31 lipca, 2021

Trytowy zegarek Carnival T25

Trytowe źródła światła typu GLS (gaseous light source) stanowią szklane kapsułki z gazowym trytem, którego promieniowanie powoduje świecenie luminoforu naniesionego na wewnętrznych ściankach kapsułki. Emisja światła jest niezależna od czynników zewnętrznych i nie wymaga uprzedniego naświetlania, w przeciwieństwie do tzw. farb okresowego świecenia. Źródła trytowe zastąpiły stosowane dawniej farby radowe, które emitowały wysokoenergetyczne promieniowanie gamma, groziły skażeniem w razie uszkodzenia oraz wydzielały radioaktywny gaz – radon. Tryt nie ma tych wad, zatem jest stosowany wszędzie tam, gdzie nie wystarczą farby okresowego świecenia, wymagające uprzedniego naświetlenia i oddające światło przez dość krótki czas. Stosuje się więc go w celownikach do broni palnej, zarówno mechanicznych (kbk Beryl), jak i optycznych (SUSAT), breloczkach, kompasach (np. Cammenga 3H), a także w zegarkach. Zwykle są to jednak zegarki wyższej klasy (Wostok, Seiko, Rolex), zatem zakup wyłącznie w celu dozymetrycznym nie wchodził w grę. Ostatnio jednak pojawiło się dużo tanich zegarków produkcji chińskiej, kosztujących ok. 50-60 dolarów, co w połączeniu z awariami wszystkich moich dotychczasowych czasomierzy przesądziło o kupnie. 


Prezentowany zegarek ma oświetlacze GLS typu T25 na indeksach godzin i wskazówkach. Wszystkie świecą na zielono oprócz indeksu godziny 12, który jest pomarańczowy. Różnice wynikają z zastosowanego luminoforu, który może mieć praktycznie dowolną barwę, jednak kolor zielony ma największą wydajność wykorzystania aktywności trytu, a jednocześnie nie osłabia adaptacji wzroku do ciemności. Intensywność świecenia oświetlaczy T25 jest co prawda niższa niż droższych T100, ale w zupełności wystarczająca, aby odczytać godzinę nawet już w półmroku.

Jeżeli chodzi o radioaktywność, to przez szkiełko nie jest w stanie przebić się nawet promieniowanie hamowania, powstałe w wyniku bombardowania ścianek oświetlaczy przez cząstki beta trytu. O samym promieniowaniu trytu, mającym energię 18 keV i zasięg w powietrzu rzędu milimetrów, nawet nie wspomnę. Nawet dozymetry z wysokoczułym licznikiem okienkowym nie wykazywały wyraźnego wzrostu powyżej tła naturalnego, zarówno od strony szkiełka, jak i tym bardziej od strony mechanizmu. 

Pierwszy pomiar przeprowadziłem najczulszym z moich dozymetrów, czyli Mazurem PRM-9000. Miernik ten ma okienkowy licznik GM z okienkiem o grubości 2 mg/cm2 i wykrywa emisję alfa od 2 MeV, beta od 16 keV i gamma od 10 keV. Pomiary prowadziłem od strony szkiełka, gdyż tylko tam istniała choć minimalna szansa na jakikolwiek odczyt.

Wartości w µSv/h z 10 min (minimalna, maksymalna i  średnia ):

  • zegarek - 0,1 - 0,15 - 0,12
  • tło - 0,09 -  0,13 - 0,11 

Następnie wziąłem MKS-01SA1M z nieco mniejszym licznikiem o podobnej czułości, pomiar był prowadzony tak długo, aż błąd pomiaru w obu przypadkach osiągnął 7%:

  • tło - 0,11 µSv/h
  • zegarek - 0,13 µSv/h
Przeprowadziłem również pomiar starszą wersją monitora skażeń EKO-C, ale ten miernik, na liczniku SBT-10A, nie wskazał najmniejszej odchyłki od tła naturalnego. Jak widać, wzrost poziomu promieniowania od trytowych oświetlaczy w tym zegarku jest wręcz pomijalny - wynosi 0,01-0,02 µSv/h, wykrywają go tylko wyjątkowo czułe dozymetry, a przede wszystkim, występuje on tylko od strony szkiełka.  

Oświetlacze trytowe są więc całkowicie bezpieczne pod względem radiologicznym, a nawet ich uszkodzenie nie stwarza zagrożenia skażeniem, gdyż tryt, będący gazem, w dodatku niezwykle lekkim, momentalnie się rozcieńcza w powietrzu do bezpiecznych stężeń. Porównajmy to z farbami radowymi, które z wiekiem zaczynały się kruszyć i obsypywały cały cyferblat, szkiełko, a nawet i mechanizm, uniemożliwiając bezpieczną naprawę zegarka.

***

Sam zegarek ma oszczędny, funkcjonalny design, szczególnie w podstawowej, najtańszej wersji, którą tu omawiam. Biała tarcza ułatwia odczyt w warunkach szarówki, kiedy jeszcze świecenie trytowych znaczników nie jest widoczne. W całkowitej ciemności, po przyzwyczajeniu wzroku, świecenie widać z odległości kilku metrów, a z bardzo bliska tryt nawet nieco rozświetla tarczę i rzuca lekką poświatę na odległość kilku centymetrów. 

Żywotność oświetlaczy jest ograniczona zarówno okresem półrozpadu trytu (12,3 roku), jak również stopniowym zużywaniem się luminoforu. Dla porównania, producent trytowych breloczków szacuje czas "półrozpadu" luminoforu na 7,5 roku - póki co mój egzemplarz, kupiony w 2018 r., nie stracił zauważalnie jasności świecenia.  Podejrzewam, że w zegarku spadek jasności świecenia będzie bardzo powolny, a najwcześniej zauważymy go w warunkach szarówki, kiedy światło trytu konkuruje z pozostałościami światła dziennego.

***

Zegarek ma datownik wskazujący dzień tygodnia i dzień miesiąca. Ustawiamy go, delikatnie wysuwając koronkę i kręcąc: do siebie, by ustawić dzień tygodnia lub od siebie, aby ustawić dzień miesiąca. Godzinę ustawiamy zaś przy koronce wyciągniętej do oporu. Dni tygodnia mamy w wersji angielskiej lub chińskiej. Bransoletę regulujemy, wyjmując poszczególne ogniwka za pomocą imadełka dołączonego do zestawu - niestety brak precyzyjnej regulacji poprzez przesuwanie mocowania bransolety do zapięcia. Samo zapięcie, choć mocne, to jednak jest bardzo trudne do szybkiego zatrzaśnięcia, gdyż obie połówki trzeba składać osobno i dopiero wtedy możemy nacisnąć zatrzask na bokach zapięcia:


Producent deklaruje wodoszczelność "3 atm", co odpowiada ciśnieniu statycznemu wody na głębokości 30 m, ale w warunkach testowych, laboratoryjnych. Nie przekłada się to jednak na możliwość użytkowania zegarka na tej głębokości, gdzie na skutek ruchów ręki dochodzi jeszcze znacznie większe ciśnienie dynamiczne. W praktyce standard ten oznacza jedynie odporność na warunki podwyższonej wilgotności czy zachlapanie w deszczu lub podczas mycia rąk [LINK]. Mój egzemplarz niestety nie przeszedł nawet tej próby - po pół godziny w rzadkim deszczu padającym na szkiełko zegarek zaparował od wewnątrz, zatem nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek zanurzenia z nim:


Jest to niewątpliwy minus, gdyż nawet niewielka ilość wilgoci znajdująca się stale wewnątrz zegarka może po pewnym czasie spowodować korozję mechanizmów czy szybsze rozładowanie baterii. Poza tym jednak, po ponad dwumiesięcznej eksploatacji, nie zauważyłem innych wad. Najważniejszy dla mnie element, czyli trytowe oświetlenie, sprawdza się bardzo dobrze zarówno w nocnych ciemnościach, jak i wieczornej szarówce, pozwala też odnaleźć zegarek w ciemności lub nawet przyświecić sobie w poszukiwaniu włącznika światła. 
Obecnie jest to najtańszy zegarek z podświetleniem trytowym - cena na eBay wynosi 60-80 $ (232-310 zł), w zależności od wykończenia, ale czasem można nabyć podstawową wersję na Olx za 210 zł. Moim zdaniem droższe modele mają niepotrzebne udziwnienia wzornictwa, zdecydowanie niewarte dołożenia dodatkowych 20 dolarów. 

https://www.ebay.com/itm/274943984091?hash=item4003f041db:g:w1UAAOSwjbZhPgZh


Jednocześnie chciałbym przestrzec przed zakupami zegarków reklamowanych jako „trytowe”, które jednak z trytem nie mają nic wspólnego. Ich punkty świetlne wykonano ze zwykłej farby okresowego świecenia, co najprościej sprawdzić, trzymając zegarek przez kilka godzin w całkowitej ciemności. Wyróżnia je niska cena, nawet 35-40 $ i choć tytuł aukcji zawiera słowo "tritium", to w opisie mamy jedynie "luminous quartz tube":


Jeżeli planujecie zakup zegarka z podświetleniem trytowym albo już nosicie jakiś model, dajcie znać w komentarzach! Zapraszam też do lektury recenzji trytowej latarki "Betaligt" [LINK].

Edit 27.02.2023:
Zegarek zaliczył pierwszą wizytę u zegarmistrza. Od pewnego czasu zaczął się późnić w dość nieregularny sposób, zwykle 10-20 minut na dobę co kilka dni. Po nastawieniu właściwej godziny przez kilka dni, czy nawet tydzień, był spokój i znowu, w najmniej odpowiednim momencie, znaczne opóźnienie. Dodatkowo zaczął też być bardziej zaparowany od środka i nawet długie przebywanie w ciepłym pomieszczeniu nie likwidowały skroplonej wody pod szkiełkiem. Wybrałem się więc do zegarmistrza, gdzie został osuszony, wymieniono baterię (napięcie dobre, ale miała już 20 miesięcy) i nasmarowano miejsca, które mogły przepuszczać wodę: wałek koronki i gwint dekla. Zegarmistrz stwierdził, że wilgoć najprawdopodobniej dostaje się przez wałek koronki, a na pewno nie między szkiełkiem i koronką. Zalecił zdejmowanie podczas opadów, szczególnie latem, gdy zegarek jest rozgrzany i ma większe luzy między elementami. Tak to wygląda chińska "wodoszczelność 3 atm"... Gdyby nie ten defekt, byłbym w 100% usatysfakcjonowany z tego zegarka, zwłaszcza z trytowego podświetlenia, które wielokrotnie pozwoliło na szybki i wygodny odczyt czasu w środku nocy bez jednoczesnego oślepienia.

26 lipca, 2021

Wiśniowa glazura uranowa

Uranowa glazura na wyrobach ceramicznych jest najczęściej jaskrawopomarańczowa i przeważnie ma postać drobnych detali. Znacznie rzadziej występuje barwa żółta i zielona oraz jasnobrązowa, bliska beżu. Ostatnio jednak natrafiłem na wyroby pokryte glazurą w kolorze wiśniowym. Pierwszym przypadkiem była patera ze znanej wytwórni w Sarreguemines. 

Zwlekałem długo z jej zakupem, czekając na spadek ceny, aż wreszcie się doczekałem. Ceny na targu wykazują się dość dużymi wahaniami, zależnymi często od nastroju sprzedawcy, zatem jeśli możemy sobie pozwolić, zaczekajmy z zakupem.

Na tej paterze aktywność wykazują wiśnie wyrzeźbione w ceramice. Gołym okiem widać, że niektóre są pokryte znacznie cieńszą warstwą. Pomiary to jednoznacznie potwierdzają - poniżej wyniki dla ciemniejszej wiśni i w nawiasie dla jaśniejszej:

  • Polaron - 6,4 (2,9) µSv/h
  • KB6011 -  1,8 (0,6) µSv/h
  • Rodnik 3 -3,8 (1,6) µSv/h
  • Sosna "szeroka" - 0,32 (0,15) µSv/h
  • Sosna "wąska" - 0,433 (00,218) µSv/h
  • Soeks Quantum - 1,77 (0,78) µSv/h
  • EKO-C - 40 (22) cps
  • MKS-01SA1M - 1070 (540) rozp/min*cm2
  • Radex RD1008 - 340 (155) rozp/min*cm2

Jak widać, aktywność tych ozdób plasuje się w najniższej półce ceramiki uranowej [LINK]. Pozostała powierzchnia patery nie wykazuje aktywności przewyższającej tło naturalne. Średnica górnego talerza wynosi 27 cm, wysokość patery 14 cm.


Drugi wyrób to wiszący wazon z manufaktury Veuve De Winter et Fils z Brukseli. Jego aktywność była wykrywana przez "żelazko" z ponad 1 m, jednak cena odstraszała. Poczekałem jednak i wkrótce spadła do akceptowalnego poziomu. Sam wazon ma wysokość 28 cm, a w dnie i bocznej ściance wykonano otwory do zawieszenia na linie. Boczne powierzchnie zdobione są w motywy kwiatowe, które minimalnie osłabiają aktywność.


Wyniki pomiarów umieszczają ten wyrób nieco poniżej środkowego zakresu aktywności glazury uranowej:

  • Polaron - 23 µSv/h
  • ANRI Sosna (2 liczniki blisko siebie) - 20 µSv/h
  • MKS-01SA1M - 2700-3200 rozp/min*cm2
  • Radex RD1008 - 10,4 µSv/h (pomiar łączny w trybie poisk)
  • RK-67 - 25 µSv/h
  • EKO-C - 180-230 cps
  • RKP-1-2 - 400 cps

Firma znana była z luksusowych wyrobów, zatem jej wyroby, zwłaszcza w Polsce, będą rzadkie i drogie. Niedawno na targu natrafiłem na elementy od tego zestawu, złożonego z zegara i dwóch kandelabrów:

https://www.worthpoint.com/worthopedia/porcelein-clock-set-candelabra-vve-de-428841678

Same ceramiczne podstawy tych kandelabrów, wraz z okuciami, ale bez świeczników, kosztowały 200 zł za sztukę, co przy przeciętnej aktywności czyni zakup bezcelowym, przynajmniej jeśli interesują nas tylko względy dozymetryczne. 

W 2023 r. znalazłem w śmietniku potłuczony porcelanowy "obraz" z manufaktury Sarreguemines, którego "rama" pokryta była glazurą w kolorze wiśniowym. 

https://promieniowanie.blogspot.com/2023/03/smietnikowe-znalezisko-z-manufaktury.html

Znalezisko omówiłem osobno [LINK], zatem tu tylko wspomnę, że Sosna bez klapki wskazała 6,8 µSv/h, zaś Prypeć 13 - wyrób należy więc do niższej półki aktywności.

W tym samym roku trafiłem na targu na wazon z wytwórni Paul Milet z Sevres.

Pomiary przedstawiają się następująco:
  • ANRI Sosna - 6,4-6,7 µSv/h (bez klapki)
  • EKO-C - 80 cps (bez klapki)
  • RKP-1-2:
    • tryb pomiaru aktywności -  180 cps
    • tryb pomiaru mocy dawki -  5,5 µSv/h
  • MKS-01SA1M - 850-960 rozp/min/cm2

Z uwagi na rzadkie występowanie, wysokie ceny i małą aktywność wiśniowa glazura uranowa będzie miała dla nas wyłącznie znaczenie pomocnicze. Możemy traktować ją jako lokatę kapitału lub uzupełnienie kolekcji, natomiast do testowania dozymetrów najbardziej przydatna będzie "pospolita" glazura pomarańczowa. Jeżeli trafiliście na wyroby ceramiczne w tym kolorze lub chcielibyście nabyć któryś z wyżej przedstawionych, dajcie znać w komentarzach.

21 lipca, 2021

Dozymetr scyntylacyjny DRG-05M

Dozymetr DRG-05M stanowi środkowy model z serii przyrządów DRG-05, opracowanych w 1987 r. i produkowanych przez Pribornyj Zawod "Elektron" w Żółtych Wodach na obecnej Ukrainie. 



Wszystkie z nich wykorzystują detektor scyntylacyjny ze scyntylatorem plastikowym i fotopowielacz FEU, mierząc moc dawki ekspozycyjnej promieniowania gamma w µR/s, a także łączną dawkę w mR. Dozymetry mierzą zarówno promieniowanie ciągłe, jak i impulsowe o długości trwania impulsu powyżej 1 ms. Różnice sprowadzają się do zakresu pomiarowego oraz mierzonych energii promieniowania:

  • DRG-05 – 40 keV – 10 MeV (2 podzakresy pokrywające zakres 0,1-10000 µR/s)
  • DRG-05M – 15 keV – 3 MeV  (3 podzakresy pokrywające zakres 0,01-10000 µR/s)
  • DRG-05M1 – 15 keV – 8 MeV (brak danych o zakresie)

W omawianym modelu DRG-05M pomiar odbywa się na trzech podzakresach:

  • “< 2,5 µR/s” - 0,01-2,5 µR/s (0,36-90 µSv/h)
  • “<100 µR/s” - 2,5-100 µR/s (90-3600 µSv/h)
  • “>100 µR/s” - 100-10000 µR/s (3600 µSv/h - 360 mSv/h)

Dodatkowy podzakres oznaczony “mR” pozwala odczytać łączną dawkę przyjętą przez urządzenie (max 1000  mR). 


Dozymetr ma kształt pistoletowy, ze scyntylatorem umieszczonym w przedniej części korpusu. Detektor osłonięty jest plastikowym kołpakiem, który zdejmujemy tylko celem przetestowania przyrządu za pomocą beta-aktywnego źródła kontrolnego. 


Podczas pomiaru promieniowania gamma kołpak musi być założony, a krzyż na jego przedniej ściance wskazuje środek układu pomiarowego. 



Wynik podawany jest na wyświetlaczu LED o pracy okresowej. Na najniższym zakresie włącza się na 2 s co 10 s, na pozostałych co sekundę. 


Takie rozwiązanie zastosowano z uwagi na wysoki pobór prądu przez wyświetlacz typu LED – gdy pracuje, pobiera aż 80 mA na I zakresie i  60 mA na pozostałych przy 13 mA bez wyświetlania. Dla ułatwienia odczytu w warunkach silnego oświetlenia możemy założyć specjalną osłonkę, nasuwaną od góry na ramkę wyświetlacza.


Przyrząd wyposażono w funkcję kompensacji biegu własnego, a właściwie prądu ciemnego fotopowielacza. W tym celu musimy przekręcić osłonę scyntylatora w pozycję “zakryto” - wtedy fotopowielacz nie ma połączenia optycznego ze scyntylatorem. Następnie wciskamy przycisk “kompens” i trzymamy przez 2 s. Aktualna wartość prądu ciemnego powinna zostać zapamiętana i odejmowana od kolejnych pomiarów. Po przełączeniu zakresów czynność należy powtórzyć. Instrukcja ostrzega, że na zakresie <2,5 kompensacja może nie być pełna i należy samemu odejmować odpowiednią wartość.

Miernik jest wyskalowany w mikrorentgenach na sekundę, zatem wartość pomiaru musimy przemnożyć przez 3600 by uzyskać mikrorentgeny na godzinę. Wtedy wynik możemy albo podzielić przez 100 by uzyskać w przybliżeniu mikrosiwerty na godzinę albo przez 1000 dla milirentgenów.

Dozymetr był pierwotnie zasilany z 28 akumulatorków guzikowych D-0,1 o łącznym napięciu 8,7 V., zgrupowanych w specjalnych zasobnikach po 7 szt. i umieszczanych w komorze chwytu. Styki "plus" znajdują się na górze i na dole komory, zaś "minus" na blaszce przedzielającej komorę na pół:

http://forum.rhbz.org/topic.php?forum=2&topic=191&p=1

Do ładowania była przeznaczona specjalna ładowarka, mieszcząca wszystkie pakiety jednocześnie, ale... z naprzemienną polaryzacją - jeden "plusem" do góry, drugi do dołu itd.:

http://forum.rhbz.org/topic.php?forum=2&topic=191&p=2

http://forum.rhbz.org/topic.php?forum=2&topic=191&p=2

Pakiety akumulatorków można zastąpić za pomocą pojedynczej baterii 6F22 9 V, której "minus" podłączymy do środkowej blaszki, a "plus" do górnej lub dolnej:


Jeśli zależy nam na zwiększeniu pojemności, połączmy dwie baterie równolegle ("plus" do "plusa", "minus" do "minusa"), akurat się zmieszczą w obu komorach. Producent podobno dostarczał adapter do baterii 9 V, jednak do tej pory się z nim nie spotkałem.

Układ elektroniczny opisano jako solidny, ale trudny w naprawie z uwagi na zastosowany układ płytek drukowanych typu "książka" i przewody w izolacji z lakierowanej tkaniny:

http://forum.rhbz.org/topic.php?forum=2&topic=191&p=1


W fabrycznym zestawie znajduje się kabura wykonana z tworzywa sztucznego, pozwalająca na noszenie dozymetru przy pasie i szybkie jego dobywanie:

Kabura ma w górnej części komorę, przeznaczoną na źródło kontrolne (Sr-90), z tego powodu jest osłonięta przynitowanym kawałkiem blachy. W moim egzemplarzu niestety brakowało zarówno źródła, jak i tej osłony, zatem zamieszczam zdjęcia z forum RHBZ:

http://forum.rhbz.org/topic.php?forum=2&topic=191&p=2

Odczyt na DP-5W z otwartą osłoną podawany na w/w forum wynosił 37 mR/h. Sam scyntylator jest czuły na promieniowanie beta, przynajmniej wysokoenergetyczne. Jeżeli chodzi o emisję gamma, dozymetr wykrywa silniejsze źródła, niestety dostępne na rynku egzemplarze mają problem z kalibracją i nawet przy tle naturalnym wskazują wynik rzędu 1,2 µR/h (43,2 µSv/h!). Przetestować możemy więc tylko samą reakcję na promieniowanie.

Przyrząd przedstawiłem w charakterze ciekawostki. Jego przeznaczenie jest profesjonalne, do pomiaru wysokich poziomów promieniowania w szerokim zakresie energetycznym, w tym również promieniowania impulsowego, z którym amator raczej nie będzie miał do czynienia. Pracę tym przyrządem utrudnia konieczność przeliczania z mikrorentgenów na sekundę, a także okresowa praca wyświetlacza, szczególnie na najniższym zakresie, gdzie włącza się na 2 s co 10 s (!). Zakres ten jednak ma znaczenie pomocnicze wobec dwóch wyższych, na których wyświetlacz włącza się co sekundę. Dodatkowym problemem jest stan techniczny egzemplarzy dostępnych na rynku wtórnym, szczególnie konieczność kalibracji. 

Jeśli mieliście do czynienia z tym przyrządem, dajcie znać w komentarzach!


16 lipca, 2021

Radiometr-sygnalizator kieszonkowy "Signal"

Wszystkie zdjęcia - Forum RHBZ - http://forum.rhbz.org/topic.php?forum=2&topic=65&p=1

Miernik ten nieco przypomina nasz polski RK-60, choć ma cechy wspólne z RK-67, a nawet RKP-1-2. Jego przeznaczeniem jest kontrola osłon chroniących personel zatrudniony przy źródłach promieniowania, a także wykrywanie skażeń beta i gamma na powierzchniach. Pełna nazwa brzmi "radiometr signalizator karmannyj" czyli radiometr-sygnalizator kieszonkowy. Produkował go Kijewskij Sownarchoz 



"Signal" wykorzystuje dwa wbudowane w korpus liczniki Geigera - do niższych zakresów STS-5 umieszczony wzdłuż dłuższego boku i do wyższych szklany SI-3BG wzdłuż krótszego boku: 


Zakres pomiarowy od 0.1 do 5000 mR/h, podzielony na 5 podzakresów. Zakresy zmieniane obrotowym pokrętłem z boku obudowy ze skalą jak w starym radiu czy telewizorze. 


Skala podstawowa logarytmiczna od 0,2 do 5, mnożniki 0,2, 1, 10, 100 i 1000. Odcinek skali od zera do pierwszej działki "nieraboczij", czyli nieprzeznaczony do pracy. Ciekawostką jest lampka sygnalizująca impulsy, która świeci przez otwór w kształcie radzieckiej gwiazdy pięcioramiennej, wycięty w blasze skali - taki mały akcent patriotyczny.


Radiometr może też współpracować z zewnętrzną sondą powierzchniową na 5 liczników STS-5.

 

Wnętrze sondy z licznikami STS-5:



Sonda ta, włączana przez przestawienie pokrętła rodzaju pracy w położenie "zond" służy do pomiarów małych mocy dawek poniżej 75-150 µR/h i nieznacznych aktywności beta - poniżej 150-300 rozp./min*cm2.


Do sondy dołączana jest filtr odcinający promieniowanie beta, montowany na zatrzaski z boku obudowy sondy:



Co ciekawe, impulsy sygnalizowane są błyskiem i dźwiękiem w zewnętrznej słuchawce, natomiast przekroczenie ustawionego progu komunikowane jest ciągłym dźwiękiem wbudowanego głośniczka.  Nauszną słuchawkę, zapasowe liczniki GM i źródło kontrolne K-3A widzimy na tym zdjęciu:



Progi alarmowe można regulować od połowy do końca skali każdego podzakresu. Błąd sygnalizacji progowej wynosi nie więcej jak ±50%, zaś błąd pomiaru w normalnych warunkach <±40%.Czas zadziałania progu sygnalizacji max 30 s, a czas ustalania się wskazań max 45 s, czyli dosyć długo (RK-67 - 10 s). Na poniższym zdjęciu widzimy od lewej pokrętło wyboru zakresu i trybu pracy, pokrywę komory baterii, głośniczek sygnalizacji progowej oraz uchwyt na strzemię do pasa:


Słuchawka jest wpinana w gniazdo na krótszym boku obudowy, obok przycisku uruchamiającego pomiar, analogicznie jak w naszym RK-67:


Gniazdo sondy znajduje się na drugim krótszym boku:



Miernik wymaga regulacji napięcia pokrętłem "reżim" obracanym za pomocą śrubokręta w położeniu przełącznika rodzaju pracy "reżim". Próg ustawiamy w położeniu "signal" za pomocą śrubokręta.  Zakresy kalibrujemy osobnymi potencjometrami dostępnymi z przedniego panelu:


Zasilanie - 3 akumulatorki D-0,2, które mogą pracować w zakresie temperatur od 0 do 40 st., praca w temperaturach niższych wymaga specjalnych źródeł zasilania odpornych na mróz. Poniżej porównanie różnych typów radzieckich akumulatorków niklowo-kadmowych [źródło]


Można też stosować 3 baterie OR-ZK. Akumulatorki starczają na 14 h nieprzerwanej pracy, baterie - 50 h, prąd rozładowania na początku 12 mA. W komplecie jest ładowarka do akumulatorków - na zdjęciu pośrodku.



Waga dozymetru z bateriami bez futerału max 450 g, pełen komplet max 1,5 kg. Do miernika dołączono etui z dermy:



Przyrząd przeznaczony był dla radzieckiego przemysłu jądrowego i medycyny, zatem szansa na jego pojawienie się w Polsce jest niewielka, choć nie wykluczam takiej możliwości. Jest to z pewnością ciekawy egzemplarz kolekcjonerski, a z zewnętrzną sondą może być przydatny przy poszukiwaniu artefaktów. Zaletą jest również bardzo wysoki zakres pomiarowy, nie do przekroczenia w warunkach codziennych. Przypomnijmy - chwytak w Strefie - max 50 mR/h, hala reaktora w Świerku - 10 mR/h, mocny zegar lotniczy 7 mR/h. Problem może sprawiać jedynie nietypowe źródło zasilania, wymagające stosowania rozwiązań zastępczych.



***

Nie jest to jedyny miernik oznaczony nazwą "Signal", istnieje też dużo prostsza, nowsza konstrukcja o tej nazwie - kieszonkowy radiometr gamma DRGB-01 Signal z początku lat 90., jeden z licznych tego typu przyrządów produkowanych po awarii w Czarnobylu.

10 lipca, 2021

Ekotester Greentest ECO6 firmy Anmez

Niemiecka firma Anmez oferuje szeroki wybór tzw. ekotesterów, czyli przyrządów mierzących zawartość azotanów w żywności. Bardziej zaawansowane z nich oferują również pomiar twardości wody, a niektóre także funkcję dozymetru. Zestawienie od najprostszych wygląda następująco:

  • Greentest 1 – pomiar zawartości azotanów w owocach i warzywach
  • Greentest 2 – dodano funkcję pomiaru w mięsie i rybach
  • Greentest 3F – wzbogacono o pomiar twardości wody
  • Greentest 5F – dochodzi funkcja dozymetru, niestety tylko do 9,99 µSv/h
  • Greentest 6 – dozymetr zyskuje zakres do 99,9 µSv/h, zaimplementowano łączność Bluetooth i ekran pojemnościowy zamiast oporowego
  • Greentest Mini / Greentest Mini Eco - miniaturowe wersje mające funkcje miernika azotanów, twardości wody i promieniowania jonizującego, współpracujące z aplikacją na smartfony.


Przedmiotem recenzji będzie wersja ECO6, czyli najwyższy dostępny obecnie model, reklamowany jako "zaktualizowany". Przyrząd dostępny jest w kolorze białym, czarnym i złotym, tak samo zresztą jak model 5F. 

https://www.actin.ca/product/GreenTest-ECO-6/179

Przy zakupie trzeba bardzo zwracać uwagę na to, który model kupujemy, gdyż niestety obie wersje mają takie samo oznaczenie modelu 0808 na tylnej ściance przy braku nadruku na przedniej. Jedyną różnicą jest bardziej finezyjny interfejs graficzny oprogramowania:


Trudno zrozumieć takie podejście producenta, który nie wyróżnia swojego najnowszego, najbardziej zaawansowanego produktu. Miernik można nabyć bezpośrednio od producenta [LINK] lub nieco taniej na Aliexpress [LINK].

***

Detektorem promieniowania jest szklany licznik GM produkcji chińskiej, nieco mniejszy niż popularny M4011. Osłonięty jest jedynie kratką w obudowie, zatem mierzy mieszankę promieniowania gamma i beta, nieco tylko osłabionego przez szklaną ściankę licznika. Jest to obecnie najpopularniejszy układ konstrukcyjny, jak wspominałem w artykule o "szkołach" konstrukcji dozymetrów [LINK]. Oczywiście brak uszczelnień, zatem mamy otwartą drogę dla pyłu i wilgoci, co jest tym bardziej ryzykowne, że sprzęt przeznaczony jest do pracy w kuchni, gdzie o takie zanieczyszczenia bardzo łatwo.


Pomiar mocy dawki odbywa się od razu po uruchomieniu urządzenia, a wynik podawany jest na górnym pasku wyświetlacza niezależnie od trybu, w którym jesteśmy. 


Możemy oczywiście wejść w osobne menu z ekranu głównego, wtedy oprócz mocy dawki zobaczymy progi alarmowe oraz informację o bezpieczeństwie danego poziomu promieniowania. Progi niestety są ustawione na sztywno – poziom bezpieczny do 0,5 µSv/h, następnie “podniesiony” i od 1,2 µSv/h  “niebezpieczny”. Pamiętajmy, że wartości te odnoszą się do narażenia całego ciała i ustalono je w oparciu o dopuszczalną dawkę roczną dla osób niezatrudnionych przy promieniowaniu jonizującym. Stąd też przy punktowych źródłach, jak ceramika uranowa czy zegarki, te ostrzegawcze komunikaty nie mają mocy:


Dozymetr ma też funkcje pomiaru dawki przez określony czas, w tym celu musimy kliknąć kursor na pasku “dose/time”. Zobaczymy wówczas menu “start/reset” i po rozpoczęciu pomiaru przyrząd zacznie zliczać łączną dawkę mierząc jednocześnie czas. Niestety z uwagi na krótki czas pracy na baterii (deklarowany 20 h) konieczne może być użycie powerbanku lub ładowarki. W trakcie normalnej pracy dozymetr nie zlicza łącznej dawki, co jest wyjątkiem od powszechnej praktyki konstrukcji dozymetrów.

Czułość dozymetru jest wystarczająca do pomiaru większości źródeł, za wyjątkiem najmniej aktywnych. Wynik pomiaru będzie obejmował emisję gamma i większość beta, jednak bez pewnej części niskoenergetycznego promieniowania. Nie będzie tu więc takiego zawyżenia wyniku, jak przy całkowicie odsłoniętym SBM-20, trudno jednak też mówić o pełnej kompensacji energetycznej.

Czas reakcji dozymetru na znaczny wzrost i spadek mocy dawki jest szybki, nie ma tu powolnego czekania, aż wynik wróci do poziomu tła po odsunięciu źródła. Niestety z racji niewielkiego detektora, umieszczonego kilka milimetrów poniżej poziomu kratki w obudowie, dozymetr słabo reaguje na promieniowanie szkła uranowego. Kieliszek dający 3 µSv/h na Polaronie tutaj wykazał 0,5 µSv/h po kilkudziesięciu sekundach, tak samo jak sztabka osiągająca na Polaronie ponad 4 µSv/h. Nawet "gorący" (10 µSv/h) kielich z Mariańskich Łaźni wskazał zaledwie 0,9 µSv/h.



Z kolei promieniowanie od glazury uranowej wykrywane jest szybko, nawet przy niewielkich wyrobach czy cienkiej warstwie. W glazurze jednak zawartość uranu była znacznie wyższa niż w szkle, stąd nawet cienka warstwa na figurce praczki powoduje wzrost do 0,3-0,4 µSv/h przy 1,6 µSv/h na Polaronie.

Zakres pomiarowy kończy się na 99,9 µSv/h, zatem będzie wystarczający dla większości "domowych" źródeł. Przekroczyć go możemy za pomicą większości zegarów lotniczych, których sama "twarda" emisja gamma wynosi 50 µSv/h, a licząc gammę niskoenergetyczną i promieniowanie beta, to ponad 100.

***

Pozostałe funkcje przyrządu, czyli pomiar twardości wody i zawartości azotanów w żywności wykraczają co prawda poza tematykę bloga, jednak omówię je pokrótce, tak jak przy mierniku Soeks Ecovisor F4.

Pomiar odbywa się za pomocą sondy złożonej z dwóch pręcików o średnicy 0,9 mm, umieszczonych obok siebie na dolnej krawędzi obudowy. 


Wbijamy je w badany produkt przy pomiarze zawartości azotanów lub zanurzamy w niewielkiej ilości wody, której twardość chcemy zmierzyć. Końce sondy są zaokrąglone, ale dają się wbić bez problemu nawet w tak twarde części, jak głąb kapusty. 

Pomiar przeprowadzamy, wybierając produkt z listy, wbijając sondę w miąższ i klikając "measure". Po 4 sekundach otrzymujemy wynik wraz z dodatkową informacją o stopniu przekroczenia normy. Jeśli chcemy powtórzyć pomiar, przeciągamy palcem pole wyniku w lewo lub w prawo - nie jest to intuicyjne, Ecovisor ma po prostu przycisk "ponów". 

Przeprowadziłem testy na kilku wybranych produktach, jakie akurat miałem w kuchni, a następnie porównałem wyniki z przyrządem Soeks Ecovisor F4. Wyniki przedstawiają się następująco (w nawiasie pomiary Ecovisorem, wartości norm bezpieczeństwa dla obu urządzeń są  w większości te same): 

  • kapusta: 2400 mg/kg, norma 900 (163-247 mg/kg)
  • morela: <30 mg/kg, norma 60 (83 mg/kg)
  • jabłko: <30 mg/kg, norma 60 (26 mg/kg)
  • banan: <30  mg/kg, norma 200 (60 mg/kg)
  • ananas: <30 mg/kg, norma 30 (82 mg/kg, norma 150)
  • ogórek gruntowy: 50-120 mg/kg, norma 400 (75-82)
  • pomidor: 180 mg/kg, norma 300 (170-230 mg/kg)
  • ziemniaki: 210-300 mg/kg, norma 250 (36-160 mg/kg)

Jak widać, Ecovisor wykrywa znacznie mniejsze stężenia azotanów, które w ECO6 powodują jedynie  wyświetlenie wyniku "poniżej 30". Osobiście uważam za bliższe prawdy wyniki Ecovisora z uwagi na bardziej zaawansowaną technologię pomiaru, wykorzystującą dwie pary elektrod.


Oczywiście pamiętajmy o niedoskonałościach tego rodzaju pomiaru zawartości azotanów. Metoda ta opiera się na pomiarze oporu elektrycznego w tkankach warzyw czy mięsa - obecność azotanów, tworzących naturalny elektrolit, zmniejsza opór charakterystyczny dla warzywa niezawierającego azotanów. Wynik jest następnie przeliczany na stężenie w mg/kg. Problem pojawia się w przypadku produktów mających naturalnie wysokie stężenie różnych substancji o właściwościach elektrolitów. W jaki sposób urządzenie odróżni, że spadek oporu wywołany jest przez azotany, a nie przez inne sole, naturalne i nieszkodliwe? 

Podczas testów sprawdziłem też funkcję pomiaru twardości wody:

  • kranowa na Woli w Warszawie - 350 ppm (507)
  • kranowa na Ochocie w Warszawie - 298 ppm  (609)
  • j.w. z podwójnego filtra - 3 ppm  (54)
  • j.w. z potrójnego filtra - 3 ppm (31)
  • "mineralna" marki Auchan - 338 ppm (570)
Jak widać na przykładzie wody z filtra, Ecovisor ma znacznie większą rozdzielczość i rozróżnia wodę filtrowaną dwustopniowo od oczyszczanej trójstopniowo, zaś Greentest w obu przypadkach podaje 3 ppm .


Pomiary zawartości azotanów i twardości wody należy prowadzić w temperaturze pokojowej, gdyż EKO6 nie ma kompensacji temperaturowej, stosowanej w ekotesterze firmy Soeks. Oznacza to, że pomiar wyrobu wyjętego z lodówki lub nagrzanego na słońcu  będzie niemiarodajny.


***

ECO6 ma proste menu ustawień, do którego wchodzimy, klikając małe kółko zębate z w lewym górnym rogu ekranu. Widzimy w nim następujące opcje:

  • Language - język, w moim egzemplarzu jest dostępny angielski, rumuński i ukraiński, ale aplikacja na smartfon pozwala zainstalować też inne języki
  • Bluetooth - włączenie łączności Bluetooth
  • Auto-off – czas automatycznego wyłączenia urządzenia ( 1 - 30 min)
  • Radiation settings
    • Głośność dźwięku - 3 stopnie lub wyłączony
    • Jednostka - µR/h lub  µSv/h
  • Version – wersja urządzenia i nr seryjny
  • Reset – restart ustawień

Jak widać, menu jest dość ubogie i oferuje jedynie najbardziej podstawowe ustawienia. Zabrakło m.in. regulacji jasności wyświetlacza, czasu uśredniania pomiaru czy regulacji progu mocy dawki, nawet i skokowej.

Funkcja łączności przez kanał Bluetooth pozwala na sterowanie miernikiem z aplikacji oraz aktualizację oprogramowania. Umożliwia też dodawanie nowych produktów żywnościowych do listy oraz języków menu. Niestety aplikacja nie chciała współpracować z moim egzemplarzem, zatem nie przetestowałem tej funkcji. 

Zasilanie odbywa się z wbudowanego akumulatorka litowo-jonowego o pojemności 720 mAh, który powinien wystarczyć na 20 godzin pracy. Mój egzemplarz był już używany, zatem poziom baterii spadał początkowo dość szybko – po 3 godzinach wskaźnik baterii pokazywał ok. 20 %, jednak stan ten utrzymywał się przez 1,5 godziny, a następnie pusty wskaźnik przez kolejną godzinę i dopiero wtedy ECO6 wyłączył się. Akumulator ładujemy przez port mini-USB, odpowiedni kabel dołączono do zestawu. Postęp ładowania widoczny jest na symbolu baterii, wyświetlającym się nawet, gdy ładujemy wyłączony miernik. Niestety podczas ładowania nie możemy korzystać z przyrządu - tu znowu Ecovisor ma przewagę.

Wykonanie jest dość solidne, ekran pojemnościowy reaguje już na lekki dotyk, nie musimy używać rysika jak w starszych modelach z ekranem oporowym. Obudowa w złotej wersji łatwo się rysuje, a sam kolor jest wyjątkowo bamberski. Łatwo zgubić nakładkę na sondę, co widać w używanych egzemplarzach. Miłym dodatkiem jest magnes wbudowany w tylną ściankę obudowy, pozwalający przymocować przyrząd np. na lodówce, by był zawsze pod ręką. Może jednak narobić nam kłopotów, np. przyciągając zegarek z farbą radową. 


Wnętrze wersji ECO5 wygląda następująco, w ECO6 zastosowano inny procesor, ale główny układ elementów jest identyczny:

https://pl.aliexpress.com/item/32878560189.html


Głównym konkurentem będzie Soeks Ecovisor F4, mający znaczną przewagę nad EKO6 zarówno jako dozymetr, jak i ekotester i to przy niewiele wyższej cenie (999 vs 760 zł). Sonda Ecovisora ma 4 kontakty zamiast dwóch i kompensację temperaturową, co przekłada się na dokładniejszy pomiar o większej rozdzielczości zaś przy pomiarze azotanów mamy dodatkową "normę dla dziecka".

Sama funkcja dozymetru jest w ECO6 raczej pomocnicza przy głównej roli przyrządu, jaką jest miernik azotanów. Zresztą niewielkich stężeń radionuklidów w żywności taki przyrząd nie byłby w stanie wykryć, do tego jest potrzeba analiza radiochemiczna. Z kolei do poszukiwania artefaktów Greentest przyda się w ograniczonym zakresie (ceramika, zegarki, siateczki), za to bez problemu może monitorować tło promieniowania w naszym otoczeniu i zasygnalizować nagły wzrost mocy dawki. Dystrybutor na Aliexpress reklamuje ECO6 takim oto apokaliptycznym obrazkiem:


Jeśli mieliście do czynienia z tym urządzeniem lub macie uwagi co do opisu, dajcie znać w komentarzach!