28 maja, 2018

Monitor skażeń powierzchni RKP-2


RKP-2, produkowany przez krajowe zakłady Polon-Alfa w Bydgoszczy, jest ulepszoną wersją starszego "żelazka" RKP-1-2, opracowaną w 1997 r. i wprowadzoną do produkcji ok. 1999 r.  Zmiany obejmują zastosowanie wyświetlacza LCD w miejsce wskaźnika wychyłowego, klawiatury membranowej zamiast przełączników "isostat", zasilania z baterii 9 V, a nie 4 paluszków AA, mniejszą liczbę zakresów oraz inną konstrukcję filtra beta. Jednak najważniejszą zmianą jest możliwość współpracy z zewnętrzną sondą scyntylacyjną SSA-1P. Dzięki temu monitor może również mierzyć skażenia izotopami alfa-aktywnymi, nawet w warunkach podwyższonego tła promieniowania gamma. Tą samą funkcję zaimplementowano w wersji monitora EKO-C oznaczonej EKO-C/s.


Pozostałe elementy nie zmieniły się - mamy więc dwa włączniki - "spust" w rączce uruchamiany po wzięciu miernika do ręki oraz "kołek" opierający się o podłoże po ustawieniu radiometru w pozycji pionowej. Czujnikami są tuby BOI-53 lub odpowiedniki (STS-6 itp.), pomiar mocy dawki odbywa się w µSv/h, a pomiar skażeń w impulsach na sekundę. Stosując odpowiedni współczynnik czułości dla danego izotopu, określony podczas kalibracji, można obliczyć skażenie w Bq/cm2. Miernik ma dwie stałe czasu - szybką i wolną, tak jak pierwowzór. 


Jeżeli chodzi o zmiany w stosunku do RKP-1-2, to zakresy są 3 zamiast 5:  do 20, 200 i 2000 µSv/h lub cps. Głośnik działa tylko na najczulszym podzakresie, a nie na wszystkich, co uważam jest mankamentem przyrządu. W komplecie jest słuchawka na wtyk jack 3.5. Podświetlanie wyświetlacza LCD jest włączane przyciskiem i działa przez ok. 30 s od jego zwolnienia. Na wyświetlaczu trójkąty z lewej strony informują o wybranej stałej czasowej (górny - wolna, dolny - szybka) oraz o podpięciu sondy SSA-1P (dwa środkowe). Litera B obok nich sygnalizuje spadek napięcia baterii. Z prawej strony wyświetlacza mamy podaną jednostkę, w jakiej odbywa się pomiar:



Pomiaru mocy dawki gamma dokonujemy z założonym filtrem korekcyjnym. Jest to blacha ze stali chromowanej, z dodatkowo naklejoną folią ołowianą. Jest to więc typowy filtr odcinający promieniowanie beta, a nie perforowana przesłona redukująca emisję beta w celu 10-krotnego rozszerzenia zakresu pomiarowego. Filtr zakładamy ołowiem na zewnątrz - dziwne, ołów jako metal miękki i porowaty dość łatwo wychwytuje skażenia, a jego dekontaminacja jest trudna. Tak jednak twierdzi instrukcja obsługi. Możliwe, że chodzi tutaj o zapewnienie przylegania filtra do okienka pomiarowego, gdyż ołów jednak zwiększa grubość filtra:


Masa radiometru jest porównywalna ze starszym modelem (1,4 kg wobec 1,5 kg). Wzornictwo obudowy jest dużo nowocześniejsze, charakterystyczne dla początku lat 90. - poprzednik (RKP-1-2) powstał w 1975 r., jako ulepszona wersja jeszcze wcześniejszego RKP-1 z 1969 r. 
Radiometr dostarczany jest w styropianowym pudełku z zapasowymi foliami na okienko pomiarowe, słuchawką i pasem nośnym. Niestety w moim egzemplarzu tych akcesoriów brak:



Na koniec najważniejsze - funkcja pracy z sondą scyntylacyjną SSA-1P. Ma ona kryształ scyntylacyjny z siarczku cynku aktywowanego srebrem ZnS(Ag) na podłożu metaplex. Powierzchnia okienka pomiarowego 85 cm2. Gęstość powierzchniowa folii osłaniającej scyntylator ok. 1 mg/cm2. 

Sondę podłączamy do gniazda BNC z prawej strony chwytu. Gdy gniazda nie używamy, jest osłonięte zaślepką na łańcuszku, niestety przeszkadza ona przy podłączonej sondzie, utrudniając postawienie miernika w pionie. Powinien być jakiś występ w obudowie, na którym można zamocować tą zaślepkę. Sondę podłączamy po uprzednim obejrzeniu światłoszczelnej folii, czy nie jest uszkodzona. Podłączamy przy wyłączonym radiometrze i przez 3-5 min. mierzymy bieg własny z założoną plastikową osłoną sondy.

 Nie jest on wysoki, na najniższym zakresie u mnie 0,01 cps. Następnie zdejmujemy osłonę i ostrożnie zbliżamy okienko pomiarowe do badanej powierzchni. Uważamy, by nie skazić sondy ani nie zadrapać cienkiej folii osłaniającej scyntylator. Jeśli to się stanie, dostające się do scyntylatora światło zniszczy fotopowielacz! Małe ubytki światłoszczelności co prawda powodują jedynie zwiększenie biegu własnego, ale lepiej dmuchać na zimne. Uszkodzenia folii trzeba naprawiać czarną temperą (specjalny rodzaj farby). Nie wolno używać farb na rozpuszczalnikach organicznych (aceton, benzyna). Przy dużych uszkodzeniach trzeba wymienić folię, pracując w warunkach słabego oświetlenia i włączając naprawioną sondę dopiero po 2 godzinach.


Sonda wykazuje małą wrażliwość na promieniowanie gamma, co pozwala na jego "odfiltrowanie"  i pomiar samych skażeń alfa. Jest to szczególnie cenne, gdy dokonujemy pomiaru w warunkach podwyższonego tła, wpływającego na pomiar typowym licznikiem Geigera (np. EKO-C). Skrócony opis sondy umieszczony jest w instrukcji do RKP-2. Oczywiście możemy używać jej do innych radiometrów - EKO-C/s, serii RUST czy URL i URS. Pamiętajmy o ostrożnym obchodzeniu się z sondą, szczególnie z jej okienkiem pomiarowym. Czasem na stole mogą być jakieś niewidoczne okruchy i inne drobne obiekty, mogące zniszczyć okienko przy postawieniu na nich sondy. Sondę  SSA-1P szerzej omówię w osobnej notce.

***
Pozostaje kwestia oceny miernika. Główną zaletą jest duża powierzchnia czynna (150 cm2), co  ułatwia poszukiwania w terenie. Ceramika uranowa, w zależności od aktywności, jest wykrywana z odległości 30-100 cm. Wzrost pomiaru jest szybki, a po odsunięciu źródła wynik spada w ciągu kilku sekund do poziomu tła. Podświetlenie skali zapewnia odczyt wyświetlacza w nocy, jednocześnie nie męcząc wzroku. Problemy może sprawiać spust w rękojeści miernika, gdyż trzeba trzymać go cały czas wciśnięty. Zmienimy chwyt dłoni, miernik wyłącza się i włącza od początku. Na szczęście początkowa kalibracja miernika jest szybka, trwa kilka sekund. 
Nowoczesna konstrukcja radiometru może być zarówno wadą, jak i zaletą. Wadą, gdyż trudniej o samodzielną naprawę, w instrukcji nie ma nawet schematu (tak jak EKO-C - do tej pory mam jeden "martwy" egzemplarz). Zaletą, gdyż komponenty są lepszej jakości i producent nadal oferuje serwis. Dodatkowym atutem jest sonda scyntylacyjna, ale wymaga bardzo ostrożnego obchodzenia się z nią, jak również kalibracji z określonym egzemplarzem radiometru. Ostatnią wadą jest cena. Jak dotąd, poza moim egzemplarzem z sondą, pojawiły się jeszcze 2. Jeden za 200 zł, bez sondy, zniknął szybciej, niż się pojawił. Drugi za 5500 zł, nowy i z sondą w komplecie, nadal czeka na nabywcę. Nie jest mi znana wielkość produkcji RKP-2, ale raczej była ona rzędu setek, jeśli nie tysięcy egzemplarzy, analogicznie do RKP-1-2.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora]