rentgenometr z zakresem do 1000R to prawdopodobnie КДГ-1.
    Podobno Diatłow nie był taki demoniczny jak go malują, ale no cóż, serial potrzebował jakiejś postaci która wywoływałaby dane emocje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zna ktoś może dozymetr/licznik Geigera/radiometr/rentgenometr/rentgenoradiometr który mierzy powyżej 1000 Rentgenów na godzinę? Jeśli tak to będę wdzięczny jeśli ktoś wymieni mi takie.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]