28 sierpnia, 2020

Pulpit kontrolno-załadowczy DP-21


Urządzenie to służy do ładowania i odczytu dozymetrów indywidualnych typu elektrooptycznego. Dozymetry te były kondensatorem powietrznym, który przed użyciem należało naładować do odpowiedniego poziomu. Następnie promieniowanie powodowało jonizację powietrza, a co za tym idzie, zmniejszanie się ładunku kondensatora. Aby odczytać przyjętą dawkę, należało zmierzyć pozostały ładunek. Stopień rozładowania był w pewnym zakresie proporcjonalny do przyjętej dawki. Nie była to doskonała metoda pomiaru ze względu na samorozładowanie kondensatora i duży błąd pomiaru, ale umożliwiała masową i tanią kontrolę narażenia żołnierzy w warunkach wojny jądrowej. Zarówno ładowanie, jak i pomiar stopnia rozładowania dokonywany był w tym samym przyrządzie, zwanym zariadno-izmieritielnoje ustrojstwo, czyli urządzenie pomiarowo-załadowcze. Niekiedy zwany był też pulpitem (pult) z racji charakterystycznego kształtu.


Pulpit ten pojawia się często w literaturze dotyczącej wojskowej obrony przeciwatomowej  z lat 50 i 60. choć nie zawsze jest opisany oznaczeniem typu, ale po układzie pokręteł można potwierdzić jego tożsamość. Wkrótce zastąpiły go nowocześniejsze i prostsze w obsłudze przyrządy DP-23, które omawiałem uprzednio [LINK]. Niedługo potem zrezygnowano ze stosowania dozymetrów indywidualnych bez odczytu bezpośredniego, tzw. ślepych, które musiały być zarówno ładowane, jak i odczytywane w we wspomnianym pulpicie. Takim dozymetrem był np. DS-50, używany zarówno w armii ZSRR, jak i PRL. 

Wprowadzono wówczas nowsze dozymetry z odczytem bezpośrednim (DKP-50), które odczytywano, patrząc przez okular pod światło, a do ich ładowania stosowano proste pulpity załadowcze - wojskowe PZ-65 lub cywilne ZD-02, ewentualnie gniazda w rentgenoradiometrach DP-66 i DP-75. W okresie przejściowym używano wspomnianych DP-23, które mogły ładować oba typy dozymetrów oraz odczytywać te bez odczytu bezpośredniego.


Zaletą "ślepych" dozymetrów było nieco mniejsze samorozładowanie niż tych z odczytem bezpośrednim, a dodatkowo żołnierz noszący dozymetr nie mógł sam sprawdzić, jaką dawkę pochłonął  Stąd też niepotwierdzona informacja, że dozymetry "ślepe" dostawali szeregowi, a z odczytem - oficerowie.  Zostawmy tą kwestię na boku i wróćmy do naszego pulpitu.

DP-21 jest konstrukcją lampową, potrzebującą do zasilania zarówno baterii anodowej o napięciu 320 V, jak i ogniw żarzenia 1,5 V. Uruchomienie wymaga wykonania następujących czynności:

  • przełącznik kontrol' nulja / rabota (kontrola zera / praca) przestawić w położenie kontrol' nulja
  • pokrętło rodzaju pracy przestawiać kolejno na pozycje: nakal (żarzenie), anod (anoda), smieszczienije (opadanie?) i odpowiednimi regulatorami nastawić wskazówkę na pozycje Un, Ua, Ec na skali
  • przestawić pokrętło rodzaju pracy na pozycję zariadnoje naprjaż. (napięcie żarzenia), przełącznik prowierka/rabota (test / praca)  na pozycję "rabota"
  • przełącznik diapazon (zakres) na potrzebny zakres, i ustawić wskazówkę na Uz pokrętłem zariadnoje naprjaż.
  • przełącznik rodzaju pracy przestawić w położenie rabota, przełącznik kontrol' nulja / rabota (kontrola zera / praca) przestawić w położenie kontrol' nulja, wcisnąć przycisk sbros. (zrzut) i nastawić wskazówkę na zerze górnej podziałki przy pomocy regulatora ust. nulja (ustawianie zera)
  • przestawić przełącznik ontrol' nulja / rabota (kontrola zera / praca) w położenie rabota, wcisnąć przycisk sbros i ustawić wskazówkę na zielonej kresce pokrętłem ustanowka szkaly 
  • po 3 minutach rozgrzewania sprawdzić jeszcze raz ustawienia granicznych punktów skali - zera i zielonej kreski. Jest to potrzebne aby lampowy woltomierz mierzący napięcie dozymetrów pracował w płaskim fragmencie charakterystyki siatkowo-anodowej lampy.
  • Przyrząd gotowy do pracy. 

Jak widać, jest to typowa procedura uruchamiania przyrządów lampowych z tamtych lat, bardzo podobna obowiązywała przy radiometrach DP-11B oraz rentgenometrach D-08. Radziecki DP-1 miał ją już uproszczoną, a dalsze ograniczenie czynności obsługowych wprowadzono w DP-2. Wszystkie kroki rozpisane są na tabliczce przymocowanej do obudowy:

Ładowanie dozymetrów odbywa się w gnieździe zarjad  (z lewej u dołu), odczyt w gnieździe izmiernienije (u góry z prawej). Gniazda powinny być osłonięte nakrętkami na łańcuszkach, często jednak ich brakuje. Pomiar zaleca się prowadzić krótko - wcisnąć dozymetr do gniazda i zaraz po wychyleniu wskazówki wyjąć. Wskazówka zatrzymuje się na wartości napięcia, jakie zostało zmierzone w kondensatorze, można zatem bez pośpiechu zapisać wynik. Odczytanie rozładowuje dozymetr do końca, zatem ponowny odczyt nie jest możliwy. Przed odczytaniem następnego dozymetru należy wcisnąć przycisk sbros, aby wskazówka pojawiła się z powrotem na prawej granicznej kresce skali. Tak, dobrze czytacie, wskazówka wychyla się w lewo, odwrotnie niż w miernikach mocy dawki.

Przyrząd ma dwa zakresy, według fabrycznej instrukcji na pierwszym dozymetry ładowane są napięciem 19-21 V, a ich zakres wynosi 5 R z podziałką co 0,1 R, zaś na drugim ładuje się je napięciem 190-210 V, przy zakresie 50 R z podziałką co 1 R. Podejrzewam, że umożliwia to ładowanie tych samych dozymetrów niższym lub wyższym napięciem w zależności od spodziewanego narażenia na promieniowanie.

Przyrząd występuje w dwóch wersjach - A i B, które różnią się jedynie źródłem zasilania. 
DP-21A wymaga:
- ogniwo 1,66-ТМЦ-У-28 (3С) - 1 szt.
- ogniwo 1,3-ФМЦ-0,25 - 13 szt.
- bateria 87-ПМЦГ-0,15 (ГБ-80) - 4 szt.

DP-21B potrzebuje mniejszej liczby ogniw i baterii
- ogniwo 1,6-ПМЦ-У-8 (2С) - 1 szt.
- ogniwo 13-АМЦГ-0,5 - 2 szt.
- bateria 100-ПМЦГ-0,005 - 3 szt.





W komplecie oprócz pulpitu znajduje się też 200 dozymetrów indywidualnych typu "ślepego", całość transportowana jest w dwóch skrzyniach:


Jeszcze rzut okiem do wnętrza - pośrodku układu widoczna lampa elektrometryczna:





I plansza instruktażowa radzieckiej obrony cywilnej, niestety w niskiej rozdzielczości:


Miernik pozostaje jedynie kolekcjonerską ciekawostką i to dość rzadką, gdyż jeszcze nie spotkałem się z nim w kraju, w przeciwieństwie do rosyjskich i ukraińskich portali aukcyjnych. Jest też oczywiście szczegółowo omówiony na forum RHBZ, skąd też pochodzą powyższe zdjęcia - http://forum.rhbz.org/topic.php?forum=2&topic=57&p=1

Gwoli ścisłości, DP-21 to oznaczenie całego kompletu, czyli pulpitu wraz z dozymetrami indywidualnymi, tak samo jak DP-22, DP-23 i DP-24. Komplety DP-22W i DP-24 zawierają ten sam pulpit załadowczy, różnią się jedynie liczbą dozymetrów w zestawie, DP-22A ma starszy typ pulpitu:

DP-22A - 50 dozymetrów z odczytem bezpośrednim, starszego typu


DP-22W - 50 dozymetrów z odczytem bezpośrednim, nowszego typu.

DP-24 - 5 dozymetrów z odczytem bezpośrednim, nowszego typu.

24 sierpnia, 2020

Dozymetr Kwant-103I


Źródło - http://rhbz.pw/thumbnails.php?album=173

Ten kieszonkowy radiometr beta-gamma najbardziej podobny byłby do ANRI Sosna, oczywiście z wieloma zastrzeżeniami. Mierzy moc dawki gamma w mikrorentgenach na godzinę w zakresie 10-9999 µR/h (0,1-99,99 µSv/h), jak również aktywność właściwą beta powyżej 1,5 kBq/kg. Czujnikiem promieniowania są 2 tuby Jedynego Słusznego Typu, owinięte folią ołowianą z wycięciem w miejscu okienka pomiarowego. Ekranuje to tuby przed "puszczeniem" promieniowania beta z boków, przepuszczając je jedynie od strony okienka. Tutaj widzimy dozymetr z wyjętymi płytkami drukowanymi - jedna ma liczniki GM i przetwornicę, druga układy scalone i wyświetlacz, tego samego typu co w przyrządach Biełła, Fon, Raton, Expert itp.

Źródło - https://www.youtube.com/watch?v=wr2fc8BQn2Y

Samo okienko ma klapkę, odcinającą promieniowanie beta przy pomiarze emisji gamma. Tutaj prawdopodobnie brak uszczelnienia, które powinno osłaniać wnętrze miernika przed dostawaniem się zanieczyszczeń, w tym pyłu radioaktywnego.
Poniżej nieco estetyczniej wykonany egzemplarz, zdjęcia ze strony Meshok.net [LINK]:
Poszczególne przecinki na wyświetlaczu mają swoje specjalne znaczenie - pierwszy z prawej oznacza rozładowanie baterii, drugi trwanie pomiaru, trzeci przepełnienie licznika. Po zakończeniu pomiaru, który trwa ok. 50 sekund, przecinki znikają i możemy odczytać wartość mocy dawki w mikrorentgenach na godzinę. Dla uzyskania wyniku w mikrosiwertach dzielimy przez 100.

Filmik z pracy można obejrzeć tutaj, co ciekawe, odwrotne podłączenie tub G-M powoduje znaczny wzrost wskazań - z 922 na 3070 µR/h (9,22 i 30,7 µSv/h).

Co do funkcjonalności przyrządu, mierzy dłużej niż Sosna i nie jest tak pancernie wykonany, jednakże z racji odsłoniętych liczników GM będzie przydatny przy słabszych źródłach, szczególnie emitujących promieniowanie beta i miękkie gamma - pod tym względem bije na głowę np. Biełłę czy Mastera. Niestety przyrząd bardzo rzadko występuje nawet za naszą wschodnią granicą - naliczyłem łącznie 3 egzemplarze, przedstawione w tej notce. Tym niemniej jest to ciekawa konstrukcja, gdyż większość prostych radiometrów ery poczarnobylskiej to proste radiometry gamma z 1 licznikiem GM całkowicie owiniętym folią ołowianą. Radiometry beta-gamma można policzyć na palcach obu rąk - Polaron, Sosna, RSKB-104, RKGB-01, Expert i parę innych.

20 sierpnia, 2020

Dozymetr Cajoe GMV-2s z Aliexpress


Dozymetr ten jest rozwinięciem modelu GMV-2, który omawiałem niedawno. Różnice sprowadzają się do większego wyświetlacza, wykonanego w technologii TFT zamiast LED. Oprócz bieżącej i średniej mocy dawki wyświetla on także histogram, ukazujący zmiany tych wartości w czasie, a także czas trwania pomiaru. 


W komorze baterii dodano drugi akumulatorek, aby zrównoważyć zwiększony pobór prądu. Na przednim panelu mamy dodatkowy przycisk, umożliwiający zapauzowanie histogramu, analogicznie jak w BR-9B czy BR-6. Licznik GM tego samego typu (M4011), podobnie jak obudowa, zatem czułość i czas reakcji na zmiany mocy dawki są takie same.  Cena jest niewiele wyższa niż podstawowego modelu - 220 zamiast 150 zł.
Niestety kupiony przeze mnie egzemplarz miał wadę fabryczną - po krótkim czasie pracy wyświetlacz zaczynał migotać na biało albo pokrywał się czarnymi prostokątami, choć miernik nadal wykonywał pomiar. 

Wyłączenie i odczekanie kilku minut przywracało normalne funkcjonowanie, niestety na krótko. Zgłosiłem więc reklamację, załączając zdjęcia uszkodzonego wyświetlacza oraz filmik ukazujący, że problem występuje po chwili od włączenia. Reklamacja została uwzględniona i po darmowym odesłaniu InPostem bez problemu otrzymałem zwrot środków.

Mam nadzieję, że mój przypadek był jednostkowy i inne egzemplarze nie sprawiają takich problemów, jednak w razie podobnych niesprawności polecam reklamację, popartą udokumentowaniem wady. Nie zalecam za to samodzielnych napraw - szanse powodzenia w tego typu sprzęcie są niewielkie, a tracimy gwarancję i możliwość zwrotu. To nie Polaron czy RK-67, w których większość defektów naprawimy mając do dyspozycji lutownicę i multimetr.

16 sierpnia, 2020

Dozymetr KDG-1 - mierzy do 1000 R/h !


Ten przyrząd bardzo przypomina wspomniany już radiometr KRB-1, który służył do pomiarów skażeń emiterami alfa oraz beta. Zastosowano w nim jednak zupełnie inną sondę pomiarową, gdyż jego głównym przeznaczeniem jest pomiar mocy dawki promieniowania gamma w bardzo szerokim zakresie. 

Z lewej KDG-1, z prawej KRB-1, przyrządy różnią się tylko głowicą sondy i wyskalowaniem podziałki (źródło).

Można chyba stwierdzić, że jest to miernik o najszerszym zakresie pomiarowym, jaki był produkowany w ZSRR. Otóż zakres ten zaczyna się od 0,1 mR/h (1 µSv/h), a kończy na... 1000 R/h (10 Sv). Dla porównania, pokładowy rentgenometr DP-3B miał zakres do 500 R/h, tak samo jak i nasz rentgenoradiometr DP-75, czy czeski IT-65. W  rentgenometrze D-08 zakres kończył się na 300 R/h, zaś w serii DP-5 i DP-66 - na 200 R/h. Przypomnę, że dawka śmiertelna LD50/30 to ok. 400 R (4 Sv).

KDG-1 był praktycznie jedynym miernikiem, który mógł mierzyć natężenie promieniowania na początku katastrofy czarnobylskiej, a i to jedynie w pewnej odległości od płonącego reaktora. Pamiętajmy, że  w bezpośrednim sąsiedztwie IV bloku moc dawki zaraz po eksplozji wynosiła aż 12000 R/h (120 Sv/h) i nie wytrzymałby jej żaden miernik. Jedynym sposobem byłoby osłonięcie detektora grubą warstwą żelaza, ołowiu lub betonu, a następnie pomnożenie otrzymanego wyniku przez krotność osłabienia w danym materiale:


Wracając do naszego miernika, to wykorzystuje on dwa liczniki G-M. Do trzech najniższych zakresów służy dobrze nam znany STS-5 (lub odpowiednik) umieszczony w głowicy sondy pomiarowej, zaś do wyższych szklany licznik cylindryczny SI38G, zamontowany w nasadzie wspomnianej głowicy. Na poniższym schemacie można łatwo rozpoznać oba detektory:


Skala KDG-1 ma dwie podziałki o tym samym zakresie od 0,05 do 1 z podziałką co 0,05 - górna jest liniowa, dolna półlogarytmiczna, stąd też pewne przesunięcie tych samych wartości względem siebie. Dolna podziałka, z grubszymi cyframi, służy do pomiaru na zakresach 1000 R/h i 100 mR/h, zaś górna na wszystkich pozostałych.


Zakresy pomiarowe wyglądają następująco:
  • 0,1 - 1 mR/h (1 - 10 µSv/h)
  • 1 - 10 mR/h (10 - 100 µSv/h)
  • 10 - 100 mR/h (100 - 1000 µSv/h)
  • 0,1 - 1 R/h (1 - 10 mSv/h)
  • 1 - 10 R/h (10 - 100 mSv/h)
  • 10 - 100 R/h (0,1 - 1 Sv/h)
  • 100 - 1000 R/h (1 - 10 Sv/h)
Przełącza się je obrotowym przełącznikiem z boku pulpitu pomiarowego, który powoduje obrót dodatkowej skali z podaną najwyższą wartością danego zakresu. Dwa zakresy, na których dokonujemy odczytu z dolnej skali (półlogarytmicznej), mają pogrubione cyfry:


Pokrętło zakresów służy też do włączania kolejnych trybów niezbędnych do uruchomienia przyrządu (ustawienie zera, kontrola zasilania), o których wspomnę w dalszej części wpisu.

Skala i wskaźnik zakresu pokryte są farbą okresowego świecenia, brak niestety żaróweczki, pozwalającej naświetlić skalę bez pomocy zewnętrznego źródła światła.


Oprócz pomiaru mocy dawki gamma KDG-1 umożliwia także indykację aktywności beta (>400 keV), jeśli strumień cząstek ma odpowiednią gęstość - powyżej 600 rozp./min*cm2. Używa się w tym celu jednego z trzech najniższych zakresów pomiarowych i otwiera obrotową przesłonę sondy. 


Okienko pomiarowe jest dość małe, a do tego zabezpieczone grubą folią, która pochłania sporą część promieniowania, szczególnie niskoenergetycznego.


Tym niemniej, pomiar łącznej emisji beta+gamma jest przydatną funkcją, czyniącą z przyrządu rodzaj rentgenoradiometru - można nim mierzyć wysokie i niskie dawki gamma oraz skażenia beta. Niestety w radzieckiej nomenklaturze nie ma jednoznaczności: rentgenoradiometry DP-5 opisywane są jako rentgenometry (rentgenmetr), a KDG-1 występuje po prostu jako dozymetr (dozimetr) - vide oryginalna instrukcja:


Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do obsługi. Przyrząd włączamy ustawiając pokrętło zakresów na pozycji "WKL", a po upływie minuty gałką na położenie "ust.nulja" i osobnym potencjometrem ustawiamy wskazówkę na zero. Następnie  po przekręceniu przełącznika zakresów w położenie "prob.pit." odbywa się test zasilania - wskazówka powinna znaleźć się na prawo od trójkącika pośrodku skali. 


W przeciwnym wypadku akumulatorki trzeba naładować, stosując "zarjadnoje ustrojstwo" ZUK-3. Z uwagi na charakterystykę akumulatorków niklowo-kadmowych zabroniona jest eksploatacja dozymetru przy rozładowaniu poniżej normy. 
Jeśli napięcie zasilania jest w normie, można przystąpić do kontroli wskazań. Na zakresie "100 mR/h" należy otworzyć osłonę okienka pomiarowego i przystawić źródło kontrolne. Wynik powinien zgadzać się z wartością podaną w karcie badania dozymetru. Jeśli wykonaliśmy z powodzeniem wszystkie powyższe czynności, możemy przystąpić do pomiarów. Zaczynamy od najwyższego zakresu,  a jeśli wychylenie wskazówki jest mniejsze niż 0,1 skali, schodzimy na niższy zakres. Pamiętajmy, że w przyrządach wskazówkowych dokładność największa jest przy 2/3 zakresu skali. Reset wyniku odbywa się gumowym przyciskiem "sbros." umieszczonym z prawej strony skali. 

Skróconą instrukcję obsługi przymocowano do przedniego panelu miernika, choć jest to bardziej zbiór najważniejszych parametrów i zaleceń eksploatacyjnych:
  • zakres pomiaru 0,1 mR/h - 1000 R/h
  • przed pomiarem w położeniu ust.nulia ustawić wskazówkę na zero 
  • jeśli w położeniu  prob.pitanija wskazówka przesuwa się na lewo od znaku trójkąta - wymienić akumulator
  • okresowe sprawdzanie wskazań przeprowadzać za pomocą kontrolnego źródła beta-aktywnego


Działanie KDG-1 w trybie łącznego pomiaru promieniowania beta+gamma (a także samej emisji gamma) można obejrzeć na poniższym filmie - jak widać, czas reakcji jest dość powolny, nawet przy silnych źródłach:



Według fabrycznej specyfikacji czas ustalania się wyniku wynosi aż 100 s (!). Jak słusznie stwierdził użytkownik forum RHBZ, przy poziomach promieniowania bliskich końca zakresu (1000 R/h) zdążymy  "nałapać" 30 R zanim wynik pomiaru się ustali. 

Długi czas ustalania wyniku jest o tyle niezrozumiały, że jak wiadomo, im wyższa moc dawki, tym szybciej można uzyskać miarodajny pomiar. Stąd też w większości dozymetrów stała czasu jest coraz krótsza na kolejnych coraz wyższych zakresach. Podobnie w dozymetrach przelicznikowych, jak np. Sinteks, czas pomiaru na wyższych zakresach jest krótszy niż na niższych.

***

Sonda pomiarowa wyposażona jest w teleskopowy wysięgnik o 3 segmentach, umożliwiający pomiar z odległości.  


Jak wiemy z prawa odwrotnych kwadratów, dwukrotne zwiększenie odległości zmniejsza moc dawki czterokrotnie - czyli jeżeli w odległości 1 m od źródła zmierzymy 1000 R/h, to z 2 m "zaledwie" 250 [szybki kalkulator - LINK].

Wysięgnik sondy nie ma żadnych zacisków blokujących, po prostu chwytamy głowicę i wysuwamy, pilnując by kabel mógł się przewlekać przez otwór w rękojeści. Analogicznie go składamy.


Sama głowica sondy jest mniejsza i lżejsza niż sondy z przyrządów serii DP-5 - wykonano ją z z bakelitu, a nie z grubej blachy, co przekłada się na wygodniejsze prowadzenie podczas pomiarów:

Sondę możemy odłączyć od pulpitu pomiarowego, odkręcając najpierw nakrętkę, trzymającą wtyk w gnieździe - ułatwia to transport i przechowywania miernika:


KDG-1 wykonano w standardach odporności na warunki wojny jądrowej. Zachowuje zdolność do pracy przy narażeniu na strumień neutronów o gęstości 10^11 cząstek/s*cm2 o energii powyżej 0,1 MeV. Można go bez szkody potraktować mocą dawki gamma do 10^8 R/s. W przedruku instrukcji na forum RHBZ występuje zapis 108 R/s, ale raczej chodzi o 10^8 R/s,  tak jak w przypadku zapisu gęstości strumienia neutronów (oryginalnie było 1011, czyli bardzo niska wartość, dla porównania w reaktorze "Maria" strumień wynosi 10^14, zaś "Ewa" oferowała przy pełnej mocy 2x10^13 neutronów/s*cm2).

Zasilanie KDG-1 odbywa się z 3 akumulatorków niklowo-kadmowych NKGC-1D połączonych szeregowo i umieszczonych w specjalnym pojemniku. Jest on skręcany na 3 śruby z długim gwintem.


Napięcie całego zestawu powinno zawierać się między 3 a 4 V. Akumulatorki można zastąpić zwykłymi bateriami AA, tylko trzeba je przedłużyć za pomocą 2-3 metalowych podkładek. 


Spotkałem się z zastępowaniem oryginalnych akumulatorków przez podpiętą na zewnątrz baterię płaską 3R12 4,5 V. Ma ona większą pojemność niż komplet 3 paluszków AA, co jest bardzo istotne wobec deklarowanego wysokiego poboru prądu przez ten miernik (45 mA bez obecności źródła promieniowania, 55 mA przy pomiarze). 
Inną opcją jest użycie koszyczka na 3 paluszki AA, wówczas nie będziemy musieli rozkręcać pojemnika na akumulatorki, aby wymienić baterie.

Pojemnik z akumulatorkami umieszczamy zgodnie z oznaczeniem biegunów przy stykach wewnątrz komory:


Możemy go włożyć odwrotnie (!), ale wówczas dozymetr po prostu nie zadziała. Komora baterii jest zakręcana na 4 wkręty i uszczelniania uszczelką.


Przyrząd przechowywany jest w solidnej skrzyni, w której zarówno pulpit, jak i sondę mocują specjalne obejmy. Pulpit podczas pracy jest chroniony przez gumowy futerał, amortyzujący uderzenia:
W takich samych  skrzyniach przechowywany jest również bliźniaczy KRB-1.

Sam przyrząd jest bardzo ciekawą konstrukcją, której pełnych możliwości lepiej nie mieć okazji wykorzystać. Na szczęście może też służyć jako przenośny radiometr beta-gamma do poszukiwania źródeł w terenie z racji długiej, wygodnej sondy i czułego licznika STS-5, który sprawdził się w wielu innych dozymetrach. Wadą jest dość powolna reakcja na wzrost poziomu promieniowania i długi czas ustalania się wyniku, a także brak dźwięku impulsów. 

Niestety przyrząd jest dostępny tylko na zagranicznych portalach aukcyjnych, głównie w Ukrainie i Rosji, a i to w niewielkiej liczbie egzemplarzy. Mój egzemplarz sprowadziłem z... Indii.  

Miernik opisałem raczej w charakterze ciekawostki i weterana akcji likwidacyjnej po katastrofie w Czarnobylu. Przy czym akurat udział miernika w Czarnobylu był raczej incydentalny - na archiwalnych zdjęciach nie udało mi się go doszukać, wszędzie królowały DP-5 w wersji B i W.

Dozymetr FS-2011 z Aliexpress

Kolejny chiński  dozymetr z Aliexpress, ale z nieco wyższej półki niż omawiane ostatnio JMV-2 czy LR-4011. Konstrukcja ta częściowo eliminuje wady tańszych mierników, choć niestety nadal sporo brakuje jej do ideału.

Miernik wykorzystuje typowy chiński szklany licznik G-M typu M-4011, teoretycznie zbliżony parametrami do SBM-20. Licznik ten z racji szklanej ścianki jest nieco mniej czuły na najsłabsze promieniowanie oraz ma dłuższy czas reakcji niż metalowe liczniki SBM-20, STS-5 i BOI-33. Nazwanie go "odpowiednikiem" tych liczników jest trochę na wyrost, ale cóż, reklama dźwignią handlu.
Detektor umieszczony jest po przekątnej obudowy, tak samo jak w BR-6 i LR-4011. Dostęp niskoenergetycznego promieniowania zapewnia 11 otworków o średnicy 2,5 mm, wywierconych naprzeciw licznika.


Dzięki temu FS-2011 mierzy łączną moc dawki promieniowania beta i gamma, które jest w stanie przedostać się do detektora, czyli należy do najpowszechniejszej obecnie "szkoły" konstruowania dozymetrów. Układ taki ma wady i zalety, o czym będę jeszcze pisał.

Pomiar odbywa się w µSv/h, a zakres pomiarowy zaczyna się od 0,01 µSv/h, a kończy już na 100 µSv/h. W normalnych warunkach trudno go przekroczyć, chyba że pokażemy mu skalę od DP-63, wtedy po osiągnięciu końca zakresu zacznie zliczać od zera.
Dozymetr wskazuje zarówno bieżącą moc dawki, jak również średnią z ostatnich 5 minut, co jest przydatne do dokładniejszych pomiarów, przy słabych źródłach, ustalaniu tła naturalnego itp. Średnia jest liczona z 5 minut, co jest długim okresem, w większości chińskich dozymetrów jest zwykle liczona z 50 s (wyjątek to BR-6 z czasem 8-minutowym). Obie wartości widzimy na wyświetlaczu LCD, niestety nie są podpisane, ale nietrudno się domyślić, która jest która:


Im dłużej trwa pomiar, tym bardziej obie wartości zbliżają się do siebie. Poniżej pomiar lampy ceramicznej z polewą uranową po 15 minutach, różnica jest w granicach błędu pomiarowego miernika, wynoszącego +/- 15 %:

Na wyświetlaczu widzimy też inne parametry - stopień naładowania baterii, włączenie dźwiękowej sygnalizacji impulsów, bieżący czas w formacie 24h i wartość ustawionego progu sygnalizacji (pod zegarem). Podświetlenie wyświetlacza działa tylko przez chwilę po włączeniu, możemy je też włączyć na okres 6 sekund, naciskając na krótko włącznik.


Dolna krawędź okienka na wyświetlacz nieco zachodzi na cyfry, choć nie utrudnia bardzo odczytu. Sam wyświetlacz jest umieszczony znacznie poniżej osłaniającej go plastikowej elastycznej folii. Dzięki temu nie uszkodzimy go łatwo od przypadkowego uderzenia w okienko.
.
Funkcja alarmu progowego nie ma tej irytującej wady tańszych mierników, jakim jest mała liczba progów do wyboru (zwykle 4) oraz za niska wartość najwyższego progu (najczęściej 5 µSv/h). Tutaj możemy wybrać spośród 9 wartości: 0,5 - 1 - 1,5 - 2 - 2,5 - 5 - 10 - 50 - 100 µSv/h. Opcji zupełnego wyłączenia sygnalizacji niestety nie ma, ale jak ustawimy 100 µSv/h, to nieprędko się ona włączy. Jeśli jednak się uruchomi, będziemy mieć "dyskotekę" - dozymetr wydaje przerywane piski o dużej częstotliwości i miga podświetleniem wyświetlacza, choć to akurat można wyłączyć w opcjach, wówczas alarm tylko hałasuje. Brak jest możliwości resetu alarmu, zatem będzie wył aż moc dawki spadnie lub wyłączymy dozymetr. 

Obsługa miernika odbywa się za pomocą 5 klawiszy membranowych na przednim panelu:
  • Ó - włącznik zasilania, przy długim naciśnięciu włącza lub wyłącza przyrząd, krótkie wciśnięcie podczas pracy dozymetru włącza podświetlenie wyświetlacza na 6 sekund
  • Menu/OK - wejście do menu i zatwierdzanie pozycji
  • kursory - nawigacja w menu
  • >|| - w ekranie głównym włącza dźwięk sygnalizacji impulsów, w menu ustawień przenosi o poziom wyżej 


W menu ustawień mamy następujące pozycje:
  • setting unit - teoretycznie pozwala na wybór jednostki pomiaru, choć dostępne są tylko µSv/h
  • sampling time - czas uśredniania pomiaru (3 - 30 - 60 s)
  • setting alarm - wybór progu alarmu
  • system clock - ustawienie daty i godziny
  • alarm mode - rodzaj alarmu: sam dźwięk lub dźwięk i błyskanie wyświetlacza
  • setting disp. - ustawienia wyświetlacza: język (angielski lub chiński) i kontrast


Niestety zabrakło funkcji zliczania łącznej dawki przyjętej przez przyrząd. Jest ona bardzo istotna dla ustalenia narażenia na promieniowanie jonizujące, szczególnie podczas przebywania w warunkach podwyższonego poziomu promieniowania. Z tego co obserwuję, opcja ta jest często pomijana we współczesnych przyrządach, niezależnie od ich ceny. Nie ma jej tani chiński LR-4011 i rosyjski Rodnik 3, za to występuje w bardzo tanim JMV-2 i droższym KB-4011 czy rosyjskich Soeks 112 i 01M.

Parametry użytkowe dozymetru stoją na dobrym poziomie. Czas reakcji na wzrost mocy dawki jest dość szybki, choć mógłby być szybszy. Przy ceramice uranowej dającej 50 µSv/h na Polaronie wynik wzrasta o 0,3 µSv/h na sekundę, przy bardzo aktywnej (160 wg Polarona) skacze o 0,6 µSv/h na sekundę, zaś przy zegarach lotniczych o 2-4 µSv/h na sekundę. Oznacza to niestety długie czekanie na ustabilizowanie się pomiaru, nawet jeśli aktywność jest duża. Spadek wyniku po odsunięciu źródła jest szybki, jeśli rozpoczyna się od wartości rzędu dziesiątek µSv/h, przy pojedynczych opada bardzo wolno, lepiej wtedy po prostu ponownie uruchomić dozymetr.



Wykonanie jest przyzwoite, choć plastik nie jest najgrubszy. Połówki są dobrze spasowane, nic nie trzeszczy, wyświetlacz umieszczono znacznie poniżej ochronnej folii, nie uszkodzimy go więc zbyt łatwo. Poza otworkami nad licznikiem G-M brak też jakichkolwiek szczelin, zatem po zaklejeniu tych otworków przezroczystą taśmą klejącą mamy przyrząd łatwy w dekontaminacji i praktycznie kroploszczelny. Dozymetr dobrze leży w dłoni dzięki wyżłobieniom na palce na bocznych krawędziach, jednocześnie jest na tyle płaski, że łatwo zmieści się w kieszeni. 

Zasilanie odbywa się z 2 baterii lub akumulatorków rozmiaru AA. Tym razem nie przewidziano możliwości ładowania akumulatorków w dozymetrze za pośrednictwem portu USB. Niewielki  pobór prądu przez wyświetlacz LCD powinien zapewnić długi czas pracy na jednym komplecie baterii. Niestety instrukcja nie podaje tej informacji.


Skoro jesteśmy już przy instrukcji, to zawiera ona również podstawowe wiadomości z zakresu dozymetrii i ochrony radiologicznej. Niestety mój egzemplarz ma wyłącznie chińską wersję językową, ale na podstawie widniejących w niej wartości liczbowych wnioskuję, że wspomina o stałej jonizacyjnej i czasie połowicznego rozpadu. Podaje też przeliczniki jednostek aktywności promieniotwórczej oraz grubości osłon osłabiających promieniowanie Cs-137, Ir-192 i Co-60 o połowę i do 1/10.

Przyrząd występuje w kilku wersjach obudowy, różniących się kształtem i kolorem, ale wyświetlacz, układ przycisków i wycięcia na licznik G-M zdradzają, że jest to ten sam przyrząd.
Wersja FS-2011+ jest wyposażona w funkcję zliczania łącznej dawki, której tak brakowało w omawianym modelu FS-2011. Wartość ta, podawana w mSv, wyświetlana jest w prawym górnym rogu wyświetlacza, pod wskaźnikiem poziomu baterii.
https://archiwum.allegro.pl/oferta/daniu-fs2011-licznik-geigera-promieniowania-i8423842440.html
Na koniec jedna z reklam przyrządu, ukazująca w tle... żuraw pompowy, tzw. kiwon, używany do wydobycia ropy naftowej. Jest to jeszcze bardziej absurdalne niż używanie dozymetru do pomiaru  pola elektromagnetycznego od anten telefonii komórkowej:

Podsumowując, jest to jeden z lepszych dozymetrów dostępnych obecnie na Aliexpress, choć niestety jest też droższy niż konkurencja. Jego głównym rywalem  jest KB-4011, mający przewagę w szybszym resecie wyniku i obecności pomiaru łącznej dawki oraz histogramu, jednakże wyposażony jest on w mniej progów sygnalizacji oraz uboższe ustawienia. Z kolei nad LR-4011 góruje solidniejszym wykonaniem, nad BR-9B i JMV-2 większą czułością. Jest też najbardziej szczelny ze wszystkich tych przyrządów, co przydaje się przy pracy w terenie.