Ten 15-minutowy film miał przedstawiać w sposób przystępny dla szerokiej publiczności zasady zachowania się w razie ataku jądrowego i skażeń promieniotwórczych.
Zaczyna się scenami z małego miasteczka Frysztak na Podkarpaciu, żyjącego własnym, spokojnym życiem. Głos lektora chwali czyste letnie pogodne niebo, które nie zapowiada niczego groźnego. Mieszkańcy mogą zająć się swoimi sprawami, gdyż wiedzą, że w razie zagrożenia umieją się zachować i nie zostaną bez pomocy. Ich sąsiad został przeszkolony i wyposażony w sygnalizator promieniowania, zatem ostrzeże w porę o niebezpieczeństwie. Na ekranie ukazuje się protagonista, wyjmujący stare ogniwa z RS-70 i wkładający świeże:
Przyrząd jest gotowy do użytku, gdyż nasz bohater dba o jego utrzymanie i sprawdzanie działania. Możemy teraz obejrzeć ręcznie rysowaną animację eksplozji jądrowej - od kuli ognistej, przez formowanie się grzyba i przesuwanie się obłoku promieniotwórczego, który wkrótce dociera do wspomnianej miejscowości.
Następnie naszym oczom ukazuje się "polska wieś spokojna". Rodzina pracuje w polu przy sianokosach, dziewczynka bawi się z pieskiem, słońce świeci, jest sielsko-anielsko. Idyllę przerywa wycie leżącego na kocu sygnalizatora RS-70.
Słysząc dźwięk sygnalizatora, dziewczynka woła rodziców. Ojciec bierze przyrząd do ręki i przekręca przełącznik. Jak się dobrze przyjrzymy, zobaczymy, że przyrząd wył na... zakresie kontrolnym - drugie położenie od lewej strony - a następnie został przełączony na zakres 0,5 R/h, na którym nadal wył, i na zakres 5 R/h, gdzie również alarm działał, dopóki przełącznikiem go nie wyłączył. Najwyższego zakresu - powyżej 30 R/h - nasz bohater już nie włączył. Co ciekawe, po wyłączeniu dźwięku - jak na poniższym kadrze - gdy nasz "ocelot"* każe ostrzec ludzi, przyrząd znowu zaczyna hałasować. Wycie na zakresie 5 R/h oznacza to, że moc dawki gamma przekracza w przeliczeniu ok. 50000 µSv/h (50 mSv/h), podczas gdy tło naturalne wynosi 0,10-0,20 µSv/h, a rocznie od wszystkich źródeł promieniowania otrzymujemy ok. 3,6 mSv/h. Oczywiście w warunkach bezpośredniego uderzenia jądrowego dawki idą w tysiące i setki rentgenów, zatem do eksplozji doszło względnie daleko bądź też wiatr przywiał skażenia promieniotwórcze.
Następnie nas dozymetrysta chwyta ręczną syrenę i zaczyna alarmować. Do ostrzegania użyte są również kościelne dzwony, które szczególnie na rozległych, rzadko zabudowanych terenach są bardzo skutecznym środkiem sygnalizacji.
Wszyscy opuszczają pole. Z ulic i sklepów biegiem uciekają mieszkańcy. W domach zamykane są okna. Żywy inwentarz w gospodarstwach rolnych jest zaganiany do pomieszczeń inwentarskich. Lektor zachęca do zabezpieczenia zwierząt i paszy dla nich, jeśli tylko starczy czasu.
W jednej z zagród gospodarz każe żonie pozostawić kury i inny drób, rozbiegający się po podwórku, i uciekać do domu, podczas gdy sam prowadzi krowę do obory. Jedna rodzina ewakuuje się do schronu urządzonego w wolnostojącej piwnicy, popularnej na wsiach. Murowana z kamienia, umieszczona poniżej poziomu gruntu i przysypana warstwą ziemi stanowi dobre zabezpieczenie przed promieniowaniem przenikliwym - przypomnijmy, że 56 cm ziemi osłabia promieniowanie gamma aż 16 razy, zaś 42 cm 8 razy.
Schron jest już wyposażony w najniezbędniejsze sprzęty, umożliwiające spędzenie w nim kilku dni:
Pozostaje tylko zatarasować wejście workami z cementem, gdyż drewniane drzwi stanowią najsłabszy element ukrycia:
Pojawiają się znowu plansze, które przekonują, że pył radioaktywny nie dostaje się do wnętrza "ziemianki" i ludzie w niej są bezpieczni:
Z kolei rodzina naszego dozymetrysty ewakuuje się do piwnicy swojego domu jednorodzinnego. Gospodyni zabiera do torby niezbędne produkty żywnościowe po czym wszyscy schodzą po schodach.
Piwnica jest przestronna, mieści się w niej stół, regały i improwizowane posłania. "Ocelot" oczywiście zabiera ze sobą sygnalizator RS-70, który wiesza na kołku.
Kamera teraz filmuje puste miasteczko, a nastrój grozy potęguje odpowiednia muzyka. Czy aby na pewno wszyscy ukryli się w bezpiecznych schronieniach?
Nie! Oto przez pole biegnie maruder. Grozi mu pył promieniotwórczy, najbardziej niebezpieczny w pierwszych godzinach po wybuchu, osiadający na całym ciele i powodujący oparzenia (nie wspomniano o najbardziej niebezpiecznym dostaniu się do płuc z racji dużej objętości powietrza przechodzącego przez drogi oddechowe człowieka, zwłaszcza przy wysiłku):
Przenosimy się do jednego ze schronów. Spiker zwraca uwagę na fakt, że trudno jest dłuższy czas przebywać w ukryciu, ale to jedyna szansa na ratunek w warunkach promieniotwórczego skażenia. Rodzina dozymetrysty zajmuje się lekturami i słuchaniem radia:
Program radiowy słuchany z odbiornika "Ewa" zostaje nagle przerwany komunikatem sztabu OC. Zwiad lotniczy doniósł, że poziom promieniowania w województwie nadal jest wysoki i zaleca się pozostawanie w ukryciach:
Opuszczenie ukryć dopuszczalne jest jedynie po pomiarach dozymetrycznych na miejscu, a samowolne wychodzenie na zewnątrz zagraża zdrowiu i życiu. Przenosimy się następne do schronu pod domem wielorodzinnym, choć raczej nie jest to blok. Do schronu zabrano też psa, co nie byłoby możliwe w przypadku ukryć dla większej liczby osób, gdzie przepisy stanowczo zabraniały zabierania zwierząt domowych. Schron przedstawiony na filmie nie ma również typowego wyposażenia schronowego i jest po prostu zaadaptowaną piwnicą (pralnią?) budynku wielorodzinnego. Więcej o samych schronach - LINK.
Lektor przedstawia właściwości ochronne bloków, zalecając jako ukrycia bądź piwnice, bądź też środkowe piętra, a szczególnie pomieszczenia pozbawione okien (słynne "ślepe kuchnie" na wspomnianym osiedlu) i z dala od dachu, na którym leży pył:
Porównano też zdolność osłonną ścian ceglanych i drewnianych, ale mało obrazowo, oceńcie sami, czy te dwa rysunki coś Wam mówią? Powinni pokazać, ile promieniowania przedostaje się przez mur, a ile przez drewno...
...albo umieścić obrazek ilustrujący krotność osłabienia promieniowania gamma przez poszczególne grubości różnych materiałów. Podaję przykład z podręcznika przysposobienia wojskowego z lat 50.:
Wracamy następnie do naszego dozymetrysty, który nadal siedzi wraz z rodziną w swoim schronie. Kolejnego ranka rodzina budzi się i włącza radioodbiornik. Sztab OC informuje o zmniejszeniu się poziomu skażeń i dopuszcza jednorazowe opuszczenie ukrycia na pół godziny w razie szczególnej konieczności. Jeśli na miejscu dokonano pomiarów dozymetrycznych, czas pozostania poza ukryciem można przedłużyć zgodnie z instrukcjami, jednak całkowite opuszczenia schronień możliwe będzie dopiero po odwołaniu alarmu. Ze słów gospodyni wynika, że w schronie przebywają już 4 dni. Córka się cieszy z możliwości wyjścia, jednak ojciec zaznacza, że będzie mogła wyjść jedynie do mieszkania. Temat większej wrażliwości dzieci na promieniowanie nie jest rozwinięty. Gospodyni przyrządza posiłek na jednopłytowej maszynce elektrycznej, choć gotowanie w szczelnie zamkniętym schronie bez wentylacji nie jest najlepszym pomysłem z uwagi na powstające zapachy i zwiększanie się temperatury wewnątrz:
Następne sceny filmu ukazują ekipy dozymetryczne w terenie, zarówno piesze, jak i zmotoryzowane. Używany sprzęt to rentgenoradiometry DP-66M - na poniższym kadrze dobrze widać źródło kontrolne nowszego typu, w czerwonej obudowie (DP-66 miał srebrną):
Pojawia się również pokładowy rentgenometr DPS-68 zamontowany w samochodzie terenowym GAZ-69RS, przeznaczonym do identyfikacji skażeń. Litery "RS" (wersja rozpoznania skażeń) dodawano też do innych nazw pojazdów wojskowych, np. transporterów opancerzonych BRDM. Na samochodzie widzimy zestaw chorągiewek do oznaczania granic terenu skażonego.
Miały barwę żółtą, kształt trójkątny i kieszonkę na notatkę z wynikiem pomiaru oraz małą latarkę do podświetlenia w nocy. Poniżej egzemplarze ze zbiorów warszawskiego Muzeum Obrony Cywilnej (pozdrowienia!), w wersji z futerałem do ręcznego przenoszenia.
Załoga dozymetrycznego "gazika" jest ubrana w odzież ochronną, ale bez... masek przeciwgazowych, choć wskazania DPS-68 są wysokie - pokrętło zakresów ustawione w pionie (mnożnik x1), a wskazówka na skali jest nieco w lewo od środka, czyli pokazuje ok. 0,5 R/h:
Inne ekipy dozymetryczne przemieszczają się samochodami UAZ-469B, z których albo wysiadają, albo prowadzą pomiary w czasie jazdy:
Oczywiście przejazd przez teren skażony tak nieszczelnym wozem wymaga następnie jego gruntownej dekontaminacji, choć blacha karoserii zmniejsza narażenie na promieniowanie ok. dwukrotnie, a dodatkowym czynnikiem ochronnym jest skrócenie czasu przebywania w obszarze skażenia:
Skażenia pomierzone, można przystąpić do dekontaminacji. W teren wyruszają polewaczki - te sekwencje akurat były kręcone w Krośnie. Lektor zaznacza, że całkowite usunięcie pyłu nie jest możliwe, ale też nie jest... konieczne. Większość pyłu spłynie do ścieku i jego promieniowanie nie będzie już niebezpieczne (!). Oczywiście, pył ten nie będzie wzbijał się od wiatru i ruchu pojazdów na ulicach, ale za to skazi wodę w rzece, gdyż kanalizacja burzowa kieruje wody opadowe bezpośrednio do rzek. To jest zresztą największe zagrożenie ze strony skażeń radioaktywnych - można je jedynie przemieścić lub rozcieńczyć, lecz nic nie przyspieszy ich rozpadu, którego tempo jest stałą charakterystyczną dla każdego izotopu. Przykładowo pluton-239 ma czas półrozpadu rzędu 24 tys. lat, zaś rad-226 - 1599 lat.
Ponieważ ważne zakłady pracy muszą jak najszybciej wznowić produkcję, strażacy zmywają dachy hal za pomocą sikawek. Spłukiwane są również ulice i place, na których często przebywają ludzie.
Wchodzimy teraz do sklepu pełnego produktów żywnościowych. Słyszymy, że zamknięte pomieszczenia - sklepy, magazyny, mieszkania - chronią żywność przed pyłem radioaktywnym, choć oczywiście skuteczność ochrony zależy od szczelności drzwi, okien i przewodów wentylacyjnych, które należy uprzednio zabezpieczyć, o czym lektor już nie mówi. Przez kratkę wywiewną w kuchni może nasypać się sporo pyłu i to do pomieszczenia tak istotnego z punktu widzenia przetrwania.
Lektor porusza następnie kwestię wody pitnej - zakryte studnie i pompy są bezpieczne, tak samo jak woda z otwartych zbiorników, na które spadł pył radioaktywny, o ile woda przejdzie następnie przez stacje uzdatniania. Uproszczony przekrój stacji widzimy na animowanej planszy - zmniejszenie się zawartości izotopów radioaktywnych nie jest tak duże, jak chcieliby je przedstawić twórcy filmu.
Uspokajający komentarz tłumaczy nam, że pył słabo rozpuszcza się w wodzie i osiada na dnie (znowu - zależy które izotopy, stront jest mniej rozpuszczalny niż cez czy jod). Oczywiście, im bardziej rozbudowany ciąg technologiczny stacji, tym mniejsze finalnie stężenie w wodzie pobieranej z kranu. Przestrzega się za to przed wodą z płytkich zbiorników, kałuż i spływającą z dachów (na wsiach pobór deszczówki był powszechną praktyką, szczególnie w rejonach o niedoborach wody).
Kolejne ujęcia ukazują pomiary skażeń żywności w zakładach przetwórczych i informują o sposobach eliminacji skażeń. Z owoców i warzyw pył trzeba przede wszystkim spłukać - widzimy najpierw dozymetrystę z DP-66M, a następnie przemysłowe płuczki do ogórków:
Izotopy przenikają też do mleka krów, choć warto uściślić, że dzieje się tak głownie przy wypasaniu na skażonych pastwiskach, karmienie nieskażonymi kiszonkami w dużej mierze eliminuje problem. Skażenie mleka jest szczególnie niebezpieczne dla dzieci, które piją go więcej, będąc jednocześnie bardziej wrażliwymi na radiację. Stąd kontrola dozymetryczna, na filmie prowadzona w improwizowanym z cegieł domku osłonnym, mającym zmniejszyć wpływ podwyższonego tła promieniowania:
W przypadku skażeń żywności częściowym rozwiązaniem jest przetworzenie jej w postać nadającą się do dłuższego przechowywania. Przetwory można magazynować przez dłuższy czas niż surowce, zatem znacznie zmniejszy swoją aktywność lub całkowicie zaniknie, w zależności od czasu połowicznego rozpadu. W przypadku mleka przetwarzanie jest najprostsze - produkcja serów i masła.
Pozwoli to wyeliminować m.in. jod-131 o okresie półrozpadu 8 dni - po 80 dniach można przyjąć, że w całości uległ rozpadowi. Oczywiście pozostaną dwa najpowszechniej występujące w opadzie izotopy - cez-137 (30 lat) i stront-90 (28 lat), z których szczególnie groźny jest stront, wykazujący powinowactwo do wapnia i gromadzący się w kościach. Cóż, nie była to wówczas wiedza dostępna szerszemu ogółowi, a jakoś trzeba było oswoić społeczeństwo z widmem nuklearnej zagłady. Stąd też propozycja z podręcznika PO "wykonywania najbardziej niezbędnych prac gospodarczych" w improwizowanych środkach ochrony osobistej. Czyli wokół walą atomówki, z nieba leci stront, cez, jod i pluton, a ja doję krowę w płaszczu z folii zgrzewanej żelazkiem i maseczce z flaneli na twarzy...
Izotopy przenikają też do mleka krów, choć warto uściślić, że dzieje się tak głownie przy wypasaniu na skażonych pastwiskach, karmienie nieskażonymi kiszonkami w dużej mierze eliminuje problem. Skażenie mleka jest szczególnie niebezpieczne dla dzieci, które piją go więcej, będąc jednocześnie bardziej wrażliwymi na radiację. Stąd kontrola dozymetryczna, na filmie prowadzona w improwizowanym z cegieł domku osłonnym, mającym zmniejszyć wpływ podwyższonego tła promieniowania:
W przypadku skażeń żywności częściowym rozwiązaniem jest przetworzenie jej w postać nadającą się do dłuższego przechowywania. Przetwory można magazynować przez dłuższy czas niż surowce, zatem znacznie zmniejszy swoją aktywność lub całkowicie zaniknie, w zależności od czasu połowicznego rozpadu. W przypadku mleka przetwarzanie jest najprostsze - produkcja serów i masła.
Pozwoli to wyeliminować m.in. jod-131 o okresie półrozpadu 8 dni - po 80 dniach można przyjąć, że w całości uległ rozpadowi. Oczywiście pozostaną dwa najpowszechniej występujące w opadzie izotopy - cez-137 (30 lat) i stront-90 (28 lat), z których szczególnie groźny jest stront, wykazujący powinowactwo do wapnia i gromadzący się w kościach. Cóż, nie była to wówczas wiedza dostępna szerszemu ogółowi, a jakoś trzeba było oswoić społeczeństwo z widmem nuklearnej zagłady. Stąd też propozycja z podręcznika PO "wykonywania najbardziej niezbędnych prac gospodarczych" w improwizowanych środkach ochrony osobistej. Czyli wokół walą atomówki, z nieba leci stront, cez, jod i pluton, a ja doję krowę w płaszczu z folii zgrzewanej żelazkiem i maseczce z flaneli na twarzy...
Po scenach w zakładach mleczarskich, gdzie pracownicy za pomocą DP-66M prowadzą pomiar skażenia surowców i produktów, pojawia się Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej. Instytucja mieści się w już w nowej siedzibie przy ul. Konwaliowej 7, zbudowanej w 1970 r., w której miałem przyjemność kilka razy gościć.
Alarm został już odwołany, jednak placówka monitoruje poziom promieniowania, kamera najeżdża na sondy pomiarowe umieszczone przed budynkiem.
Pracownicy dokonują analizy skażeń produktów żywnościowych za pomocą analizatora widma z drukarką.
Pojawia się również Zestaw Aparatury Pomiaru i Kontroli Skażeń ZAPKS-1, wykonany z modułów systemu "Standard 70". Dziesięć lat później urządzenia te sprawdzą się w sytuacji prawdziwego skażenia, emitowanego przez płonący reaktor w Czarnobylu.
Niestety trudno odczytać wskazania na rejestratorze, który ma pojedynczą skalę od 0,5 do 5 z podziałką co 0,5.
W laboratorium spostrzec można typowe wyposażenie - wagę torsyjną, homogenizator, wagę analityczną i uchylny ekran chroniący przed promieniowaniem beta:
Zarówno do analizy aktywności, jak i składu izotopowego próbka musi byś spopielona - widzimy, jak wjeżdża do specjalnego urządzenia, gdzie jest automatycznie spalana, choć lektor nie wspomina o tym ani słowa:
Przenosimy się następnie do ośrodka obliczeniowego wyposażonego w elektroniczne maszyny cyfrowe, gdzie są opracowywane dane zebrane przez laboratorium. W kadrze widzimy dziurkarkę taśmy papierowej i w tle pamięci taśmowe PT-3.
Podejrzewam, że jest to Stołeczny Ośrodek Elektronicznej Techniki Obliczeniowej (STOETO), który widzimy również na tych zdjęciach z Narodowego Archiwum Cyfrowego wykonanych w 1973 r. [LINK]. Pamięci taśmowe są tu starsze - PT-2:
Udajemy się teraz do sztabu Obrony Cywilnej, gdzie spływają meldunki z placówek pomiarowych. W kadrze widzimy radiotelefon Mors 302, a odbierający telefon major notuje wskazania z terenu.
Pracownicy dokonują analizy skażeń produktów żywnościowych za pomocą analizatora widma z drukarką.
Pojawia się również Zestaw Aparatury Pomiaru i Kontroli Skażeń ZAPKS-1, wykonany z modułów systemu "Standard 70". Dziesięć lat później urządzenia te sprawdzą się w sytuacji prawdziwego skażenia, emitowanego przez płonący reaktor w Czarnobylu.
Niestety trudno odczytać wskazania na rejestratorze, który ma pojedynczą skalę od 0,5 do 5 z podziałką co 0,5.
W laboratorium spostrzec można typowe wyposażenie - wagę torsyjną, homogenizator, wagę analityczną i uchylny ekran chroniący przed promieniowaniem beta:
Zarówno do analizy aktywności, jak i składu izotopowego próbka musi byś spopielona - widzimy, jak wjeżdża do specjalnego urządzenia, gdzie jest automatycznie spalana, choć lektor nie wspomina o tym ani słowa:
Przenosimy się następnie do ośrodka obliczeniowego wyposażonego w elektroniczne maszyny cyfrowe, gdzie są opracowywane dane zebrane przez laboratorium. W kadrze widzimy dziurkarkę taśmy papierowej i w tle pamięci taśmowe PT-3.
Podejrzewam, że jest to Stołeczny Ośrodek Elektronicznej Techniki Obliczeniowej (STOETO), który widzimy również na tych zdjęciach z Narodowego Archiwum Cyfrowego wykonanych w 1973 r. [LINK]. Pamięci taśmowe są tu starsze - PT-2:
Udajemy się teraz do sztabu Obrony Cywilnej, gdzie spływają meldunki z placówek pomiarowych. W kadrze widzimy radiotelefon Mors 302, a odbierający telefon major notuje wskazania z terenu.
Wyniki zostaną naniesione na mapę i na ich podstawie podjęte zostaną dalsze działania, aby ci, "którzy dzięki rozsądnemu postępowaniu i zdyscyplinowaniu przetrwali najgroźniejszy okres, mogli dalej żyć bezpiecznie". Czyli uderzenie jądrowe ograniczyło się do najwyżej kilku ładunków o bardzo małym tonażu... Faktyczna wojna oznaczałaby zmasowany atak w pierwszych kilku minutach, zanim przeciwnik zdąży uruchomić swój arsenał nuklearny. Więcej na ten temat w notce o symulatorach ataków jądrowych [LINK].
Produkcja kończy się "powrotem do normalności". Dzieci wracają do szkół, ulice zapełniają się ludźmi.
Pojawia się pacyfistyczny akcent "nie chcemy, aby promieniotwórczy pył spadł na miasta, wsie, pola - tak samo myśli większość ludzi na świecie" z jednoczesnym podkreśleniem, że nauczeni zasad postępowania w razie zagrożenia możemy tym spokojniej dzisiaj w ten ten pogodny dzień żyć i pracować. Kamera panoramuje miejscowość i stopniowo rozszerza kadr:
Aż chciałoby się powiedzieć: jakże szybko można wrócić do normalnego życia po ataku bronią jądrową! Cóż, trzeba było jakoś oswajać ludność, choć w latach 70. zagrożenie międzynarodowym konfliktem nuklearnym było znacznie mniejsze niż w latach 60., gdy wojna dosłownie wisiała na włosku (kryzys kubański). Stąd też pewnie brak nachalnej propagandy politycznej w tej produkcji i skupienie się na zagadnieniach stricte technicznych. Tak, czy inaczej, film stanowi cenne źródło historyczne jeżeli chodzi o polską Obronę Cywilną, dozymetrię i ochronę radiologiczna w połowie lat 70. XX w.
Rzućmy jeszcze okiem na niezbyt rozbudowane napisy końcowe:
A jeśli jesteście zainteresowani, to całość filmu obejrzeć można na Youtube. Polecam, naprawdę warto!
Pojawia się pacyfistyczny akcent "nie chcemy, aby promieniotwórczy pył spadł na miasta, wsie, pola - tak samo myśli większość ludzi na świecie" z jednoczesnym podkreśleniem, że nauczeni zasad postępowania w razie zagrożenia możemy tym spokojniej dzisiaj w ten ten pogodny dzień żyć i pracować. Kamera panoramuje miejscowość i stopniowo rozszerza kadr:
Aż chciałoby się powiedzieć: jakże szybko można wrócić do normalnego życia po ataku bronią jądrową! Cóż, trzeba było jakoś oswajać ludność, choć w latach 70. zagrożenie międzynarodowym konfliktem nuklearnym było znacznie mniejsze niż w latach 60., gdy wojna dosłownie wisiała na włosku (kryzys kubański). Stąd też pewnie brak nachalnej propagandy politycznej w tej produkcji i skupienie się na zagadnieniach stricte technicznych. Tak, czy inaczej, film stanowi cenne źródło historyczne jeżeli chodzi o polską Obronę Cywilną, dozymetrię i ochronę radiologiczna w połowie lat 70. XX w.
Rzućmy jeszcze okiem na niezbyt rozbudowane napisy końcowe:
A jeśli jesteście zainteresowani, to całość filmu obejrzeć można na Youtube. Polecam, naprawdę warto!
Jeżeli rozpoznaliście miejscowość występującą w filmie, albo macie uwagi co do sprzętu dozymetrycznego, wyników pomiarów lub metodologii, piszcie w komentarzach. Stay tuned!
------------------------------------------------------------------------
* "ocelot" - członek Obrony Cywilnej (OC).
W wytwórni Czołówka powstał bardzo podobny (choć czarno - biały) film pt. Przystosowanie zakładu przemysłowego do pracy ...". Całość została pokazana na przykładzie Elektrowni Pątnów, przygotowań do ataku jądrowego, minimalizacji skutków i przywracaniu produkcji. Pamiętałem ten film z zajęć PO i po trzydziestu latach pokazaliśmy na konferencji z udziałem El. Pątnów. Ludzie rozpoznawali nie tylko miejsca i urządzenia, ale i aktorów czy statystów. W dużej części grała załoga.
OdpowiedzUsuńDzięki za informację! Nie wiesz może, gdzie ten film można obejrzeć lub pobrać?
UsuńDobra robota. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPierwsza część filmu kręcona była we Frysztaku. Kolejnymi miastami widocznymi na filmie są Strzyżów i Krosno. Na filmie widoczni są członkowie mojej rodziny :-)
OdpowiedzUsuń