01 marca, 2019

Chiński dozymetr BR-6 z Aliexpress

Dozymetr ten zaczął pojawiać się w Polsce jakieś dwa lata temu. Początkowo cena nowych egzemplarzy wynosiła 400-450 zł, lecz wkrótce zaczęła spadać i obecnie wynosi 250-330 zł. Miernik jest o tyle ciekawy, że wypełnia lukę pomiędzy tanimi radiometrami gamma (Master, Biełła) a drogimi nowoczesnymi konstrukcjami typu Soeks, Terra itp. Z pewnymi zastrzeżeniami może zastąpić popularny dozymetr Polaron Pripyat, którego ceny coraz bardziej rosną przy jednocześnie zmniejszającej się podaży i coraz gorszym stanie technicznym dostępnych egzemplarzy. Czy jest w stanie zastąpić go całkowicie - zaraz wyjaśnię.

Fot. Aliexpress [źródło]


Przyrząd występuje w dwóch wersjach - starsza zasilana jest z 2 baterii R6/AA, z możliwością zastosowania akumulatorków i ładowania przez wtyk mini-USB. Nowsza ma wbudowany akumulatorek w komorze baterii, taki jak w telefonach. W obu zastosowano kolorowy wyświetlacz - matryca TFT 2,4" 320x240, a licznikiem jest pojedyncza szklana tuba GM typu M4011, znacznie poniżej kratki osłaniającej (1,5 cm). Tuba wygląda na odpowiednik naszych BOB-33, tylko bez czarnej farby eliminującej wpływ ultrafioletu:

Tuba M4011 - źródło


Sama obudowa ma dużo wolnej przestrzeni, a kratka nie jest w żaden sposób uszczelniana, tak więc wewnątrz dosłownie hula wiatr. Jest to efektem zastosowania obudowy od analizatora jakości powietrza BR-8B, wykrywającego pyły PM 10, PM 2,5 i PM 1 oraz formaldehyd, a także mierzącego temperaturę i wilgotność.

W tego typu przyrządzie duża kratka ma sens, jednakże do dozymetru mogli zastosować lepiej zaprojektowaną obudowę, co pozwoliłoby zmniejszyć sporą grubość przyrządu (4 cm, panel przedni ma 13,5 x 7 cm). Co prawda przedni panel miernika nie jest większy od typowych kieszonkowych radiometrów...

...ale pod względem grubości dorównać mu może jedynie ANRI Sosna. Sama obudowa jest wykonana z dość cienkiego plastiku i wygląda niezwykle tandetnie, jak mydelniczka. A od kolorów przycisków i napisów po prostu pękają oczy - ten dozymetr to wręcz kwintesencja chińszczyzny.
Jeżeli chodzi o szczelność, to lepiej od razu osłonić kratkę jakąkolwiek cienką folią, np. celofanem, w przeciwnym razie narażamy miernik na skażenie. Brak też przesłony odcinającej promieniowanie beta, zatem miernik podaje wartość łącznej emisji beta i gamma. Pomiar odbywa się w mikrosiwertach na godzinę, co przy takim łącznym pomiarze jest dyskusyjne. Brakuje pomiaru w impulsach na sekundę, co byłoby bardziej zasadne przy emisji beta. Zakres pomiarowy kończy się na 99,99 µSv/h (9,99 mR/h), co oznacza, że przy silniejszych źródłach beta-aktywnych łatwo go przekroczyć. Odpowiednia klapka-filtr, taka jak w Polaronie lub ANRI Sosna, mogłaby rozwiązać sprawę.
Oprócz bieżącego pomiaru miernik  wyświetla także  po 8 minutach wartość uśrednioną, a także  histogram z ostatnich 8 minut, niestety ograniczony do 0,6 µSv/h. Istnieje  możliwość ustawienia  jednego z  4 progów alarmu; 0,5, 1, 2 lub 5 µSv/h. Brak wskaźnika napięcia baterii oraz możliwości zmiany jasności wyświetlacza. Sprzęt można zasilać też z ładowarki na wtyk mini-USB, ale nie da się go wówczas  wyłączyć.
Obsługa jest prosta, przyrząd włączamy przyciskiem "ON", drugim  uruchamiamy pomiar, symbol głośniczka oznacza wyłącznik dźwięku, a termometr - ustawianie progu. Wyłącznik jest osobnym przyciskiem - zupełnie bez sensu, przyjęło się jednak stosować przełącznik oznaczony "on/off", "power" itp.
Wadą jest powolny przyrost mocy dawki zwłaszcza przy słabszych źródłach - wynik przyrasta co 0.01-0.04 jednostki na sekundę, przy mocniejszych co 0.1, a przy najsilniejszych co 0.3-0.4. Czekając aż wynik osiągnie nominalną wartość można się zanudzić. Dla porównania, w Polaronie przyrost ten wynosi odpowiednio 0.1, 1 i 10 jednostek na sekundę, różnica jest więc znacząca. Nie ma to może znaczenia przy indykacji, gdy chcemy po prostu sprawdzić, czy coś świeci, ale jak mamy do zmierzenia kilka artefaktów, poświęcimy na to pół dnia. Oprócz braku uszczelnienia jest to chyba najpoważniejsza wada miernika.
Przyrząd można poddać przeróbce, poprawiającej jego parametry. Należy w tym celu zmniejszyć obudowę, wycinając 1 cm pasek plastiku na całym obwodzie pomiędzy kratą a panelem przednim. Zbliży to licznik GM do powierzchni kratki i zwiększy czułość. Następnie możemy wyciąć w kratce okienko, całkowicie odsłaniające licznik i dopasować metalową klapkę ze stali grubości 1 mm, o wymiarach znacznie większych niż wycięte okienko. Klapkę możemy mocować za pomocą dwóch miniaturowych magnesów przytwierdzonych w oczkach kratki. Będziemy mieli wówczas quasi-Polarona.
Trudno w tej chwili ocenić trwałość podzespołów i odporność przyrządu na zużycie, skoro względnie niedawno wszedł na rynek. Póki co zerknijmy na zestawienie "za i przeciw":


Zalety:

  • mały ciężar (120 g)
  • jeden zakres pomiarowy
  • prostota obsługi
  • duża czułość
  • funkcja uśredniania i wykres
  • przystępna cena
  • niskie zużycie baterii

Wady:

  • powolne zliczanie zwłaszcza przy słabych źródłach
  • pękata obudowa (13,5x7x4 cm)
  • niewielki zakres pomiarowy, łatwy do przekroczenia
  • progi alarmu ustawione na sztywno
  • brak regulacji jasności wyświetlacza
  • tuba oddalona od okienka w obudowie
  • brak wskaźnika poziomu baterii
  • brak uszczelnienia okienka pomiarowego
  • brak przesłony odcinającej promieniowanie beta
  • brak pomiaru w impulsach na sekundę

Pozostaje odpowiedź na pytanie, na ile BR-6 może zastąpić Polarona. Z jednej strony elektronika jest nowsza i jej resurs dopiero zaczyna biec, w przeciwieństwie do prawie 30-letniej konstrukcji Polarona, która stopniowo zaczyna się sypać. Z drugiej - chińskie podzespoły nie umywają się do dawnych, solidnych radzieckich, a ich naprawa może być problematyczna. Podstawowe funkcje wystarczają do codziennych pomiarów, szczególnie do poszukiwań szkła uranowego, ceramiki czy minerałów. Niestety pomiar trochę trwa przy słabszych źródłach. Oczywiście pomiar łącznej emisji gamma+beta w jednostkach mocy dawki nie jest dobrym pomysłem, ale nie jest to istotne przy takich zastosowaniach.
Pozostaje też aspekt finansowy. Kupimy go taniej, zwłaszcza z drugiej ręki - ostatnio widziałem nawet za 250 - ale z każdą chwilą jego wartość będzie spadać, a odsprzedaż używanego będzie trudna. Podąż używanych BR-6 rośnie m.in. przez wprowadzanie kolejnych wersji - jak pojawiły się BR-6 z akumulatorem, zaczęły być wyprzedawane te starsze na baterie, jak pojawił się nowy model BR-9, na rynku wysypały się BR-6 w obu wersjach.





Problem z odsprzedażą dotyczy zresztą większości współczesnych radiometrów (Gamma Scout!). Polaron, nawet uszkodzony, utrzymuje swą stałą wartość z racji niewielkiej podaży na rynku i względnej łatwości naprawy. Jeżeli ktoś chciałby się wypowiedzieć na temat praktycznego zastosowania tego cudu chińskiej techniki, zapraszam do kontaktu.
[Edit 2020]
Z niewiadomych przyczyn cena na rynku krajowym skoczyła do 400 zł, pomimo obecności tańszej (!) nowszej wersji.




2 komentarze:

  1. Posiadam, jest to mój jedyny sprawny dozymetr na tą chwilę... czułość jest zadowalająca, bo pozwala wykryć nawet taką ciekawostkę, jak granitowe blaty z Castoramy dające jakieś 0,31 uSv/h. Ogólnie, ja ktoś poszukuje tańszego licznika to polecam, ale osobiście troszkę żałuje, że nie zaczekałem tych kilku tygodni na model BR-9, no ale nic...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra... rozwiązałem problem otwartej elektroniki z tyłu... najzwyczajniej w świecie zakleiłem tą dziurę taśmą bezbarwną... puki co się trzyma. Dodatkowo w miejscach grożących skażeniem licznika (hałdy, sztolnie, bezpośrednie badanie minerałów) używam kombinowanego etui z woreczka strunowego...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora]