Dziś zapoznamy się z zasadą mającą różne zastosowanie (fotografia, balistyka), a która odgrywa istotną rolę także w ochronie radiologicznej. Zasada ta głosi, że natężenie promieniowania maleje odwrotnie proporcjonalnie do kwadratu odległości, czyli tłumacząc z polskiego na nasz - dwukrotne zwiększenie odległości osłabia promieniowanie czterokrotnie, czterokrotne - szesnastokrotnie itd. Zatem nawet nieznaczne odsunięcie się od źródła promieniowania gwałtownie zmniejsza dawkę, jaką otrzymujemy. Podkreślono to bardzo dobitnie podczas głośnej ostatnio kradzieży źródeł z kobaltem Co-60 z elektrowni "Bełchatów" - w bezpośrednim sąsiedztwie pojemnika nie powinno się przebywać dłużej niż kilka minut, ale w odległości 1 m czas ten wydłużał się do... godziny!
Powtórzę więc po raz kolejny - nie taki diabeł straszny, jak go malują :) Na potwierdzenie zasady mały eksperyment:
Czyli w odległości pół metra mamy poziom promieniowania tła naturalnego, zaś przy 40 cm nieznacznie podniesione tło jak w składach nawozów, materiałów budowlanych czy niektórych blokach z wielkiej płyty :)
Największy spadek - o prawie 90% - można zaobserwować na pierwszych 10 cm, następne 10 powoduje wyeliminowanie 2/3 pozostałego promieniowania, po czym kolejne spadki zaczynają przybierać charakter liniowy, ale dotyczą one od 3,75 do 0,7% wartości początkowej.
Gęstsza siatka punktów pomiarowych mogłaby trochę wygładzić ten wykres, ale zasada pozostałaby ta sama. Właśnie przeprowadziłem dodatkowe pomiary dla odległości 1-13 cm, aczkolwiek dokładne odsuwanie dozymetru o kolejne pojedyncze centymetry nie jest łatwe, dochodzi tez kąt bryłowy, uchyb miernika i wiele innych czynników - np. szeroko rozstawione tuby G-M w ANRI Sosna, które podczas pomiaru nie są równomiernie obciążone promieniowaniem (źródło jest bliżej jednej z tub).
Na deser film poglądowy, bez zapisywania wyników pomiarów (przy Polaronie nie jest to łatwe, trudno przyjąć jakąś wartość za wynik ostateczny).
Na deser film poglądowy, bez zapisywania wyników pomiarów (przy Polaronie nie jest to łatwe, trudno przyjąć jakąś wartość za wynik ostateczny).
Zwiedzając reaktor w Świerku mogłem dokonać niestety tylko trzech pomiarów - zaraz za śluzą, kilka metrów od bloku reaktora i na jego szczycie, mając pod nogami, oddzielony 7 metrami wody - rdzeń reaktora. Nie zamieszczę wykresu, gdyż zabrakłoby skali :) Pomiary wyglądały następująco:
- zaraz za śluzą na hali - 0,046 mR/h
- podchodzimy bliżej - 0,161 mR/h
- na szczycie przy wizjerze - 18,295 mR/h
Gdybym opuszczał sondę miernika wgłąb wody chłodzącej reaktor otrzymałbym pewnie jeszcze wyższe wyniki, a znając wartość osłabienia promieniowania w wodzie mógłbym obliczyć nawet moc dawki w samym rdzeniu.
Jak widać, obawy ludności niechcącej mieszkać w pobliżu elektrowni atomowej są nieuzasadnione. Przez różnorakie osłony reaktorów nic nie ma prawa się wydostać, a nawet na samej hali promieniowanie nie stwarza zagrożenia - vide wyżej :)
Piszę to wszystko, aby wykorzenić mitologizowanie promieniowania- oczywiście, ono bywa niebezpieczne, ale nie w takim stopniu, w jakim by się to mogło wydawać. Wystarczy znać parę prostych zasad
- promieniowanie maleje bardzo gwałtownie wraz z odległością
- im krótszy czas narażenia, tym mniejsza dawka pochłonięta
- każda osłona (w tym powietrze) zmniejsza moc dawki
Zatem, jeśli natraficie na obiekt mogący promieniować, trzymajcie się z daleka i minimalizujcie czas przebywania w danym miejscu, a nic się Wam nie stanie. Poza tym, największe dawki można przyjąć na kończyny, a najmniejsze na układ nerwowy, rozrodczy i krwiotwórczy - stąd prześwietlenie ręki to odpowiednik tylko kilku dni naturalnego promieniowania tła, a kręgosłupa - aż kilku miesięcy. Do czego zmierzam - dotknięcie ręką źródła promieniowania nie będzie tak niebezpieczne jak narażenie innych okolic ciała - tu dochodzi kwestia współczynnika wagowego tkanek, o którym w następnym odcinku :)
Prawo odwrotnych KWADRATÓW. Zwiększenie odległości 4-krotnie = obniżenie 16-krotne.... (nie 8-krotne).
OdpowiedzUsuńZaczynam dopiero czytać bloga, dlatego proszę wybaczyć za może śmieszne pytanie (a może nie). Co Pan napisze/ał na temat promieniowania towarów (spożywczych też) z Chin , Indii, Australi, itd.? Podobno kraje te stosują bramy z materiałem radioaktywnym jako sposób dezynfekcji na granicach?
karwan
Dezynfekcja i sterylizacja za pomocą promieniowania gamma jest dość powszechnie stosowana, ale nie powoduje powstania promieniowania wzbudzonego w napromieniowanych produktach - do tego potrzebny jest strumień neutronów, który występuje w reaktorach jądrowych lub podczas wybuchów bomb jądrowych. Skażenia do żywności prędzej przeniknęłyby ze środowiska, tak jak rtęć jest wchłaniana przez ryby morskie i ołów przez sałatę. Poza tym, kraje UE nie wpuściłyby towarów, które byłyby radioaktywne - na granicy są bramki dozymetryczne, jakiś czas temu wykryły np. przewożony zegar lotniczy :)
Usuń