05 października, 2019

Dozymetr Soeks 112

Dozymetr ten jest świeżą konstrukcją, na stronie producenta reklamują go jako "nowinka 2019 goda". Firma Soeks ma już na swoim koncie kilka kieszonkowych dozymetrów, mniej lub bardziej udanych (01M, Prime, Quantum, Ecovisor F4 itp.), jednak do tej pory ich ceny były dość zaporowe: 600-1600 zł. Teraz jednak pojawił się przyrząd w dużo bardziej przystępnej cenie (379), choć moim zdaniem nadal lekko zawyżonej, ale o tym za chwilę.

Dozymetr nazywa się Soeks 112 i ma kształt walca wykonanego z białego tworzywa sztucznego. Przypomina nieco glukometr bądź gruby flamaster. Na przedniej ścianie znajduje się mały wyświetlacz LCD, dwa przyciski i dioda LED, na tylnej - otworki w obudowie, odsłaniające licznik Geigera typu SBM-20.


Z lewej strony obudowę zamyka pokrywa przedziału baterii, mieszczącego 2 ogniwa guzikowe typu AG-13/LR-44. Brak klipsa do pasa lub uszka do smyczy, co w przypadku tak małego przyrządu jest kłopotliwe - łatwo go zgubić lub upuścić.


Urządzenie mierzy łączną moc dawki beta i gamma w mikrosiwertach na godzinę, a także skumulowaną dawkę w mikrosiwertach od czasu ostatniego resetu pamięci. Brak przesłony odcinającej promieniowanie beta, umożliwiającej pomiar samej emisji gamma. Widać producenci uznali, że przeciętnego użytkownika niezbyt to interesuje, wystarczy mu ogólny poziom promieniowania, a jak wiadomo, emisja łączna zwykle przewyższa samą gammę kilkukrotnie, pomiar taki będzie bardziej efektowny. Podobne rozwiązanie zastosowano zresztą w dużo droższym Soeks Quantum za 999,99 zł (!). Oczywiście bywa to zgubne, o czym się zaraz przekonamy.

Obsługa jest prosta - prawy przycisk to włącznik, wciskamy go i trzymamy, aż na wyświetlaczu pojawią się wszystkie trzy zera, wówczas miernik włączy się, sygnalizując to krótkim dźwiękiem. Jest to zabezpieczenie przed przypadkowym włączeniem - krótkie naciśnięcie wywołuje jedno zero, dłuższe - dwa, lecz jak zwolnimy nacisk, przyrząd się nie włączy. Poniżej wyświetlacz przed wyświetleniem ostatniego zera, po którym następuje uruchomienie dozymetru. Sygnalizacja dźwiękowa włączenia dozymetru przydaje się, gdy chcemy go szybko uruchomić bez patrzenia na wyświetlacz - wystarczy przytrzymać przycisk aż do usłyszenia dźwięku.

Gdy już uruchomimy miernik, wyświetli się na chwilę łączna skumulowana dawka, po czym rozpocznie się pomiar. Przez pierwsze kilka sekund widzimy tylko poziome kreski, miernik dokonuje wtedy wstępnych zliczeń.

Następnie rozpoczyna się pomiar, sygnalizowany przez animowany symbol "koniczynki" z prawej strony. Soeks 112 reaguje nieco wolniej niż Polaron, a osiągane wyniki są niższe. Wynika to po pierwsze z zastosowania jednego licznika GM zamiast dwóch, po drugie z osłonięcia licznika plastikiem, w którym wywiercono ok. 50 otworków o różnych średnicach (w Polaronie liczniki są zupełnie gołe), co w pewnym stopniu tłumi promieniowanie. Jak widać, spora część powierzchni czynnej licznika pokryta jest plastikiem i jedynie 10 środkowych otworów ma względnie dużą średnicę, umożliwiając dotarcie miękkiego promieniowania do ścianki detektora:

Osłonięcie licznika zmniejsza czułość, szczególnie na słabe źródła, nieznacznie przekraczające tło. Podczas pomiaru po odsunięciu od źródła wynik przez chwilę spada powoli, w tempie 0,1 µS/h na sekundę, lecz zaraz potem następuje gwałtowny spadek aż do tła naturalnego - tu akurat ma przewagę nad Polaronem. Pozwala to pominąć przycisk resetujący pomiar.

Impulsy promieniowania mogą być sygnalizowane dźwiękiem - delikatnym cykaniem - lecz zmniejsza to trwałość baterii z 250 h do 100 - i tak dobry wynik jak na pojemność ogniw AG-13. Dozymetr ma też możliwość dźwiękowej sygnalizacji przekroczenia zaprogramowanego progu - fabrycznie jest to znana ze starszych radzieckich przyrządów wartość 1,2 µSv/h, ale można ją ustawiać od 0,2 µSv/h skokowo co 0,2 aż do 100 µSv/h. Gdy wartość progu zostanie przekroczona, miernik alarmuje "pikając" jak budzik. Dodatkowo czerwona dioda LED informuje o przekroczeniu poziomu promieniowania tła, migając z niezmienną częstotliwością. Może to mylić, gdy przywykliśmy do diody z Biełły, migającej w rytm impulsów. Obie te funkcje można wyłączyć i tak od razu zrobiłem, choć np. w Strefie czy w Kowarach warto ustawić próg na 2-3 µSvh, by alarm uruchamiał się jedynie przy istotniejszych "gorących plamach". 

Funkcjami dozymetru sterujemy z menu, do którego wchodzimy po dłuższym wciśnięciu lewego przycisku w trybie pomiaru mocy dawki. Wówczas oba przyciski działają jak kursory - zmieniamy opcje od H1 do H4. Numery oznaczają:
  • 1 - czas automatycznego wyłączenia po określonej liczbie minut (0 - brak automatycznego wyłączenia) - przydatna funkcja: jeśli nie dotkniemy żadnego z przycisków przez zaprogramowany czas, najpierw zacznie migać napis "OFF", a potem dozymetr wyłączy się
  • 2 - próg alarmu (0 - brak)
  • 3 - włączenie sygnalizacji dźwiękowej impulsów 
  • 4 - włączenie sygnalizacji diodą LED przekroczenia normalnego poziomu promieniowania
Aby zmienić któryś z parametrów, trzymamy lewy przycisk, wówczas cyfra zacznie migać, kursorami nastawiamy żądaną wartość i następnie przytrzymujemy lewy przycisk aż wyświetlacz przestanie migać (będą się wyświetlać i gasnąć poziome kreski), wówczas wartość zostanie zapisana.
Resetu skumulowanej dawki dokonujemy również lewym przyciskiem - najpierw go wciskamy, by wejść w ten tryb, potem trzymamy dłużej, a jak zacznie migać, naciskamy jeszcze raz. Tryb dawki skumulowanej przydaje się podczas poruszania się po terenie o podwyższonym poziomie promieniowania (Strefa, Kowary), w czasie lotu samolotem czy wycieczki do Świerku - przed wejściem resetujemy pomiar i później wiemy, jaką dawkę pochłonęliśmy od tego momentu. W trybie dawki wynik wyświetla się jedynie przez chwilę i z prawej strony nie widzimy migającego symbolu promieniowania, zaś jednostkę oznaczono jedynie µS (!) zamiast µSv (pewnie by jeszcze bardziej się odróżniała od jednostki mocy dawki, w której prowadzony jest główny pomiar, czyli µSv/h).

Jak przedstawia się funkcjonalność dozymetru? Soeks 112 wykazuje minimalnie niższą czułość niż Polaron i wyraźnie dłuższy czas reakcji, nawet przy silniejszych źródłach. Kompas Adrianowa spowodował ustabilizowanie się wyniku na 12 µSv/h już po 30 s, natomiast obiektyw od projektora (Th-232) dopiero po 2 minutach ustalił wynik na 5,2 µSv/h, choć początkowy skok do 3 µSv/h był dość szybki.Jeżeli chodzi o granit czy saletrę potasową, wzrost jest do 0,2 µSv/h w porównaniu do 0,4 w radzieckim przyrządzie. Gdy mierzymy szkło uranowe, to nawet egzemplarze dające 5,5 µSv/h pokazywały na Soeksie 112 zaledwie 1,2, czyli 5x mniej! W przypadku ceramiki zaniżenie było nieco mniejsze, ale równie wyraźne. Szczegółowe dane pokazuje poniższa tabela:

Jeżeli mamy czas, możemy chwilę poczekać i poobserwować wyświetlacz, jednak taki mały przyrząd raczej będziemy nosić przy sobie do szybkich pomiarów, kiedy od razu chcemy mieć wyraźny wynik, a nie oscylowanie wokół tła naturalnego. Poniżej trzykrotne zaniżenie wyników na szkle uranowym (obie czarki są takie same), oczywiście pewien wpływ  ma geometria układu pomiarowego - Soeksa trudno równo położyć:



Małe okienko pomiarowe się nie sprawdzi szczególnie przy poszukiwaniu artefaktów, gdy chcemy szybko sprawdzić większy obszar (skrzynie z ceramiką na targu, hałdy). Oczywiście lepszy Soeks 112 w garści niż Polaron w domu - w wielu przypadkach najlepszy dozymetr to ten, który aktualnie mamy przy sobie i możemy szybko uruchomić. Do poszukiwań "w ciemno" i tak najlepiej użyć "żelazka", a jeśli już mamy obiekt na oku, to w 90% przypadków wystarczy Soeks. Poniższe wazony na Polaronie dawały 3 µSv/h, a na Soeksie - 1,3 z początkowym momentalnym skokiem do 0,3.


Wymiary dozymetru są porównywalne z sondą od RK-67 i są ogromną zaletą np. przy pomiarach we wnętrzach różnego rodzaju naczyń. Dzięki temu możemy się dowiedzieć, czy nasz wazonik jest pokryty glazurą uranową tylko z zewnątrz, czy również od środka, jak ten poniżej:

W przypadku szkła uranowego czasem po prostu wygodniej dokonać pomiaru na wewnętrznej ściance naczynia i tutaj Soeks 112 jest praktycznie bezkonkurencyjny (pomijam RK-67, bo to inna klasa przyrządów):


Lekkość i małe gabaryty miernika są jego niewątpliwą zaletą, po prostu zawsze można go mieć przy sobie. Waga rzędu 28 g z bateriami jest po prostu pomijalna, zwłaszcza jak się nosi sporo żelastwa przy sobie:

Przydałby się jednak klips do pasa, nawet i odpinany, ewentualnie uszko do smyczy, by dozymetr nie wysunął się nam z kieszeni czy nie wypadł z ręki, szczególnie w terenie, przy wspinaniu się i innych aktywnościach. Obudowa ma średnicę zaledwie 2 cm i jest wykonana z plastiku o dość śliskiej, jedwabistej fakturze - miernik trudno chwycić dłonią w sposób pewny, zwykle trzymamy go dwoma palcami, by nie zasłaniać wyświetlacza i okienka pomiarowego. Przy takim trzymaniu bardzo łatwo o upuszczenie przyrządu. Pewnym rozwiązaniem może być opaska z gumy, naciągnięta na jeden z końców, do której przymocujemy małą smycz na dłoń.
Osobiście, nauczony doświadczeniem, staram się przedmioty stanowiące EDC (every day carry) nosić w futerałach lub na smyczach - jednego victorinoxa już posiałem:

Wróćmy jednak do kwestii dozymetrycznych. Bardziej zaawansowanym użytkownikom może przeszkadzać brak filtra odcinającego promieniowanie beta. Dla początkujących pomiar tylko emisji łącznej gamma+beta może być mylący - ten sam wynik całkowitej emisji od uranu, toru i radu nie oznacza takiego samego udziału promieniowania gamma, najbardziej szkodliwego z racji swej przenikliwości. W przypadku uranu wynik będzie najbardziej miarodajny, gdyż uran naturalny (U238+U235) wraz z produktami rozpadu emituje głównie miękkie promieniowanie gamma oraz beta (pomijam emisję alfa, której nie zmierzy żaden metalowy licznik GM). Obecność filtra nic by tu nie zmieniła, gdyż odciąłby przeważającą większość promieniowania uranu, zostawiając tło naturalne lub jego dwukrotność. Za to już w przypadku toru-232 udział promieniowania gamma wynosi 10 % emisji łącznej, zaś dla radu - ok. 50 % . Nie można zatem bezpośrednio porównywać wskazań emisji łącznej jeśli chodzi o skutki biologiczne, gdyż dojdziemy do wniosku, że 30 µSv/h z siatki żarowej jest bardziej szkodliwe niż 10 z kompasu Adrianowa. A tymczasem w przypadku siatki Auera 3 µSv/h z 30, a przy kompasie Adrianowa 5 µSv/h z 10 przypadnie na promieniowanie gamma. Co innego, gdy wykonamy dwa pomiary (gamma+beta, sama gamma) i będziemy wiedzieć, jaki procent łącznej emisji przypada na emisję gamma. Do tego celu należałoby jednak dopasować jakąś rynienkę z blachy, tłumiącą emisję beta.
Poniżej przykład - miliamperomierz z farbą świecącą, którego łączna emisja wynosi 22,7 µSv/h i podobny wynik pokazuje również  30-lat starsza ANRI Sosna, lecz po zamknięciu klapki-filtra w tym mierniku okaże się, że z tej emisji aż 7 µSv/h przypada na promieniowanie gamma. Tego już nam Soeks 112 nie pokaże:


Niestety obserwuję w dostępnym obecnie na rynku sprzęcie dozymetrycznym tendencję do rezygnowania z klapki-filtra i podawania jedynie łącznej emisji gamma+beta. Występuje to zarówno w tanich miernikach typu BR-6 z Aliexpress, jak i w Soeks Quantum za  1600 zł. Mierniki wyposażone w klapkę są stosunkowo nieliczne, jeśli nie liczyć starych radzieckich Polaronów i Sosen lub współczesnego Gamma-Scouta, mającego aż dwie przesłony. 
***
Kolejnym problemem jest... kształt obudowy. Walcowaty korpus trudno jest stabilnie położyć, by się nie turlał - wykazuje tendencje do toczenia się i zatrzymywania w pozycji okienkiem pomiarowym do góry. Taka odwrotna Wańka-wstańka. Jak już, powinien stabilizować się w pozycji okienkiem pomiarowym w stronę podłoża. Trudno go położyć na artefakcie, a pomiar jednak trwa chwilę i miernik musimy trzymać w dłoni, co jak wspomniałem, nie jest łatwe.

Mogli go wykonać w formie graniastosłupa lub płaskiego prostopadłościanu jak PM-1203. Turlanie się dozymetru jest bardzo irytujące, zwłaszcza jeśli z tego powodu spadnie nam ze stołu albo w przepaść. Można temu zaradzić domowymi sposobami, choćby za pomocą opasek z gumy na obu końcach, ale w sprzęcie za 379 zł powinien pomyśleć o tym projektant. 

Drugim istotnym problemem jest brak uszczelnień, wyjątkowo istotna kwestia w przyrządzie, który może mieć kontakt z substancjami promieniotwórczymi. Szczególnie w otworkach odsłaniających licznik GM będzie gromadził się brud i pył - powinny być pokryte cienką folią, jak w starych miernikach radzieckich. Wolne przestrzenie są też między przyciskami i obudową, widzimy przez nie nawet fragmenty ścieżek płytki drukowanej (!) - lepiej sprawdziłaby się hermetyczna klawiatura membranowa, łatwa do dekontaminacji. Za pomocą szczelinomierza zmierzyłem odstęp między krawędzią przycisku a otworem w obudowie i z jednej strony odstęp wynosi 0,2 mm, z drugiej 0,15:

Pokrywa przedziału baterii też nie jest najlepiej spasowana i lekko się chwieje, zostawiając luzy rzędu 0,4 mm, a przecież do zawilgocenia baterii może łatwo dojść nawet podczas normalnej eksploatacji. Przydałaby się choćby uszczelka i bardziej pewne mocowanie pokrywki, np. na gwint. 

Póki co w terenie lepiej używać Soeksa w woreczku strunowym albo przy pomocy zgrzewarki do folii wykonać hermetyczne etui, w przeciwnym razie położenie miernika na ziemi, trawie, skale albo praca podczas mżawki czy mgły rozładuje nam baterie, czy nawet zniszczy przyrząd. Wystarczy dostęp wilgotnego powietrza do wnętrza przez szczeliny wokół przycisków, skraplająca się para wodna zrobi resztę, dyskretnie ale skutecznie. Również odporność mechaniczna powinna być większa, połówki są nieźle spasowane, ale plastik nie jest bardzo mocny, lepiej cały dozymetr nosić w futerale od okularów lub innym sztywnym etui. Inaczej łatwo go po prostu zgnieść w kieszeni i choćby uszkodzić wyświetlacz czy przełączniki.
***
Ostatnią kwestią jest wyświetlacz LCD, w którym cyfry ledwo się mieszczą i czasami można pomylić jedynkę z siódemka albo nie zauważyć przecinka, szczególnie jak patrzymy lekko pod kątem. Szczególnie w kwestii przecinka może to być mylące - jaki wynik widzimy na tym zdjęciu?

Ja rozumiem, że przyrząd ma być kompaktowy, ale zostawienie trochę luzu wokół cyfr by nie zaszkodziło. O podświetleniu nie marzę, bo znacznie przyspieszyłoby zużycie baterii. Sam wyświetlacz też warto byłoby czymś osłonić.

Na koniec zostaje cena. Soeks 112 na Allegro kosztuje 379 zł i znajduje licznych nabywców - na jednej aukcji aż 11, na drugiej 4. Duży zbyt pokazuje, że istniała nisza na rynku, którą ten miernik wypełnił.

Podsumowując, nie  jest to dziadostwo z Aliexpress ani sprzęt z wyższej półki, tylko w sam raz dla osoby, która zaczyna przygodę z dozymetrią lub zna już jej podstawy i chce szukać artefaktów. Jest mały, lekki, prosty w obsłudze i energooszczędny. Cena nowego przyrządu wydawała mi się nieco za wysoka, zatem poczekałem na pierwszy używany egzemplarz, tańszy o ok. 30 %. Jeśli cena by jeszcze nieco spadła, powiedzmy do 300 zł, wówczas mielibyśmy poważną konkurencję dla Polarona, że nie wspomnę o Masterach i Biełłach, których wówczas kompletnie nie byłoby sensu kupować. 
***
Jednak póki co mój werdykt nie jest jednoznaczny. Jeśli chcesz mieć zawsze przy sobie mały dozymetr o dobrej czułości, którego wagi i gabarytów wcale nie odczujesz - nie wahaj się. Szczególnie jeśli potrzebujesz alarmu o przekroczeniu pewnego poziomu promieniowania lub zliczania dawki skumulowanej. Jeśli jednak noszenie 300-gramowej "cegły" nie stanowi problemu, a chcesz mieć szybką odpowiedź nawet przy bardzo słabych źródłach, duży wyraźny wyświetlacz i łatwość w lokalizowaniu źródeł w terenie, to szukaj Polarona. Przy odrobinie szczęścia nabędziesz ten stary miernik za niewiele wyższą cenę niż Soeks 112.

Tymczasem jest to bardzo ciekawa konstrukcja, wprowadzająca pewien powiew świeżości na polskim rynku sprzętu dozymetrycznego, który do niedawna był podzielony między stare konstrukcje poczarnobylskie, nieliczne profesjonalne sprzęty z Polonu, krajowe samoróbki, badziewie z Aliexpress i pojedyncze "białe kruki" z Zachodu. Tutaj mamy przyrząd o przyzwoitym stosunku jakości do ceny, na którego wady można przymknąć oko, jeśli mówimy o zastosowaniu amatorskim. Głównym zastosowaniem dla Soeksa 112 jest według mnie dawkomierz podczas poruszania się w terenie o podwyższonym poziomie promieniowania, a także mały i poręczny tester do minerałów, szkła uranowego i ceramiki czy farb świecących. Jednak warto mieć też Polarona, Sosnę i parę innych mierników, ale na początek Soeks 112 w  zupełności wystarczy.

***
Dla leniwych, niemogących skupić się na tekście dłuższymi niż 3 strony, podaję zalety i wady Soeksa 112:

Zalety:
  • mały i lekki
  • wystarczająca czułość na słabe źródła
  • niskie zużycie baterii
  • licznik dawki skumulowanej
  • tryb alarmu
Wady:
  • mały wyświetlacz
  • brak uszczelnień
  • łączny pomiar beta+gamma
  • brak uchwytu do paska czy smyczy
  • walcowaty kształt powodujący turlanie się dozymetru
  • wolne ustalanie się wyniku przy słabszych źródłach

9 komentarzy:

  1. Oh, cóż. Prosiłeś, żebym coś więcej powiedział jako użytkownik, ale ciężko cokolwiek dodać przy takim opisie jak zrobiłeś.

    Mogę zwrócić uwagę, że alarm jest komicznie cichy w porównaniu do Radiatexa. Soeksa używam głównie do polowań na porcelanę, jest mniejszy, mniej się rzuca w oczy niż wcześniej wymienione urządzenie i nadaje się w sam raz do określania czy skorupa ma polewę uranową. Nie poluję "skanując" pudła (chociaż może mógłbym kiedyś;)) tylko wybieram skorupki które są potencjalnie charakterystyczne. Kilkanaście już ich mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie też rzadko skanuję, raczej wypatruję i mierzę, choć ostatnio przejechanie Polaronem wykryło wazonik, który normalnie bym pominął (ten z zielonej ceramiki z dozymetrem w środku). Parę razy poszedłem z RKP-1-2 na zaprzyjaźnione stoisko, ale to jednak ciężka cegła. Wczoraj też zaliczyłem pierwszy "przypał", jakaś babcia na targu "Boże mój, ludzie, po co to prześwietlać", gdy mierzyłem kieliszek polaronem (nie był uranowy), ale zwykle to ludzie są raczej zainteresowani i wchodzą w rozmowę :)

      Usuń
  2. Bardzo dziekuję za tak mocno rzetelny opis. Super - nie spodziewałem się znalezienia tak szczegółwej i wiarygodnej informacji "w 5 minut szukania po necie"
    Ekstra dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam pytanie o radę do fachowców, bo stoję przed dylematem Soeks 112 za 400 zł czy GMV 2, który jest prawie 2 x tańszy... O sobie, kompletny laik w temacie wykonywania badań (nie licząc wiedzy teoretycznej z fizyki, którą lubiłem na studiach i której lubię się uczyć). Chcę mieć w domu licznik Geigera, po to aby był (przezornie na wszelki wypadek), oraz aby bardzo okazjonalnie używać go badając skały czy przedmioty użytkowe, ale nie spodziewam się, aby działo się to często (raczej chcę to traktować edukacyjnie i wciągać dzieciaki w naukę). Mam dylemat co wybrać? Może jakaś dobra dusza poradzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może trzecia opcja, czyli KB4011 ? Cenowo pośrodku, lepsza jakość niż GMV-2, a wyświetlacz znacznie większy niż Soeks 112. Jeśli zaś wybieramy z tych dwóch, to na początek wystarczy GMV-2. Jak się wkręcisz, to wybór lepszego sprzętu jest bardzo szeroki i chętnie doradzę :)

      Usuń
    2. Bardzo serdecznie dziękuję za radę.

      Usuń
    3. Do usług! Daj znać jak wrażenia z eksploatacji dozymetru :)

      Usuń
  4. Ostatecznie kupiłem KB 6011, ale z tego co czytałem niewiele różni się od KB4011.Jestem bardzo zadowolony z tego zakupu, fajny czytelny wyświetlacz (napewno o wiele bardziej przejrzysty dla użytkownika niż w Sokeks 112. Do tego sprzęt jest leciutki i nie wygląda bynajmniej na jakąś straszną chińską tandetę. Pierwsze pomiary już za mną i napewno nie ostatnie, bo muszę powiedzieć, że to wciąga :) Jeszcze raz dziękuje za polecenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie, cieszę się, że mogłem pomóc! A KB6011 ma jedną ciekawą funkcję - jak wciśniesz dwa skrajne przyciski jednocześnie, to wejdziesz do menu kalibracji. Zerknij w swoim i napisz, jaki współczynnik kalibracyjny zastosowali. Więcej na ten temat - https://promieniowanie.blogspot.com/2021/02/przeprogramowanie-dozymetru-kb6011-i.html

      Usuń

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora]