22 października, 2023

Katastrofa kysztymska (1957) - cz. I

Katastrofa ta miała miejsce w tajnych radzieckich zakładach przerobu paliwa jądrowego "Majak" (ros. latarnia morska), znajdujących się w miejscowości, która wielokrotnie zmieniała nazwę. W chwili powstania oznaczona była kryptonimem Baza-10, następnie w latach 1954-1966 nazywała się Czelabińsk-40, później w latach 1966-1994 Czelabińsk-65, zaś obecnie Oziorsk

Było to tzw. miasto zamknięte, nieuwzględnione na mapach, zaś najbliższą "jawną" miejscowością był odległy o 8 km Kysztym, od którego katastrofa wzięła swą nazwę. 

Miasta zamknięte nazywano najczęściej od największego miasta w rejonie, dodając numer mający zmylić potencjalnych szpiegów, np. Tomsk-7 czy Krasnojarsk-45. W naszym przypadku takim miastem był Czelabińsk, ważny ośrodek przemysłu maszynowego (Czelabińska Fabryka Traktorów, Czelabińska Fabryka Zegarków), leżący 75 km w linii prostej na południowy wschód od "Czelabińska-40", czyli dzisiejszego Oziorska.

Zakłady "Majak" - początkowo jako Fabryka nr 817 - powstały na mocy dekretu z 9 kwietnia 1945 r. O lokalizacji zadecydowała odległość od granic państwa oraz obecność licznych jezior, zapewniających wodę chłodzącą dla reaktorów i innych instalacji. 

https://www.topnews.ru/photo_id_301280.html

Budowę rozpoczęto w listopadzie 1945 r. siłami więźniów gułagów oraz wyzwolonych z niemieckich obozów jenieckich żołnierzy Armii Czerwonej, a już w czerwcu 1948 r. uruchomiono pierwszy reaktor jądrowy A-1 ("Annuszka"). W styczniu 1949 r. uruchomiono zakład radiochemiczny do separacji plutonu, zaś miesiąc później zakład chemiczno-hutniczy do produkcji ładunków nuklearnych. Wkrótce zaczęto tam wytwarzać również źródła promieniowania dla przemysłu oraz paliwo jądrowe do reaktorów. 

https://www.chel.kp.ru/daily/26737/3764698/

Zakłady budowano w ogromnym pośpiechu, nie mając opracowanych (lub ukradzionych metodą "inżynierii odwrotnej") odpowiednich technologii. Przykładowo, uszczelki zaworów wykonano z filcu, ulegającego korozji w kontakcie z radioizotopami, zaś soczewki wizjerów były ze zwykłego szkła. 

https://russian.rt.com/russia/article/652678-kyshtymskaya-avariya-posledstviya

Obszar miejski Czelabińska-40 możemy zobaczyć na amerykańskim zdjęciu satelitarnym z 1965 r. (A), zaś samą rafinerię plutonu na zdjęciu z 1968 r. (B).

 https://www.trzeciazona.pl/aktualnosci/atomowe-swiatlo-latarni

Działalność zakładów "Majak" generowała duże ilości odpadów promieniotwórczych. Co z nimi robiono? Średnio- i niskoaktywne początkowo (1949-1951) wylewano do rzeki Tieczy, powodując silne skażenie jej wód oraz narażenie okolicznych mieszkańców. 

https://www.topnews.ru/photo_id_11783_9.html

Według szacunków z 1956 r. wylano tam łącznie 76 mln m3 ścieków o aktywności 2,8 MCi - przypominam, że 1 Ci to 3 700 000 000 Bq, a tu mamy 2,8 miliona Ci! Dla porównania aktywność opadu radioaktywnego po katastrofie w Czarnobylu szacuje się na 27 MCi [LINK].

Następnie, gdy zauważono zwiększoną umieralność okolicznych mieszkańców oraz niekorzystny wpływ na florę i faunę rzeki, odpady zaczęto odprowadzać do bezodpływowego jeziora Karaczaj, gdzie łącznie zgromadzono aktywność rzędu 150 MCi. 

Jezioro Karaczaj, w oddali zakłady Majak - https://74.ru/text/gorod/2017/09/29/51292491/

Jezioro to wkrótce zaczęło wysychać, a wiatr rozwiewał nagromadzone radioaktywne pyły po okolicy. Aby być obiektywnym, warto przypomnieć, że takie pozbywanie się odpadów radioaktywnych było wówczas powszechne. W tym samym czasie Amerykanie wypuszczali radioaktywne ścieki z zakładów w Hanford bezpośrednio do rzeki Columbia [LINK]. Temat szerzej został opisany (równolegle z "Majakiem") przez Kate Brown w książce "Plutopia".

Oprócz odpadów płynnych zakłady "Majak", na skutek braku odpowiednich filtrów, wypuszczały do atmosfery opary i aerozole jodu-131 oraz argon-41, wykrywane w promieniu 70 km od obiektu. 

***

Przejdźmy teraz do sedna katastrofy z 1957 r. Odpady wysokoaktywne przechowywano w specjalnych zbiornikach z betonu i stali. Zbudowano je w 1953 roku, po zaprzestaniu wylewania ścieków do jeziora. Zbiornik taki był umieszczonym w wykopie betonowym cylindrem o średnicy 18-20 m, wysokości 10-12 m i grubości ścian 1 m. Wewnątrz mieściły się stalowe cylindry (20 szt.), stanowiące właściwe zbiorniki. Całość przykryto kratownicami, rozchodzącymi się promieniście od położonego pośrodku metalowego walca średnicy 1,5 m. Nad kratownicami wylano betonową kopułę o grubości ok. 1 m, a następnie zasypano warstwę ziemi grubości 2 m, dla kamuflażu porośniętą murawą. 

Schemat pojedynczego zbiornika, z prawej instalacja chłodząca [LINK]

Jak widać, zbiornik był bardzo solidny, a o jego projektowanej wytrzymałości świadczy dialog kierownika budowy A.A. Kazutowa z głównym inżynierem V.A. Saprykinem podczas budowy obiektów:

Pamiętam spotkanie, podczas którego główny inżynier Wasilij Saprykin przyszedł na inspekcję magazynu. Był dzień, słońce mocno grzało. Zapytał mnie uśmiechając się:

– Czy nie zapadnie się pod własnym ciężarem?

Odpowiedziałem żartobliwie:

— Można go także załadować parowozem z załadowanym tendrem .

Wasilij Andriejewicz roześmiał się żartem, po czym powiedział w zamyśleniu i, jak mi się wydawało, z lekkim niepokojem:

„Kto wie, jakiej mocy potrzeba, aby to zniszczyć?” [LINK]

Wszystko ładnie wyglądało, ale tylko w teorii. Rzeczywistość nastrajała mniej optymistycznie. Betonowy pojemnik ze stalowymi zbiornikami położony był poniżej poziomu wód gruntowych, które go regularnie zalewały, a w betonie pojawiały się pęknięcia. Stalowe cylindry co i rusz wynurzały się z wody chłodzącej, ulegały deformacjom, a nawet przeciekały, uwalniając radioizotopy do wnętrza betonowej obudowy. Czujniki poziomu wody i temperatury psuły się, a ponieważ przewody przechodziły przez strefę aktywną, zatem naprawa narażała obsługę na wysokie dawki promieniowania.

Wkrótce miało mieć to fatalne skutki. W zbiorniku nr 14 o pojemności 300 m3 pierwotnie przechowywano 250 m3 płynnych odpadów wysokoaktywnych, zawierających cez-137, stront-90, cer-144, cyrkon-95, niob-95, ruten-106. Ponieważ zachodzące w odpadach reakcje jądrowe wydzielały duże ilości ciepła, wszystkie zbiorniki miały chłodzenie wodne, którego parametry (poziom, temperatura) były monitorowane przez odpowiednią aparaturę. Niestety instalacja chłodząca zbiornika nr 14 zaczęła przeciekać ponad rok wcześniej, więc ją odłączono i do chwili katastrofy pozostawała nieczynna (!). 

Pozbawione chłodzenia odpady zaczęły wysychać - finalnie pozostało 70-80 ton suchej masy. Na ich powierzchni powstały silnie wybuchowe azotany i octany, a temperatura sięgnęła 350 st. C. Rano dyżurny technik zauważył tlący się dym nad magazynem i wysłał czterech pracowników - w maskach przeciwgazowych i z latarkami - do sprawdzenia zbiornika. Gęsty żółty dym uniemożliwiał jednak rozpoznanie sytuacji. Nie wiadomo, czy podjęto jakieś środki zaradcze. Kilka godzin później, o 16:22 czasu lokalnego  przypadkowa iskra spowodowała eksplozję. 

Poszczególne wersje wydarzeń różnią się szczegółami - główną zmienną jest czas, który upłynął od awarii chłodzenia do wybuchu oraz moment zauważenia usterki. Awarię wykryto rano lub na pół godziny albo 40 minut przed eksplozją. Technicy zeszli do magazynu odpadów, podejrzewali zwarcie w instalacji, ale nie mogli znaleźć usterki z powodu dymu i ostatecznie opuścili pomieszczenie [LINK].  


W kwestii przyczyny samego wybuchu istnieje jeszcze jedna, odmienna teoria. Mówi ona o omyłkowym dodaniu roztworu szczawianu plutonu do pojemnika z azotanem plutonu, azotan spowodował gwałtowne utlenianie szczawianu, przegrzanie zbiornika i w efekcie eksplozję. W obu przypadkach był to wybuch chemiczny, a nie jądrowy, który w tych warunkach fizycznie nie byłby możliwy. 

Siłę wybuchu oszacowano na 70-100 ton TNT. Podstawą do obliczeń była objętość krateru powstałego w wyniku eksplozji, także rozmiar zniszczeń: wybuch zerwał betonową pokrywę zbiornika o grubości 1 m i wadze 160 ton, odrzucając ją na odległość 25 m. Zerwane zostały również takie same pokrywy z dwóch sąsiednich zbiorników, ściany przesunęły się o 1 metr, a także uszkodzeniu uległy systemy chłodzące, co groziło kolejnymi eksplozjami. 

https://74.ru/text/gorod/2017/09/29/51292491/

Podmuch wybił szyby okienne w promieniu 3 km, a także wyrwał masywną stalową bramę zakładów. W pobliskim Kysztymie usłyszano wybuch, ale uznano, że to wysadzanie skał pod budowę kolejnych obiektów przemysłowych, gdyż w okolicy ciągle trwały prace budowlane. Ludzie byli bardziej zainteresowani rozgrywanym właśnie meczem piłki nożnej - sport w miastach zamkniętych był niezwykle popularny i pozwalał lepiej znosić trudną, odpowiedzialną pracę w warunkach ścisłej tajności i odosobnienia.

https://sport.tvp.pl/56102769/mecz-pulapka-64-lata-od-eksplozji-atomowej-w-zakladach-majak

Wybuch uwolnił łącznie 20 MCi skażeń w postaci aerozoli ciekłych i stałych o następującym składzie:

Spośród nich 90% spadło w formie czarnego "deszczu" na terenie samego zakładu i okolicy (kilka przedsiębiorstw fabryki Majak, koszary, remiza strażacka, obóz pracy) dając aktywność powierzchniową rzędu 4000-150000 Ci/km2. Samo miasto Czelabińsk-40, celowo wybudowane od strony zawietrznej względem dominujących wiatrów, nie zostało pokryte opadem.

Pozostałe 10% skażeń uniosło się z miejsca eksplozji na wysokość 1-2 km i następnie, niesione wiatrem, opadły w odległości 300-350 km w kierunku północno-wschodnim. W ten sposób powstał Ślad Radioaktywny Wschodniego Uralu o długości 300 km i szerokości 5-10 km. Jego kształt ustabilizował się w ciągu pierwszego dnia po eksplozji, a następnie ulegał tylko niewielkim modyfikacjom wywołanym migracją izotopów w środowisku. 

Autor: Jan Rieke, maps-for-free.com, NordNordWest, Historicair, Bourrichon, Insider, Kneiphof, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=12132519

Poszczególne skażone obszary zamieszkiwało:
  • >100 Ci/km2 - 2100 osób
  • >2 Ci/km2 - powyżej 10000 osób
  • cała strefa, której granice przyjęto wedle 0,1 Ci/km2 - 270000 osób.
https://www.topnews.ru/photo_id_11783_2.html

W pierwszym dniu po wypadku moc dawki zmierzona w okolicznych miejscowościach wyniosła (w nawiasie odległość od Czelabińska-40):
  • Satłyków (18 km) - 300 µR/s (1080 mR/h = 10,8 mSv/h)
  • Galikajewo (23 km) - 170 µR/s (612 mR/h = 6,12 mSv/h)
  • Jugo-Koniewo (55 km) - 6 µR/s (21,6 mR/h = 216 µSv/h)
Sam Czelabińsk-40, choć ominął go niesiony wiatrem opad, to jednak został skażony wtórnie - skażenia przeniesiono na kołach samochodów i autobusów, przywożących pracowników do miasta, a także na odzieży i butach tych osób. Najsilniej skażona została centralna Al. Lenina, szczególnie od strony wjazdu z zakładów, a także ul. Szkolna, gdzie mieszkała dyrekcja. Wkrótce zakazano wjazdu do miasta, zaś pracowników wysiadających z autobusów przeprowadzano przez punkt kontrolny, gdzie prowadzono odkażanie obuwia i kontrolę dozymetryczną. 

Akcja ratownicza była spóźniona, gdyż dyrektor Michaił Diemianowicz i wicedyrektor zakładów przebywali na delegacji służbowej w Moskwie. Po kilku godzinach udało się ich odnaleźć (na przedstawieniu w cyrku) i sprowadzić na miejsce. Do tego czasu oszołomieni ludzie chodzili po terenie fabryki, przyjmując ogromne dawki promieniowania. Mało kto wiedział, że w zakładach prowadzono prace z materiałami radioaktywnymi. Nie było też opracowanych procedur ani specjalistycznego sprzętu do użycia na wypadek katastrofy. Pracownicy stosowali kombinezony używane w przemyśle chemicznym, zaś więźniowie, budujący zakłady, jedynie zwykłe drelichy. 

Po 6 godzinach dozymetryści zmierzyli poziom skażenia, ale tylko terenu i sprzętu, nie ludzi. Wybuch postawił na nogi okoliczne garnizony - podejrzewano sabotaż lub atak ze strony USA, wzmocniono więc straże na granicach strefy zamkniętej. Dopiero po 10 godzinach ewakuowano żołnierzy i pracowników, ale pozostawiono więźniów, którzy pracowali przy budowie licznych obiektów przemysłowych. Z powodu remontu stołówki więźniowie jedli na dworze, na improwizowanych stołach, z których rękami (!) zgarnęli radioaktywny pył.

Nikt nie wiedział, co robić. Rozważano porzucenie budowy zakładu radiochemicznego "Dubl-B" i przeniesienie go w inne miejsce, jednak koszty utopione tej inwestycji, a także opóźnienia, były za duże. Postanowiono więc odkazić teren zakładów, choć nie wiedziano jak to zrobić - była to przecież dopiero pierwsza tak poważna awaria.  Ostatecznie zastosowano metody mechaniczne - szorowanie i zmywanie budynków, przekopywanie ziemi, by skażona znajdowała się na spodzie, zakopywanie skażonych przedmiotów, narzędzi i maszyn. Te same metody będą stosowane na masową skalę podczas likwidacji skutków katastrofy w Czarnobylu (1986)

Po 3 dniach moc dawki w Czelabińsku-40 wynosiła 4000-6000 µR/s (14,4-21,6 R/h = 0,14-0,21 Sv/h), na dachach 10000 µR/s (36 R/h = 0,36 Sv/h), zaś na krawędzi krateru 100000 µR/s (360 R/h = 3,6 Sv/h). Przypomnę, że dawka śmiertelna LD50/30 to 4,5 Sv, zaś poziom promieniowania tła w większości regionów świata waha się od 0,1 do 0,3 µSv/h.

W następnych dniach i tygodniach po wybuchu prowadzono szeroko zakrojone działania ratunkowe:
  • wysiedlono mieszkańców wsi w promieniu 22 km (1383 osoby) - cały ich dobytek zakopano, zaś przed wyjazdem nakazano zmienić odzież na nieskażoną (ewakuacja była spóźniona o 7-10 dni, gdyż najpierw kalkulowano jej opłacalność, w międzyczasie mieszkańcy przyjęli dawkę do 52 rem, czyli 0,52 Sv). Wywożonym nie udzielano żadnych informacji, mówiąc jedynie, że w tym miejscu jest "niezdrowo". Domy opuszczali niechętnie, szczególnie starsi ludzie.
  • odkażono teren zakładu i miasta, zdejmując łącznie 300.000 m3 wierzchniej warstwy gleby, którą zakopano na specjalnych składowiskach
  • skonfiskowano i zakopano 1308 ton zboża, 104 ton mięsa, 240 ton ziemniaków i 66,6 ton mleka
  • 330 dni po katastrofie przesiedlono jeszcze 3860 osób z terenów, gdzie stężenie strontu-90 w glebie wynosiło 80 Ci/km2
  • 700 dni po wypadku wysiedlono kolejne osoby, razem 12 763 mieszkańców z 23 osad.
  • ponieważ pracownicy, w obawie o zdrowie, rezygnowali z pracy i opuszczali Czelabińsk-40, władze oprócz akcji dekontaminacyjnej w mieście i zakładach, zaoferowali znacznie większe wynagrodzenie i bogaty program socjalny. W efekcie część osób powróciła do miasta, zgłaszając gotowość do pracy.
W latach 1958-1959 prowadzono prace mające na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się skażeń ze strefy na tereny nieskażone:
    • burzono i zakopywano budynki wraz z pozostałym majątkiem, a następnie obsiewano teren sosnami
    • zaorywano grunty rolne, stosując głęboką orkę, zaś do pługów montowano przedpłużki, odcinające górną warstwę roli i przemieszczające na dno sąsiedniej bruzdy, co ograniczało powstawanie pyłu
    • wprowadzono system monitorowania skażeń produktów żywnościowych
    • zmieniono profil produkcji gospodarstw, a także ich strukturę:
      • przestawiono je na produkcję nasienną i hodowlaną (badania dowiodły, że w tkankach miękkich zwierząt akumulacja nuklidów jest mniejsza niż w żywności roślinnej)
      • zamiast licznych małych gospodarstw, trudnych do kontrolowania, zorganizowano wielkie kombinaty
      • ograniczano zasięg dystrybucji produktów rolnych do wykorzystania na terenie strefy oraz miasta Czelabińsk, oczywiście po kontroli dozymetrycznej


Pod koniec 1959 roku na obszarze ograniczonym izolinią o początkowym stopniu skażenia strontu-90 wynoszącym 4 Ci/km² (około 700 km²) utworzono strefę ochrony sanitarnej z zakazem publicznego dostępu i jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Za przestrzeganiem reżimu ograniczeń w strefie czuwała policja, kontrolę sanitarną nad sytuacją radiacyjną powierzono służbie sanitarno-epidemiologicznej (Rospotrebnadzor)Wzdłuż obwodu strefy ścisłej ochrony utworzono strefę nadzoru 5 km szerokości - był to taki margines bezpieczeństwa, zabezpieczający okoliczne tereny przed przenoszeniem radionuklidów poprzez erozję wietrzną, spływające wody i dzikie zwierzęta. Z gospodarki rybackiej wycofano także jeziora o łącznej powierzchni 3800 ha. Aktywność wszystkich radionuklidów emitujących promieniowanie beta w niektórych zbiornikach wodnych w części czołowej strefy osiągnęła 1000-10000 Bq/l.

W kwietniu 1967 roku początkowa część strefy ochrony sanitarnej została dodatkowo skażona w wyniku nawiewania radioaktywnych pyłów z brzegów wysychającego Jeziora Karaczajskiego. Skażenia objęły głównie obszary w kierunku wschodnim i północno-wschodnim od jeziora. Brzegi jeziora zabetonowano, zaś całkowite zasypywanie tego zbiornika wodnego, rozpoczęte w 1986 r. ukończono dopiero w 2015 r. Zorganizowano też monitoring skażeń, aby zapobiegać przedostawaniu się izotopów do wód gruntowych i innych jezior.

https://twitter.com/Russia__Not/status/680164136597204992/photo/1

Od 1968 roku na terenie strefy ochrony sanitarnej utworzono Państwowy Rezerwat Przyrody Uralu Wschodniego. Obecnie strefę skażenia powstałą podczas wypadku w 1957 roku nazywa się śladem radioaktywnym Uralu Wschodniego (East Ural Radioactive Trace, EURT).

 Autor: Ecodefense/Heinrich Boell Stiftung Russia/Slapovskaya/Nikulina, źródło - LINK

Opad radionuklidów na teren EURT nastąpił późną jesienią, kiedy większość roślinności weszła już w okres uśpienia, a proces dojrzewania młodych osobników u większości zwierząt dobiegł końca. Wpływ promieniowania jonizującego na środowisko naturalne zaczął się więc ujawniać dopiero wiosną 1958 roku. Na najbardziej skażonych obszarach zaobserwowano częściowe lub całkowite żółknięcie koron sosny oraz przerzedzenie koron brzozy. Do jesieni 1959 roku całkowicie wymarły sosny na obszarze o gęstości skażenia 6,3–7,4 MBq/m². Przy wyższym poziomie skażenia obumierały też korony brzóz.  Skażenia spowodowały także śmierć niektórych roślin zielnych, części zwierząt stałocieplnych i zimnokrwistych, w tym organizmów glebowych. Następnie nastąpiła aktywna odbudowa szaty trawiastej, ale o zmodyfikowanym składzie - okazało się, że różne gatunki mają różną wrażliwość i zdolność przystosowywania się do życia w warunkach silnego promieniowania jonizującego. Regeneracji roślin zielnych sprzyjał wzrost nasłonecznienia i zmiana mikroklimatu gruntu ze względu na brak górnej warstwy lasu. 

W rezerwacie od momentu jego powstania nastąpił wzrost różnorodności i liczebności dzikich zwierząt, co wynikało przede wszystkim z braku wpływu ludzi na siedlisko (łowiectwo, hodowla, pozyskiwanie drewna, obecność człowieka). To samo zjawisko jest obserwowane na terenie Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia, gdzie również powstał swoisty rezerwat przyrody. W rezerwacie rośnie też wiele rzadkich roślin, m.in.: lilia złotogłówostnica z gatunku Stipa dasyphyllaobuwik wielkopłatkowykruszczyk błotnymiodokwiat krzyżowyjezierza morskagrzybienie północne. Przed katastrofą liczebność rzadkich roślin była 5–10 razy mniejsza.

Ponieważ odporność na promieniowanie jest zmienna w obrębie populacji danego gatunku, zatem na skażonym terenie przeżyły i rozmnożyły się tylko te osobniki, które miały wyższą wrodzoną radioodporność. Spowodowało to powstanie odrębnej populacji złożonej z osobników dobrze przystosowanych do życia w warunkach podwyższonego poziomu promieniowania. Jednocześnie migracja zwierząt oraz nawiewanie pyłków i nasion z nieskażonych terenów wzbogaciły pulę genową, niejako "rozcieńczając" geny osobników dotkniętych skutkami promieniowania. 

Od 1980 roku, w wyniku całkowitego rozpadu krótkotrwałych radionuklidów, zaobserwowano zmniejszenie pochłoniętej dawki promieniowania jonizującego (rocznej) w porównaniu z pierwotną: dla korony sosny do 2000 razy, trawy do 300 razy, korony brzozy do 100 razy, u bezkręgowców do 10-30 razy. W wyniku rozpadu radioaktywnego izotopów zawartych w opadzie promieniotwórczym, obszar skażenia radioaktywnego rezerwatu maleje. Od katastrofy minęło już 66 lat, czyli mniej więcej 2 okresy półrozpadu strontu-90 (28 lat) i cezu-137 (30 lat). W środowisku zostało więc zaledwie 25% początkowej aktywności radioizotopów. Należy również pamiętać o migracji skażeń w głąb gleby wraz z deszczami i przykrywanie powierzchni ziemi coraz nowymi warstwami ściółki leśnej, co wpływa na ograniczenie poziomu promieniowania. 

Zawarte w glebie skażenia dają o sobie znać podczas pożarów lasów w strefie EURT. Wówczas zawarte w drewnie izotopy są unoszone z dymem i wędrują wraz z masami powietrza na odległość ponad 10 km, co odnotowano m.in. w latach 1996, 2004 i 2008. Również tutaj widoczne jest podobieństwo do Strefy wokół Czarnobyla - o samych pożarach pisałem w 2020 r. [LINK]

***

Jakie dawki otrzymała ludność obszaru narażonego na opad promieniotwórczy z katastrofy kysztymskiej? Badaniami i długoterminową obserwacją lekarską objęto 30417 osób, zaś łącznie z mieszkańcami dorzecza Tieczy aż 80000 osób. Byli to urodzeni przed 1988 r. mieszkańcy (i ich potomkowie) przesiedlonych wiosek oraz 13 miejscowości, które nie zostały przesiedlone, a przylegały od wschodu i zachodu do izolinii poziomu skażeń 2 Ci/km2
  • urodzeni przed wypadkiem - 18000
  • potomkowie I i II pokolenia przesiedlonych - 9492
  • nieprzesiedleni - 3000
W ciągu 30 lat wstrzymano obserwację 19% spośród tych osób z uwagi na migrację.

Stwierdzona maksymalna dawka skuteczna wyniosła 1 Sv i objęła 2 grupy:
  • dzieci mające 2-7 lat w w chwili wypadku, przesiedlone w ciągu pierwszych 7-14 dni
  • dzieci w wieku 1-2 lat, nieprzesiedlone albo przesiedlone później
Nie stwierdzono znaczących, wykrywalnych statystycznie odchyleń w stanie zdrowia wśród populacji pozostałej części terytorium EURT. Skuteczna dawka zewnętrznego promieniowania gamma była znacząca jedynie przez kilka miesięcy po wypadku. Większą wagę miało wewnętrzne narażenie na promieniowanie beta z zaabsorbowanych izotopów strontu-90 (narządy krytyczne: kości i czerwony szpik kostny) oraz ceru-144 (narządy krytyczne: przewód pokarmowy i płuca). W ciągu 30 lat skumulowana dawka skuteczna dla mieszkańców nieprzesiedlonych, mieszkających w pobliżu granic strefy, wynosiła średnio 1,2 cSv = 12 mSv (dawka równoważna dla szpiku czerwonego wynosiła około 2,5 cSv = 25 mSv, dla kości – około 8 cSv = 80 mSv).

Laboratorium epidemiologiczne Uralskiego Naukowo-Praktycznego Centrum Medycyny Radiacyjnej bada wpływ przewlekłego promieniowania na zdrowie mieszkańców Południowego Uralu i ich potomków. Kierownik laboratorium, Ludmiła Krestinina, stwierdziła, że ryzyko zachorowania na raka w rejonie rozprzestrzeniania się chmury radioaktywnej oraz nad brzegami rzeki Tieczy jest o 2,5% wyższe niż w przypadku osób, które nie były narażone na dodatkowe promieniowanie. Zauważyła również, że 92% dawki zostało przyjęte przez ludzi w ciągu pierwszych dwóch lat, a obecnie większość terytoriów śladu radiacyjnego Uralu Wschodniego jest bezpieczna, a nawet otwarta na działalność gospodarczą. Jednak główny onkolog obwodu czelabińskiego Andrei Vazhenin twierdzi, że raka wywołuje nie tyle promieniowanie, ile palenie i alkohol, a także przemysł ciężki regionu [LINK]. Dodałbym tu jeszcze problemy psychiczne związane z ewakuacją lub jej brakiem i świadomością obecności niewidocznego zagrożenia, jakim jest promieniowanie jonizujące.

***

Katastrofę próbowano zatuszować od samego początku. Początkowo wprowadzono blokadę informacyjną i jeszcze ściślej odizolowano Czelabińsk-40 od otoczenia. Nie dało się jednak ukryć słupa dymu i pyłu o wysokości kilometra, który przez wiele godzin migotał w kolorze pomarańczowo-czerwonym niczym zorza polarna. Ludzie dyskutowali i wymieniali między sobą różne pogłoski. Milczenie władz jedni przyjmowali za dobrą monetę ("Partia milczy, zatem nic groźnego się nie stało"), inni spekulowali o ataku ze strony USA. Lokalna prasa musiała więc w końcu coś powiedzieć - 6 października 1957 roku w gazecie Czelabińsk Robotniczy ukazała się następująca notatka:

W ubiegły niedzielny wieczór... wielu mieszkańców Czelabińska zaobserwowało szczególny blask na rozgwieżdżonym niebie. Ten blask, dość rzadki na naszych szerokościach geograficznych, miał wszelkie oznaki zorzy polarnej. Intensywna czerwona poświata, czasami zmieniająca się w słabą różową i jasnoniebieską poświatę, początkowo pokrywała znaczną część południowo-zachodniej i północno-wschodniej powierzchni nieba. Około godziny 11 można było ją zaobserwować w kierunku północno-zachodnim... Na tle nieba, które w ostatniej fazie zorzy miało kierunek południkowy, pojawiły się stosunkowo duże kolorowe obszary i czasami spokojne pasy. Badanie natury zorzy rozpoczęte przez Łomonosowa, trwa do dziś. Współczesna nauka potwierdziła główną tezę Łomonosowa, że ​​zorza polarna pojawia się w górnych warstwach atmosfery w wyniku wyładowań elektrycznych... Zorze... będzie można w przyszłości obserwować na szerokościach południowych Uralu.

Nie wiem kogo mógł przekonać taki wpis, na pewno nie fizyków zatrudnionych w zakładach ani nawet pracowników średniego szczebla, którzy widzieli zmywanie domów i ulic, zrywanie ziemi oraz kontrole dozymetryczne w mieszkaniach, zmienianie odzieży i obuwia etc. 

Całkowite utajnienie nie było możliwe ze względu na duży obszar skażenia oraz zaangażowanie znacznej liczby osób w akcję dekontaminacyjną i przesiedlenia. Ci ludzie następnie rozproszyli się po całym kraju, a choć byli zobowiązywani do zachowania tajemnicy, to żaden system, nawet radziecki, nie jest w 100% szczelny. Atmosfera tajności i wszechobecnej inwigilacji dodatkowo potęguje tylko skalę plotek, czego doskonałym przykładem była sytuacja w Polsce po katastrofie w Czarnobylu, oczywiście toutes proportions gardees. Do tego tematu wrócę w drugiej części wpisu, która ukaże się niebawem.

Tak dużego wypadku jak katastrofa kysztymska nie dało się też ukryć za granicą, choć z uwagi na blokadę informacyjną wiadomości były bardzo nieścisłe. Pierwszą wzmiankę zamieściła 13 kwietnia 1958 roku duńska gazeta Berlingske Tudende. Twierdziła, że ​​podczas sowieckich testów nuklearnych w marcu 1958 r. wydarzył się jakiś wypadek. Charakter wypadku nie był znany, ale w tej gazecie donoszono, że spowodował on opad radioaktywny w ZSRR i pobliskich państwach. Nieco później raport amerykańskiego Laboratorium Narodowego z siedzibą w Los Alamos sugerował, że w Związku Radzieckim rzekomo doszło do eksplozji nuklearnej podczas dużych ćwiczeń wojskowych. 20 lat później, w 1976 roku, biolog Żores Miedwiediew opublikował pierwszą krótką relację o wypadku na Uralu w angielskim czasopiśmie New Scientist, co wywołało wielki oddźwięk na Zachodzie. W 1979 r. Ż. Miedwiediew opublikował w USA książkę zatytułowaną „Katastrofa nuklearna na Uralu”, w której przedstawił pewne fakty dotyczące wypadku z 1957 r. Późniejsze dochodzenie działaczy organizacji antynuklearnej Critical Mass Energy Project wykazało, że CIA wiedziała o incydencie przed publikacją, ale przemilczała go. Według założyciela Critical Mass Ralpha Nadera było to spowodowane chęcią zapobieżenia protestom społecznym przeciwko amerykańskiemu przemysłowi jądrowemu. Atom miał być wówczas przestawiany tylko w pozytywnym świetle. Pamiętajmy, że katastrofa kysztymska miała miejsce wkrótce po odtajnieniu technologii nuklearnych (1955) i powstaniu atomistyki, czyli zastosowania energii jądrowej do celów pokojowych. Nie licząc pożaru brytyjskiego reaktora w Windscale (10 października 1957 r.) nie wystąpiły wówczas inne, poważne wypadki w instalacjach nuklearnych, które skutkowałyby skażeniem na dużym obszarze.

W 1980 roku ukazał się artykuł amerykańskich naukowców z Oak Ridge Nuclear Center zatytułowany „Analiza awarii nuklearnej w ZSRR w latach 1957-1958 i jej przyczyny”. Jej autorzy, specjaliści nuklearni D. Trabałka, L. Eisman i S. Auerbach, po raz pierwszy po Ż. Miedwiediewie uznali, że w ZSRR doszło do poważnej awarii radiacyjnej związanej z eksplozją odpadów radioaktywnych. Wśród analizowanych źródeł znalazły się mapy wykonane przed i po zdarzeniu, pokazujące zniknięcie nazw szeregu osad oraz budowę zbiorników i kanałów w dolnym biegu Tieczy. Opublikowano też statystyki dotyczące rybołówstwa w regionie.

W Związku Radzieckim fakt eksplozji w zakładach chemicznych Majak został po raz pierwszy potwierdzony w lipcu 1989 roku na posiedzeniu Rady Najwyższej ZSRR . Następnie odbyły się przesłuchania w tej sprawie na wspólnym posiedzeniu Komisji Ekologii i Komisji Zdrowia Rady Najwyższej ZSRR z uogólnionym raportem Pierwszego Zastępcy Ministra Energii Atomowej i Przemysłu ZSRR B.V. Nikipelova . W listopadzie 1989 roku międzynarodowa społeczność naukowa zapoznała się z danymi dotyczącymi przyczyn, charakterystyki i radioekologicznych skutków awarii podczas sympozjum Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA). Na tym sympozjum specjaliści i naukowcy z zakładów chemicznych Mayak dokonali głównych prezentacji na temat wypadku. Jednocześnie nie zgłoszono ani wydarzeń z lat 1949-1956, ani rozległych obszarów bagien ze stojącą wodą skażoną radionuklidami, ani jeziora Karaczaj, ani skażonych osad. W 1989 r. zastępca dyrektora Instytutu Biofizyki, akademik Akademii Nauk ZSRR L.A. Buldakov stwierdził: „Od trzech lat stale i systematycznie monitorujemy stan zdrowia ludzi. Na szczęście nie udało się odnotować ani jednej formy choroby popromiennej ”.

***

Cenzura nie skończyła się wraz z upadkiem ZSRR. W lipcu 2011 r. administracja obwodu czelabińskiego wysłała zapytanie ofertowe na świadczenie usług, zawierające wymóg, aby pierwsze dziesięć linków wyszukiwarek Google i Yandex dla zapytań związanych z wypadkiem w "Majaku" i problemami środowiskowymi miejscowości Karabasz zawierało materiały zawierające „pozytywne lub neutralne oceny sytuacji ekologicznej w Czelabińsku i obwodzie czelabińskim". Przedstawiciele władz obwodu czelabińskiego skomentowali pojawienie się rozkazu koniecznością „pozbycia się narzuconego nieistotnego i nieprawdziwego wizerunku radiofobii …”, a także poinformował, że nie ma planów zniekształcania informacji o sytuacji ekologicznej w regionie. Specjaliści od optymalizacji wyszukiwarek uznali wybraną przez władze metodę za nieskuteczną, a wiosną 2012 roku administracja regionalna porzuciła tę metodę na rzecz bardziej tradycyjnych narzędzi, takich jak publikowanie reklam w czasopismach.

Warto też zwrócić uwagę na fakt, że pomnik poświęcony likwidatorom skutków katastrofy w 1957 r. wystawiony jest nie w Oziorsku, a w Kysztymie (lokalizacja - LINK), z którym przez lata ta katastrofa była wiązana:.

https://www.worldatlas.com/articles/what-was-the-kyshtym-disaster.html

Współczesne zdjęcia satelitarne Zakładów "Majak" i to w całkiem dobrej rozdzielczości, można obejrzeć tutaj:

https://ejatlas.org/conflict/nuclear-waste-contamination-from-mayak-plutonium-plant-russia


Ciąg dalszy nastąpi. Stay tuned!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora]