Strony

30 września, 2019

UWAGA! Likwidacja Obiektu Alfa!


Z głębokim smutkiem przyjąłem wiadomość o likwidacji tego niezwykle ciekawego muzeum, prowadzonego przez ludzi z pasją i będącego unikatem na skalę krajową [LINK]. Miałem przyjemność je zwiedzić i napisać recenzję w 2016 r.
http://promieniowanie.blogspot.com/2016/08/obiekt-alfa-tajne-laboratorium.html
Planowałem kolejną wizytę, widząc rozwój placówki i zaangażowanie prowadzących, m.in. uruchomienie zestawu aparatury pomiaru i kontroli skażeń ZAPKS-1 i coraz to nowe eksponaty.

Dzisiaj załoga napisała taki oto post na swojej stronie:

Szanowni Państwo! Drodzy Przyjaciele! 
Z wielkim smutkiem przekazujemy Wam informację o likwidacji Obiektu Alfa - Muzeum Zimnej Wojny. W dniu 27 września otrzymaliśmy od nowego dyrektora Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii, płk. Adam Zięby, wypowiedzenie umowy dzierżawy. Mamy miesiąc wypowiedzenia i tyle czasu na likwidację muzeum. Dlaczego piszę likwidację? Ponieważ po opuszczeniu przez nas Obiektu Alfa prawdopodobnie pozostanie on niezagospodarowany i popadnie w ruinę. Jedyny taki obiekt w Polsce, zachowany w tak świetnym stanie, zostaje skazany na zagładę. Unikalne miejsce, będące pod opieką grupy wolontariuszy z Fundacji Edukacji Historycznej oraz finansowane przez Agencję Artystyczną "Retro-Pasje" odchodzi do historii. Obiekt Alfa podzieli los wielu podobnych budowli z okresu Zimnej Wojny, porzuconych, rozkradzionych i zdewastowanych. 
Nie jesteśmy w stanie zrozumieć decyzji dyrektora WIHiE, gdyż tak naprawdę nie znamy motywów - wypowiedzenie nie zawiera żadnego uzasadnienia, ani nie zostało poprzedzone żadnymi pertraktacjami. Jeśli macie jakieś pomysły jak pomóc, jak wpłynąć na zmianę decyzji dyrektora- prosimy o kontakt. Sprawę należy nagłośnić, więc prosimy o udostępnianie tej informacji wszędzie gdzie się tylko da. Tekst powyższy możecie kopiować w nieograniczonym zakresie. Może razem uda się uratować ten unikalny obiekt. Z góry dziękujemy za pomoc.
Załoga Obiektu Alfa

Tak po prawdzie, miałem takie obawy - że któregoś pięknego dnia ktoś gdzieś w wojskowej biurokratycznej machinie wstanie lewą nogą z łóżka i jednym pociągnięciem pióra wyśle Muzeum w niebyt. Znając wojsko, była to tylko kwestia czasu. Pozostaje pytanie, co z eksponatami, m.in. z cennym sprzętem dozymetrycznym, doprowadzonym do użyteczności przez pasjonatów elektroniki. Macie jakieś pomysły? Ja nawet nie mam siły więcej pisać...

Udostępniajcie proszę ten post, może uda się jakoś wpłynąć na władze WIHiE albo znaleźć inną siedzibę dla zbiorów?

PS. Tu można podpisać petycję do Ministra Obrony Narodowej:

https://www.facebook.com/1849665548594150/posts/2589637734596924/


Fiolka na perfumy ze szkła uranowego


Tą niepozorną fiolkę w stylu art-deco wypatrzyłem przypadkowo na stoisku, na które bardzo często zaglądam w poszukiwaniu różnych drobiazgów, teraz jednak zajrzałem dokładniej do kartonika z drobnym szkłem. Kolor od razu zwrócił moją uwagę, a szybki skok wskazań Polarona do 0,6 µSv/h zadecydował o zakupie. W świetle lampy błyskowej prezentuje się znacznie ciekawiej, a już najlepiej to w ultrafiolecie, ale o tym za chwilę:


Jak do tej pory jest to jeden z najmniejszych wyrobów ze szkła uranowego, nie licząc opisywanych w zeszłym roku kolczyków współczesnej produkcji. Długość wynosi 6,9 cm, średnica 1,5 cm, waga 8,3 g. Fiolka służyła do przechowywania niewielkiej ilości perfum, oryginalnie zakręcana była na bakelitową zakrętkę z chwostem. Całość powinna wyglądać mniej więcej tak:

Źródło - https://www.worthpoint.com/worthopedia/vintage-art-deco-era-uranium-vaseline-1800324125

Fiolki tego typu wykonywano również z innych rodzajów szkła, choć uranowe jest niewątpliwie najbardziej efektowne przez swą luminescencję w świetle UV:


Jeżeli chodzi o moc dawki, to Polaron pokazuje 2,2 µSv/h  łącznej emisji gamma+beta. Nie jest to może najbardziej "świecący" przedmiot z uranowego szkła, ale plasuje się w górnej połowie średniej półki, szczególnie wobec wyrobów oscylujących wokół 1 µSv/h, których jest większość na polskim rynku. Szkło dające powyżej 3 µSv/h mogę policzyć na palcach jednej ręki. 
Fiolka taka może być miniaturowym źródłem dobrze dopasowanym do okienka pomiarowego w Polaronie - idealnie mieści się między licznikami G-M co ułatwia zachowanie tej samej geometrii układu pomiarowego przy porównywaniu wskazań różnych egzemplarzy. Można też z niej zrobić również ciekawą miniaturową lampkę - wystarczy włożyć do środka diodę UV o średnicy mniejszej niż 3.2 mm. Innym sposobem wykorzystania jest ozdobny wisiorek na szyję, idealny na dyskotekę z ultrafioletem. Trzeba jednak na niego uważać z racji cienkich ścianek fiolki.

PS. Pod koniec 2022 roku udało mi się dobrać zakrętkę do tej fiolki - co prawda nie ma uchwytu do mocowania chwosta, jednak ładnie uzupełnia fiolkę. Zakrętka jest wykonana z bakelitu i pochodzi od jakiejś starej buteleczki od lekarstw lub kosmetyków.


Takie zakrętki można najczęściej znaleźć na... piaszczystych drogach, więc patrzmy pod nogi!

28 września, 2019

Tajemnice katakumb w Odessie

Odeskie katakumby rozciągają się praktycznie pod całym miastem, a ich zbadana część ma łączną długość 2500 km. De facto nie są katakumbami, czyli podziemnymi miejscami pochówku [SJP], a jedynie miejscem po wydobyciu kamienia budowlanego (muszlowca) podczas budowy miasta. Jednak ponieważ pierwsi włodarze Odessy byli Włochami i Francuzami, przeto nawiązując do ojczystych tradycji nazwali podziemia te katakumbami. Odessa została zbudowana na kompletnym pustkowiu, gdzie ani drewna, ani gliny do produkcji cegieł, zatem jedynym budulcem był zalegający pod ziemią wapień. Po jego wydobyciu pozostały liczne korytarze i wnęki. w marę wydobywania kamienia wykorzystywane do różnych celów. Niektóre są zalane wodą, inne zasypane, w większości wysokość stropu wystarcza do przejścia dorosłego człowieka, choć czasem trzeba trzymać głowę nisko. Przy wejściu należy założyć kask i uwierzcie, przydaje się!

Podziemia te miały wiele zastosowań. Stanowiły kryjówki dla przemytników, bimbrowników, szkoły złodziei, handlarzy żywym towarem, rewolucjonistów i partyzantów. W części z nich zorganizowano schron dla znajdującego się nad nimi więzienia kobiecego. 

Duża głębokość i gruba warstwa skał zapewniały dobrą ochronę, choć wapień jest bardzo miękką skałą, daje się ciąć za pomocą piły. Na wielu ścianach widać ślady narzędzi tnących - do lat 30. kamień cięto i wydobywano ręcznie, dopiero wtedy zastosowano piły elektryczne. 

Na potrzeby schronu dodatkowo wzmocniono część korytarzy, szczególnie te, które stanowiły wejście i wyjście. Do siedzenia przewidziano tylko kamienne ławy pod ścianami, wszak to schron więzienny. 
W ławach poprowadzono część instalacji:

Wśród licznych ekspozycji możemy obejrzeć też sprzęt dozymetryczny i przeciwchemiczny produkcji radzieckiej, niestety mocno zniszczony przez wilgoć. Poniżej wszystkim dobrze znany DP-5B z przystawką zasilania zewnętrznego i pochłaniacze do masek przeciwgazowych (typu nie ustalę):
Obok pochłaniaczy apteczki indywidualne AI-1 lub AI-2, zawierające środki przeciw porażeniu bojowymi środkami trującymi i chorobie popromiennej oraz urządzenie załadowcze ZD-5 wraz z dozymetrami indywidualnymi typu elektrooptycznego (odpowiedniki naszych DKP-50):
Samo urządzenie załadowcze wygląda tak - stosowano je w kompletach dozymetrów DP-22 i DP-24 (komplety te różniły się liczbą dozymetrów - DP-24 miał zaledwie 5 w bakelitowej skrzynce wraz z ładowarką, natomiast DP-22 aż 50). W Polsce produkowano podobne urządzenia, ale do zastosowań cywilnych (pulpit D-07), w wojsku stosowano pulpity załadowcze PZ-65:



Z kolei przeznaczenia tego przyrządu nie znam, ktoś pomoże? Zestaw wykrywania skażeń czy pojemnik na odkażalniki?

Starzy znajomi - rentgenometr DP-63 i urządzenie kontrolno-załadowcze DP-23. Ciekawe jak koncentracja radonu z uwagi na skalę DP-63 mocno pomalowaną farbą radową:


Z dawnego wyposażenia schronowego nie zachowało się zbyt wiele. Kilka komór, wyjścia zapasowe i resztki instalacji wentylacyjnych. Rekonstrukcję utrudnia wszechobecna wilgoć - na poniższym wyjściu zapasowym widzimy, jak się skrapla na drzwiach:

Zrekonstruowano biurko dyżurnego, za którym wartę pełni ten oto demoniczny manekin:

Niestety wilgoć powoduje, że ekspozycja jest w bardzo złym stanie. Całkowite osuszenie podziemi nie jest możliwe z racji ich ogromnej długości i obecności wód gruntowych na niektórych poziomach. Jedynym sposobem byłoby oddzielenie części ekspozycyjnej za pomocą drzwi lub kotar i  zainstalowanie pochłaniaczy wilgoci. Podobny problem występował w bazie w Pierwomajsku, choć tam akurat są systemy klimatyzacyjne, tylko niestety wyłączone ze względów oszczędnościowych.

Niestety nie miałem ze sobą dozymetru by sprawdzić, na ile tak gruba warstwa skał obniża tło promieniowania naturalnego. Pośpiech towarzyszył nam przez większość wycieczki, przez co nie zrealizowałem wszystkich zaplanowanych pomiarów. Stąd też jakość zdjęć "jak z kalkulatora", robionych z ręki na wysokim ISO, dodatkowo w grupie osób niezbyt zainteresowanych zwiedzaniem i jęczących "kiedy koniec?".
***
Odeskie katakumby polecam z różnych względów, nie tylko dozymetrycznych. Można oczywiście potraktować je jako miejsce o niskim tle naturalnym albo specyficzny głęboki schron z ekspozycją dozymetrów, ale to zaledwie ułamek bogatej oferty tego miejsca. Przewodnik opowiada bardzo ciekawe historie związane z tym miejscem, jak np. o rzekomych skarbach z "Titanica", działającej tu szkole złodziei dla dzieci czy też grupie partyzantów, którzy spędzili tu wiele miesięcy podczas wojny i zginęli wszyscy, prócz jednego. Można też doświadczyć deprywacji sensorycznej w warunkach absolutnej ciemności i ciszy. Poniżej przykłady wspomnianych atrakcji. Ekspozycja wojenna:

Maxim wz. 1910:
Magazynki chyba od ZB vz. 26, Diegtiariowa DP-28 i PPS wz. 43
Pokój ucznia odeskiej szkoły złodziei - na ścianie współczesny rysunek przedstawiający lokomobilę napędzającą młockarnię lub inną maszynę rolniczą:
"Pomoc naukowa" - manekin z dzwoneczkami przy kieszeniach - zawieszone były grupowo, a szkolone dziecko miało przecisnąć się między nimi i wyciągnąć zdobycz z kieszeni bez poruszenia dzwonków:
Nawiązanie do rzekomych skarbów jednego z pasażerów "Titanica", które miały zostać ukryte w katakumbach, ale później wybuchła rewolucja, następnie II wojna i nigdy ich nie odnaleziono...
 Bimbrownia. Swoje "dziuple" mieli też przemytnicy i handlarze ludźmi, porywający dziewczęta do haremów. Wyjścia z katakumb znajdowały się na brzegu morskim lub w piwnicach domów, umożliwiając dyskretny transfer ładunków.

"Radziecka inwersja" w wykonaniu choinki:

Wiele ścian udekorowano rysunkami, nawiązującymi do historii Odessy - tutaj upamiętnienie personelu medycznego ze statku szpitalnego s/s "Portugal", zatopionego - wbrew konwencji haskiej - przez U-boota na Morzu Czarnym w 1916 r. - LINK

Przesączający się przez ściany roztwór węglanu wapnia wypłukiwanego ze skał tworzy  zjawiska krasowe - te stalaktyty maja zaledwie 80 lat, ale ciągle rosną. Podobne można obserwować w wielu polskich fortyfikacjach z XIX w.:

W tych podziemnych jeziorkach żyją raki, które są endemiczne dla odeskich katakumb, czyli nie występują nigdzie indziej:

Znaleziono tu również zmineralizowane kości dinozaurów, katakumby były następnie przeszukiwane przez ekipy archeologiczne:

To tylko skrótowa fotorelacja, by nie robić tu bloga podróżniczego połączonego z Trip Advisorem. Głównym celem naszej wycieczki był Czarnobyl i Prypeć, gdzie spędziliśmy 2 dni, następnie Pierwomajsk i po jednym dniu w Odessie i Kijowie. Do samej Odessy jeszcze planujemy wrócić, będzie wtedy szansa na pomiary w katakumbach i nie tylko.

25 września, 2019

Kieliszek do jajek Buckeburg Keramik z polewą uranową

Ten kieliszek, nabyty po licznych perypetiach, jest najmniejszym samodzielnym wyrobem z glazurą uranową. Piszę "samodzielnym", ponieważ opisywane wiele lat temu pokrętło włącznika światła jest znacznie mniejsze, jednak stanowi ono jedynie element większej całości.
Wysokość 44 mm, średnica 47, 5 mm, waga  34,2 g. Wymiary lepiej odda porównanie ze złotówką:



Całość z zewnątrz równo pokryta pomarańczową glazurą, na krawędzi minimalny brązowy rant. Wnętrze białe. Od spodu sygnatura Buckeburg Keramik, więcej o wyrobach tej firmy i innych producentów ceramiki uranowej TUTAJ.


Jeżeli chodzi o aktywność, to Polaron pokazuje ok. 35 µSv/h łącznej emisji, zaś EKO-C 250 cps z boku i 230 od strony dna. W ultrafiolecie kieliszek ten jakby wykazywał minimalną zielonkawą luminescencję od strony zewnętrznej:


Ale najciekawsze ujawnia się po oświetleniu ultrafioletem wewnętrznej strony:


Wygląda jakby zewnętrzna uranowa glazura przesączyła się przez glinę w procesie produkcji i zatrzymała pod białym szkliwem wnętrza albo skaziła białą glazurę podczas oblewania. Nie jest to zanieczyszczenie, próbowałem zmywać i nic, a kolor luminescencji jest charakterystyczny dla uranu. Wnętrze w normalnym świetle wygląda tak:

Jak widać, glazury uranowej używano nie tylko do barwienia ozdobnych wazonów czy talerzy, ale również do takich niezwykle pospolitych wyrobów codziennego użytku. Innym przykładem może być ten oto dzbanuszek (mlecznik?):
Moc dawki na Polaronie niewiele większa niż w przypadku kieliszka, natomiast EKO-C wskazuje aż 400 cps na boku.  Dzbanuszek niestety nie nosi żadnych sygnatur, na dnie jest tylko powierzchnia z nieszkliwionej gliny. Kolor polewy w przypadku obu wyrobów pozwala z dokładnością do 90 % wnioskować o zawartości uranu, choć w świetle lampy błyskowej jest bardziej jaskrawy niż w dziennym. Sprawdźcie przy okazji w Waszych kuchniach, czy przypadkiem obok kwiecistych wyrobów z Ćmielowa nie stoi coś o specyficznej ceglastej barwie.





PS. kieliszek ostatnio prawie został zdeklasowany przez inny miniaturowy wyrób - tą popielniczkę czy też podstawkę pod łyżeczkę - jednak moc dawki od małego uranowego zdobienia to zaledwie 8-9 µSv/h:




20 września, 2019

Radiometr Series 900 Mini Monitor

Mierniki z Zachodu pojawiają się na blogu dość rzadko, choć wiem, że chcielibyście zobaczyć tutaj więcej takich konstrukcji. Niestety przyrządy te są dość kłopotliwe z kilku względów:
  • bardzo mała podaż na rynku krajowym, a co za tym idzie - wysokie ceny
  • jeszcze wyższe ceny za granicą plus spory koszt wysyłki, do którego dochodzi cło i VAT
  • trudności z serwisem - brak dokumentacji, rzadkie, nietypowe i drogie części
  • problem z dalszą odsprzedażą z w/w powodów 

Ostatecznie jednak nabyłem ten oto przenośny radiometr produkcji firmy Mini Instruments Ltd.(później Thermo-Fisher-Scientific). Jest to jeden z wielu modeli oferowanych przez tą firmę od lat 80. do chwili obecnej. Wersje te różnią się zastosowaną sondą pomiarową oraz skalą, natomiast wszystkie mają charakterystyczną żółtą obudowę z rączką transportową i uchwytem na sondę.



Zerknijmy na poszczególne modele:
  • Typ S - miernik ogólnego przeznaczenia ze szklanym licznikiem G-M typu B6H o długości czynnej 64 mm i grubości ścianki 30 mg/cm2 odpowiadającej warstwie półchłonnej dla promieniowania beta o energii 700 keV. Licznik w osłonie z kratki metalowej, można go z niej wysunąć aby działał jako zanurzeniowy. Druga strona sondy jest ekranowana i pozwala na pomiar gamma jak w RK-67
  • Typ SL - wykorzystuje dłuższy licznik niż wersja S (B12H, dł. 120 mm) i jest dwa razy od niego czulszy podczas pomiaru skażonych powierzchni o odpowiedniej wielkości.
  • Typ E - z licznikiem okienkowym typu 7231 o grubości 1,5-2,2 mg/cm2 i powierzchni 6,4 cm2, przeznaczony do pomiaru niewielkich skażeń izotopami C-14, S-35, Ca-45 i I-131, ale nie trytem. Licznik wykrywa skażenia emiterami alfa do poziomu 7 Bq/cm2 - jest to czułość niewystarczająca dla równomiernie rozłożonych nieznacznych skażeń, ale przydatna do wykrywania "gorących plam"
  • Typ EL - z licznikiem okienkowym DN-212 o grubości 1,5-2,2 mg/cm2 i powierzchni 19,6 cm2 do pomiaru miękkiego promieniowania beta. Szybkość zliczania ograniczona do 600 cps, a żywotność tuby 200 mln zliczeń. Czułość na skażenia emiterami alfa - 3,5 Bq/cm2.
  • Typ R - przeznaczony do wysokich mocy dawek od 0 do 5000 µSv/h (5 mSv/h), licznik GM skompensowany dla energii 45 keV - 1,5 MeV, nieodpowiedni dla aparatury rentgenowskiej pracującej na napięciu poniżej 75 kV.
  • Typ G - dla niskich mocy dawek (0,05-75 µSv/h), licznik skompensowany dla energii 55 keV - 1,5 MeV i więcej, nieodpowiedni dla promieniowania rentgenowskiego.
  • Typ D - licznik G-M częściowo skompensowany dla dużej czułości na niskoenergetyczne promieniowanie, zakres 0,5-1000 µSv/h, energia promieniowania 30 keV - 1,5 MeV, choć wykrywa już od 17 keV, odpowiedni dla aparatury rentgenowskiej powyżej napięcia 45 kV.
  • Typ X - licznik G-M okienkowy typu ZP-1481 (2,5-3 mg/cm2, średnica 17 mm), bez kompensacji energetycznej, wyskalowany od 0,5 do 2000 cps, czuły na promieniowanie od 10 keV, przydatny do lokalizacji "przecieków" promieniowania rentgenowskiego z aparatury rentgenowskiej oraz wysokonapięciowej generującej promieniowanie jako efekt uboczny (kineskopy). Może też służyć do wykrywania skażeń silniejszymi emiterami beta (1/3 czułości wersji E), choć nie jest to zalecane. Głównym zadaniem jest wykrywanie małych nieszczelności w osłonach urządzeń rentgenowskich. Charakterystyka energetyczna licznika ZP-1481 wygląda następująco:

  • Typ 41 - scyntylacyjny - kryształ NaI(Tl) o wymiarach fi 19 mm, grubość 25 mm, czułość od 25 keV, sonda w osłonie z ołowiu dla uzyskania charakterystyki kierunkowej.
  • Typ 41S - scyntylacyjny, kryształ NaI(Tl) z większym kryształem (fi 25, grubość 38 mm) dla zwiększonej czułości (od 25 keV), sonda bez charakterystyki kierunkowej dla promieniowania o średnich i dużych energiach.
  • Typ 42A -  scyntylacyjny - kryształ NaI(Tl) o wymiarach fi 23mm, grubość 1 mm, okienko z aluminium 14 mg/cm2, czułość od 10-15 keV, sonda z kolimatorem ołowianym m.in. do diagnostyki tarczycy.
  • Typ 42B - sonda ma okienko berylowe dla promieniowania gamma o energiach do 5 keV, czułość na gammę powyżej 15 keV taka sama jak 42A. Instrukcja wersji 42A i 42B podaje odczyty w cps dla 1 µCi najbardziej powszechnych izotopów (Cs-137, I-131, Ir-192, Ra-226, Co-60, Am-241 etc.) z odległości 20 mm i 1 m
  • Typ 44A -  scyntylacyjny - kryształ NaI(Tl) o wymiarach fi 32 mm, grubość 5 mm, sonda okienkowa z aluminiowym okienkiem 14 mg/cm2 do pomiaru skażeń powierzchni - czułość na emisję gamma od 15 do 250 keV, beta powyżej 500 keV.
  • Typ 44B - j.w., tylko z okienkiem berylowym 47 mg/cm2, czułość od 5 keV, odpowiednia m.in. dla izotopu żelaza-55 (0,1 µCi z odległości 10 mm daje odczyt 180 cps).

Prezentowany egzemplarz to najprostszy model, oznaczony "X", z sondą wyposażoną w okienkowy licznik Centronic ZP-1481. Średnica okienka wynosi 17 mm, a gęstość powierzchniowa ok. 2,5-3 mg/cm2. Czułość na promieniowanie gamma >10 keV, niestety brak danych dla emisji beta, pewnie >100-200 keV. Przeznaczenie - kontrola aparatury, w której promieniowanie rentgenowskie wytwarzane jest jako efekt uboczny (lampy elektronowe, kineskopy, sprzęt wysokonapięciowy) oraz aparatury rentgenowskiej. Producent twierdzi, że nie jest to typowy miernik, tylko czuły i rzetelny indykator. Skala miernika jest logarytmiczna, do 2000 cps, przy czym między 1000 a 2000 jest tylko jedna wartość pośrednia. Najmniejsza działka to 0,5 cps, do 10 cps podziałki są co 1, ale później co 10, co 50 i co 100.



Obsługa odbywa się praktycznie jednym pokrętłem o następujących położeniach:
  • wyłączony
  • test baterii - wskazówka powinna znaleźć się na zielonym łuku na skali
  • praca z dźwiękiem impulsów
  • praca bez dźwięku.
Po przekręceniu przełącznika w położenie "praca z dźwiękiem" miernik wydaje sygnał dźwiękowy oznaczający poprawność działania, po czym następuje pomiar. Dodatkowo można ustawić próg sygnalizacji za pomocą śrubokręta wtykanego w gniazdo "set alarm". Przy przekręceniu do oporu w prawo alarm zostaje wyłączony, uruchomi się jedynie przy przekroczeniu zakresu pomiarowego (2100 cps). Dźwięk impulsów jest dość głośny i wyraźny, niestety brak możliwości podłączenia słuchawek. Głośniczek znajduje się na spodniej ściance urządzenia:



Zasilanie odbywa się z koszyczka na 6 baterii AA podpiętego do styku baterii 9 V, zatem możemy zamiennie używać też tej baterii. Można też skorzystać z zasilacza sieciowego 12-18 V (80 mA) podpiętego przez gniazdko koncentryczne.

Zasilacz umożliwia też ładowanie akumulatorków, jeśli takie stosujemy zamiast baterii, wówczas wewnątrz komory baterii włączamy przełącznik "charge". W samej komorze jest sporo luzu, zmieściłby się jeszcze jeden koszyczek. Można tam trzymać drobne akcesoria (foliowe pokrowce na sondę, chroniące przed wilgocią i skażeniami), zapasowe baterie albo wypchać watą, by nie grzechotało.



Zasilacz wysokiego napięcia tego radiometru może dawać napięcie między 300 a 800 V (1500 V w wersji EL) - ustawiany jest fabrycznie w zależności od sondy, z którą dostarczony jest radiometr. Reguluje się go potencjometrem we wnętrzu obudowy. Przy sondach licznikowych napięcie pracy wynosi ok. 400 V, przy scyntylacyjnych znacznie więcej. Niestety sondy pomiarowe nie są przewidziane do wymiany przez użytkownika. Gdyby wyprowadzić na zewnątrz obudowy regulację napięcia, a sondę podłączać przez wtyk BNC, mielibyśmy nieco uproszczony radiometr uniwersalny RUST-2.

Obudowa wykonana jest z malowanego aluminium, cały miernik waży tylko 1 kg. Sonda ma przewód spiralny, mniej podatny na uszkodzenia niż wiecznie plączący się prosty przewód w RK-67. Górna ścianka ma wycięcie, w którym umocowany jest uchwyt sondy, podobny do tego na pompkę w bardzo starych rowerach. Zastanawiam się, czy częste wkładanie i wyjmowanie sondy w końcu jej nie uszkodzi, uchwyt zaskakuje dość energicznie.


Przyrząd przeznaczony jest do pracy w pomieszczeniach zamkniętych. Komora baterii nie jest szczelna, osłona skali z pleksi dość cienka, a przez otwór na głośniczek miernik może nałapać pyłu. Producent wyraził to w instrukcji dość dosłownie - przyrząd nie będzie działał, jeśli zostanie wrzucony do stawu lub przejechany przez czołg:

***

Prezentowany egzemplarz niestety miał uszkodzony licznik GM - zupełny brak okienka mikowego i kratki osłonnej.



Aby sprawdzić pracę miernika, podpiąłem krokodylkami "wiecznie żywą" STS-5 ("plusem" do elektrody centralnej). 

Radiometr "zagrał", zatem trzeba było poszukać zamiennika oryginalnej okienkowej tuby GM, gdyż pomimo licznych zalet STS-5, nie jest to czujnik dla tego sprzętu. Miałem kilka opcji:
  • MST-17 - najtańszy na Ebay (ok. 50 zł), niestety pracuje przy napięciu 1600 V i wymagałby dodatkowego powielacza napięcia w sondzie, dodatkowo boczne wyprowadzenie zwiększyłoby wymiary sondy
Źródło - pentod.com.
  • SBT-7 - napięcie pracy zgodne, jednak podłączenia elektrod jak w poprzedniej, cena ok. 160 zł
Źrodło - picclic.com
  • SBT-9 - napięcie zgodne, mniejsza średnica, większa długość, okienko znacznie mniejsze (choć ma to swoje zalety), jednak cena zaporowa (ponad 200 zł)
Źródło - worthpoint.com
  • SBT-13 - napięcie zgodne, okienko nieco większe, lecz znowu problem z obudową sondy.
Źródło - link

  • Philips ZP-1400 (zamiennik 18504) - najbardziej zbliżona do oryginału zarówno parametrami, choć mniejsza gabarytowo, okienko 9 mm efektywnej średnicy, gęstość powierzchniowa 2-3 mg/cm2, cena 100 zł. [specyfikacja - LINK]. 
Źródło - link

  • Wykonana jest z metalu, ale ma szklane wyprowadzenie z tyłu, zatem należy uważać przy montażu. W komplecie jest gumowy kapturek osłaniający okienko mikowe podczas przechowywania i transportu. 

  • Kapturek ma otwór wyrównujący ciśnienie powietrza, gdy zakładamy go na tubę - uważajmy, by go nie zasłonić, bo wówczas wzrost ciśnienia wbije okienko do wnętrza licznika, bezpowrotnie go niszcząc.


Małe okienko pomiarowe ma swoje zalety jeśli np. szukamy "gorących plam" na ceramice uranowej, minerałach czy szkle, albo mierzymy bardzo drobne źródła. Możemy też zrobić improwizowany domek pomiarowy do badania małych aktywności. Oczywiście uzupełnieniem takiego miernika powinno być "żelazko" o dużej powierzchni okienka pomiarowego, ale to inna historia. W moim egzemplarzu, dzięki pomocy Michała (pozdrowienia!) nowa tuba została umieszczona we wnętrzu starej, zatem nie trzeba było przerabiać mocowania. Obudowa sondy zamykana jest pierścieniem sprężynującym, do którego otwarcia potrzeba specjalnych szczypiec:






***
Sam przyrząd jest prosty i wygodny w obsłudze. Sondę można umieścić w uchwycie na wierzchu odbudowy podczas transportu albo gdy chcemy zbliżać do niej kolejne artefakty. Pewną wadą jest dość powolna stała czasu - wynik rośnie wolno i niespiesznie się zmniejsza po odsunięciu źródła, co jest uciążliwe przy niższych aktywnościach (przy większych początkowy wzrost jest bardzo wyraźny). Przydałby się przełącznik taki jak w RKP-1-2 (fast/slow) albo przycisk resetujący pomiar. Jeżeli chodzi o czułość, trudno mi się jednoznacznie wypowiedzieć, gdyż przyrząd nie ma oryginalnego licznika, tylko najbardziej kompatybilny zamiennik. Licznik ten wykazuje wystarczającą czułość na większość spotykanych źródeł, za wyjątkiem najmniej aktywnych (granit, potas) lub o dużym rozproszeniu izotopu (elektrody torowe), przy których trzeba go dłużej przytrzymać. Za to, tak samo jak Gamma Scout, wykorzystujący podobny licznik z małym okienkiem, wykrył promieniowanie od trytowego świecącego breloczka - podejrzewam, że promieniowanie hamowania, bo raczej nie betę 18 keV zamkniętą w tworzywie sztucznym! Z kolei żółta glazura uranowa, dająca na Polaronie 2,5 µSv/h, tutaj jedynie nieznacznie wykraczała ponad tło, podobnie jak szkło uranowe o przeciętnych aktywnościach. Co innego pomarańczowa glazura, siatki żarowe czy stare farby świecące.


Bieg własny licznika został orientacyjnie ustawiony na 0,5-1 cps (30-60 cpm) w warunkach normalnych, bez dodatkowych osłon - specyfikacja podaje 10 cpm w domku ołowianym. Zakres kalibracji nie jest duży - gdy źródłem był medalion energii skalarnej (brązowy, emisja łączna 5-6 µSv/h, gamma 1,2 µSv/h), regulacja zmieniała wynik między 3 a 6 cps. Przy wyłączonym mierniku wskazówka powinna znajdować się poniżej zera, jest to stan normalny i nie trzeba tego zmieniać. Instrukcja podaje sposób skalibrowania układu pomiarowego za pomocą generatora fali prostokątnej podpiętego przez kondensator 10 pF. Porównanie zastosowanego licznika ZP-1400 z innymi licznikami używanymi w radiometrach Series 900 można znaleźć tutaj:

https://www.changpuak.ch/electronics/geiger/Geiger-Selection-Guide.pdf


Za pomocą tego radiometru znalazłem najbardziej aktywne miejsca na posiadanych minerałach, a także przekonałem się, że na poniższym sekretarzyku świecą jedynie ceglastopomarańczowe elementy. Zarówno żółte, jak i beżowe okazały się pozbawione aktywności (o błękitnym nie wspominając):

Dla odmiany, na tym talerzu żółte elementy nad i pod wizerunkiem ryby wykazują aktywność, choć znacznie mniejszą niż pomarańczowe. Talerz ten zawsze kojarzy mi się z Monty Pythonem (A-fish, a-fish, a-fish, a-fishy, ooooh! - https://youtu.be/QanC47gRBaE?t=77)

Ekranowanie licznika jest dosyć solidne, szczególnie po umieszczeniu go w obudowie oryginalnego - tylko silniejsze promieniowanie, np. starych farb świecących i siatek żarowych, trochę się przedostaje, słabsza emisja przechodzi jedynie przez okienko, co zapewnia kierunkową charakterystykę licznika.
***
Na koniec odwieczne pytanie - czy polecam ten miernik? Zaletą jest dostępność różnych wersji z bardzo czułymi detektorami, wykrywającymi nawet słabe promieniowanie oraz prostota obsługi. Niestety odczyt na pojedynczej logarytmicznej skali nie jest zbyt dokładny, zwłaszcza powyżej 10 cps miernik zmienia się w indykator pozwalający szacować rząd wielkości. Jeżeli mamy możliwość nabyć go w znośnej cenie z sondą scyntylacyjną lub okienkową o cienkim okienku, na pewno warto. Cena miernika jest wysoka (160-200 funtów w Anglii), trudno też o części zamienne, choć firmowy manual można pobrać z mojego Chomika [LINK]. Występowanie na polskim rynku - okazjonalne - od 2013 r. tylko jeden egzemplarz, nie licząc dużo starszego modelu tej firmy w zeszłym roku.
Foto -  Olx.pl
Porównanie nowszego i starszego modelu [źródło]

Więcej informacji na temat tych mierników poniżej:

https://www.perlamar.ie/wp-content/uploads/pdf/thermo/MINI_900_HAND_HELD_SURVEY_METERS/Mini900Ratemeters.pdf

https://www.ndt-consultants.co.uk/product/radiation-monitor-900-series/

https://www.akribis.co.uk/thermo-scientifictm-mini-900-scintillation-monitor

http://www.interphysix.com/index.php?id_product=1005&controller=product&id_lang=1

https://archive.org/details/MiniInstruments/page/n449

http://www.jepbol.com/mini.html

https://www.thermofisher.com/order/catalog/product/MFG001

http://www.perspectiveinstruments.co.uk/html/900_series.html

https://www.admnucleartechnologies.com.au/thermo-scientific-mini-700-and-900-series-radiation-detectors