Blog o promieniowaniu jonizującym, dozymetrii i ochronie radiologicznej. Zwalcza mity związane ze zjawiskiem radioaktywności i przybliża wiedzę z zakresu fizyki jądrowej oraz źródeł promieniowania w naszym otoczeniu.
Japońska firma Aloka Medical Ltd istnieje od 1950 r., kiedy wydzieliła się z Japan Radio Co., Ltd. jako Medical Science Research Institute Co., Ltd. Produkowała wówczas sprzęt medyczny, a od 1954 r. również dozymetry [LINK]. W 2011 stała się spółką zależną koncernu Hitachi Hitachi Medical Corporation, i zmieniła nazwę na Hitachi Aloka Medical Co., Ltd. Firma oferuje całą gamę mierników promieniowania, zarówno stacjonarnych, jak i przenośnych. Skupmy się na tych drugich. Są to przyrządy z zewnętrzną sondą: licznikową (seria TGS) lub scyntylacyjną (TCS)
Prezentowany przyrząd jest starszą i prostszą wersją radiometru TGS-146, omawianego niedawno [LINK]. Produkowano go od marca 1988 r. do lipca 2004 r., zatem jeszcze przed przejęciem firmy Aloka przez koncern Hitachi. Wsparcie techniczne dla tego modelu zakończono w 2012 r.
W stosunku do nowszego modelu występują następujące różnice:
brak wyświetlacza LED, a co za tym idzie, brak wszystkich funkcji obsługiwanych przez wyświetlacz:
alarmu progowego,
przelicznika,
zegara,
ustawienia głośności dźwięku
większość funkcji obsługiwana pokrętłami, a nie przyciskami membranowymi
rączka wykonana z metalu, bez wyżłobień pod palce, dodatkowo otwarta z tyłu i nieco wygięta ku przodowi
brak zatrzasku w uchwycie mocującym sondę na wierzchu rączki
złącze rejestratora na dwa przewody, oznaczone + i -, zamiast jednego jack-2,5
złącze współpracy z komputerem typu DIN-6 zamiast portu podczerwieni IrDA
przewód sondy prosty, a nie spiralny, za to dłuższy
szersze mocowania do pasa umieszczone po przekątnej obudowy, a nie na końcu rączki
Korpus przyrządu jest też większy i wyraźnie cięższy - bez baterii waży 1,75 kg w porównaniu z 1,28 kg nowszej wersji. Do tego należy doliczyć masę baterii: 0,18 kg w przypadku kompletu cynkowo-węglowych i 0,26 kg przy alkalicznych.
Sondy pomimo bardzo podobnych obudów mają inne oznaczenia:
TGS-133 - GP-1028U
TGS-146 - GP-1029
Różnią się wykończeniem chromowanej powierzchni oraz umieszczeniem śrubek w dolnej części korpusu.
Zakrętki, trzymające kratkę ochronną, nie są wymienne, pomimo na pozór podobnego gwintu:
Zainstalowano w nich ten sam model licznika, aczkolwiek w TGS-133 użyto egzemplarza z okienkiem o gęstości powierzchniowej 2,8 mg/cm2, zaś w TGS-146 okienko jest cieńsze - 2,5 mg/cm2.
Nie przekłada się to jednak na większą czułość nowszego licznika, a wręcz przeciwnie, jak wykażę w testach porównawczych. Sondy są kompatybilne wstecz, niestety starsza nie będzie współpracować z nowszym radiometrem.
Tyle tytułem porównania, przejdźmy do omówienia tego przyrządu.
Radiometr TGS-146 mierzy łączną aktywność beta i gamma za pomocą okienkowego licznika G-M umieszczonego w zewnętrznej sondzie oznaczonej GP-1028U. Sonda ta jest łudząco podobna do GP-1029 z TGS-146, aczkolwiek ma wyraźnie wyższą czułość na emisję alfa.
Wynik podawany jest w impulsach na minutę (cpm) na mikroamperomierzu o dwóch podziałkach:
Obie są liniowe i niezbyt dokładne:
5 - 100 co 5
10 - 300 co 10
Współpracują one z sześcioma zakresami pomiarowymi, takimi samymi, jak w nowszej wersji (100, 300, 1000, 3000, 10.000, 30.000, 100.000), Zmieniamy je za pomocą pokrętła, co pozwala znacznie szybciej wybrać konkretny zakres, gdyż możemy jednym ruchem przeskoczyć o kilka.
Przyrząd uruchamiamy za pomocą pokrętła FUNCTION, przekręcając je z pozycji OFF na kolejne nastawy:
BATT. - test baterii, wskazówka powinna iść na zielony łuk na skali
HV - test zasilacza WN, wskazówka powinna być na krótkim czerwonym łuku na skali
USE - pomiar z wyłączonym dźwiękiem impulsów
[głośnik] - pomiar z dźwiękiem impulsów.
Zakresy, tak jak wspominałem, zmieniamy pokrętłem COUNT RATE, pomiar resetujemy małym czarnym guzikiem RESET.
Wyboru stałej czasu (taki sam zestaw, jak w nowszym mierniku: 3, 10, 30 s) dokonujemy małą dźwigienką TIME CONST. Swoją drogą dźwigienka ta, wyglądająca jak stary dżojstik, jest dosyć delikatna, nie rozumiem, czemu nie zastosowano pokrętła, jak przy dwóch pozostałych regulatorach.
Dodatkowo dźwignia stałej czasu ma tendencje do przypadkowego przesuwania się, szczególnie ze środkowej pozycji, w której jest najbardziej niestabilna - a akurat z najkrótszą stałą czasu będziemy poszukiwać "świecidełek" na targu.
***
Przejdźmy do pomiarów. Radiometr reaguje na wszystkie, nawet najsłabsze źródła promieniowania, a czułość jest nieco wyższa niż TGS-146. Znaczna różnica pojawia się dopiero przy pomiarze emisji alfa - w nowszym radiometrze pomiar z kartką papieru stanowił 95 % pomiaru łącznego, tutaj jest to ok. 40 %, co dowodzi rejestrowania cząstek alfa. Jak też widać na filmie, cofanie licznika występuje przy takim samym zakresie częstości zliczania, jak w TGS-146.
Aby dokładniej porównać czułość sond od obu przyrządów, podłączyłem GP-1028U do TGS-146 i w trybie przelicznika zmierzyłem emisję kilku słabych źródeł (w nawiasie odczyt z GP-1029, pierwotnie podłączonej do TGS-146):
pokrywa ze szkła kryształowego - 174 (178) cpm
tryt:
breloczek: 830 (806) cpm
zegarek Carnival: 67 (74) cpm
latarka Betalight: 833 (828) cpm
związki potasu z popiołu drzewnego: 335 (294) cpm
kamionka na smalec 1 litr: 104 (93) cpm
kontrolka MKS-01SA1M: 1392 (1378) cpm
medalion "Quantum Science nago i przez kartkę: 927/848 (920/844) cpm
naklejka "energii skalarnej" nago i przez kartkę: 1478/865 (1327/941) cpm
Różnice były więc pomijalne, za wyjątkiem emisji alfa Am-241, dla której prowadziłem dwa pomiary (bez kartki i z kartką), aby ustalić, jaki procent emisji pochodzi od niskoenergetycznych kwantów gamma (59 keV), a jaki od cząstek alfa:
5217/2033 cpm = 38 % od emisji gamma (2021/1923 cpm = 95 % od emisji gamma)
5499/2225 (40 % od emisji gamma)
16293/3371 (20 % od emisji gamma - źródło, które można bardziej zbliżyć do kratki licznika)
Jak widać, czułość na emisję alfa jest bardzo wyraźna, choć obie sondy mają ten sam licznik. Co jeszcze ciekawsze, deklarowana gęstość powierzchniowa okienka w sondzie od TGS-133 jest... większa niż w liczniku zastosowanym w TGS-146:
Potwierdza się więc teza o znacznym rozrzucie grubości miki w okienkach liczników i to zarówno w obrębie jednego modelu o jednej i tej samej deklarowanej grubości (np. SI8B), jak również w przypadku liczników, gdzie grubość okienka deklarowana jest osobno dla każdego egzemplarza. Pozostaje zatem nie patrzeć zbytnio na oznaczenia, tylko testować przy pomocy Am-241 i kartki papieru.
***
Impulsy mogą być sygnalizowane dźwiękiem. Jest on głośny, chyba najgłośniejszy spośród przenośnych radiometrów, jakie testowałem. Szczytowo osiąga 80 dB z odległości kilku cm od kratki:
Niestety nie ma żadnej regulacji, możemy jedynie wyłączyć dźwięk albo zakleić kratkę głośnika. Prezentowany egzemplarz ma ślady takiej "regulacji" głośności.
Brak też gniazda słuchawkowego, trudno więc prowadzić dyskretne pomiary. Miernik słychać w promieniu kilkudziesięciu metrów, na osiedlu pikanie odbija się od okolicznych bloków (!).
Radiometr ma funkcję pamięci, zapisu pomiaru dokonujemy gumowym przyciskiem MEMORY umieszczonym na szczycie rączki.
Z uwagi na brak wyświetlacza nie możemy dokonać podglądu zapisanych danych, a jedynie zgrać na komputer za pomocą złącza w standardzie DIN-6:
O transmisji danych informuje nas dioda DATA OUT na frontowym panelu. Radiometr też współpracuje z rejestratorem, ale starszego typu, który podłączamy do dwóch gniazd REC na tylnej ściance.
Zasilanie odbywa się z 4 baterii R-14 (C), brak jednak opcji zamiany na specjalny akumulator, podłączany po wyjęciu płytki w komorze baterii, tak jak rozwiązano to w nowszej wersji:
Radiometr ma jednak gniazdo zasilacza 6 V, podejrzewam, że można za jego pośrednictwem ładować typowe akumulatorki, zastępujące baterie.
TGS-133 ma strzemiona do pasa nośnego, bardzo przydatnego z uwagi na masę miernika.
Niestety jest on zamocowany w taki sposób, że przyrząd lubi się obracać wzdłuż osi podłużnej, zwłaszcza z sondą zamocowaną na rączce, która podwyższa środek ciężkości.
Lepiej więc dopasować jakąś głęboką wyściełaną torbę, np. na sprzęt fotograficzny.
Do wszystkich radiometrów firmy Aloka produkowanych przed 1990 r. dołączano kontrolne źródło promieniowania. TGS-133, tak jak i TGS-113 oraz 123, miał źródło K-CS-1, zawierające 4,2 kBq radu-226:
Miało ono postać "breloczka" na łańcuszku, zatem było łatwe do usunięcia i zwykle nie występuje przy miernikach dostępnych na rynku wtórnym.
***
Na koniec jeszcze parę uwag dotyczących zakupu z zagranicy. TGS-133 rzadko pojawia się na rynku wtórnym i zwykle trzeba go sprowadzać z Japonii. Pamiętajmy wówczas, że musimy zapłacić cło i VAT. W zależności od przewoźnika odbywa się to po prostu przy odbiorze przesyłki, albo musimy wypełnić deklarację, podając nazwę sprzętu, przeznaczenie, materiał z którego jest wykonany, cenę oraz koszt przesyłki. Tak jest np. przy przesyłce za pośrednictwem FedEx. Podczas odprawy tego egzemplarza zostałem jeszcze poproszony o świadectwo zgodności, ang. declaration of conformity (CE). Dopuszcza ono sprzęt elektryczny do stosowania w UE. Powinno się znajdować w instrukcji lub innych materiałach producenta, jednak japoński sprzęt, nieprzeznaczony do eksportu, po prostu ich nie ma. Napisałem w tej sprawie do producenta i uzyskałem informację:
Our TGS-133 is a fairly old product, sales of which ended in 2004, and repair support for which ended in 2012. In addition, this product has not acquired CE mark, so of course there is no EU Declaration of Conformity for you.
Na szczęście po przesłaniu tej informacji przesyłka została odprawiona i trafiła do mnie bez problemów. Piszę o tym, byście nie dali się zbić z tropu żądaniem deklaracji CE. Swoją drogą przy sprowadzaniu dwóch innych mierników (NHC-7 i TGS-146) za pośrednictwem japońskiej poczty nie miałem takiego żądania. Podobnie zresztą przy zakupie Victoreen 190 z USA, choć tu już miałem przygotowaną w zanadrzu oryginalna instrukcję, gdzie była wzmianka, że przyrząd spełnia normę CE, postanowiłem jednak najpierw sprawdzić, czy odprawa uda się bez niej.
***
Czas na podsumowanie, które będzie mieć charakter porównawczy w stosunku do TGS-146. Miernik ma wygodniejsze sterowanie, jak równie, przynajmniej ten egzemplarz, nieco wyższą czułość na emisję alfa, ale jest cięższy i brakuje mu dodatkowych funkcji, zwłaszcza przelicznika i alarmu progowego. Szybciej się uruchamia i jest tańszy niż nowsza wersja, ma też mniejszy pobór prądu. Moim zdaniem, jeśli potrzebujemy miernika tylko do poszukiwań i szybkich, zgrubnych pomiarów TGS-133 wystarczy. Jeśli jednak zależy nam na precyzyjnych pomiarach, a zwłaszcza porównawczych i to słabszych źródeł, wówczas niezastąpiony będzie TGS-146.
Na koniec zestawienie ogólnych plusów i minusów, w oderwaniu od TGS-146:
Plusy:
bardzo wysoka czułość
prostota obsługi
szybkie uruchomienie i zmiana zakresów
wysoka jakość wykonania
Minusy:
cofanie się licznika przy wyższych częstościach zliczania
mało funkcji
spory ciężar
bardzo głośny dźwięk impulsów
Jeżeli spotkaliście się z tym miernikiem lub macie uwagi do powyższego wpisu, dajcie znać w komentarzach!
***
Zachęcam też do wspierania bloga, zarówno pośrednio, poprzez zakup dozymetrów [LINK], jak i bezpośrednio, przez Patronite lub BuyCoffeeTo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!
[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!
[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]