Strony

28 listopada, 2019

Radiometr kieszonkowy RK-62

Gdy po raz pierwszy spotkałem się z tym miernikiem na kartach katalogu "Aparatura jądrowa - informator techniczny" z 1961 r., myślałem, że w nazwie popełniono błąd, szczególnie, że publikacja była wydana dość niestarannie. Liczne literówki raziły moje edytorskie oko i pozwalały sądzić, że autorom chodziło o dobrze znany RK-63.

Jednak niedługo potem trafiłem na książkę "Ochrona przed opadem radioaktywnym w rolnictwie", gdzie również była mowa o tym radiometrze. Ani chybi, przyrząd taki musiał istnieć, nawet jeśli do tej pory nie wypłynął żaden egzemplarz. Sprzęt dozymetryczny produkowano wówczas w niewielkich seriach 50-200 egzemplarzy, a jego występowanie na rynku wtórnym zależy od bardzo wielu czynników. Wspomniany RK-63, którego wykonano 100 szt, pojawił się już 8 razy, zaś wyprodukowany w podobnej liczbie RK-60 zaledwie 3.




Tym razem jednak udało mi się kupić radiometr kieszonkowy RK-62, a właściwie to, co z niego zostało. W obudowie tkwi bowiem amperomierz i na tym lista części się kończy. Skupmy się zatem na tym, co mamy, bo i z tego można sporo wyczytać. Skala amperomierza malowana jest ręcznie, tak samo jak w RK-63, ma również te same zakresy. Zwraca uwagę brak loga Biura Urządzeń Techniki Jądrowej w dolnym prawym rogu (BUTJ w symbolu atomu), jest tam za to napis "Eltra Bydgoszcz". Kropka oznaczająca właściwe napięcie pracy przesunięta jest prawie aż na sam koniec skali. Brak oznaczenia producenta amperomierza (zwykle było to A-3,czyli Zakłady Wytwórcze Aparatury Pomiarowej ERA - inne kody TUTAJ). Nie ma też numeru seryjnego, a sam napis "radiometr RK-62" jest mocno ścieśniony i nie tak ozdobny jak w RK-63.


Ale najciekawszym jest farba radowa na wskazówce. Pokryto nią bowiem tylko ten odcinek, który przy pomiarze znajduje się pomiędzy skalami poszczególnych zakresów, nie zasłania zatem podziałki. Inna sprawa że zapomniano o pokryciu farbą również indeksów, zatem w całkowitej ciemności odczyt opierałby się na zapamiętaniu położenia poszczególnych wartości, chyba że świecenie farby byłoby naprawdę silne (według niepotwierdzonych informacji przy świetle wskazówek radzieckich zegarków można było czytać książki).

Zastosowanie farby świecącej jest o tyle problematyczne, że jej emisja (6,5 µSv/h beta+gamma) mogłaby wpływać na położoną w pobliżu tubę GM, chyba że przyjęto, że dodatkowe 0,6 mR/h nie zrobi różnicy przy i tak dużym błędzie pomiarowym tego radiometru. Poza tym był to miernik laboratoryjny, a nie wojskowy, zatem odczyt w nocy nie należał do priorytetów. Warto wspomnieć, że produkowany w tych samych latach na wypadek wojny jądrowej rentgenometr D-08 miał na indeksach i wskazówce zwykłą farbę okresowego świecenia, bez Ra-226. 


Zaglądając do wnętrza widzimy stempel z datą produkcji amperomierza - maj 1960 r. Sam amperomierz trzyma się na 2 z 4 śrub, zatem można mniemać, że przyrząd miał być kompletnie rozmontowany celem odzysku części, jednak nie zdążono wymontować tego ostatniego elementu. Poza nim nie zachował się ani głośnik, ani płytki drukowane, że o liczniku GM nie wspomnę. Obudowa jest taka sama jak w RK-63 - składa się z dwóch połówek łączonych na wcisk i dla pewności skręcanych śrubą. W tylnej ściance znajduje się otwór na wtyczkę przetwornicy PT-1, służącej do ładowania akumulatorków, jeśli akurat takie stosujemy - koszyczek na 4 baterie AA można było zastąpić pojemnikiem na 5 akumulatorków guzikowych KN-0,2, wówczas przez okienko wystawało gniazdo do ładowarki.

Na górnej ściance zaznaczono położenie licznika G-M wraz ze środkiem układu pomiarowego, w tym miejscu należało umieszczać źródło kontrolne, należące do wyposażenia radiometru:



Porównajmy jeszcze ogólny widok obu mierników - jak widać, obudowa jest ta sama, a różnice sprowadzają się do skali amperomierza:

Jeśli wierzyć opisowi z "Ochrony przed opadem radioaktywnym w rolnictwie", miernik nie był udany i szybko zaniechano produkcji, a jego ulepszoną wersją miał być RK-64 (choć logika podpowiadałaby RK-63, który w chwili oddania do druku książki był już wytwarzany przez 2 lata). Powyższe niejasności nadal wymagają zbadania i postaram się tym zająć w miarę możliwości, a tymczasem przygotowuję notkę o innym zapomnianym przyrządzie z BUTJ. Stay tuned!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]