20 listopada, 2018

Rentgenoradiometr DP-5WB - ostatni z serii DP-5


Przyrząd ten jest wersją "zieleniaka" DP-5W przeznaczoną na rynek cywilny. Od pierwowzoru różni się przede wszystkim sondą z dużym okienkiem pomiarowym, brakiem źródła kontrolnego oraz skromniejszym wyposażeniem. Zakres pomiarowy jest taki sam jak w DP-5W, czyli od 0,02 mR/h do 200 R/h, nie ma również różnic w sposobie obsługi.
Zerknijmy najpierw na najważniejszą różnicę, czyli sondę. Ogólna konstrukcja jest taka sama, z obrotową masywną osłoną, odcinającą promieniowanie beta przy pomiarze gamma:


Zwraca uwagę znacznie szersze okienko pomiarowe, obejmujące całą długość licznika G-M, zamiast jedynie małego wycinka jak w DP-5W. 


Co prawda jest ono osłonięte plastikiem, ale nie przekłada się to na znaczny spadek czułości, DP-5WB wykrywa nawet szkło uranowe o niewielkich aktywnościach. Nie zastosowano też źródła kontrolnego, które w DP-5W umieszczone było w wypukłości osłony okienka pomiarowego:


Podstawa sondy ma przekrój kwadratu, tak samo jak w późniejszych wersjach DP-5W, wcześniejsze miały okrągły. Demontaż wymaga odkręcenia czterech śrub na rogach - śrubka 


Jeżeli chodzi o korpus, to różnica występuje jedynie w napisie, niektóre egzemplarze miały brązowawy odcień zamiast zielonego, jak na tym zdjęciu (z prawej DP-5W, z lewej DP-5WB):


Poniżej typowy, zielony egzemplarz, zwraca uwagę brak tabelki z wartościami norm skażeń dla żywności i uzbrojenia, aczkolwiek futerały od obu wersji są zamienne:


W różnych egzemplarzach występowały zarówno z czarnej dermy o fakturze groszkowej, jak i gładkie, brązowe i czarne.


Zasilanie bez zmian - dwa ogniwa 1,5 V do zasilania obwodów miernika i jedno do oświetlenia, nieco oddalone w komorze baterii. Do zasilania polecam typowy koszyczek 2 x AA, choć minimalnie utrudnia on szczelne dokręcenie klapki. Można też baterie AA montować w rurkach z tworzywa, wyposażonych  w przedłużacz zapewniający styk, ale wymiana baterii przy tym rozwiązaniu będzie trudniejsza. Jeśli montujemy koszyczek, nie musimy nawet przylutowywać przewodów do kontaktów (co jest trudne, gdyż są one chromowane), wystarczy przymocować metalowe blaszki do wyprowadzeń koszyczka, siedzi na tyle ciasno, że dociśnie je do kontaktów:


Producent oferuje jedynie futerał i słuchawki, a całość konfekcjonowana jest w tekturowym pudełku z nalepką. Nie ma drewnianej skrzyni z częściami zapasowymi i przystawką zasilania zewnętrznego, znaną z przyrządów wojskowych:



Jeżeli chodzi o funkcjonalność, to nie ustępuje on DP-5W. Większe okienko pomiarowe zapewnia nieco podwyższoną czułość na miękkie promieniowanie, nawet pomimo tego, że jest ono osłonięte plastikiem. Na poniższym filmiku DP-5WB reaguje nawet na kawałek granitu czy niskoaktywne szkło uranowe:



Brak źródła kontrolnego jest zaletą przy sprowadzaniu miernika z zagranicy - nie spowoduje problemów przy kontroli dozymetrycznej na granicy Jedyną wadą w stosunku do DP-5W może być brak przedłużki sondy pomiarowej, ale podejrzewam, że powinna pasować od krajowych DP-66 i DP-75. Poza tym, miernik ma wszystkie zalety DP-5W, czyli przede wszystkim bardzo szeroki zakres pomiarowy, szybki czas reakcji na zmiany mocy dawki oraz solidne, wodoszczelne wykonanie, ułatwiające dekontaminację i pracę w trudnym terenie.
Obecnie DP-5WB coraz częściej się pojawia na rynku dzięki Ukraińcom przyjeżdżającym do Polski, zatem jeśli możecie go kupić w cenie do 200 zł, to na pewno warto. Można też go nabyć na ukraińskim portalu Olx.ua, a także na e-Bay, choć tu akurat ceny są wysokie (700-200 $), a koszty wysyłki astronomiczne (50-90 $).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora]