Tym razem dozymetr Terra-P w wersji podstawowej przybliży nam Adam (Mad_Boar) - oddaję głos:
Za namową autora i właściciela niniejszego bloga postanowiłem opisać dozymetr-radiometr Terra P. Jest to nowoczesny przyrząd dozymetryczny produkowany przez ukraińskie zakłady EcoTest z Lwowa. Urządzenie to zakupiłem w kwietniu 2017 r. na wyprawie do Strefy Czarnobylskiej, zorganizowanej przez jednego z czołowych polskich organizatorów. Organizator ten pomaga w zakupie radiometrów Terra, wystarczy wcześniej zgłosić chęć jego zakupu i mieć przygotowaną odpowiednią kwotę w dolarach USA (w tamtym roku było to 160 $), by już pierwszego dnia wyprawy cieszyć się nowiutkim, żółtym urządzeniem zwanym Terra P.
Radiometr otrzymujemy w estetycznym kartonowym pudełku, wewnątrz którego znajduje się nasz przyrząd w plastikowym ochronnym blistrze, oraz instrukcja obsługi (niestety tylko w języku ukraińskim) W instrukcji mamy zapis z datą produkcji i potwierdzenie kontroli jakości dozymetru z podpisami odpowiedzialnych za to pracowników. Ponadto dołączone jest etui wykonane ze sztucznej skóry z przezroczystą ścianką czołową. Przypomina ono etui na stare telefony komórkowe, no i urodą nie grzeszy, ale spełnia swoje zadanie, a dzięki temu że jest ono wyposażone w klips – nasz przyrząd możemy przypiąć np. do pasa, szelki plecaka itp.
Terra P w pokrowcu. Obok Polaron Pripyat'. Źródło [link] |
Urządzenie wykonane jest bardzo solidnie i estetycznie, obudowa i klapki właściwie spasowane, ponadto jest uszczelniane, więc zachlapanie wodą na pewno nie zaszkodzi elektronice ani tubie Geigera (dodatkowo chronionej warstwą przezroczystego tworzywa). Samo urządzenie jest bardzo poręczne. Rozmiarami i wagą bardzo zbliżone jest do słynnego telefonu Samsung Solid 2710.
Na ścianie frontowej mamy opis trybów pracy urządzenia, logo firmy, oraz stosowne informacje o certyfikacie europejskim CE i klasie uszczelnień (IP20). Na odwrocie z kolei mamy klapkę osłaniającą tubę Geigera, drugą klapkę pod którą są baterie, oraz małą tabliczkę z opisem:
- Zakresu pomiarowego radiometru, 0,01 – 999,9 µSv/h lub 0,01-99,99 mRem/h
- Zakresu pomiaru dawki pochłoniętej, 0,001-9999 mSv, lub 0,1-999,900 mRem
- Bezpiecznego naturalnego poziomu promieniowania tła ≤ 0,30 µSv/h i ≤ 0,07 mSv/24h
Terra P zasilana jest dwoma bateriami AAA (małe paluszki), które również są dołączone do zestawu.
Urządzenie oferuje nam 4 podstawowe funkcje:
- Bieżący pomiar promieniowania gamma, a po zdjęciu klapki ochronnej – także beta,
- Pomiar dawki pochłoniętej przez dozymetr,
- Zegarek,
- Budzik (jakby ktoś miał zaspać na pociąg ze Sławutycza do Strefy :) )
Całą obsługę Terry
P realizuje się dwoma przyciskami umieszczonymi po bokach urządzenia, nieco
powyżej wyświetlacza
ciekłokrystalicznego. Obsługa jest prosta,
choć dla kogoś kto ma ją w ręku pierwszy raz problem stanowić może ustawienie
godziny i progu alarmu (od 0,01 µSv/h do 9,99 µSv/h, standardowo ma ustawione
0,30 µSv/h). Lewym przyciskiem urządzenie się załącza lub „budzi” z trybu uśpienia,
a po jego przytrzymaniu – mamy do dyspozycji funkcję ustawiania progu alarmu,
oraz włączanie/wyłączanie dźwięku. Po uruchomieniu urządzenie pokazuje bieżący
pomiar promieniowania, a jednym naciśnięciem lewego przycisku - zerujemy
pomiar i przyrząd mierzy od nowa.
Pod prawym przyciskiem mamy po kolei: pochłoniętą dawkę promieniowania w mSv, godzinę i budzik, a potem znowu bieżący pomiar. Naciskając i trzymając prawy – urządzenie wyłącza się na stałe. Jeżeli natomiast tego nie zrobimy to po jakimś czasie licznik się usypia i pozostaje w trybie czuwania. Jednak gdy "dostanie" promieniowanie przekraczające próg alarmu - natychmiast się budzi i uaktywnia alarm.
Terra P ma jedną tubę Geigera. Reaguje całkiem szybko, ale
wyświetla wynik z pewnym opóźnieniem – po przystawieniu go do źródełka
promieniowania - słychać pikanie i dopiero za parę sekund pojawia się wskazanie
na wyświetlaczu. Terra reaguje wyraźnie
wolniej niż Polaron Prypiat, natomiast wyniki pomiarów na obu przyrządach
są niemal identyczne ( co wg mnie dobrze świadczy zwłaszcza o tym drugim, ponad 20 lat starszym urządzeniu).
Wielką zaletą Terry
P jest zasilanie – dwa małe paluszki są do kupienia w każdym kiosku/sklepiku, a
ponadto - nawet gdy urządzenie jest pozostawione w trybie „czuwania” -
wytrzymuje aż około pół roku. Na wyświetlaczu mamy prosty wskaźnik
poziomu energii w baterii – 4 „klocki” na pełnej baterii, a w miarę zużywania –
liczba „klocków” się zmniejsza.
Wadą
jest to, że po wyłączeniu trwałym lub wymianie baterii zeruje się godzina,
poziom alarmu i pochłonięta dawka promieniowania. Producent mógł to rozwiązać za pomocą małej
bateryjki podtrzymującej, takiej jak np. w komputerach.
Zakres pomiarowy
Terry P to od 0,01 - do 999 µSv/h. Po przekroczeniu zakresu mierzy nadal, ale
pomiar może być obarczony błędem.
Maksimum zmierzone moim egzemplarzem to ok. 600 µSv/h – na słynnym chwytaku w
Strefie Czarnobylskiej. W piwnicach szpitala w Prypeci kolega
"przekręcił" wypożyczoną od organizatora Terrę P do wartości
~2,4 mSv/h.
Terra reaguje też na słabe źródełka promieniowania – np.
szkło uranowe, elektrody wolframowe WT-20 do spawania metodą TIG. Robi to
jednak wolniej niż stary Polaron Prypiat. Jest to spowodowane posiadaniem tylko
jednej tuby Geigera, wobec dwóch w starszym przyrządzie.
Klapka, która powinna odcinać promieniowanie beta przy pomiarze gamma w rzeczywistości przepuszcza część tego promieniowania. Przy
źródle beta (np. szkle uranowym) Terra P wskazuje w przypadku
niektórych egzemplarzy tego szkła niewielkie
promieniowanie wykraczające ponad tło, a Polaron z zamkniętą klapką nie
reaguje wtedy wcale. Sama klapka jest bardzo pewnie zamocowana, przez co niełatwo ją zgubić.
Niestety nosząc Terrę w oryginalnym etui tracimy dostęp do klapki. [Oczywiście, jak ktoś chce, może sobie uszyć na maszynie własny futerał z dostępem do klapki i małą kieszonką, gdzie możemy umieścić klapkę, by się nam nie zgubiła. - odsyłam do osobnej notki o futerałach]
***
Podsumowując –
Terra P to bardzo dobry przyrząd radiometryczno – dozymetryczny. Ma duży zakres
pomiarowy, możliwość ustawienia progu alarmu, jest wykonany solidnie i
estetycznie, a przy tym niewielki i bardzo poręczny. Pomimo pewnych wad i
stosunkowo wysokiej ceny jestem w stanie z czystym sumieniem polecić Terrę
każdemu kto interesuje się tematyką promieniowania i wybiera się do
Czarnobylskiej Strefy wykluczenia. Z drugiej strony w mniej ekstremalnych
warunkach, gdy chcemy szybko znaleźć "świecący" przedmiot, np. na
giełdzie staroci, wystarczy nam nieco tańszy i starszy Polaron Pripyat.
***
Na sam koniec, jakby kogoś interesowało "co lalka ma w środku" - wnętrze dozymetru (źródło)
Szukałem takiego porównania. Brakuje mi jeszcze porównania ich czułości na niskich wartosciach. Czy jednak dwie rurki nie robią lepszej roboty niż jedna. I jeszcze jedno - Czy faktycznie jak widzę w Terrze wyświetlacz jest tak fatalnie i nietrwale podłączony przez tą tasiemkę na klej przewodzący ?
OdpowiedzUsuńDwa liczniki oznaczają przede wszystkim szybszy czas reakcji, zwłaszcza przy słabych źródłach - i tutaj Polaron długo nie będzie miał konkurencji. Jest to bardzo istotne jak mamy np. wyrób z niskoaktywnego szkła uranowego i chcemy SZYBKO ustalić, czy to na pewno szkło uranowe. Przy jednym liczniku będziemy czekać wieczność, a wynik będzie miał spore wahania, zaś przy dwóch wzrost wskazań jest wyraźniejszy i bardziej stabilny. Co do elektroniki to niestety nie wiem :(
Usuń