Strony

28 sierpnia, 2020

Pulpit kontrolno-załadowczy DP-21


Urządzenie to służy do ładowania i odczytu dozymetrów indywidualnych typu elektrooptycznego. Dozymetry te były kondensatorem powietrznym, który przed użyciem należało naładować do odpowiedniego poziomu. Następnie promieniowanie powodowało jonizację powietrza, a co za tym idzie, zmniejszanie się ładunku kondensatora. Aby odczytać przyjętą dawkę, należało zmierzyć pozostały ładunek. Stopień rozładowania był w pewnym zakresie proporcjonalny do przyjętej dawki. Nie była to doskonała metoda pomiaru ze względu na samorozładowanie kondensatora i duży błąd pomiaru, ale umożliwiała masową i tanią kontrolę narażenia żołnierzy w warunkach wojny jądrowej. Zarówno ładowanie, jak i pomiar stopnia rozładowania dokonywany był w tym samym przyrządzie, zwanym zariadno-izmieritielnoje ustrojstwo, czyli urządzenie pomiarowo-załadowcze. Niekiedy zwany był też pulpitem (pult) z racji charakterystycznego kształtu.


Pulpit ten pojawia się często w literaturze dotyczącej wojskowej obrony przeciwatomowej  z lat 50 i 60. choć nie zawsze jest opisany oznaczeniem typu, ale po układzie pokręteł można potwierdzić jego tożsamość. Wkrótce zastąpiły go nowocześniejsze i prostsze w obsłudze przyrządy DP-23, które omawiałem uprzednio [LINK]. Niedługo potem zrezygnowano ze stosowania dozymetrów indywidualnych bez odczytu bezpośredniego, tzw. ślepych, które musiały być zarówno ładowane, jak i odczytywane w we wspomnianym pulpicie. Takim dozymetrem był np. DS-50, używany zarówno w armii ZSRR, jak i PRL. 


Przekrój na slajdzie instruktażowym Wojskowej Agencji Fotograficznej z końca lat 50.:

https://promieniowanie.blogspot.com/2024/07/slajdy-szkoleniowe-wojskowej-agencji.html

Zamiast DS-50 wprowadzono nowsze dozymetry z odczytem bezpośrednim (DKP-50), które odczytywano, patrząc przez okular pod światło, a do ich ładowania stosowano proste pulpity załadowcze - wojskowe PZ-65 lub cywilne ZD-02, ewentualnie gniazda w rentgenoradiometrach DP-66 i DP-75. W okresie przejściowym używano wspomnianych DP-23, które mogły ładować oba typy dozymetrów oraz odczytywać te bez odczytu bezpośredniego.


Zaletą "ślepych" dozymetrów było nieco mniejsze samorozładowanie niż tych z odczytem bezpośrednim, a dodatkowo żołnierz noszący dozymetr nie mógł sam sprawdzić, jaką dawkę pochłonął  Stąd też niepotwierdzona informacja, że dozymetry "ślepe" dostawali szeregowi, a z odczytem - oficerowie.  Zostawmy tą kwestię na boku i wróćmy do naszego pulpitu.


DP-21 jest konstrukcją lampową, potrzebującą do zasilania zarówno baterii anodowej o napięciu 320 V, jak i ogniw żarzenia 1,5 V. Uruchomienie wymaga wykonania następujących czynności:
  • przełącznik kontrol' nulja / rabota (kontrola zera / praca) przestawić w położenie kontrol' nulja
  • pokrętło rodzaju pracy przestawiać kolejno na pozycje: nakal (żarzenie), anod (anoda), smieszczienije (opadanie?) i odpowiednimi regulatorami nastawić wskazówkę na pozycje Un, Ua, Ec na skali
  • przestawić pokrętło rodzaju pracy na pozycję zariadnoje naprjaż. (napięcie zasilania), przełącznik prowierka/rabota (test / praca)  na pozycję "rabota"
  • przełącznik diapazon (zakres) na potrzebny zakres, i ustawić wskazówkę na Uz pokrętłem zariadnoje naprjaż.
  • przełącznik rodzaju pracy przestawić w położenie rabota, przełącznik kontrol' nulja / rabota (kontrola zera / praca) przestawić w położenie kontrol' nulja, wcisnąć przycisk sbros. (zrzut) i nastawić wskazówkę na zerze górnej podziałki przy pomocy regulatora ust. nulja (ustawianie zera)
  • przestawić przełącznik ontrol' nulja / rabota (kontrola zera / praca) w położenie rabota, wcisnąć przycisk sbros i ustawić wskazówkę na zielonej kresce pokrętłem ustanowka szkaly 
  • po 3 minutach rozgrzewania sprawdzić jeszcze raz ustawienia granicznych punktów skali - zera i zielonej kreski. Jest to potrzebne aby lampowy woltomierz mierzący napięcie dozymetrów pracował w płaskim fragmencie charakterystyki siatkowo-anodowej lampy.
  • uff, przyrząd jest wreszcie gotowy do pracy. 

Jak widać, jest to typowa procedura uruchamiania przyrządów lampowych z tamtych lat, bardzo podobna obowiązywała przy radiometrach DP-11B oraz rentgenometrach D-08. Radziecki DP-1 miał ją już uproszczoną, a dalsze ograniczenie czynności obsługowych wprowadzono w DP-2. Wszystkie kroki rozpisane są na tabliczce przymocowanej do obudowy:


Ładowanie dozymetrów odbywa się w gnieździe zarjad  (z lewej u dołu), odczyt w gnieździe izmiernienije (u góry z prawej). Gniazda powinny być osłonięte nakrętkami na łańcuszkach, często jednak ich brakuje. Pomiar zaleca się prowadzić krótko - wcisnąć dozymetr do gniazda i zaraz po wychyleniu wskazówki wyjąć. 

https://promieniowanie.blogspot.com/2024/07/slajdy-szkoleniowe-wojskowej-agencji.html

Wskazówka zatrzymuje się na wartości napięcia, jakie zostało zmierzone w kondensatorze, można zatem bez pośpiechu zapisać wynik. Odczytanie rozładowuje dozymetr do końca, zatem ponowny odczyt nie jest możliwy. Przed odczytaniem następnego dozymetru należy wcisnąć przycisk sbros, aby wskazówka pojawiła się z powrotem na prawej granicznej kresce skali. Tak, dobrze czytacie, wskazówka wychyla się w lewo, odwrotnie niż w miernikach mocy dawki.


Przyrząd ma dwa zakresy, według fabrycznej instrukcji na pierwszym dozymetry ładowane są napięciem 19-21 V, a ich zakres wynosi 5 R z podziałką co 0,1 R, zaś na drugim ładuje się je napięciem 190-210 V, przy zakresie 50 R z podziałką co 1 R. Podejrzewam, że umożliwia to ładowanie tych samych dozymetrów niższym lub wyższym napięciem w zależności od spodziewanego narażenia na promieniowanie.

Przyrząd występuje w dwóch wersjach - A i B, które różnią się jedynie źródłem zasilania. 
  • DP-21A wymaga:
    • ogniwo 1,66-ТМЦ-У-28 (3С) - 1 szt.
    • ogniwo 1,3-ФМЦ-0,25 - 13 szt.
    • bateria 87-ПМЦГ-0,15 (ГБ-80) - 4 szt.

  • DP-21B potrzebuje mniejszej liczby ogniw i baterii
    • ogniwo 1,6-ПМЦ-У-8 (2С) - 1 szt.
    • ogniwo 13-АМЦГ-0,5 - 2 szt.
    • bateria 100-ПМЦГ-0,005 - 3 szt.




W komplecie oprócz pulpitu znajduje się też 200 dozymetrów indywidualnych typu "ślepego", całość transportowana jest w dwóch skrzyniach:


Cały zestaw (skrzynia dozymetrów i pulpit DP-21) na cytowanych już slajdach instruktażowych WAF:

https://promieniowanie.blogspot.com/2024/07/slajdy-szkoleniowe-wojskowej-agencji.html

Również na wystawie dotyczącej obrony przeciwlotniczej i przeciwatomowej z 1959 r., która miała miejsce gdzieś na Wybrzeżu, możemy zobaczyć pulpit i zestaw dozymetrów:

Zbiory NAC - Wojskowa Agencja Fotograficzna (LINK)

Jeszcze rzut okiem do wnętrza - pośrodku układu widoczna lampa elektrometryczna:




I plansza instruktażowa radzieckiej obrony cywilnej, niestety w niskiej rozdzielczości:


Inna plansza, przeznaczona dla wojska:

Źródło - eBay [LINK]

Źródło - eBay [LINK]

Źródło - eBay [LINK]


Miernik pozostaje jedynie kolekcjonerską ciekawostką i to dość rzadką, gdyż jeszcze nie spotkałem się z nim w kraju, w przeciwieństwie do rosyjskich i ukraińskich portali aukcyjnych. Jest też oczywiście szczegółowo omówiony na forum RHBZ, skąd też pochodzą powyższe zdjęcia - http://forum.rhbz.org/topic.php?forum=2&topic=57&p=1

Gwoli ścisłości, DP-21 to oznaczenie całego kompletu, czyli pulpitu wraz z dozymetrami indywidualnymi, tak samo jak DP-22, DP-23 i DP-24. Komplety DP-22W i DP-24 zawierają ten sam pulpit załadowczy, różnią się jedynie liczbą dozymetrów w zestawie, DP-22A ma starszy typ pulpitu:

DP-22A - 50 dozymetrów z odczytem bezpośrednim, starszego typu


DP-22W - 50 dozymetrów z odczytem bezpośrednim, nowszego typu.

DP-24 - 5 dozymetrów z odczytem bezpośrednim, nowszego typu.


24 sierpnia, 2020

Dozymetr Kwant-103I


Źródło - http://rhbz.pw/thumbnails.php?album=173

Ten kieszonkowy radiometr beta-gamma najbardziej podobny byłby do ANRI Sosna, oczywiście z wieloma zastrzeżeniami. Mierzy moc dawki gamma w mikrorentgenach na godzinę w zakresie 10-9999 µR/h (0,1-99,99 µSv/h), jak również aktywność właściwą beta powyżej 1,5 kBq/kg. Czujnikiem promieniowania są 2 tuby Jedynego Słusznego Typu, owinięte folią ołowianą z wycięciem w miejscu okienka pomiarowego. Ekranuje to tuby przed "puszczeniem" promieniowania beta z boków, przepuszczając je jedynie od strony okienka. Tutaj widzimy dozymetr z wyjętymi płytkami drukowanymi - jedna ma liczniki GM i przetwornicę, druga układy scalone i wyświetlacz, tego samego typu co w przyrządach Biełła, Fon, Raton, Expert itp.

Źródło - https://www.youtube.com/watch?v=wr2fc8BQn2Y

Samo okienko ma klapkę, odcinającą promieniowanie beta przy pomiarze emisji gamma. Tutaj prawdopodobnie brak uszczelnienia, które powinno osłaniać wnętrze miernika przed dostawaniem się zanieczyszczeń, w tym pyłu radioaktywnego.
Poniżej nieco estetyczniej wykonany egzemplarz, zdjęcia ze strony Meshok.net [LINK]:
Poszczególne przecinki na wyświetlaczu mają swoje specjalne znaczenie - pierwszy z prawej oznacza rozładowanie baterii, drugi trwanie pomiaru, trzeci przepełnienie licznika. Po zakończeniu pomiaru, który trwa ok. 50 sekund, przecinki znikają i możemy odczytać wartość mocy dawki w mikrorentgenach na godzinę. Dla uzyskania wyniku w mikrosiwertach dzielimy przez 100.

Filmik z pracy można obejrzeć tutaj, co ciekawe, odwrotne podłączenie tub G-M powoduje znaczny wzrost wskazań - z 922 na 3070 µR/h (9,22 i 30,7 µSv/h).

Co do funkcjonalności przyrządu, mierzy dłużej niż Sosna i nie jest tak pancernie wykonany, jednakże z racji odsłoniętych liczników GM będzie przydatny przy słabszych źródłach, szczególnie emitujących promieniowanie beta i miękkie gamma - pod tym względem bije na głowę np. Biełłę czy Mastera. Niestety przyrząd bardzo rzadko występuje nawet za naszą wschodnią granicą - naliczyłem łącznie 3 egzemplarze, przedstawione w tej notce. Tym niemniej jest to ciekawa konstrukcja, gdyż większość prostych radiometrów ery poczarnobylskiej to proste radiometry gamma z 1 licznikiem GM całkowicie owiniętym folią ołowianą. Radiometry beta-gamma można policzyć na palcach obu rąk - Polaron, Sosna, RSKB-104, RKGB-01, Expert i parę innych.

20 sierpnia, 2020

Dozymetr Cajoe GMV-2s z Aliexpress


Dozymetr ten jest rozwinięciem modelu GMV-2, który omawiałem niedawno. Różnice sprowadzają się do większego wyświetlacza, wykonanego w technologii TFT zamiast LED. Oprócz bieżącej i średniej mocy dawki wyświetla on także histogram, ukazujący zmiany tych wartości w czasie, a także czas trwania pomiaru. 


W komorze baterii dodano drugi akumulatorek, aby zrównoważyć zwiększony pobór prądu. Na przednim panelu mamy dodatkowy przycisk, umożliwiający zapauzowanie histogramu, analogicznie jak w BR-9B czy BR-6. Licznik GM tego samego typu (M4011), podobnie jak obudowa, zatem czułość i czas reakcji na zmiany mocy dawki są takie same.  Cena jest niewiele wyższa niż podstawowego modelu - 220 zamiast 150 zł.
Niestety kupiony przeze mnie egzemplarz miał wadę fabryczną - po krótkim czasie pracy wyświetlacz zaczynał migotać na biało albo pokrywał się czarnymi prostokątami, choć miernik nadal wykonywał pomiar. 

Wyłączenie i odczekanie kilku minut przywracało normalne funkcjonowanie, niestety na krótko. Zgłosiłem więc reklamację, załączając zdjęcia uszkodzonego wyświetlacza oraz filmik ukazujący, że problem występuje po chwili od włączenia. Reklamacja została uwzględniona i po darmowym odesłaniu InPostem bez problemu otrzymałem zwrot środków.

Mam nadzieję, że mój przypadek był jednostkowy i inne egzemplarze nie sprawiają takich problemów, jednak w razie podobnych niesprawności polecam reklamację, popartą udokumentowaniem wady. Nie zalecam za to samodzielnych napraw - szanse powodzenia w tego typu sprzęcie są niewielkie, a tracimy gwarancję i możliwość zwrotu. To nie Polaron czy RK-67, w których większość defektów naprawimy mając do dyspozycji lutownicę i multimetr.

16 sierpnia, 2020

Dozymetr KDG-1 - mierzy do 1000 R/h !


Ten przyrząd bardzo przypomina wspomniany już radiometr KRB-1, który służył do pomiarów skażeń emiterami alfa oraz beta. Zastosowano w nim jednak zupełnie inną sondę pomiarową, gdyż jego głównym przeznaczeniem jest pomiar mocy dawki promieniowania gamma w bardzo szerokim zakresie. 

Z lewej KDG-1, z prawej KRB-1, przyrządy różnią się tylko głowicą sondy i wyskalowaniem podziałki (źródło).

Można chyba stwierdzić, że jest to miernik o najszerszym zakresie pomiarowym, jaki był produkowany w ZSRR. Otóż zakres ten zaczyna się od 0,1 mR/h (1 µSv/h), a kończy na... 1000 R/h (10 Sv). Dla porównania, pokładowy rentgenometr DP-3B miał zakres do 500 R/h, tak samo jak i nasz rentgenoradiometr DP-75, czy czeski IT-65. W  rentgenometrze D-08 zakres kończył się na 300 R/h, zaś w serii DP-5 i DP-66 - na 200 R/h. Przypomnę, że dawka śmiertelna LD50/30 to ok. 400 R (4 Sv).

KDG-1 był praktycznie jedynym miernikiem, który mógł mierzyć natężenie promieniowania na początku katastrofy czarnobylskiej, a i to jedynie w pewnej odległości od płonącego reaktora. Pamiętajmy, że  w bezpośrednim sąsiedztwie IV bloku moc dawki zaraz po eksplozji wynosiła aż 12000 R/h (120 Sv/h) i nie wytrzymałby jej żaden miernik. Jedynym sposobem byłoby osłonięcie detektora grubą warstwą żelaza, ołowiu lub betonu, a następnie pomnożenie otrzymanego wyniku przez krotność osłabienia w danym materiale:


Wracając do naszego miernika, to wykorzystuje on dwa liczniki G-M. Do trzech najniższych zakresów służy dobrze nam znany STS-5 (lub odpowiednik) umieszczony w głowicy sondy pomiarowej, zaś do wyższych szklany licznik cylindryczny SI38G, zamontowany w nasadzie wspomnianej głowicy. Na poniższym schemacie można łatwo rozpoznać oba detektory:


Skala KDG-1 ma dwie podziałki o tym samym zakresie od 0,05 do 1 z podziałką co 0,05 - górna jest liniowa, dolna półlogarytmiczna, stąd też pewne przesunięcie tych samych wartości względem siebie. Dolna podziałka, z grubszymi cyframi, służy do pomiaru na zakresach 1000 R/h i 100 mR/h, zaś górna na wszystkich pozostałych.


Zakresy pomiarowe wyglądają następująco:
  • 0,1 - 1 mR/h (1 - 10 µSv/h)
  • 1 - 10 mR/h (10 - 100 µSv/h)
  • 10 - 100 mR/h (100 - 1000 µSv/h)
  • 0,1 - 1 R/h (1 - 10 mSv/h)
  • 1 - 10 R/h (10 - 100 mSv/h)
  • 10 - 100 R/h (0,1 - 1 Sv/h)
  • 100 - 1000 R/h (1 - 10 Sv/h)
Przełącza się je obrotowym przełącznikiem z boku pulpitu pomiarowego, który powoduje obrót dodatkowej skali z podaną najwyższą wartością danego zakresu. Dwa zakresy, na których dokonujemy odczytu z dolnej skali (półlogarytmicznej), mają pogrubione cyfry:


Pokrętło zakresów służy też do włączania kolejnych trybów niezbędnych do uruchomienia przyrządu (ustawienie zera, kontrola zasilania), o których wspomnę w dalszej części wpisu.

Skala i wskaźnik zakresu pokryte są farbą okresowego świecenia, brak niestety żaróweczki, pozwalającej naświetlić skalę bez pomocy zewnętrznego źródła światła.


Oprócz pomiaru mocy dawki gamma KDG-1 umożliwia także indykację aktywności beta (>400 keV), jeśli strumień cząstek ma odpowiednią gęstość - powyżej 600 rozp./min*cm2. Używa się w tym celu jednego z trzech najniższych zakresów pomiarowych i otwiera obrotową przesłonę sondy. 


Okienko pomiarowe jest dość małe, a do tego zabezpieczone grubą folią, która pochłania sporą część promieniowania, szczególnie niskoenergetycznego.


Tym niemniej, pomiar łącznej emisji beta+gamma jest przydatną funkcją, czyniącą z przyrządu rodzaj rentgenoradiometru - można nim mierzyć wysokie i niskie dawki gamma oraz skażenia beta. Niestety w radzieckiej nomenklaturze nie ma jednoznaczności: rentgenoradiometry DP-5 opisywane są jako rentgenometry (rentgenmetr), a KDG-1 występuje po prostu jako dozymetr (dozimetr) - vide oryginalna instrukcja:


Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do obsługi. Przyrząd włączamy ustawiając pokrętło zakresów na pozycji "WKL", a po upływie minuty gałką na położenie "ust.nulja" i osobnym potencjometrem ustawiamy wskazówkę na zero. Następnie  po przekręceniu przełącznika zakresów w położenie "prob.pit." odbywa się test zasilania - wskazówka powinna znaleźć się na prawo od trójkącika pośrodku skali. 


W przeciwnym wypadku akumulatorki trzeba naładować, stosując "zarjadnoje ustrojstwo" ZUK-3. Z uwagi na charakterystykę akumulatorków niklowo-kadmowych zabroniona jest eksploatacja dozymetru przy rozładowaniu poniżej normy. 
Jeśli napięcie zasilania jest w normie, można przystąpić do kontroli wskazań. Na zakresie "100 mR/h" należy otworzyć osłonę okienka pomiarowego i przystawić źródło kontrolne. Wynik powinien zgadzać się z wartością podaną w karcie badania dozymetru. Jeśli wykonaliśmy z powodzeniem wszystkie powyższe czynności, możemy przystąpić do pomiarów. Zaczynamy od najwyższego zakresu,  a jeśli wychylenie wskazówki jest mniejsze niż 0,1 skali, schodzimy na niższy zakres. Pamiętajmy, że w przyrządach wskazówkowych dokładność największa jest przy 2/3 zakresu skali. Reset wyniku odbywa się gumowym przyciskiem "sbros." umieszczonym z prawej strony skali. 

Skróconą instrukcję obsługi przymocowano do przedniego panelu miernika, choć jest to bardziej zbiór najważniejszych parametrów i zaleceń eksploatacyjnych:
  • zakres pomiaru 0,1 mR/h - 1000 R/h
  • przed pomiarem w położeniu ust.nulia ustawić wskazówkę na zero 
  • jeśli w położeniu  prob.pitanija wskazówka przesuwa się na lewo od znaku trójkąta - wymienić akumulator
  • okresowe sprawdzanie wskazań przeprowadzać za pomocą kontrolnego źródła beta-aktywnego


Działanie KDG-1 w trybie łącznego pomiaru promieniowania beta+gamma (a także samej emisji gamma) można obejrzeć na poniższym filmie - jak widać, czas reakcji jest dość powolny, nawet przy silnych źródłach:



Według fabrycznej specyfikacji czas ustalania się wyniku wynosi aż 100 s (!). Jak słusznie stwierdził użytkownik forum RHBZ, przy poziomach promieniowania bliskich końca zakresu (1000 R/h) zdążymy  "nałapać" 30 R zanim wynik pomiaru się ustali. 

Długi czas ustalania wyniku jest o tyle niezrozumiały, że jak wiadomo, im wyższa moc dawki, tym szybciej można uzyskać miarodajny pomiar. Stąd też w większości dozymetrów stała czasu jest coraz krótsza na kolejnych coraz wyższych zakresach. Podobnie w dozymetrach przelicznikowych, jak np. Sinteks, czas pomiaru na wyższych zakresach jest krótszy niż na niższych.

***

Sonda pomiarowa wyposażona jest w teleskopowy wysięgnik o 3 segmentach, umożliwiający pomiar z odległości.  


Jak wiemy z prawa odwrotnych kwadratów, dwukrotne zwiększenie odległości zmniejsza moc dawki czterokrotnie - czyli jeżeli w odległości 1 m od źródła zmierzymy 1000 R/h, to z 2 m "zaledwie" 250 [szybki kalkulator - LINK].

Wysięgnik sondy nie ma żadnych zacisków blokujących, po prostu chwytamy głowicę i wysuwamy, pilnując by kabel mógł się przewlekać przez otwór w rękojeści. Analogicznie go składamy.


Sama głowica sondy jest mniejsza i lżejsza niż sondy z przyrządów serii DP-5 - wykonano ją z z bakelitu, a nie z grubej blachy, co przekłada się na wygodniejsze prowadzenie podczas pomiarów:

Sondę możemy odłączyć od pulpitu pomiarowego, odkręcając najpierw nakrętkę, trzymającą wtyk w gnieździe - ułatwia to transport i przechowywania miernika:


KDG-1 wykonano w standardach odporności na warunki wojny jądrowej. Zachowuje zdolność do pracy przy narażeniu na strumień neutronów o gęstości 10^11 cząstek/s*cm2 o energii powyżej 0,1 MeV. Można go bez szkody potraktować mocą dawki gamma do 10^8 R/s. W przedruku instrukcji na forum RHBZ występuje zapis 108 R/s, ale raczej chodzi o 10^8 R/s,  tak jak w przypadku zapisu gęstości strumienia neutronów (oryginalnie było 1011, czyli bardzo niska wartość, dla porównania w reaktorze "Maria" strumień wynosi 10^14, zaś "Ewa" oferowała przy pełnej mocy 2x10^13 neutronów/s*cm2).

Zasilanie KDG-1 odbywa się z 3 akumulatorków niklowo-kadmowych NKGC-1D połączonych szeregowo i umieszczonych w specjalnym pojemniku. Jest on skręcany na 3 śruby z długim gwintem.


Napięcie całego zestawu powinno zawierać się między 3 a 4 V. Akumulatorki można zastąpić zwykłymi bateriami AA, tylko trzeba je przedłużyć za pomocą 2-3 metalowych podkładek. 


Spotkałem się z zastępowaniem oryginalnych akumulatorków przez podpiętą na zewnątrz baterię płaską 3R12 4,5 V. Ma ona większą pojemność niż komplet 3 paluszków AA, co jest bardzo istotne wobec deklarowanego wysokiego poboru prądu przez ten miernik (45 mA bez obecności źródła promieniowania, 55 mA przy pomiarze). 
Inną opcją jest użycie koszyczka na 3 paluszki AA, wówczas nie będziemy musieli rozkręcać pojemnika na akumulatorki, aby wymienić baterie.

Pojemnik z akumulatorkami umieszczamy zgodnie z oznaczeniem biegunów przy stykach wewnątrz komory:


Możemy go włożyć odwrotnie (!), ale wówczas dozymetr po prostu nie zadziała. Komora baterii jest zakręcana na 4 wkręty i uszczelniania uszczelką.


Przyrząd przechowywany jest w solidnej skrzyni, w której zarówno pulpit, jak i sondę mocują specjalne obejmy. Pulpit podczas pracy jest chroniony przez gumowy futerał, amortyzujący uderzenia:
W takich samych  skrzyniach przechowywany jest również bliźniaczy KRB-1.

Sam przyrząd jest bardzo ciekawą konstrukcją, której pełnych możliwości lepiej nie mieć okazji wykorzystać. Na szczęście może też służyć jako przenośny radiometr beta-gamma do poszukiwania źródeł w terenie z racji długiej, wygodnej sondy i czułego licznika STS-5, który sprawdził się w wielu innych dozymetrach. Wadą jest dość powolna reakcja na wzrost poziomu promieniowania i długi czas ustalania się wyniku, a także brak dźwięku impulsów. 

Niestety przyrząd jest dostępny tylko na zagranicznych portalach aukcyjnych, głównie w Ukrainie i Rosji, a i to w niewielkiej liczbie egzemplarzy. Mój egzemplarz sprowadziłem z... Indii.  

Miernik opisałem raczej w charakterze ciekawostki i weterana akcji likwidacyjnej po katastrofie w Czarnobylu. Przy czym akurat udział miernika w Czarnobylu był raczej incydentalny - na archiwalnych zdjęciach nie udało mi się go doszukać, wszędzie królowały DP-5 w wersji B i W.