Skoro jesteśmy przy rentgenometrach, chciałbym przybliżyć kolejny relikt z czasów zimnej wojny, a mianowicie rentgenometr pokładowy DP-3B (рентгенметр бортовой ДП-3Б). Jest to miernik pokładowy, przeznaczony do montowania w czołgach, wozach bojowych, śmigłowcach i samolotach. Działa na zasadzie komory jonizacyjnej i ma dość szeroki zakres pomiaru - 0,1-500 R/h. Czasem pojawia się na filmach z przelotu śmigłowcem nad płonącym reaktorem w Czarnobylu. Co prawda przy samym rdzeniu moc dawki wynosiła 12000 R/h, ale zgodnie z zasadą odwróconych kwadratów w odległości kilkuset metrów malała znacząco, choć nadal pozostawała wysoka.
Urządzenie zasilanie jest z instalacji pojazdu o napięciu 27 V, odwrotne podłączenie objawia się brakiem pisku przetwornicy. Odgłos ten jest taki jak w starych telewizorach, ponoć po 30 roku życia przestaje się go słyszeć, dobrze że mam jeszcze 3 lata do tego czasu. Elektronika pulpitu oparta jest na tranzystorach, aczkolwiek w sondzie zastosowane są miniaturowe lampy elektronowe.
Sama sonda, z masywną stalową osłoną nie daje żadnych szans na przeniknięcie promieniowania beta czy miękkiego gamma. Czarny krzyż naniesiony na środek czoła cylindrycznej osłony sondy oznacza położenie geometrycznego środka układu pomiarowego, tak samo jak w kieszonkowych radiometrach pośrodku ich licznika G-M. Przewód sondy jest ekranowany metalową siatką i osłonięty grubą izolacją z gumy, która w sprzedawanych egzemplarzach często pęka. Wszystkie przyłącza są niezwykle masywne i zakręcane na gwint, w końcu muszą wytrzymywać wibracje, naprężenia i znaczne wahania temperatur.
Skala podświetlana żaróweczkami, aczkolwiek bez farby okresowego świecenia. Ma dwie podziałki - górną do wszystkich zakresów, oprócz najwyższego, i dolną tylko do maksymalnego (500R/h). Jest to typowe rozwiązanie w wojskowych przyrządach, by wartości na najwyższym zakresie można było odczytać bezpośrednio, bez przeliczania mnożników. Ten sam układ zastosowano w rentgenoradiometrach serii DP-5, DP-66, DP-75 i rentgenometrze D-08. Natomiast ciekawym odstępstwem od zasad konstrukcyjnych jest kolejność zakresów, która powinna zaczynać się od najwyższego. Chroniłoby to przyrząd przed uszkodzeniem, jeśli zostałby włączony w obszarze o wysokim poziomie promieniowania. Tymczasem nie, zakresy zaczynają się od najniższego (!). Czyli uruchamiając przyrząd w warunkach wysokiej mocy dawki musimy szybko przeskoczyć przez początkowe niskie zakresy, by dojść do najwyższego, na którym będzie się odbywał pomiar. Trudno wytłumaczyć takie rozwiązanie, chyba że załogi włączały przyrządy z dala od strefy skażeń.
Skala podświetlana żaróweczkami, aczkolwiek bez farby okresowego świecenia. Ma dwie podziałki - górną do wszystkich zakresów, oprócz najwyższego, i dolną tylko do maksymalnego (500R/h). Jest to typowe rozwiązanie w wojskowych przyrządach, by wartości na najwyższym zakresie można było odczytać bezpośrednio, bez przeliczania mnożników. Ten sam układ zastosowano w rentgenoradiometrach serii DP-5, DP-66, DP-75 i rentgenometrze D-08. Natomiast ciekawym odstępstwem od zasad konstrukcyjnych jest kolejność zakresów, która powinna zaczynać się od najwyższego. Chroniłoby to przyrząd przed uszkodzeniem, jeśli zostałby włączony w obszarze o wysokim poziomie promieniowania. Tymczasem nie, zakresy zaczynają się od najniższego (!). Czyli uruchamiając przyrząd w warunkach wysokiej mocy dawki musimy szybko przeskoczyć przez początkowe niskie zakresy, by dojść do najwyższego, na którym będzie się odbywał pomiar. Trudno wytłumaczyć takie rozwiązanie, chyba że załogi włączały przyrządy z dala od strefy skażeń.
Źródła kontrolnego brak, przyrząd sprawdza się, wciskając specjalny guzik, w/g instrukcji strzałka powinna wskazać wartość między 0,4 a 0,8. Przy procedurze kontrolnej miga czerwona lampka, tym wolniej, im wyższy zakres włączymy. Całość widać na filmie:
Przyrząd do niedawna niedostępny w Polsce, ale dzięki Allegro już za 55 zł + wysyłka można stać się właścicielem pulpitu pomiarowego z sondą na kilkumetrowym kablu. Pozostaje tylko pytanie - co dalej - zakres pomiarowy przydatny jedynie podczas wypadków radiacyjnych (vide mój post o D-08), duży ciężar i nadmiar kabla, mający w założeniu ułatwić montaż sondy na zewnątrz pojazdu. Szczerze mówiąc, jest to głównie gadżet dla kolekcjonerów i wielbicieli wojskowych pojazdów, chcących mieć swój transporter skompletowany w 100%.
Na deser "sesja rozbierana" sondy - widoczne elementy regulacyjne:
I zbliżenie elektroniki pulpitu:
Przykład montażu w samochodzie wg radzieckiego podręcznika OC - widać elastyczne zawieszenie na tulejkach gumowych, amortyzujące miernik od wstrząsów pojazdu:
Instrukcja obsługi:
Witam, właśnie jestem na etapie remontowania mojego BTR-60 z takim rentgenometrem pokładowym.
OdpowiedzUsuńFajny artykuł.
Dużo się z niego dowiedziałem.
Pozdrawiam
Bardzo mi miło, cieszę się, że mogłem pomóc :) Jak chcesz się podzielić fotkami, zapraszam do kontaktu przez formularz bloga :)
Usuń