19 czerwca, 2020

Dozymetr Lerow LR-4011 z Aliexpress


LR-4011 to kolejny kieszonkowy radiometr beta-gamma produkowany w Państwie Środka, który możemy nabyć na Aliexpress. W porównaniu do bardzo porządnie wykonanych KB-4011 i KB-6011 miernik ten jest zbliżony jakością do dużo wcześniejszego BR-6 - przyrządu, który kilka lat temu zapoczątkował ekspansję Chin na rynek dozymetryczny.


Dozymetr mierzy łączną moc dawki beta i gamma za pomocą pojedynczego szklanego licznika G-M typu M41011. Licznik ten ostatnio staje się coraz bardziej popularny w budżetowych  miernikach, a jego czułość niewiele ustępuje sprawdzonym rosyjskim SBM-20. Niestety niektóre serie wykazują wrażliwość na ultrafiolet, występujący m.in. w świetle słonecznym, przez co muszą być montowane w całkowicie zamkniętej obudowie (BR-9B), albo owinięte światłoszczelną folią (KB-4011). Na szczęście w LR-4011 użyto licznika z serii niereagującej na promieniowanie ultrafioletowe, co potwierdziłem doświadczanie: ani światło słoneczne, ani silna latarka z diodą UV nie powodują wzrostu wskazań.

Zakres pomiarowy przyrządu od 0,01 do 99,99 µSv/h, czyli od tła naturalnego (średnio 0,1 µSv/h) aż do wartości generowanych jedynie przez zegary lotnicze z dużą ilością farby radowej. Wynik podawany jest na kolorowym wyświetlaczu TFT w trzech postaciach:
  • bieżąca moc dawki (RealTime), cyfra niebieska
  • średnia moc dawki (Average), pojawiająca się po pierwszych 50 sekundach pomiaru, cyfra czerwona
  • histogram zmian mocy dawki z ostatnich 60 minut, na którym każdy pojedynczy pik to 1 minuta, niestety bez podanych wartości na osi pionowej wykresu - z moich obserwacji wynika, że koniec tej osi to ok. 1 µSv/h, a tło naturalne 0,1 µSv/h to pik o wysokości 2 mm nad osią czasu. Odnoszę wrażenie, że wysokość pików odpowiada średniej z danej minuty, a nie wartości chwilowej, a dodatkowo zmienia się wraz z poziomem odniesienia.
Na histogramie od prawej do lewej: zegarek Delbana od strony dekla, przerwa, niskoaktywny talerzyk z Ćmielowa (widoczny w tle),
tło naturalne rzędu 0,1 µSv/h, początek nadpisywania poprzedniego histogramu przez pomiar zegarka Delbana.


Zabrakło niestety pomiaru skumulowanej dawki, który jest bardzo przydatny podczas poruszania się w terenie o podwyższonym poziomie promieniowania, przy locie samolotem, skanowaniu bagażu lub prześwietleniach medycznych. Funkcję tą ma większość nawet tanich dozymetrów, w tym wspomniane przeze mnie inne mierniki z Chin, zatem trudno zrozumieć jej brak w LR-4011.
Jest za to sygnalizacja progowa, z fabrycznie ustawionymi progami 0,5 - 1 - 2  - 5 µSv/h. Czyli znowu, jak w KB-4011, powyżej 5 µSv/h trzeba po prostu uciekać, a nie mierzyć, gdyż nie ustawimy sobie dowolnego progu sygnalizacji.  Na szczęście samą funkcję alarmu możemy wyłączyć, gdyż jest on bardzo głośny (90 dB). Niewiele cichszy jest dźwięk impulsów (70 dB) i jego już nie wyłączymy, co czasami może być kłopotliwe, gdyż nie zawsze chcemy na siebie zwracać uwagę. O włączeniu sygnalizacji progowej informuje nas symbol głośnika na wyświetlaczu, przy wyłączonej zamiast niego mamy nieokreślony ideogram, przypominający nieco kwiat doniczkowy:

Ciekawą opcją, specyficzną dla dozymetrów z Chin, jest funkcja pauzy. Możemy "zamrozić" pomiar osobnym przyciskiem - wówczas zatrzyma się na bieżącym wyniku, histogram nie będzie odświeżany, a sam dźwięk impulsów znacznie ścichnie, choć będzie nadal zmieniał częstotliwość wraz ze zmianami mocy dawki. Czyli możemy na dłuższą chwilę utrwalić wynik np. celem zrobienia zdjęcia czy pokazania komuś, mając jednocześnie kontrolę bieżącego poziomu mocy dawki. Dzięki tej funkcji LR-4011 łączy w sobie funkcje dozymetru uśredniającego wynik oraz mierzącego przez określony czas - swoiste połączenie trybu pracy Polarona i Sosny.


Obsługa LR-4011 jest bardzo prosta i odbywa się za pomocą 4 przycisków z symbolami:
  • "power" - włącznik
  • "koniczynka" - zmiana progu alarmu
  • "głośnik" - wyłączenie sygnalizacji progowej
  • "play" - zatrzymanie pomiaru na bieżącej wartości
Przyciski pracują z dość sporym oporem, według mnie największym spośród dozymetrów opisanych do tej pory. Ich reakcja przypomina włączniki typu isostat, a do tego czasem trzeba nacisnąć dwukrotnie, by załapały, innym razem zaś zmieniają wartość od razu o dwie pozycje.

Po włączeniu dozymetru musimy poczekać jakieś 5 sekund, zanim miernik się uruchomi i drugie tyle na pierwsze cyfry wyniku. Reakcja na źródła, zwłaszcza silniejsze, jest natychmiastowa - od razu wzrasta częstotliwość sygnalizacji impulsów, a po 2-3 sekundach wynik rośnie. Pełen czas ustalenia się wyniku to ok. 50-60 s, przy czym zwykle wystarczy ok. 10 sekund, by ustalić, jak mocno dany obiekt "świeci". 

Dokonując pomiarów tym dozymetrem można zauważyć, że odświeżanie cyfr na wyświetlaczu jest dość powolne, wręcz widać, jak nowe cyfry są "rysowane" przez matrycę. Nie ma to jednak wpływu na szybkość przyrostu wyniku, który przy ceramice emitującej 35 µSv/h wzrasta w tempie ok. 0,5 µS/h na sekundę. Prawdopodobnie w dozymetrze zastosowano matrycę o zbyt długim czasie reakcji:



Czułość dozymetru jest bardzo dobra, wykrywa nawet nisko aktywną ceramikę uranową, szkło i związki potasu, choć przy słabych źródłach wzrost wskazań jest nieznaczny i trzeba chwilę poczekać na reakcję. Mierząc takie źródła warto wsłuchiwać się w sygnały dźwiękowe przyrządu - jeśli przyspieszają, warto zaczekać kilka sekund i sprawdzić, czy zaraz wynik nie wzrośnie. Dobrze widać to na poniższym filmie - sygnały przyspieszają zanim ruszy wyświetlacz:



Niestety pomiar słabszych źródeł w większości dozymetrów będzie wymagał dłuższego czasu, chyba że zastosujemy wysokoczuły detektor np. z okienkiem mikowym (EKO-C), albo dwa detektory (Polaron). Przy pojedynczym, trzeba zaczekać chwilę, a dla wyższej dokładności odczekać kilka okresów uśredniania, pomocny w tym będzie histogram oraz pomiar średniej mocy dawki:


Czułość dozymetru mogłaby być jeszcze wyższa, niestety licznik umieszczony  jest 7 mm poniżej zewnętrznej powierzchni kratki obudowy, co trochę zwiększa drogę pokonywaną przez promieniowanie i osłabia emisję o najniższych energiach. Gdyby detektor umieścić zaraz za kratką, czyli 2 mm od krawędzi, LR4011 mógłby nawet być pewną konkurencją dla Polarona. Oczywiście można nieco zmodyfikować obudowę, wycinając okienko w kratce, ale nie każdy lubi majsterkować.



Jeżeli jesteśmy już przy obudowie, to najprawdopodobniej pochodzi ona z jakiegoś miernika smogu, tak samo, jak obudowa od BR-6. Kratka zajmuje ponad połowę tylnej ścianki, umożliwiając dotarcie cząstek i kwantów do licznika z trzech stron, zwiększając wydajność pomiaru. Licznik umieszczono po przekątnej, tak samo jak we wspomnianym BR-6. 


Duża powierzchnia kratki i wolna przestrzeń w obudowie sprawia, że przyrząd jest bardzo narażony na skażenie pyłem radioaktywnym, a także na zawilgocenie. Zatem w terenie zalecam pomiar w woreczku foliowym, ewentualnie zaklejenie okienka cienką szeroką taśmą lub nawet folią spożywczą.


Jakość wykonania dozymetru nie jest tak wysoka jak w KB-4011, który przy LR-4011 jest wręcz przyrządem z wyższej półki. Przyciski pracują dość twardo, z kliknięciem charakterystycznym dla przełączników istostat i niekiedy albo nie reagują, albo reagują podwójnie. Obszar wyświetlania ekranu zachodzi na jego krawędź, a sam wyświetlacz świeci niezbyt równo, z jaśniejszymi plamami.



Brakuje regulacji jasności wyświetlacza czy głośności dźwięku, generalnie poza progiem sygnalizacji nie mamy tutaj żadnych ustawień użytkownika. Obudowa jest dosyć duża, porównywalna z RKSB-104, nieco cieńsza niż Polaron i krótsza oraz bardziej płaska niż Sosna. 



Można ją wygodnie chwycić, a przyciski są jednakowo dostępne dla palców obu rąk. Z drugiej strony, jak mamy mało miejsca w bagażu albo chcemy mieć miernik zawsze ze sobą, wtedy będzie znacznie za duża. Dozymetr z bateriami waży zaledwie 155 g, porównajmy to z 350 g Sosny czy Polarona. 

Zasilanie odbywa się z 2 paluszków AA, a jeśli zastosujemy akumulatorki zamiast baterii, możemy je ładować przez port mini-USB za pomocą ładowarki od telefonu albo kabla USB podłączonego do komputera. Przewód taki producent dołącza do zestawu.


Niestety brak wskaźnika poziomu baterii, stąd warto mieć zapasowe ze sobą albo powerbank, jeśli stosujemy akumulatorki. Instrukcja niestety nie wspomina o tym, jak długo możemy pracować na jednym komplecie.
Właśnie, instrukcja, czy raczej coś, co ją udaje. W komplecie oprócz ładnego sztywnego pudełka wyłożonego gąbką otrzymujemy taki oto świstek po angielsku i po chińsku:



Bardziej skrótowo się nie dało? Nie przedstawiono skali w histogramie, czasu uśredniania wyniku, nie wiemy, jakie wartości odłożono na osi Y i jak długa jest oś X (czasu), łaskawie podano jedynie parametry licznika G-M zastosowanego w dozymetrze. Nie wspomnę już o braku podstawowych wiadomości z dziedziny dozymetrii czy zestawienia najczęściej spotykanych mocy dawek, co pozwoliłoby laikowi znaleźć odniesienie do mierzonych wartości. Znacznie lepiej pod tym względem wypada BR-9B, KB-4011 czy Rodnik-3.



Podsumowując, jest to dobry budżetowy dozymetr do większości zastosowań - poszukiwania minerałów, szkła i ceramiki uranowej, poruszania się po terenie skażonym czy bieżącego monitorowania poziomu promieniowania w naszym otoczeniu. Jest może nieco toporny (przyciski!) i ma mało funkcji dodatkowych, ale może być podstawowym "koniem roboczym", jeśli nie mamy możliwości nabycia Polarona, a nie chcemy na sprzęt wydać "milionów monet". Zerknijmy na zestawienie wad i zalet:

Plusy:
  • czułość
  • cena
  • prostota obsługi

Minusy:
  • mało funkcji
  • toporne wykonanie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora]