28 czerwca, 2020

Dozymetr KB6011 – analiza porównawcza z KB4011

Artykuł Macieja Pokorskiego (pozdrowienia!). Oddaję głos Autorowi:

Za namową autora bloga „Promieniotwórczość wokół nas - fakty i mity” popełniłem poniższą recenzję dozymetru kieszonkowego typu KB 6011 jako suplement do recenzji dozymetru KB4011. W związku z powyższym zachęcam najpierw do przeczytania opisu pierwszego z nich (LINK).
Obudowa KB6011 jest identyczna jak z KB4011, gdzie niestety brak opisów przycisków jest nieco dziwny. Jednak szczerze powiedziawszy, obsługa jest intuicyjna, a z uwagi na niewielka liczbę możliwych parametrów do ustawiania to nawet dwa przyciski by w zupełności wystarczyły. Jedyną różnicą na obudowie w stosunku do KB-4011 jest napis z tyłu urządzenia z jego typem. (Zwraca uwagę napis "lead free", czyli lutowie użyte do połączeń nie zawiera ołowiu, o trwałości takich spoin pogooglujcie sami - przyp. red.)

Co do obudowy, to kiedy potrząsnąłem dozymetrem coś zagrzechotało. Przestraszyłem się, że od płytki oderwał się jakiś element (już poznałem chińskie luty postraszone cyną), ale przytrzymałem delikatnie przyciski i była cisza. Jednym słowem jest dodatkowa funkcja: grzechotka dla niemowlaka. Przy normalnym użytkowaniu nawet się tego nie zauważa.  

Po wciśnięciu środkowego przycisku urządzenie się uruchamia i od razu można obserwować zarejestrowane rozpady za pomocą diody LED i dźwięku. Wynik stopniowo narasta i ustala się na poziomie tła. W porównaniu do KB4011 podświetlenie wyświetlacza jest w kolorze niebieskim, a nie pomarańczowym. Wg informacji w ofercie z Aliexpress nie jest to wyróżnik modelu i jak najbardziej modele KB6011 mogą mieć też podświetlenie pomarańczowe. 


Ponowne kliknięcie w środkowy przycisk powoduje pojawienie się menu z identycznym zestawem opcji do wyboru jak w KB4011. Nawigacja odbywa się tak samo. 


Po wciśnięciu przycisku górnego pojawia się wykres ze zliczonymi impulsami na sekundę. Wykres jest identyczny jak w mniejszym modelu i tak samo dziwnie wyskalowany. Oś Y jest stała i ma podziałkę główną co 5 impulsów, a maksimum wypada na 17. Niestety gdy będziemy mieć pomiar rzędu 18, 30 czy 150 cps wykres zostanie ucięty na górze. Oś X też została dziwnie wyskalowana, ponieważ ma dwa opisy: 50 s i 100 s. Skoro uśrednianie wyniku jest z czterech cykli po 15 s, to aż się prosi, by to pokazać na wykresie. Na wyświetlaczu spokojnie zmieściły by się opisy co 30 s, np. 30, 60, 90. 

Wciskając jeszcze raz przycisk górny przechodzimy do czwartego z możliwych do wyświetlenia ekranów, którego nie ma wersji podstawowej. Tutaj znajdujemy w kolejności od góry:
  • aktualny poziom mocy dawki (RealTime), 
  • średnią moc dawki (Average),
  • przyjętą całkowitą dawkę (Dose),
  • ilość narażeń, czyli kontaktów z materiałem promieniotwórczym (Contact),
  • łączny czas narażenia, tzn. kontaktu z nim (Exp. Time).
Pierwsze trzy wskazania zmieniają się cały czas i są odzwierciedleniem pomiarów z ekranu głównego. Licznik kontaktów uruchamia się dopiero po przekroczeniu progu alarmowego, jaki wybraliśmy w ustawieniach. Niestety jest ich tylko pięć: OFF; 0,5; 1; 2 i 5 µSv/h. Irytujący jest fakt, że wyłączenie alarmów wycisza urządzenie całkowicie i nie słychać dźwiękowej sygnalizacji impulsów (ta sama wada co w KB4011). Łączny czas narażenia uruchamia się również po przekroczeniu progu alarmowego. Tutaj aż się prosi, by podawany czas kontaktu był skorelowany z wyświetlaną dawką. Moglibyśmy łatwo odczytać, jaką dawkę przyjęliśmy podczas przebywania w miejscu narażenia. Zamiast tego dawka nam cały czas przyrasta chociażby od tła, a czas narażenia stoi. 

Klikając jeszcze raz górny przycisk przechodzimy do ekranu głównego. W odróżnieniu od KB4011 naciskając dolny przycisk przechodzimy od razu z ekranu głównego do ekranu „kontaktów”. Ponowne wciśnięcie powoduje pokazanie się wykresu impulsów. 
Zamykając temat ustawień zauważyłem, że jak się wyłączy alarmy, to po wyłączeniu i ponownym załączeniu urządzenie pamięta tę nastawę. Natomiast podświetlenie zawsze się załączy. Z jednej strony ma to sens, gdy w sytuacji awaryjnej chcielibyśmy szybko sprawdzić pomiar w ciemności. Nie musimy doświetlać sobie latarką czy telefonem, by ustawieniach załączyć podświetlanie. Z drugiej strony, jak chcemy wydłużyć czas pracy urządzenia, to każdorazowo musimy wchodzić do menu i wyłączać podświetlenie. 
Zakupione przeze mnie urządzenie zostało wyposażone w chińską tubę Huahe M4011, chętnie montowaną w przyrządach dozymetrycznych z Chin. Wg. informacji z oferty Aliexpress rosyjskie tuby SBM-20 przestano montować z powodu zaprzestania ich produkcji i nieregularnych dostaw ze starych zapasów, co uniemożliwiało masową produkcję dozymetrów. Jednocześnie pojawiły się urządzenia z ukraińską tubą RD003. Wg. parametrów ma szybszy czas reakcji i jest bardziej czuła. Urządzenia łatwo rozróżnić, gdyż nowa tuba nie potrzebuje ekranowania, a gdzie była montowana SBM-20 i Huahe M4011 światło odbija się od srebrzystej folii, odcinającej promieniowanie nadfioletowe, działające na licznik M4011 oraz wyrównującej charakterystykę energetyczną licznika SBM-20. 
https://pl.aliexpress.com/item/33058301946.html?spm=a2g0s.9042311.0.0.105d5c0fZYb5yf

Wybór dozymetru z licznikiem M4011 zamiast RD003 podyktowany był  ceną  - urządzenie z nową tubą kosztowało około 100 zł więcej.

W stosunku do KB4011 producent podaje, że błąd pomiaru dla modelu KB6011 wynosi +/-10% i tylko to skusiło mnie na dołożenie kilku złotych. Pozostałe dodatkowe funkcje są dla mojego amatorskiego zainteresowania zbędne, a i tak uważam je za mało fortunnie rozwiązane. 
Jeśli chodzi o zasilanie to tak samo jak wersji bazowej mamy wbudowany akumulatorek litowo-jonowy oraz złącze micro USB. Uważam, że jest to jedno z bardziej sensownych rozwiązań. Nie wiem jaki jest realny czas pracy, ale możliwość podładowania jest ogromna. Standard micro USB jest bardzo rozpowszechniony za sprawą telefonów komórkowych. Idąc w teren zawsze możemy zabrać powerbanka czy ładowarkę solarną. Drugim sensownym rozwiązaniem, są standardowe baterie AAA, a jeszcze lepiej AA. Dostaniemy je w każdym kiosku, w każdym sklepie na całym świecie, a zawsze też możemy wsadzić akumulatorki.  
***
Przed zakupem dozymetru zastanawiałem się na czym go przetestuję. Nie wiedziałem czy cokolwiek mam co by emitowało jakiekolwiek promieniowanie jonizujące. Przeglądając wspomnianego w nagłówku bloga na jednym ze zdjęć zauważyłem znajomy kształt kompasu. Teraz wiem już, że to busola bo ma celownik i można ustawiać azymut. Kompas mam od dzieciństwa z jakieś 23 lata, gdzie rodzice kupili mi go w prezencie (chyba u gości zza wschodniej granicy, którzy w latach 90. gromadnie handlowali na bazarach wędkami, kołowrotkami, drobną elektroniką, lornetkami i w ogóle mydłem i powidłem). Jako dzieciak bawiłem się nim od czasu do czasu, ale jak się okazało, na szczęście nie za często. Gdy tylko wróciłem do domu, odnalazłem go w szpargałach i uruchomiłem dozymetr. Od razu zatrzeszczał i wynik szybko narastał. Przy otwartej pokrywie uzyskałem maksymalny wynik 5,2 μS/h. 
Na busoli brak jakichkolwiek oznaczeń producenckich poza cytrą 1 i literą A w kółku na spodzie obudowy. (Jest to busola typu AK, stosowana w Ludowym Wojsku Polskim i Armii Czerwonej, a także w harcerstwie  i turystyce. Produkcja radziecka, o czym świadczą oznaczenia kierunków, choć produkowały ją również Śląskie Zakłady Mechaniczno-Optyczne "Opta" w Katowicach - przyp. red.)

Szukanie na siłę jakiegoś „świecidełka” zostało zażegnane. Wg. poczynionych obserwacji największy wynik otrzymywałem gdy umieściłem miernik w poprzek busoli z okienkiem pomiarowym tuż przy „muszce” celownika. Znajdująca się tam kropka prawdopodobnie jest namalowana farbą radową. Dodatkowo znajdziemy żółte kropki przy 4 symbolach kierunków świata i chyba na igle magnetycznej. Te jednak są za szkiełkiem chroniącym igłę. 

Z ciekawostek, które zauważyłem to alarm przekroczenia mocy dawki uruchamia się już po przekroczeniu 4 μS/h pomimo, że w ustawieniach wybraliśmy 5 μS/h. Po odsunięciu źródła promieniowania i spadku do 3 czy nawet 2 μS/h alarm dalej działa. Dopiero dalekie odsunięcie i powrót do wartości tła powoduje wyłączenie się alarmu. 
Przy zamkniętym kompasie pomiar wskazuje 2,71 μS/h, a od spodu plastykowej obudowy 1 μS/h. 

Busolę umieściłem w woreczku strunowym i całość zapakowałem do metalowego pudełka po perfumie. Nawet tak schowane źródło daje moc dawki na poziomie 1 μS/h. 
Następnego dnia zrobiłem ponowny pomiar i w przypadku nieosłoniętej busoli i dozymetru pojawił się nawet wynik 6,03 μS/h. Tutaj jednak ustawiłem igłę magnetyczną tak, by pokrywała się z widoczną na poniższym zdjęciu strzałką. 

Z tego co pamiętam, to gdy go dostałem, to te elementy pokryte farbą radową świeciły w ciemnościach. Wtedy nawet nie wiedziałem, że jest to coś promieniotwórczego. Myślałem, że działa tak samo jak mój zegarek gdzie trzeba go naświetlić by potem oddawał światło w ciemnościach. Obecnie busola w ciemnościach nie emituje światła widzialnego, ale zastanawiam się jak bardzo musiała „świecić” gdy ją dostałem 23 lata temu…
Podsumowując, uważam zakup KB6011 za udany. Urządzenie jest bardzo przyjemne w obsłudze, lekkie i niezbyt dużych rozmiarów. Zastosowane rozwiązania konstrukcyjne są dobre i dla amatorskiego zastosowania w zupełności wystarczające. Stosunek ceny do jakości wypada bardzo korzystnie, gdyż już za 300 zł z przesyłką z Chin po 3 tygodniach możemy się cieszyć nową zabawką. O innych zaletach i wadach nie będę pisał, gdyż pokrywają się z tymi opisanymi w recenzji KB4011.
Autor: Maciej Pokorski
Niniejszą recenzję dedykuję małżonce Annie za to, że tylko trochę nakrzyczała na mnie za ten kompas. 

Dziękuję za szczegółową recenzję oraz znalezienie nowego artefaktu, na który można zacząć polować. Do tej pory busole typu AK były omijane jako stosujące farbę okresowego świecenia, w czym zresztą utwierdzała instrukcja do polskiej wersji, podająca czas świecenia tej farby po naświetlaniu określonymi rodzajami światła (latarka, świeca, słońce). Tymczasem okazało się, że przynajmniej niektóre serie stosowały farbę radową. 

1 komentarz:

  1. Warto poczytać komentarze na Sezamie AliBaby pod tym dozymetrem.
    Olbrzymie pretensje, że dostarczono przyrząd z chińską rurką G-M, zamiast SMB20.
    Jeden z dostawców zapewnia, ze montuje nowe rurki RD003, doliczajac sobie za to ponad 15 US$.
    Czy jest rzetelny, trudno dociec.
    Sama RD003 budzi mieszane wrażania, przede wszystkim z powodu 10-krotnie mniejszej od SMB20 trwałości (większa ilość impulsów dla danego poziomu przy mniejszej ilości impulsów wypalających rurkę).
    Samo mocowanie też nie jest jakimś cudem inzynierii i nie zapewnia pewnego uchwytu, potrzebne jakieś cudowsporniki.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora]