25 maja, 2023

Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie

Krakowskie muzeum było od dawna na mojej liście placówek, które chciałbym zwiedzić w poszukiwaniu "świecących" eksponatów. Polecił mi je Stalker z Krakowa, informując o silniku Snecma Acar 9C, mogącym mieć czujnik izotopowy. Oprócz tego stare samoloty mają zwykle zegary z radowymi farbami świecącymi, a także inne elementy zawierające radioizotopy. 

Wybraliśmy się więc przy okazji zwiedzania Krakowa. Z całego swojego arsenału dozymetrycznego zabrałem jedynie scyntylacyjny dozymetr Raysid, współpracujący z aplikacją na smartfon [recenzja - LINK]. Wybór sprzętu podyktowany był:

  • wysoką czułością na promieniowanie gamma
  • małymi wymiarami
  • dodatkowymi funkcjami, takimi jak:
    • spektrometr z identyfikacją izotopów
    • nanoszenie wyników na mapę możliwą do odczytania na stronie producenta 
    • robienie zdjęć i nagrywanie filmików z naniesionym wynikiem pomiaru przy pomocy kamery telefonu
    • alarm wibracyjny, osobny dla mocy dawki i częstości zliczania 

W rezerwie miałem RadiaCode 101, którego jedyną przewagą nad Raysidem są znacznie mniejsze znaczniki na mapach, pozwalające dokładniej zlokalizować miejsce pomiaru. Z drugiej strony mapy RadiaCode 101 są widoczne tylko w aplikacji, zaś mapy generowane przez Raysid można udostępnić na stronie producenta. 

Ekspozycję omówię w kolejności zwiedzania. W pierwszej sali widzimy głównie lekkie samoloty oraz szybowce, a także pierwszy polski śmigłowiec - BŻ-1 "Gil". Skonstruowano go w 1949 r. i był w użyciu (z przerwą) aż do 1957 r. Pionierska konstrukcja, powstała w trudnych latach powojennych, niestety nie doczekała się produkcji seryjnej - władze zadecydowały o podjęciu licencyjnej produkcji radzieckich śmigłowców Mi.

Raysid wibruje. W kokpicie widzę zegar z radową farbą świecącą - wysokościomierz (1. z lewej), reszta w większości z farbą okresowego świecenia

Obok śmigłowca, w gablocie z jego rysunkami konstrukcyjnymi, leży koordynator zakrętu (zakrętomierz i chyłomierz poprzeczny z "kulką") typu EUP-46M. Zakrętomierz mierzy prędkość kątową zakrętu, zaś chyłomierz poprzeczny wskazuje, czy samolot jest w skoordynowanym zakręcie, czy też ma miejsce ześlizg lub wyślizg.


W kolejnej gablocie są 3 wskaźniki:
  • manometr UWPD-15, przeznaczony do samolotów z kabiną ciśnieniową, mierzący dwie wartości:
    • tzw. wysokość w kabinie, czyli równoważną wysokość w normalnej atmosferze (poza samolotem), na której panuje takie samo ciśnienie, jak w kabinie
    • spadek ciśnienia względem poziomu panującego na ziemi
  • wariometr WR-10,  mierzący prędkość wznoszenia i opadania
  • potrójny termometr, wskazujący temperaturę 3 różnych punktów silnika (zwykle: olej, głowice cylindrów, spaliny)
Dwa pierwsze wykazują aktywność, trzeci ma białe cyfry, typowe dla przyrządów z podświetleniem wyłącznie elektrycznym.

Odnowiony TS-11 Iskra ma już wszystkie przyrządy z farbami okresowego świecenia:

Na drugiej sali z lekkimi samolotami i szybowcami stoi też śmigłowiec SM-1, czyli licencyjny Mi-1 (SP-SAO). Produkcja tych śmigłowców w licznych wersjach (cywilnych i wojskowych) trwała w latach 1956-1965.

Mamy odczyt, w kokpicie z lewej u góry dostrzegam radiokompas SUP-7 z farbą radową, na prawo od niego wysokościomierz z farbą okresowego świecenia i poniżej nich prędkościomierz, co do którego mam 90% pewności, że zawiera Ra-226. Świecące "oczka" w przełącznikach prawdopodobnie też mają farbę radiofotoluminenscencyjną.   

Wychodzimy na ekspozycję plenerową. Rząd śmigłowców robi nadzieję na czujniki oblodzenia we wlocie powietrza, zawierające stront-90. 

Taki czujnik wykorzystywał osłabianie promieniowania beta przez warstwę lodu tworzącą się na obudowie źródła, umieszczonego we wlocie powietrza:

http://ilot.lukasiewicz.gov.pl/prace_ilot/?spis_zeszytow/213_2011/08.html

W przytoczonym artykule są pewne nieścisłości: "promieniowanie radioaktywne" (prawidłowa nazwa to "promieniowanie jonizujące") oraz "stront 90 lub itr 90" (itr-90 jest produktem rozpadu strontu-90, również emitującym promieniowanie beta, i występuje ZAWSZE wraz ze strontem-90, stąd często używa się określenia "Sr-90+Y-90").

Wspomniany czujnik oblodzenia, montowany w śmigłowcach Mi-2, wyglądał tak:

Zbiory Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej w Warszawie


Źródło promieniowania jest w pionowym cylindrze, zaś przed nim, w ściance kanału wlotowego jest detektor promieniowania, oznaczony symbolem radioaktywności ("koniczynką"):

Fot. Lech Zielaskowski, zbiory NAC.


Wróćmy do ekspozycji Muzeum. Kolekcję śmigłowców rozpoczyna Mi-4ME - eksportowy wariant Mi-4M, wyposażonego w radar i magnetometr do wykrywania okrętów podwodnych. Śmigłowiec był nieudany: miał małą skuteczność aparatury wykrywającej, a dodatkowo podczas wodowania przewracał się na burtę i szybko tonął...

Obok stoją różne wersje Mi-2, najpopularniejszego w Polsce średniego śmigłowca:


 Niestety, we wszystkich egzemplarzach czujniki oblodzenia są wymontowane. 


Na osłodę zostaje nam maszyna z branży dozymetrycznej - pośród różnych wersji Mi-2 mamy Mi-2Ch "Chekla", będący powstałą w 1980 r. modyfikacją śmigłowca Mi-2RS (rozpoznania skażeń). Śmigłowiec ten został przeznaczony do stawiania zasłon dymnych za pomocą systemu WDZ-80 przy jednoczesnym zachowaniu aparatury dozymetrycznej [LINK].

Na pokładzie widzimy rentgenometr DPS-68 (rocznik 1974) z dwiema sondami i przewodami łączącymi pulpit z instalacjami śmigłowca. 

Niestety obie sondy umieszczono obok siebie w jednym miejscu kokpitu, choć przewidziane były do prowadzenia pomiarów w różnych, oddalonych od siebie punktach śmigłowca (np. wewnątrz i na zewnątrz albo po obu bokach dziobu). 


Warto też zwrócić uwagę na specjalny stelaż, mocujący pulpit pomiarowy w kokpicie:

Na zewnątrz z kolei widać instalację do stawiania zasłon dymnych WDZ-80. Wytwarzała dym poprzez wtrysk oleju maszynowego do spalin, wyprowadzanych poza śmigłowiec przedłużonymi rurami wydechowymi. 

Instalacja była zamontowana po obu bokach śmigłowca, a jej praktyczne działanie wyglądało tak:


Idziemy dalej. Naprzeciwko śmigłowców stoją samoloty rolnicze, ze słynnym M-15 Belphegor, który był napędzany... silnikiem odrzutowym. Uznany za jeden z najbrzydszych samolotów, a także absurdalny z technicznego punktu widzenia - silnik odrzutowy ma największą sprawność w zakresie wysokich prędkości i na dużych wysokościach, zaś samoloty rolnicze latają wolno i nisko z uwagi na skuteczność oprysków i konieczność wzrokowej nawigacji. W dodatku silnik odrzutowy charakteryzuje leniwa reakcja na zwiększenie mocy w porównaniu z silnikiem tłokowym, co stwarza ogromne zagrożenie w razie konieczności nagłego przyspieszenia np. dla ominięcia przeszkody.

Natomiast między bajki można włożyć opowieści o "tajnym" przeznaczeniu "Belphegora" do rozpylania bojowych środków trujących tudzież do ich neutralizacji. 

Obok "Belphegora" poczciwy "antek", czyli Antonow An-2, produkowany również w Polsce. Samolot o wielu zastosowaniach, od wynoszenia spadochroniarzy i holowania szybowców, przez agrolotnictwo, transport, a nawet dozymetrię. Samolot tego typu prowadził pomiary mocy dawki w rejonie przyszłej elektrowni jądrowej w Żarnowcu [LINK]

Pasażerski PZL MD.12, jedyny czterosilnikowy samolot wyprodukowany w Polsce. Miał zastąpić w służbie PLL LOT samoloty Douglas DC-3 i ich licencyjne wersje Lisunow Li-2. Niestety pomimo pewnych zalet nie był konkurencyjny wobec innych maszyn, a zwłaszcza pojawiających się już samolotów odrzutowych. Sprawiał też problemy wynikające z błędów konstrukcyjnych, co poskutkowało nawet katastrofą jednego z prototypów. Zachowany w Muzeum egzemplarz jest trzecim i ostatnim, jaki wykonano. Przeznaczony był do celów fotogrametrycznych, wykonywał też loty pokazowe w latach 1962-1967. Gruntownie odnowiony w 2018 r. 


Zerknijmy do kokpitu. Od lewej żyrokompas UK-3 (z sylwetką samolotu), wysokościomierz barometryczny (najprawdopodobniej WD-12) i prędkościomierz, zaś na drugim zdjęciu manometr tlenu IK-18, ze sporą ilością farby radowej. 

Kolejny śmigłowiec - tym razem ciężki śmigłowiec bojowy Mi-24, produkowany w latach 1970-1989. Prezentowany egzemplarz niestety nie ma czujnika oblodzenia, a także i silników:

Brakujące elementy powinny wyglądać tak - we wlocie powietrza widać radioizotopowy czujnik oblodzenia RIO-3:

Zbiory Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Idziemy do alei MiG-ów, gdzie zobaczymy większość spośród myśliwców zaprojektowanych w biurze konstrukcyjnym Mikojaja i Gurewicza. Niektóre były produkowane w Polsce na licencji i oznaczane "Lim" (skrót od "Licencyjny myśliwiec").

Tutaj przy pierwszym silny odczyt. Jest to Lim-1, czyli licencyjna wersja MiG-15, produkowana w Polsce w latach 1952-1954 [LINK]


Egzemplarz z nr taktycznym 712 wyprodukowano w 1952 r. i eksploatowany był do 1967 r.

Sprawdzam pozostałe egzemplarze, ale są nieaktywne. Jest ich sporo, stoją po obu stronach alei. 

Z prawej Lim-5 (licencyjny MiG-17F) z 1956 r., z lewej SBLim-2 (licencyjny szkolno-bojowy MiG-15 )

Aleja zakręca, na rogu stoi MiG-21-F13. Jest to modyfikacja MiG-21F, w którym usunięto jedno z 2 działek NR-30, instalując za to kierowane pociski rakietowe K-13. Należy do I generacji MiG-21 i produkowany był w ZSRR w latach 1960-1965.


Egzemplarz w Muzeum ma numer taktyczny 809, i jest jednym z ostatnich samolotów tej wersji dostarczonych do Polski, służył w latach 1963-1974.


Przy kokpicie silny odczyt, udaje się zdjąć spektrum.

Pozostałe MiG-21 w różnych wersjach i z lewej Su-17:


Mapa Raysida doskonale ilustruje zakręt Alei MiG-ów i dwa "świecące" egzemplarze, jak również inne samoloty na ekspozycji, przy których był odczyt.

https://raysid.com/map/#17-19.99045-50.07791-hybrid-raysid_cps-0-sv-cps-global

Oczywiście rozstawienie eksponatów na mapie Google, z której korzysta Raysid, trochę się różni w stosunku do stanu faktycznego.

***

Zwiedzamy już prawie 4 godziny i czas się zaczyna kończyć. Zanim pójdziemy do Silnikowni, która stanowi "gwóźdź programu", warto zerknąć na kilka maszyn stojących nieco na uboczu.

Aero L-60 Brigadyr, czechosłowacki samolot krótkiego startu i lądowania (STOL), który miał zastąpić niemieckie Fieseler Fi-126 Storch. Produkowany w latach 1956-1960 i eksportowany do kilku państw. W Polsce eksploatowano 3 egzemplarze, z których poniższy trafił do Muzeum w 1974 r.


Zerkamy do kokpitu - z lewej fragment wysokościomierza barometrycznego, obok zakryty przez odblask światła sztuczny horyzont i na prawo od niego dobrze nam znany wariometr WR-10, dalej obrotomierz i wskaźnik kombinowany - termometr z dwoma manometrami. Odczyt pochodzi najprawdopodobniej od wariometru i wysokościomierza:

Aero 145 - dwusilnikowy samolot sanitarny, produkowany przez zakłady Aero Vodochody, a potem Let Kunovice w latach 1947-1961 - egzemplarz z 1959 r.


Odczyt przy kokpicie wyraźny, niestety pomimo 1,93 m wzrostu nie jestem w stanie zajrzeć do kabiny:


Posiłkuję się więc zdjęciem z Wikimedia Commons i oznaczyłem na nim większość przyrządów:

FOTO:FORTEPAN / Budapest Főváros Levéltára, CC BY-SA 3.0
<https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0>, via Wikimedia Commons


Na naszej drodze staje barak łączący w sobie 3 ekspozycje, których podział nie jest dla mnie do końca jasny


Magazyny Historii prezentują najstarsze samoloty, a właściwie ich destrukty, niepoddane renowacji.
 

Przy fragmencie korpusu TS-11 Iskra znowu odczyt. Początkowo słaby, ponieważ tylny kokpit ma wymontowaną większość zegarów.


Ale przy pierwszym udaje się zdjąć wyraźne spektrum:


Przechodzimy dość szybko przez ekspozycję Metamuzeum, przedstawiającą modele samolotów oraz oryginały jako modele. Prezentuję więc tylko szybkie zdjęcia z pomiarami Raysida - z lewej Jak-12, z prawej PZL S-4 Kania 3:


Jak-12 był radzieckim samolotem wielozadaniowym, opracowanym w 1947 r., mającym zastąpić przestarzałe Po-2 ("kukuruźnik"). Z kolei PZL S-4 Kania 3 jest drugim prototypem szkolnego samolotu do holowania szybowców,  będący zmodyfikowaną w 1958 r. wersją pierwszego prototypu z 1957 r.

Idziemy do Silnikowni. Tutaj jeszcze bardziej przyspieszamy, rzucając jedynie okiem na silniki stosowane w konstrukcjach lotniczych od 1908 r. - na początku tłokowe w różnych układach, aż po odrzutowe i rakietowe/

Znajduję aktywność przy silniku Bristol Sideley Viper, pochodzącą od... toru-232:

W tym silniku, podobnie jak i w kilku innych, użyto stopu toru z magnezem (Mag-Tor), celem zwiększenia odporności na tzw. pełzanie, czyli powolne odkształcenie na skutek działania stałych, długotrwałych obciążeń, szczególnie silnie występujące w podwyższonych temperaturach [LINK]. 

Dlatego w dokumentacji serwisowej przy opisie wymiany śrub i sworzni umieszczono ostrzeżenie, że dany element zawiera tor [LINK]. Więcej o stopach magnezu [LINK]. 

Czekam jednak na silnik Atar 9C francuskiej firmy Snecma, stosowany w samolotach Dassault Mirage III, o którym wspominał Stalker. Znajduję go przy końcu ekspozycji - widok od strony wlotu powietrza:

Zbliżenie na środkową część, mieszczącą sprężarkę:


Odczyt rośnie od ok. 2 µSv/h na końcach do prawie 9 µSv/h pośrodku - elementy jednego ze stopni sprężarki oraz środkowej części obudowy wykonano ze wspomnianego już stopu torowo-magnezowego. W całej konstrukcji silnika użyto łącznie ok. 3 kg toru-232 [LINK]

Pomimo relatywnie wysokiej częstości zliczania Raysid nie jest w stanie zidentyfikować izotopu, choć wyraźnie zlicza spektrum. Prowadzę kilka pomiarów w zakresie 20-1000 keV i jeden przy 50-2000 keV.


Dla porównania spektrum toru-232 z medalionu Quantum Pendant, elektrody WT-20, siatki żarowej i soczewki z torowanego szkła:



Ponieważ nie udało mi się objąć obiektywem całego silnika, załączam schematyczny rysunek. Prawa część to dopalacz, przedstawiona osobno. W rzeczywistości stożek z lewej strony dopalacza i z prawej strony silnika to ten sam element:


http://www.enginehistory.org/GasTurbines/SAFRAN/SNECMAATAR9C.pdf

Przynajmniej, po zapoznaniu się z materiałami źródłowymi, udało mi się ustalić pochodzenie promieniowania z tego silnika i skorygować pierwotną tezę Stalkera, że źródłem jest czujnik izotopowy.

Zmierzamy ku końcowi. Kolejnym punktem zwiedzania jest Pawilon Archeologia Lotnictwa:


Znajdują się tu fragmenty wraków wydobytych w Polsce, głównie po II wojnie światowej:


W jednej gablocie zgromadzono przyrządy pokładowe - pośrodku, nad przełącznikami, widzę woltomierz, inne niestety trudno było sfotografować w sposób umożliwiający późniejszą identyfikację:

Zmierzamy do wyjścia. Jeszcze tylko śmigłowiec PZL Kania - egzemplarz w barwach Policji. Konstrukcja miała być znaczną modernizacją Mi-2 z przeznaczeniem na eksport. Niestety błędy marketingowe spowodowały brak zainteresowania za granicą i ostatecznie wykonano zaledwie 19 egzemplarzy. 


Czujnika oblodzenia brak:


Papieski Mi-8S, tu bym się spodziewał co najmniej 21,37 µSv/h...


Wyraźny odczyt udało mi się tylko uzyskać z prawej strony kabiny, patrząc w stronę dziobu.

Ponieważ wnętrze śmigłowca akurat nie było udostępnione do zwiedzania, posiłkuję się zdjęciem z Wikimedia Commons:

Jakub "flyz1" Maciejewski, CC BY-SA 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0>, via Wikimedia Commons

Za aktywność odpowiedzialny był prawdopodobnie obrotomierz z prawej strony kokpitu, na powyższym zdjęciu częściowo przysłonięty przez drążek sterowy. 

Jeszcze na deser TS-11 Iskra, która gdzieś się zaplątała po drodze - zrobiłem na szybko zdjęcie kokpitu i odczytu z Raysida, już bez czekania na zebranie spektrum:


Koniec! Większość celów osiągnięta, więc wizytę uważam za bardzo udaną. Zabrakło niestety czasu, szczególnie pod koniec, kiedy zbliżaliśmy się do Silnikowni, najciekawszej z dozymetrycznego punktu widzenia. Warto więc przeznaczyć na zwiedzanie Muzeum cały dzień - 4 godziny to zdecydowanie za mało, nawet jeśli nie prowadzimy pomiarów dozymetrycznych. 

Podsumowując, Muzeum Lotnictwa Polskiego jest prawdziwym rajem nie tylko dla pasjonatów lotnictwa, ale również dla dozymetrysty-amatora. Niektóre samoloty mają zegary z farbą radową, zaś silniki odrzutowe elementy ze stopu torowo-magnezowego. Jak zresztą widać na mapach stworzonych przez użytkowników Raysida, ktoś już tam był przede mną 23 lipca zeszłego roku z tym dozymetrem - zadanie jest więc ułatwione.

***

Podoba Ci się mój blog i chcesz wesprzeć twórcę? Zapraszam na Patronite - https://patronite.pl/anonymousdosimetrist


3 komentarze:

  1. Ogromne brawa za złożenie tego w całość. Łażąc z dozymetrem po muzeum zawsze znajdywałem tylko kilka "świecących" miejsc. Głównie silniki i gablota ze wskaźnikami. Mega robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie! Myślę, że w Silnikowni jeszcze coś by się znalazło, jakby na spokojnie połazić, ale byliśmy już mocno zmęczeni, a niedługo termin wyjazdu - teraz bym zaczął od Silnikowni :)

      Usuń
  2. To oni pousuwali te wszystkie czujniki oblodzenia? W 2021 jeszcze byli w śmigłowcach i ta najlepsza w An-26 dostępna dla każdego - https://photos.app.goo.gl/kEnMY9y7W4A3dnx17

    OdpowiedzUsuń

Jeśli znajdziesz błąd lub chcesz podzielić się opinią, zapraszam!

[komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora]