Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania adrianowa, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania adrianowa, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty

05 października, 2020

Busola kierunkowa AK z farbą radową

Busola kierunkowa typu AK, zwana często nieściśle "kompasem"*, była powszechnie stosowana w Armii Czerwonej, Ludowym Wojsku Polskim oraz w harcerstwie i turystyce. Produkowano ją równolegle z busolą Adrianowa, która omawiałem poprzednio [LINK]. Poniżej porównanie obu typów z Podręcznika dowódcy drużyny (Wyd. MON 1971):

Busola typu AK nosiła praktycznie takie same oznaczenia producentów, jak busola Adrianowa: radzieckie oznaczano literą A w kółku i obok jedną lub dwiema cyframi, polskie zaś logiem SZMO "Opta" (cywilne) lub tylko kodem tej wytwórni - 457 (wojskowe). Korpus busoli AK z Polski i ZSRR był praktycznie identyczny, za wyjątkiem oznaczeń kierunków - rosyjskie oznaczenia oczywiście napisano cyrylicą (В - wschód, З - zachód, С - północ, Ю - południe). 


Warto tu jeszcze wspomnieć o kompasie marszowym Wehrmachtu, mającym prawie identyczny korpus i mechanizm, a jedynie cieńszą wskazówkę, inne oznaczenia producenta i kierunek wschodni oznaczony literą O (Ost). Podejrzewam, że busola AK wzorowana jest na wyrobie z Rzeszy.

W busolach AK stosowano farby świecące obu typów, jednak do tej pory spotykałem tylko egzemplarze z farbami okresowego świecenia, czyli działającymi przez pewien czas po naświetleniu światłem widzialnym. Zakłady "Opta" wydały nawet instrukcję obchodzenia się z masą świecącą (!), która podawała czas świecenia po naświetleniu przez słońce, latarkę i świecę. Podejrzewam, że nastąpiło to w momencie zastąpienia farby radowej przez farbę okresowego świecenia, by ostrzec użytkowników, że nowy typ farby nie będzie świecił bez uprzedniego naświetlenia.


Z kolei polskie busole Adrianowa miały w większości farbę radową, która świeci stale, niezależnie od wcześniejszej ekspozycji na światło. Produkowano je jednak znacznie krócej - tylko w latach 50., później, na skutek interwencji Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej, wycofano z użycia radioaktywną farbę. Busole AK zaś wytwarzano w Polsce aż do schyłku PRL, spotkałem się z egzemplarzami wykonanymi jeszcze w latach 80. Oprócz typowego zastosowania do orientacji w terenie stanowiły też element wyposażenia przyrządu obserwacji wybuchów POW-1 oraz zestawu meteorologicznego Trietiakowa.

Dotychczas nie traktowałem busoli AK jako potencjalnego źródła promieniowania, głownie z uwagi na znaczną podaż busoli Adrianowa, wśród których znacznie łatwiej można rozpoznać "świecący" egzemplarz. Naręczne busole ostatnio jednak praktycznie zniknęły z rynku, więc zwróciłem większą uwagę na model AK.  Po dłuższych poszukiwaniach trafiłem na busolę AK produkcji radzieckiej, której niektóre punkty świetlne pokryto farbą radową, inne zaś mają farbę okresowego świecenia. Radowa farba jest na wskazówce oraz indeksie przy muszce celownika, zaś indeksy kierunków pokryto farbą okresowego świecenia (jaśniejsza).

 

Różnice są widoczne nie tylko przy pomiarach dozymetrycznych, ale także w oświetleniu ultrafioletowym - farba okresowego świecenia wykazuje  silniejszą luminescencję:

Emisja z busoli AK jest słabsza niż przy busoli Adrianowa z racji mniejszej liczby radioaktywnych punktów świetlnych - na Polaronie moc dawki promieniowania gamma ok. 3 µSv/h, łączna 35 µSv/h przy ustawieniu strzałki naprzeciw muszki, sama końcówka igły magnetycznej 14 µSv/h emisji łącznej. 


Pomiary utrudnia pokrywa kompasu, mieszcząca lusterko - przy zamkniętej mamy dobry dostęp do punktu świecącego na muszce, ale zasłonięta jest końcówka igły, natomiast jak otworzymy pokrywę, muszka będzie przy zawiasie lusterka i nie każdy dozymetr zbliżymy na odpowiednią odległość.





Bardzo pomocna jest tu sonda UAGB-1 z miniaturowym licznikiem okienkowym, którą możemy przyłożyć jak najbliżej świecącego punktu na muszce. Najbardziej zbliżymy ją przy otwartym lusterku, uzyskując wynik 50 cps.


Gdy lusterko zamkniemy i przyłożymy sondę przez wycięcie w nim, wynik spadnie "tylko" do 30 cps.


Z kolei końcówka igły, mierzona przez szkło w położeniu najbardziej oddalonym od muszki, daje odczyt 3,5-4 cps. Dla porównania pomiar w innych częściach szkła jest na poziomie 0,8-1,5 cps, na skutek działania promieniowania rozproszonego.


Jako wydajne źródło możemy traktować raczej tylko punkt przy muszce i mierzyć go od zewnątrz przy zamkniętym lusterku. Nie dotykajmy go jednak gołymi rękami z uwagi na możliwość skażenia osypującymi się drobinami farby radowej. Rad-226, będący emiterem cząstek alfa, jest wysoce radiotoksyczny, szczególnie przez swoje podobieństwo do wapnia - organizm będzie go wbudowywał w kości, skąd usunięcie tego izotopu będzie praktycznie niemożliwe. Uwaga ta dotyczy zresztą wszystkich wyrobów zawierających radowe farby świecące - nie należy ich demontować, a w razie stwierdzenia kruszenia się farby radowej przekazać do utylizacji.
Pamiętajmy też o ekshalacji radonu, szczególnie że punkt ten nie jest niczym osłonięty. Najbezpieczniej przechowywać taki kompas w słoiku z garścią węgla aktywnego na dnie. Jeśli chcecie przekonać się o emisji radonu z Waszego kompasu, po prostu zmierzcie aktywność tego węgla po 48 godzinach.


Na temat samych pomiarów radonu pisałem w osobnej notce [LINK], zaś wszystkie radonowe tematy dostępne są po kliknięciu w etykietę "radon" na panelu bocznym bloga.



Nie jest to jedyny egzemplarz busoli typu AK, który wykazuje promieniowanie, niedawno busolę niemiecką nabył jeden z Czytelników. Dozymetr Soeks 01M wykorzystuje jeden licznik SBM-20, w dodatku osłonięty kratką, co w połączeniu z mniejszą ilością farby radowej przekłada się na niższy wynik pomiaru:


Busole AK występują w wielu wariantach, różniących się głównie kształtem indeksów i drobnymi detalami konstrukcji. Do identyfikacji farby radowej niezbędny jest dozymetr. Niestety stara farba okresowego świecenia wygląda identycznie jak farba radowa i rozpoznanie bez pomiaru nie jest możliwe. Oczywiście, jeśli wskazówka i indeksy jarzą się lekko w świetle dziennym, mamy na 100% do czynienia z farbą okresowego świecenia - poniżej przykład z 1976 r.:

Busola AK emituje znacznie mniejszą moc dawki promieniowania gamma niż busola Adrianowa (10-15 µSv/h emisji gamma), co w pewnych przypadkach może być zaletą. Przede wszystkim łatwiej ją przechowywać, mniejsza jest też ekshalacja radonu. Trudniej jednak zidentyfikować aktywny egzemplarz przy zakupie online. Jeśli trafiliście na takie busole, dajcie znać w komentarzach.

PS. Do niedawna można było nabyć części do tych busoli, tak samo zresztą jak do busoli Adrianowa, które były bardzo wygodnym punktowym źródłem promieniowania. Niestety zadziałało prawo popytu i podaży, czyli ceny wzrosły kilkukrotnie, po czym asortyment został wyczerpany.

----------------------------------------------- 

* kompas jedynie wskazuje północ (a tym samym inne kierunki) na podstawie położenia igły magnetycznej, natomiast busola umożliwia wyznaczenie azymutu, czyli kąta między kierunkiem marszu a północą. Definicja Słownika Języka Polskiego nie jest tu ścisła: 
Kompas - przyrząd służący do określenia kierunku na powierzchni ziemi, wykorzystujący właściwości igły magnetycznej, 
Busola - 1. przyrząd do wyznaczania kursu samolotu lub statku;
2. przestarzale: kompas

05 października, 2014

radioaktywna busola (kompas) Adrianowa

Busola Adrianowa, wprowadzona na wyposażenie carskiej armii w 1907 r., była używana przez dziesięciolecia zarówno w Armii Czerwonej, Ludowym Wojsku Polskim, jak również w harcerstwie i różnego rodzaju organizacjach paramilitarnych. Busola była noszona na ręku jak zegarek, posiadała obrotowy pierścień z muszką i szczerbinką oraz blokadę igły. Koniec igły i znaczniki kierunków były pokrywane farbami świecącymi - początkowo na bazie radu - co czyni z busoli wygodne i łatwo dostępne źródło promieniowania.
Żeby jednak nie było zbyt prosto, busola występuje w kilku wersjach
  1.  radziecka, powojenna, sygnowana "A" w kółku i cyframi oddzielonymi kreską, z paskiem przewleczonym przez wycięcia w plastikowym dnie obudowy i z chromowaną igłą, oznaczenia kierunków rosyjskie, farba świecąca okresowego świecenia, nie wykazuje promieniowania,
  2. polska, powojenna, sygnowana logotypem SZMO (Śląskie Zakłady Mechaniczno-Optyczne w Katowicach) lub cyfrą 407 w owalu (wojskowy kod w/w zakładów*) oraz pełnym rokiem produkcji, w plastikowym dnie obudowy mosiężne uszka do paska, igła malowana na czarno, oznaczenia kierunków polskie, emituje do 1,5 mR/h gammy,
  3. harcerska, z pierścieniem wykonanym z plastiku i igłą chromowaną, bez elementów fosforyzowanych lub z farbą okresowego świecenia, nie wykazującą promieniowania,
  4. radziecka wojenna, podobna do powojennej, zwykle bardziej sfatygowana, farba świecąca radowa, rzadziej występuje na rynku i jest droższa

Na busoli radzieckiej litera A, na polskiej logotyp  SZMO.
Z prawej polska, sygnowana SZMO, z lewej radziecka, sygnowana (A) i cyfry dzielone kreską.
Busole obu typów trafiają się na targach w cenie 8-30 zł, w busolach polskich emisja waha się pomiędzy poszczególnymi egzemplarzami - z tych, które mierzyłem, jednak daje 0,5 mR/h, druga 0,6 mR/h, ale niektóre dochodzą do 1 - 1,5 mR/h. Wynik pomiaru zależy w dużym stopniu od geometrii układu pomiarowego, czyli liczby liczników Geigera w dozymetrze i odstępu między nimi, a także położenia wskazówek i indeksów kompasu wobec detektora(ów):


Zaprzestanie stosowania farby radowej w Polsce było wywołane przede wszystkim obawami o zdrowie pracowników, którzy zresztą, podobnie jak kiedyś amerykańskie "Radium girls", używali jej np. do malowania spławików czy paznokci. Kontrole narażenia na skażenie i promieniowanie, prowadzone przez powstałe w 1957 r. Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej, doprowadziły w końcu do wycofania farb na bazie radu.
***
Poniżej, dzięki uprzejmości Sprzedawcy, fotka polskiego kompasu, produkcji Śląskich Zakładów Mechaniczno-Optycznych (SZMO). Kompas jest tu oznaczony jako "harcerski".


I na koniec odwieczne pytanie - czy to jest szkodliwe? Plastikowy spód kompasu nie tłumi promieniowania tak dobrze jak metalowy dekiel zegarka, sama emisja jest też silniejsza z racji większej ilości farby, jednakże dawka, jaką można bezpiecznie przyjąć na kończyny jest dużo większa niż w przypadku innych narządów. Nie ma się zatem czego obawiać, jeśli kompas okazyjnie bierzemy do ręki. Nie powinien jednak znajdować się w pobliżu narządów szczególnie wrażliwych na promieniowanie (tarczyca, gonady), jak również lepiej trzymać go z dala od dzieci. Większym zresztą zagrożeniem od napromieniowania jest możliwość skażenia przez drobiny farby, kruszącej się ze wskazówki i indeksów, które mogą wydostać się przez nieszczelności obudowy, np. przy dźwigni blokady igły. Drugim zagrożeniem jest radioaktywny gaz radon, stanowiący produkt rozpadu radu - jego gazowy stan skupienia powoduje, że bez problemu dostaje się do płuc, gdzie ulega rozpadowi i może powodować nowotwory. Emisja z kompasów Adrianowa jest dość silna z dwóch względów - sporej ilości farby świecącej i mało szczelnej obudowy. Jeśli chcecie się przekonać, ile radonu może wydzielić jeden kompas, włóżcie go do szczelnego pojemnika z węglem aktywnym na dnie, i po 48 godzinach zmierzcie promieniowanie węgla po wyjęciu kompasu. Jak macie czujkę radonu,  np. Airthings Wave, wystarczy godzina:


Więcej na temat radonu znajdziecie, klikając etykietę "radon" na bocznym panelu bloga.
Wracając do samego kompasu, jest on dobrym źródłem do testowania mniej czułych dozymetrów, szczególnie tych, które mają licznik Geigera owinięty folią ołowianą, gdyż przeznaczone są tylko do pomiaru emisji gamma. Są to takie konstrukcje jak "Biełła", "Master", "Fon", "Raton-901", "DRG-01T itp. Pamiętajmy tylko o przechowywaniu w szczelnym pojemniku, najlepiej uszczelnionym silikonem, i umieszczonym w drugim, o grubych ściankach. Jeśli zaś mamy podejrzenia, że kompas nie jest szczelny, ma pękniętą szybkę albo duże szczeliny - oddajmy go do utylizacji w CLOR.

--------------------------------
* kodowanie nazw fabryk zbrojeniowych było dość powszechną praktyką, poniżej kilka kodów zakładów z lat PRL (często były to tylko zakłady produkcji specjalnej w fabrykach cywilnych):

  • 6 - Zakłady Metalowe HCP Cegielski w Poznaniu
  • 11 - Zakłady Metalowe im. Gen. Waltera "Łucznik" w Radomiu
  • 12 - Huta Baildon w Katowicach
  • 21 - Zakłady Metalowe "Mesko" w Skarżysku-Kamiennej
  • 53 - Kombinat Maszyn Włókienniczych "Wifama" w Łodzi
  • 54 - Zakłady Elektromaszynowe Predom-Eda w Poniatowej
  • 131 - Polskie Zakłady Optyczne w Warszawie
  • 343 - Fabryki Maszyn Rolniczych "Pilmet"
  • 361 - Zakłady Chemiczne "Pronit" w Pionkach
  • 407 - Śląskie Zakłady Mechaniczno-Optyczne w Katowicach

19 maja, 2024

Komora jonizacyjna do pomiaru radonu

Jedne z Czytelników bloga przesłał mi dokumentację skonstruowanego przez siebie miernika stężenia radonu, wykorzystującego komorę jonizacyjną. Oddaję głos Autorowi:

Samodzielna budowa urządzenia do pomiaru narażenia od radonu w powietrzu.

Kilka lat termu natknąłem się na stronę https://www.theremino.com/en/ zawierającą m. in. informacje na temat pomiarów promieniowania jonizującego. Zainteresowały mnie dwie kwestie – wygodne oprogramowanie do akwizycji danych eksperymentalnych, Theremino Geiger, wstępnie skonfigurowane do użytku z szeregiem sensorów promieniowania (https://www.theremino.com/wp-content/uploads/files/Theremino_Geiger_V6.7.zip).


oraz problematyka pomiaru narażenia związanego z obecnością radonu w otoczeniu.

https://www.theremino.com/files/IonChamberV7/Radon_IonChamber_ENG.pdf

wraz z budową odpowiedniego detektora

https://www.theremino.com/files/IonChamberV7/Radon_IonChamberV7_Construction_ENG.pdf

https://www.theremino.com/files/IonChamberV7/Radon_IonChamberV7_Electronics_ENG.pdf

Ze względu na, wydawałoby się, prostotę detektora będącego w istocie rodzajem komory jonizacyjnej, zdecydowałem się na budowę.

05 października, 2019

Dozymetr Soeks 112

Dozymetr ten jest świeżą konstrukcją, na stronie producenta reklamują go jako "nowinka 2019 goda". Firma Soeks ma już na swoim koncie kilka kieszonkowych dozymetrów, mniej lub bardziej udanych (01M, Prime, Quantum, Ecovisor F4 itp.), jednak do tej pory ich ceny były dość zaporowe: 600-1600 zł. Teraz jednak pojawił się przyrząd w dużo bardziej przystępnej cenie (379), choć moim zdaniem nadal lekko zawyżonej, ale o tym za chwilę.

Dozymetr nazywa się Soeks 112 i ma kształt walca wykonanego z białego tworzywa sztucznego. Przypomina nieco glukometr bądź gruby flamaster. Na przedniej ścianie znajduje się mały wyświetlacz LCD, dwa przyciski i dioda LED, na tylnej - otworki w obudowie, odsłaniające licznik Geigera typu SBM-20.


Z lewej strony obudowę zamyka pokrywa przedziału baterii, mieszczącego 2 ogniwa guzikowe typu AG-13/LR-44. Brak klipsa do pasa lub uszka do smyczy, co w przypadku tak małego przyrządu jest kłopotliwe - łatwo go zgubić lub upuścić.


Urządzenie mierzy łączną moc dawki beta i gamma w mikrosiwertach na godzinę, a także skumulowaną dawkę w mikrosiwertach od czasu ostatniego resetu pamięci. Brak przesłony odcinającej promieniowanie beta, umożliwiającej pomiar samej emisji gamma. Widać producenci uznali, że przeciętnego użytkownika niezbyt to interesuje, wystarczy mu ogólny poziom promieniowania, a jak wiadomo, emisja łączna zwykle przewyższa samą gammę kilkukrotnie, pomiar taki będzie bardziej efektowny. Podobne rozwiązanie zastosowano zresztą w dużo droższym Soeks Quantum za 999,99 zł (!). Oczywiście bywa to zgubne, o czym się zaraz przekonamy.

Obsługa jest prosta - prawy przycisk to włącznik, wciskamy go i trzymamy, aż na wyświetlaczu pojawią się wszystkie trzy zera, wówczas miernik włączy się, sygnalizując to krótkim dźwiękiem. Jest to zabezpieczenie przed przypadkowym włączeniem - krótkie naciśnięcie wywołuje jedno zero, dłuższe - dwa, lecz jak zwolnimy nacisk, przyrząd się nie włączy. Poniżej wyświetlacz przed wyświetleniem ostatniego zera, po którym następuje uruchomienie dozymetru. Sygnalizacja dźwiękowa włączenia dozymetru przydaje się, gdy chcemy go szybko uruchomić bez patrzenia na wyświetlacz - wystarczy przytrzymać przycisk aż do usłyszenia dźwięku.

Gdy już uruchomimy miernik, wyświetli się na chwilę łączna skumulowana dawka, po czym rozpocznie się pomiar. Przez pierwsze kilka sekund widzimy tylko poziome kreski, miernik dokonuje wtedy wstępnych zliczeń.

Następnie rozpoczyna się pomiar, sygnalizowany przez animowany symbol "koniczynki" z prawej strony. Soeks 112 reaguje nieco wolniej niż Polaron, a osiągane wyniki są niższe. Wynika to po pierwsze z zastosowania jednego licznika GM zamiast dwóch, po drugie z osłonięcia licznika plastikiem, w którym wywiercono ok. 50 otworków o różnych średnicach (w Polaronie liczniki są zupełnie gołe), co w pewnym stopniu tłumi promieniowanie. Jak widać, spora część powierzchni czynnej licznika pokryta jest plastikiem i jedynie 10 środkowych otworów ma względnie dużą średnicę, umożliwiając dotarcie miękkiego promieniowania do ścianki detektora:

Osłonięcie licznika zmniejsza czułość, szczególnie na słabe źródła, nieznacznie przekraczające tło. Podczas pomiaru po odsunięciu od źródła wynik przez chwilę spada powoli, w tempie 0,1 µS/h na sekundę, lecz zaraz potem następuje gwałtowny spadek aż do tła naturalnego - tu akurat ma przewagę nad Polaronem. Pozwala to pominąć przycisk resetujący pomiar.

Impulsy promieniowania mogą być sygnalizowane dźwiękiem - delikatnym cykaniem - lecz zmniejsza to trwałość baterii z 250 h do 100 - i tak dobry wynik jak na pojemność ogniw AG-13. Dozymetr ma też możliwość dźwiękowej sygnalizacji przekroczenia zaprogramowanego progu - fabrycznie jest to znana ze starszych radzieckich przyrządów wartość 1,2 µSv/h, ale można ją ustawiać od 0,2 µSv/h skokowo co 0,2 aż do 100 µSv/h. Gdy wartość progu zostanie przekroczona, miernik alarmuje "pikając" jak budzik. Dodatkowo czerwona dioda LED informuje o przekroczeniu poziomu promieniowania tła, migając z niezmienną częstotliwością. Może to mylić, gdy przywykliśmy do diody z Biełły, migającej w rytm impulsów. Obie te funkcje można wyłączyć i tak od razu zrobiłem, choć np. w Strefie czy w Kowarach warto ustawić próg na 2-3 µSvh, by alarm uruchamiał się jedynie przy istotniejszych "gorących plamach". 

Funkcjami dozymetru sterujemy z menu, do którego wchodzimy po dłuższym wciśnięciu lewego przycisku w trybie pomiaru mocy dawki. Wówczas oba przyciski działają jak kursory - zmieniamy opcje od H1 do H4. Numery oznaczają:
  • 1 - czas automatycznego wyłączenia po określonej liczbie minut (0 - brak automatycznego wyłączenia) - przydatna funkcja: jeśli nie dotkniemy żadnego z przycisków przez zaprogramowany czas, najpierw zacznie migać napis "OFF", a potem dozymetr wyłączy się
  • 2 - próg alarmu (0 - brak)
  • 3 - włączenie sygnalizacji dźwiękowej impulsów 
  • 4 - włączenie sygnalizacji diodą LED przekroczenia normalnego poziomu promieniowania
Aby zmienić któryś z parametrów, trzymamy lewy przycisk, wówczas cyfra zacznie migać, kursorami nastawiamy żądaną wartość i następnie przytrzymujemy lewy przycisk aż wyświetlacz przestanie migać (będą się wyświetlać i gasnąć poziome kreski), wówczas wartość zostanie zapisana.
Resetu skumulowanej dawki dokonujemy również lewym przyciskiem - najpierw go wciskamy, by wejść w ten tryb, potem trzymamy dłużej, a jak zacznie migać, naciskamy jeszcze raz. Tryb dawki skumulowanej przydaje się podczas poruszania się po terenie o podwyższonym poziomie promieniowania (Strefa, Kowary), w czasie lotu samolotem czy wycieczki do Świerku - przed wejściem resetujemy pomiar i później wiemy, jaką dawkę pochłonęliśmy od tego momentu. W trybie dawki wynik wyświetla się jedynie przez chwilę i z prawej strony nie widzimy migającego symbolu promieniowania, zaś jednostkę oznaczono jedynie µS (!) zamiast µSv (pewnie by jeszcze bardziej się odróżniała od jednostki mocy dawki, w której prowadzony jest główny pomiar, czyli µSv/h).

Jak przedstawia się funkcjonalność dozymetru? Soeks 112 wykazuje minimalnie niższą czułość niż Polaron i wyraźnie dłuższy czas reakcji, nawet przy silniejszych źródłach. Kompas Adrianowa spowodował ustabilizowanie się wyniku na 12 µSv/h już po 30 s, natomiast obiektyw od projektora (Th-232) dopiero po 2 minutach ustalił wynik na 5,2 µSv/h, choć początkowy skok do 3 µSv/h był dość szybki.Jeżeli chodzi o granit czy saletrę potasową, wzrost jest do 0,2 µSv/h w porównaniu do 0,4 w radzieckim przyrządzie. Gdy mierzymy szkło uranowe, to nawet egzemplarze dające 5,5 µSv/h pokazywały na Soeksie 112 zaledwie 1,2, czyli 5x mniej! W przypadku ceramiki zaniżenie było nieco mniejsze, ale równie wyraźne. Szczegółowe dane pokazuje poniższa tabela:

Jeżeli mamy czas, możemy chwilę poczekać i poobserwować wyświetlacz, jednak taki mały przyrząd raczej będziemy nosić przy sobie do szybkich pomiarów, kiedy od razu chcemy mieć wyraźny wynik, a nie oscylowanie wokół tła naturalnego. Poniżej trzykrotne zaniżenie wyników na szkle uranowym (obie czarki są takie same), oczywiście pewien wpływ  ma geometria układu pomiarowego - Soeksa trudno równo położyć:



Małe okienko pomiarowe się nie sprawdzi szczególnie przy poszukiwaniu artefaktów, gdy chcemy szybko sprawdzić większy obszar (skrzynie z ceramiką na targu, hałdy). Oczywiście lepszy Soeks 112 w garści niż Polaron w domu - w wielu przypadkach najlepszy dozymetr to ten, który aktualnie mamy przy sobie i możemy szybko uruchomić. Do poszukiwań "w ciemno" i tak najlepiej użyć "żelazka", a jeśli już mamy obiekt na oku, to w 90% przypadków wystarczy Soeks. Poniższe wazony na Polaronie dawały 3 µSv/h, a na Soeksie - 1,3 z początkowym momentalnym skokiem do 0,3.


Wymiary dozymetru są porównywalne z sondą od RK-67 i są ogromną zaletą np. przy pomiarach we wnętrzach różnego rodzaju naczyń. Dzięki temu możemy się dowiedzieć, czy nasz wazonik jest pokryty glazurą uranową tylko z zewnątrz, czy również od środka, jak ten poniżej:

W przypadku szkła uranowego czasem po prostu wygodniej dokonać pomiaru na wewnętrznej ściance naczynia i tutaj Soeks 112 jest praktycznie bezkonkurencyjny (pomijam RK-67, bo to inna klasa przyrządów):


Lekkość i małe gabaryty miernika są jego niewątpliwą zaletą, po prostu zawsze można go mieć przy sobie. Waga rzędu 28 g z bateriami jest po prostu pomijalna, zwłaszcza jak się nosi sporo żelastwa przy sobie:

Przydałby się jednak klips do pasa, nawet i odpinany, ewentualnie uszko do smyczy, by dozymetr nie wysunął się nam z kieszeni czy nie wypadł z ręki, szczególnie w terenie, przy wspinaniu się i innych aktywnościach. Obudowa ma średnicę zaledwie 2 cm i jest wykonana z plastiku o dość śliskiej, jedwabistej fakturze - miernik trudno chwycić dłonią w sposób pewny, zwykle trzymamy go dwoma palcami, by nie zasłaniać wyświetlacza i okienka pomiarowego. Przy takim trzymaniu bardzo łatwo o upuszczenie przyrządu. Pewnym rozwiązaniem może być opaska z gumy, naciągnięta na jeden z końców, do której przymocujemy małą smycz na dłoń.
Osobiście, nauczony doświadczeniem, staram się przedmioty stanowiące EDC (every day carry) nosić w futerałach lub na smyczach - jednego victorinoxa już posiałem:

Wróćmy jednak do kwestii dozymetrycznych. Bardziej zaawansowanym użytkownikom może przeszkadzać brak filtra odcinającego promieniowanie beta. Dla początkujących pomiar tylko emisji łącznej gamma+beta może być mylący - ten sam wynik całkowitej emisji od uranu, toru i radu nie oznacza takiego samego udziału promieniowania gamma, najbardziej szkodliwego z racji swej przenikliwości. W przypadku uranu wynik będzie najbardziej miarodajny, gdyż uran naturalny (U238+U235) wraz z produktami rozpadu emituje głównie miękkie promieniowanie gamma oraz beta (pomijam emisję alfa, której nie zmierzy żaden metalowy licznik GM). Obecność filtra nic by tu nie zmieniła, gdyż odciąłby przeważającą większość promieniowania uranu, zostawiając tło naturalne lub jego dwukrotność. Za to już w przypadku toru-232 udział promieniowania gamma wynosi 10 % emisji łącznej, zaś dla radu - ok. 50 % . Nie można zatem bezpośrednio porównywać wskazań emisji łącznej jeśli chodzi o skutki biologiczne, gdyż dojdziemy do wniosku, że 30 µSv/h z siatki żarowej jest bardziej szkodliwe niż 10 z kompasu Adrianowa. A tymczasem w przypadku siatki Auera 3 µSv/h z 30, a przy kompasie Adrianowa 5 µSv/h z 10 przypadnie na promieniowanie gamma. Co innego, gdy wykonamy dwa pomiary (gamma+beta, sama gamma) i będziemy wiedzieć, jaki procent łącznej emisji przypada na emisję gamma. Do tego celu należałoby jednak dopasować jakąś rynienkę z blachy, tłumiącą emisję beta.
Poniżej przykład - miliamperomierz z farbą świecącą, którego łączna emisja wynosi 22,7 µSv/h i podobny wynik pokazuje również  30-lat starsza ANRI Sosna, lecz po zamknięciu klapki-filtra w tym mierniku okaże się, że z tej emisji aż 7 µSv/h przypada na promieniowanie gamma. Tego już nam Soeks 112 nie pokaże:


Niestety obserwuję w dostępnym obecnie na rynku sprzęcie dozymetrycznym tendencję do rezygnowania z klapki-filtra i podawania jedynie łącznej emisji gamma+beta. Występuje to zarówno w tanich miernikach typu BR-6 z Aliexpress, jak i w Soeks Quantum za  1600 zł. Mierniki wyposażone w klapkę są stosunkowo nieliczne, jeśli nie liczyć starych radzieckich Polaronów i Sosen lub współczesnego Gamma-Scouta, mającego aż dwie przesłony. 
***
Kolejnym problemem jest... kształt obudowy. Walcowaty korpus trudno jest stabilnie położyć, by się nie turlał - wykazuje tendencje do toczenia się i zatrzymywania w pozycji okienkiem pomiarowym do góry. Taka odwrotna Wańka-wstańka. Jak już, powinien stabilizować się w pozycji okienkiem pomiarowym w stronę podłoża. Trudno go położyć na artefakcie, a pomiar jednak trwa chwilę i miernik musimy trzymać w dłoni, co jak wspomniałem, nie jest łatwe.

Mogli go wykonać w formie graniastosłupa lub płaskiego prostopadłościanu jak PM-1203. Turlanie się dozymetru jest bardzo irytujące, zwłaszcza jeśli z tego powodu spadnie nam ze stołu albo w przepaść. Można temu zaradzić domowymi sposobami, choćby za pomocą opasek z gumy na obu końcach, ale w sprzęcie za 379 zł powinien pomyśleć o tym projektant. 

Drugim istotnym problemem jest brak uszczelnień, wyjątkowo istotna kwestia w przyrządzie, który może mieć kontakt z substancjami promieniotwórczymi. Szczególnie w otworkach odsłaniających licznik GM będzie gromadził się brud i pył - powinny być pokryte cienką folią, jak w starych miernikach radzieckich. Wolne przestrzenie są też między przyciskami i obudową, widzimy przez nie nawet fragmenty ścieżek płytki drukowanej (!) - lepiej sprawdziłaby się hermetyczna klawiatura membranowa, łatwa do dekontaminacji. Za pomocą szczelinomierza zmierzyłem odstęp między krawędzią przycisku a otworem w obudowie i z jednej strony odstęp wynosi 0,2 mm, z drugiej 0,15:

Pokrywa przedziału baterii też nie jest najlepiej spasowana i lekko się chwieje, zostawiając luzy rzędu 0,4 mm, a przecież do zawilgocenia baterii może łatwo dojść nawet podczas normalnej eksploatacji. Przydałaby się choćby uszczelka i bardziej pewne mocowanie pokrywki, np. na gwint. 

Póki co w terenie lepiej używać Soeksa w woreczku strunowym albo przy pomocy zgrzewarki do folii wykonać hermetyczne etui, w przeciwnym razie położenie miernika na ziemi, trawie, skale albo praca podczas mżawki czy mgły rozładuje nam baterie, czy nawet zniszczy przyrząd. Wystarczy dostęp wilgotnego powietrza do wnętrza przez szczeliny wokół przycisków, skraplająca się para wodna zrobi resztę, dyskretnie ale skutecznie. Również odporność mechaniczna powinna być większa, połówki są nieźle spasowane, ale plastik nie jest bardzo mocny, lepiej cały dozymetr nosić w futerale od okularów lub innym sztywnym etui. Inaczej łatwo go po prostu zgnieść w kieszeni i choćby uszkodzić wyświetlacz czy przełączniki.
***
Ostatnią kwestią jest wyświetlacz LCD, w którym cyfry ledwo się mieszczą i czasami można pomylić jedynkę z siódemka albo nie zauważyć przecinka, szczególnie jak patrzymy lekko pod kątem. Szczególnie w kwestii przecinka może to być mylące - jaki wynik widzimy na tym zdjęciu?

Ja rozumiem, że przyrząd ma być kompaktowy, ale zostawienie trochę luzu wokół cyfr by nie zaszkodziło. O podświetleniu nie marzę, bo znacznie przyspieszyłoby zużycie baterii. Sam wyświetlacz też warto byłoby czymś osłonić.

Na koniec zostaje cena. Soeks 112 na Allegro kosztuje 379 zł i znajduje licznych nabywców - na jednej aukcji aż 11, na drugiej 4. Duży zbyt pokazuje, że istniała nisza na rynku, którą ten miernik wypełnił.

Podsumowując, nie  jest to dziadostwo z Aliexpress ani sprzęt z wyższej półki, tylko w sam raz dla osoby, która zaczyna przygodę z dozymetrią lub zna już jej podstawy i chce szukać artefaktów. Jest mały, lekki, prosty w obsłudze i energooszczędny. Cena nowego przyrządu wydawała mi się nieco za wysoka, zatem poczekałem na pierwszy używany egzemplarz, tańszy o ok. 30 %. Jeśli cena by jeszcze nieco spadła, powiedzmy do 300 zł, wówczas mielibyśmy poważną konkurencję dla Polarona, że nie wspomnę o Masterach i Biełłach, których wówczas kompletnie nie byłoby sensu kupować. 
***
Jednak póki co mój werdykt nie jest jednoznaczny. Jeśli chcesz mieć zawsze przy sobie mały dozymetr o dobrej czułości, którego wagi i gabarytów wcale nie odczujesz - nie wahaj się. Szczególnie jeśli potrzebujesz alarmu o przekroczeniu pewnego poziomu promieniowania lub zliczania dawki skumulowanej. Jeśli jednak noszenie 300-gramowej "cegły" nie stanowi problemu, a chcesz mieć szybką odpowiedź nawet przy bardzo słabych źródłach, duży wyraźny wyświetlacz i łatwość w lokalizowaniu źródeł w terenie, to szukaj Polarona. Przy odrobinie szczęścia nabędziesz ten stary miernik za niewiele wyższą cenę niż Soeks 112.

Tymczasem jest to bardzo ciekawa konstrukcja, wprowadzająca pewien powiew świeżości na polskim rynku sprzętu dozymetrycznego, który do niedawna był podzielony między stare konstrukcje poczarnobylskie, nieliczne profesjonalne sprzęty z Polonu, krajowe samoróbki, badziewie z Aliexpress i pojedyncze "białe kruki" z Zachodu. Tutaj mamy przyrząd o przyzwoitym stosunku jakości do ceny, na którego wady można przymknąć oko, jeśli mówimy o zastosowaniu amatorskim. Głównym zastosowaniem dla Soeksa 112 jest według mnie dawkomierz podczas poruszania się w terenie o podwyższonym poziomie promieniowania, a także mały i poręczny tester do minerałów, szkła uranowego i ceramiki czy farb świecących. Jednak warto mieć też Polarona, Sosnę i parę innych mierników, ale na początek Soeks 112 w  zupełności wystarczy.

***
Dla leniwych, niemogących skupić się na tekście dłuższymi niż 3 strony, podaję zalety i wady Soeksa 112:

Zalety:
  • mały i lekki
  • wystarczająca czułość na słabe źródła
  • niskie zużycie baterii
  • licznik dawki skumulowanej
  • tryb alarmu
Wady:
  • mały wyświetlacz
  • brak uszczelnień
  • łączny pomiar beta+gamma
  • brak uchwytu do paska czy smyczy
  • walcowaty kształt powodujący turlanie się dozymetru
  • wolne ustalanie się wyniku przy słabszych źródłach

05 czerwca, 2022

Giełda staroci Pchli Targ w Poznaniu

Będąc w Poznaniu odwiedziłem tamtejszą giełdę staroci. Mieści się ona przy ul. Szwajcarskiej 14, na parkingu centrum handlowego M1. Czynna jest w niedziele, od godzin rannych do popołudniowych. Targowisko jest połączeniem typowego bazaru z żywnością, elektroniką i odzieżą oraz pchlego targu i giełdy antyków. Dominuje asortyment znany z warszawskiej Olimpii, czyli graty z mieszkań, jest on jednak znacznie młodszy. Dużo mniej jest przedmiotów z epoki PRL-u, przeważa elektronika i drobne AGD z lat 90. czy nawet 2000. Można powiedzieć, że w Poznaniu stare rzeczy są nowsze niż w Warszawie.

Ceny bliższe są Koła niż Olimpii, choć cechuje je znaczny rozrzut, z tendencją do zawyżania. Przykładowe, niejako referencyjne artykuły przedstawiają się następująco:

  • mocno wypalona grzałka katalityczna do rąk typu GK-1 - 65 zł (!)
  • kompas Adrianowa, wersja polska, radowa, bez paska, stan średni - 150 zł
  • lampa ciemniowa panoramiczna pięciofiltrowa - 50 zł
  • przystawka do Celmy - szlifierka kątowa PRXp-115B (bez osłony tarczy) - 50 zł
  • przystawka do Celmy - nożyce do żywopłotów PRZa-320 - 20 zł
  • radiomagnetofon Grundig RB-3200 - 190 zł
  • termowentylator Farel 4-biegowy - 40 zł
  • gablotki z owadami (2 okazy w każdej, chrząszcze, szerszenie itp.) - 35 zł
  • nici do overlocków - 5 zł/szpulę

Jeżeli chodzi o "świecidełka", to poza wspomnianym kompasem Adrianowa na stoisku z militariami znalazłem tylko talerz z pojedynczymi kropkami glazury uranowej oraz mały dzbanuszek z naklejką Jasby, jedynie lekko maźnięty. Stoiska z kartonami łącznie były trzy, z czego jedno większe: