Dzięki uprzejmości Adama (http://qann.wikidot.com) mogę przedstawić ten oto radiometr laboratoryjny z początku lat 60. Jest to konstrukcja lampowa, stanowiąca rozwinięcie radiometru RUS-4. Radiometr RUS-5 przeznaczony do współpracy z sondami licznikowymi i scyntylacyjnymi. Producent przewidział użycie następujących sond, wyprodukowanych w małych seriach:
- licznikowa beta-gamma LGM-2 (12 x STS-5/BOB-33 lub 3 x STS-6) - 50 szt.
- scyntylacyjna LS-1 (scyntylator alfa 12 cm2 z możliwością wymiany)
- scyntylacyjna LS-3 (scyntylator alfa 120 cm2) - 15 szt.
- licznikowa LP-2 z licznikiem proporcjonalnym RZP-40 o powierzchni 100 cm2
- okienkowa LGO-1 (4 liczniki okienkowe 4 mg/cm2)
- okienkowa LGO-5 (3 liczniki okienkowe) - 50 szt.
- okienkowa LGO-7 (7 liczników okienkowych, łączna powierzchnia 40 cm2) - 50 szt.
Gniazdo dla podłączenia sond ma osobne piny dla wysokiego i niskiego napięcia oraz sygnału.
RUS-5 mierzy częstość zliczania w impulsach na minutę (cpm) i może sygnalizować przekroczenie określonego progu za pomocą sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Ponieważ odczyt jest wartością "surową" (liczba impulsów generowanych w detektorze w jednostce czasu), niezbędne jest ustalenie współczynnika kalibracyjnego dla każdej sondy i każdego mierzonego izotopu.
Radiometr może współpracować z mechanicznym przelicznikiem zewnętrznym, np. radzieckim SB-1M/50, który po prostu zlicza kolejne impulsy zarejestrowane przez licznik. Zasilacz wysokiego napięcia jest regulowany w zakresie 350-2000 V.
Prezentowany egzemplarz posiada sondę licznikową LGM-2, która może mieć zamontowane albo 12 liczników typu STS-5 (lub odpowiednik, np. BOB-33), albo 3 liczniki STS-6 (SBM-19). Krótsze liczniki STS-5 mocowane są w poprzek krótszego boku, dłuższe STS-6 - wzdłuż dłuższej krawędzi.
Specyfikacja w katalogu aparatury jądrowej z 1963 r. podaje co prawda szklane liczniki GOB-33 i GOB-63, ale w specyfikacji starszego RUS-4 podano BOB-33 i STS-6, podejrzewam, że liczniki te były wzajemnie wymienne.
Na tym zdjęciu dobrze widać zaciski do obu rodzajów liczników - akurat założone STS-5:
Z tego co udało mi się ustalić, zamienność liczników podyktowana była problemem z dostawami STS-6.
Uruchamiając taki sprzęt trzeba bardzo uważać z uwagi na możliwe zestarzenie się kondensatorów elektrolitycznych. Najlepiej wyjąć wszystkie lampy, włączyć urządzenie na obniżonym napięciu i stopniowo je podnosić, mierząc temperaturę kondensatorów. Jeśli wszystko jest w porządku, należy oczyścić lampy i umieścić z powrotem w gniazdach. Pamiętajmy też, że urządzenia lampowe wykorzystują dość duże napięcia w obwodach anodowych (pomijając już napięcie zasilacza WN w tym radiometrze dochodzące do 2000 V).
Informacja "Made in Poland" podana jest też po rosyjsku (Sdiełano w Polsze), identyczne oznaczenie można spotkać np. na sondzie LS-3 i LGO-7 czy przenośnym mierniku poziomu PIMP-3. Numer seryjny 221, czyli raczej z końca produkcji, gdyż wg uzyskanych przeze mnie informacji miernik wyprodukowano w liczbie 250 szt. począwszy od 1960 r.
Przyrząd podczas pracy można obejrzeć na fotografii z referatu prof. Jerzego Peńsko, traktującego o pierwszych latach Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej. Przyrząd, błędnie podpisany jako RUS-5a, dodatkowo określony jako "sowiecki" (!), współpracuje z sondą LS-3 zamocowaną w łapie statywu:
http://clor.com.pl/clor/historia/wspomnienia_pensko.pdf |
Z kolei w albumie pamiątkowym z okazji 60-lecia CLOR możemy zobaczyć RUS-5 z sondą LGM-2:
Na koniec specyfikacja radiometru z katalogu Aparatura jądrowa - informator techniczny z 1963 r.:
Rozwinięciem RUS-5 był radiometr RUS-5a, w którym po raz pierwszy zastosowano podłączenie sondy pojedynczym przewodem koncentrycznym, prowadzącym jednocześnie sygnał i wysokie napięcie.
Cyt. za: Energia jądrowa w Polsce w latach 1961-1963, s. 368 |
Opracowano do niego zestaw sond oznaczonych 5a (licznikowa LGM-5a, okienkowa LGO-5a, scyntylacyjna powierzchniowa LS-5a), ale to temat na osobny wpis.
Przyznam szczerze, że za każdym razem technologia z tamtych lat nie przestaje mnie zadziwiać. Super post!
OdpowiedzUsuń