Od trzech dni różne serwisy informacyjne udostępniają informację z 29 lipca, kiedy to dziecko weszło do skanera, którym prześwietlany jest bagaż na przejściu granicznym w Korczowej [LINK]. Rodzina wracała z Ukrainy do Polski, dziecko wykorzystało moment nieuwagi i weszło na przenośnik taśmowy, którym bagaże wjeżdżają do skanera. Oczywiście prześwietlanie od razu przerwano, gdy zauważono postać na ekranie. Zdarzenie tłumaczono przeciążeniem celników, którzy wg zaleceń mają odprawiać minimum 10 pojazdów na godzinę i nie mają nawet czasu na przerwę - LINK. Dawkę przyjętą przez dziecko oszacowano na 100 µSv i porównano z jednym prześwietleniem zęba (!). Cóż, po pierwsze przy prześwietleniu zęba przyjmuje się znacznie mniejsze dawki - 1-2 µSv (kiedyś 3-5), pantomogram 5-20 (kiedyś 15-30) LINK. Jak już porównać to można do prześwietlenia płuc - w kwestii szczegółowych dawek przy prześwietleniach i tomografiach odsyłam do tego materiału Narodowego Centrum Badań Jądrowych - LINK. Inne ciekawe porównanie dawki od lotniskowego skanera z badaniami diagnostycznymi, lotem kosmicznym, promieniowaniem tła i piciem wody - TUTAJ.
Po drugie, taka sama dawka promieniowania podana miejscowo ma inne skutki niż rozłożona na całe ciało, dlatego też przy chorobie popromiennej i skutkach śmiertelnych przyjmuje się napromieniowanie całego ciała. Nadal oczywiście te 100 µSv/h nie jest szczególnie dużą dawką - w przeliczeniu to odpowiednik 28 dni promieniowania naturalnego (0,15 µSv/h), ale pamiętajmy, że została podana na całe ciało i to w dodatku dziecka, o znacznie mniejszej odporności na promieniowanie. O zdarzeniu zostało poinformowane Centrum Zdarzeń Radiacyjnych Państwowej Agencji Atomistyki, które nie stwierdziło żadnych nieprawidłowości w konstrukcji urządzenia. Zawinił niestety, jak w większości przypadków czynnik ludzki.
Notabene w informacjach o tym wydarzeniu wspominano opisywany przeze mnie wcześniej wypadek z początku sierpnia, kiedy ktoś wszedł do rentgena prześwietlającego wagony kolejowe na przejściu w Medyce [LINK]. Pojawiła się nawet informacja, że:
Nieuprawniona osoba, idąc wzdłuż torów kolejowych, dostała się w pole rażenia rentgena prześwietlającego wagony. To urządzenie ma już bardzo dużą moc i jest jednym z największych rentgenów granicznych w Europie.W tym wypadku naświetlenie mogło mieć negatywne skutki dla zdrowia czy nawet życia. Intruz był przez pewien czas poszukiwany przez celników. Apelowali oni, by osoba ta jak najszybciej zgłosiła się do szpitala.
I tak sobie sama "szła", nikt jej nie zauważył? Poza tym pominęli fakt, że wyłączyła ten rentgen, wiec raczej nie był to ktoś przypadkowy. Swoją drogą ciekawe, jak rozwój śledztwa...
Podobne wypadki ze skanerami miały miejsce w innych państwach. W Chinach do skanera raz weszło dziecko [LINK] - czyli zrobił się tzw. babygram - prześwietlenie całego ciała dziecka, niegdyś popularny u noworodków do wykrywania wad wrodzonych, dziś zarzucony.
Innym razem dorosła kobieta, która nie chciała puścić torebki, przekonana, że ją straci, zatem wraz z nią wjechała do skanera - LINK
Tutaj fragment całego zajścia, a kadr z prawej ocenzurowany pewnie z obawy przed amatorami X-ray porn... Swoją drogą w epoce radowego szaleństwa kobiety obawiały się, że dzięki promieniom rentgenowskim mogą być podglądane, zatem handlowcy od razu zwietrzyli zysk i wypuścili odzież z ołowianymi wkładkami.
Z kolei w Hiszpanii celnicy na ekranie skanera zobaczyli... dziecko zapakowane do walizki, które miało być przemycone z Maroka. Wydawałoby się, że ta metoda w dobie wszechobecnych skanerów jest anachroniczna, a jednak:
Aż by się chciało zacytować stary dowcip o dziadku, co chcąc uniknąć płacenia za bilet wnuka, wpakował go do walizki, jednak musiał zapłacić za bagaż...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!
[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora - treści reklamowe i SPAM nie będą publikowane!]