30 października, 2018

Radiometr kieszonkowy RK-67-3

Radiometr kieszonkowy RK-67-3 jest rozwinięciem popularnego RK-67, wprowadzonego do produkcji w 1968 r. Atest Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej uzyskał w 1980 r. i zaczęto go produkować rok później. Zwykle data wystawienia atestu jest zgodna z rozpoczęciem produkcji, albo o rok wcześniejsza, choć czasem istnieją znaczne rozbieżności*. Najnowszy egzemplarz, jaki widziałem, pochodził z 1991 r., a nie był to zapewne ostatni rocznik produkcji. Wspomina o nim podręcznik Promieniowanie jonizujące a człowiek i środowisko (B. Gostkowska, A. Skłodowska) z 1994 r. w rozdziale "Przegląd wybranych przyrządów dozymetrycznych łatwych w obsłudze i produkowanych w Polsce". RK-67-3 jest wymieniony tam obok wówczas wytwarzanych RUST-3, ALDO-10, ST-03, EKO-C i EKO-D.


Sam miernik mierzy promieniowanie gamma oraz beta, które jest w stanie pokonać ściankę tuby BOI-33 (45 mg/cm2) oraz folię osłaniającą okienko pomiarowe (25 mg/cm2). W praktyce, z racji braku skali w jednostkach aktywności, oznacza to jedynie indykację promieniowania beta, tak samo jak w starszym modelu. Sonda ma tą samą konstrukcję, co poprzednik - z jednej strony okienko  z wycięciami do łącznego pomiaru beta+gamma, z drugiej strony ścianka z litego metalu do pomiaru tylko promieniowania gamma. Grubość ścianki sondy jest tak dobrana, że nawet silne źródła beta-aktywne są dość skutecznie filtrowane. Cała sonda jest pokryta niebieską folią, choć spotkałem egzemplarze z folią przezroczystą oraz szarą.

Radiometr od poprzednika różni się jedną dodatkową funkcją - lampką sygnalizującą przekroczenie najwyższego zakresu pomiarowego z dokładnością +/- 25%. Znajduje się ona na przednim panelu ponad pokrętłem zakresów, po drugiej stronie przycisku uruchamiającego pomiar. Obecność lampki jednoznacznie informuje, że mamy do czynienia z wersją RK-67-3. Ponieważ miernik wykonywano ze skalą w różnych jednostkach, zarówno mocy dawki pochłoniętej, jak i ekspozycyjnej, zatem w zależności od wersji najwyższy zakres wynosi  250 mR/h = 2400 µGy/h (2,4 mGy/h) = 20 nA/kg. Jest to znaczna wartość mocy dawki, niemożliwa do osiągnięcia w codziennych sytuacjach. Nawet wnętrze słynnego chwytaka w czarnobylskiej strefie zamkniętej osiąga "zaledwie" 50 mR/h (na zewnątrz 30), a na hali reaktora w Świerku powinno być tylko 10 mR/h.

Jeżeli chodzi o czułość przyrządu, to nawet 100 g saletry potasowej w woreczku strunowym powoduje wzrost wskazań w okolicy dwóch pierwszych podziałek na skali. Również mało aktywne szkło uranowe, dające na Polaronie 0,8 µSv/h wywołuje podobne wyniki. Ceramika z glazurą uranową czy siatki żarowe powodują znacznie wyraźniejszy przyrost wskazań. "Dwustronna" sonda pomiarowa  eliminuje konieczność zakładania czy zamykania różnego rodzaju przesłon, znanych choćby z Polarona czy ANRI Sosna. Ergonomię trochę psuje konieczność trzymania przycisku uruchamiającego pomiar - przy dłuższej pracy drętwieje palec - ale sprzęt służył raczej do szybkiego oszacowania mocy dawki w laboratoriach i innych placówkach przy jednoczesnej konieczności ochrony przed rozładowaniem baterii. Problem można zresztą rozwiązać zwierając styki wewnątrz obudowy, należy wówczas pamiętać o wyłączaniu przyrządu podczas przerw w pracy.
Swoją drogą mogli umieścić ten wyłącznik w sondzie pomiarowej, analogicznie jak bezpiecznik chwytowy w pistoletach - radiometr zaczynałby pomiar po silnym uchwyceniu sondy ręką. Wymagałoby to jednak dodatkowej żyły przewodu, połączonej z przetwornicą wysokiego napięcia w radiometrze.

Zasadniczo większość wad i zalet RK-67-3 dzieli ze swoim poprzednikiem (m.in. zasilanie z nietypowych ogniw, które najlepiej zastąpić koszyczkiem od latarki na 3 baterie AAA).
Za dodatkową wadę można uznać wyskalowanie niektórych radiometrów w nanoamperach na kilogram (nA/kg), stosowanych w bloku wschodnim jednostkach mocy dawki (w sieci praktycznie brak konwerterów). Roboczo do szybkich pomiarów można przyjąć przelicznik 1 nA/kg = 10 mR/h = 100 µGy/h, czyli mnożyć podziałki przez 10 dla mR/h i 100 dla µSv/h. Faktycznie 1 nA/kg = 14 mR/h, czyli 1 mR/h = 0,0716 nA/kg = 71,6 pA/kg.

***

Na koniec fundamentalne pytanie - czy warto? Miernik, tak samo jak starszy RK-67, ma zakres pomiarowy zaczynający się od 0,1 mR/h (1 µSv/h), czyli 10-krotności tła naturalnego, ale wykazuje wystarczającą czułość dla pomiarów mało aktywnych źródeł (szkło uranowe, związki potasu itp.). Na najniższym zakresie można nawet usłyszeć pojedyncze impulsy od tła naturalnego, które powodują jedynie nieznaczne drgania wskazówki.
RK-67-3 ma przewagę nad starszą wersją w postaci nieco bardziej nowoczesnej i mniej zużytej elektroniki - jego poprzednik, RK-67 był produkowany od 1968 r., zatem egzemplarze z najwcześniejszych partii mają już 50 lat! Zaletą miernika jest też duża podaż na rynku (do chwili obecnej 12 szt.), przystępna cena (100-200 zł) oraz możliwość kalibracji w CLOR i innych placówkach. Śmiało można go polecić do terenowych poszukiwań czy na wycieczki do Czarnobyla, o ile oczywiście macie siłę ciągle trzymać wciśnięty przycisk.
Fabryczną instrukcję można pobrać ze strony Polon-Alfa [LINK], niestety nie ma w niej schemat, dysponuję jedynie schematem do pierwszej wersji.

----------------------------------------------------------------
* kieszonkowy sygnalizator przekroczenia dawki opracowano w 1974 r., ale atest CLOR uzyskał dopiero w 1980 r., chyba że w dokumentacji występują rozbieżności

25 października, 2018

Dozymetr DKS-04

Dozymetr DKS-04 wyglądem przypomina popularną "Biełłę", ale na obudowie i wyświetlaczu podobieństwa się kończą. W rzeczywistości są to zupełnie różne dozymetry. Przede wszystkim DKS-04 jest starszą konstrukcją, na rynku są egzemplarze wyprodukowane jeszcze w 1986 r., Biełła zaś była produkowana głównie w 1991 i 1992 r. Najstarsze wersje  Biełły, sygnowane "Biełła-I", z  lat 1989-1990, mają taką samą obudowę jak DKS-04, zatem można uznać następującą kolejność modeli: DKS-04, Biełła-I, Biełła DBG-01i - na poniższym zdjęciu od lewej:

W finalnej wersji Biełły zrezygnowano z klipsa do paska i zmieniono osłonę głośniczka oraz dodano ucho do smyczy. Pozostawiono 3 otworki do podłączenia aparatury kontrolnej (multimetr i oscyloskop), tylko pozbawiono je opisu.


Miernik różni się od Biełły także zastosowanym licznikiem G-M, posiadaniem sygnalizacji progowej przekroczenia dawki, zakresem pomiarowym jak również sposobem zasilania. Zacznijmy od najważniejszej różnicy.

DKS-04 wykorzystuje miniaturowy licznik G-M typu SBM-21, umieszczony w 1,5 mm osłonie z kadmu, która pozwala na pomiar również promieniowania neutronowego. Kadm pochłania neutrony, emitując kwant gamma, zliczany przez licznik G-M. Osłona tuby ma pionowe i poziome nacięcia grubości 0,6 mm dla wyrównania charakterystyki energetycznej. 


Licznik przed zamontowaniem wygląda tak, zakresem pomiarowym i wymiarami nieco przypomina naszą DOI-30:


Od samego korpusu licznika osłona z kadmu jest odizolowana 0,4 mm plastikiem, a czoło licznika dodatkowo pokryte cerezyną dla zabezpieczenia przed wilgocią. Licznik w osłonie znajduje się naprzeciw kratki we frontowej części obudowy, blisko lewej krawędzi. Pionowa i pozioma strzałka wskazują środek układu pomiarowego. Odsłonięcie licznika sprawia, że DKS-04 oprócz promieniowania gamma mierzy też silniejsze promieniowanie beta (>0,5 MeV). 


Co ciekawe, instrukcja podaje pomiar gęstości strumienia neutronów termicznych na początku wyliczenia zastosowań, następnie dopiero wymienia promieniowanie rentgenowskie, gamma i beta.
Miernik wyposażono też w opcję sygnalizacji przekroczenia progu nagromadzonej dawki. Próg sygnalizacji można ustawić co 1 mR, progów jest łącznie 4096. Głośność sygnału dźwiękowego mierzona 5 mm od obudowy wynosi 95 dB.



Zakres pomiarowy mocy dawki DKS-04 zaczyna się od 0,1, a kończy na 999,9 mR/h, czyli prawie 1 R/h (10 mSv/h). Energia mierzonego promieniowania gamma i rentgenowskiego zawiera się w przedziale 0,05-3 MeV. Przekroczenie zakresu 999,9 mR/h powoduje emitowanie 4-sekundowych dźwięków. Krótki (do 2 min.) wzrost mocy dawki do 100 R/h jest sygnalizowany za pomocą diody i dźwięku. Porównajmy to z roczną dawką od wszystkich źródeł w Polsce, która wynosi ok. 3 mSv, zaś maksymalna dodatkowa dawka dla osób nienarażonych zawodowo to 1 mSv. 

DKS-04 ma prawie najwyższy zakres spośród kieszonkowych radiometrów produkcji poczarnobylskiej. Przypomnijmy, typowa Biełła ma 9,99 mR/h, jej nowsza wersja DBGB-01N 99,99 mR/h, Sinteks i DBG-06T tyle samo, MS-04B Expert 50 mR/h, Polaron 20 mR/h, Sosna 10 mR/h, Poisk-2 15 mR/h. Wyższy zakres ma tylko DRG-01T i DRG-01T1 - aż do 100 R/h - ale to odosobniony przypadek. Jeśli oczywiście znacie inne mierniki z tak wysokim zakresem, proszę o wiadomość. Tymczasem zerknijmy na wykonany w Rosji pomiar źródła kontrolnego od radiometru DP-12 - wynik osiąga 3/4 maksymalnego zakresu pomiarowego:


Czas pomiaru wynosi 3-5 s,  po czym wynik wyświetlany jest też 3-5 s i pomiar zaczyna się od nowa.  Przy tak krótkim czasie pomiaru występuje duży rozrzut wyników przy niższych mocach dawki, ale nie miernik jest przeznaczony głównie do pomiaru wysokich natężeń promieniowania, przy których taki czas jest wystarczający. Pomiar mocy dawki i nagromadzonej dawki odbywa się permanentnie, ale sygnalizacja przekroczenia każdego 1 mR nagromadzonej dawki działa tylko przy przestawieniu przełącznika rodzaju pracy w położenie "porog". Dawkę można odczytać przyciskiem "kontr - doza", służącym też do testowania baterii. Maksymalna nagromadzona dawka to 4096 mR, co by wymagało przebywania przy zegarze lotniczym z dużą ilością farby radowej przez 1000 h, albo we wnętrzu chwytaka ze Strefy przez 82 godziny.



Zasilanie dozymetru odbywa się z 7 akumulatorków D-0,1 w specjalnej zamykanej tulejce z mlecznego plastiku. Akumulatorki te stosowano m.in. w popularnych latarkach "Helios", ładowanych w kontakcie. W Polsce podobne były używane do radiotelefonów produkcji Unitra-Warel.



Akumulatorki te są najsłabszym elementem dozymetru. Często tracą styk między sobą przez nagromadzenie śniedzi na obudowach wskutek działania wydobywających się z nich substancji chemicznych. W moim egzemplarzu każdy naładowany akumulatorek dawał SEM 1,36 V, ale zestaw... 0,6 V. Dopiero przeczyszczenie i solidne dociśnięcie w pojemniczku rozwiązało problem.  Załadowanie wszystkich pastylek do tulejki tak, by zachować biegunowość, to osobny problem i dobra szkoła cierpliwości. Należy też pilnować właściwego styku zestawu akumulatorków z kontaktami w przedziale baterii, gdyż czasem nawet lekkie przesunięcie zestawu utrudnia pracę dozymetru. 


Ładowanie akumulatorków odbywa się przez wsunięcie dozymetru w ładowarkę sieciową postawioną pionowo. Styki znajdują się na bokach obudowy, bliżej tylnej krawędzi, dlatego nie da się dozymetru wstawić odwrotnie.


Akumulatorki powinno ładować się 12-15 godzin, choć początkowo nie radzę tak długo ładować z racji ich znacznego nagrzewania się. Warto przed ładowaniem oczyścić obudowy i sprawdzić kontakt między poszczególnymi akumulatorkami, by zmniejszyć opór elektryczny.


Ładowarka akumulatorków (zariadnoje ustrojstwo) umieszczona jest w osobnej przegródce styropianowego opakowania fabrycznego zestawu dozymetru. Czas pracy na akumulatorkach jest krótszy niż na bateriach, jednak akumulatorki można wielokrotnie ładować, co per saldo bardziej się opłaca.


Zasilanie możliwe jest też z typowej baterii F22 9 V lub odpowiadającego jej akumulatorka (radzieckie oznaczenie akumulatorka - 7D-0,1) przez specjalną przystawkę, nasuwaną na dolny koniec obudowy dozymetru. Zwiększa ona nieco gabaryty miernika, jednak eliminuje problem z niekontaktującymi pastylkami.






Niestety w moim zestawie nie było tego bardzo przydatnego udogodnienia, skazany jestem więc na kaprysy akumulatorków D-0,1. Póki co działają, choć wyprodukowano je w 1989 r. i najprawdopodobniej od tego czasu nie były ładowane (kupiłem fabrycznie nowy dozymetr z wyposażeniem). Według instrukcji moc pobierana przez dozymetr wynosi 10 mW bez promieniowania przekraczającego tło. Czas pracy DKS-04 na akumulatorkach nie mniej niż 12 h, zaś przy braku promieniowania poza tłem (przyjęto 50 µR/h = 0,05 mR/h = 0,5 µSv/h) aż 100 h. Waga samego miernika 0,25 kg. W komplecie znajduje się zapasowy bezpiecznik do ładowarki akumulatorków oraz foliowy pokrowiec, chroniący dozymetr przed skażeniem.




Wszystkie elementy zapakowane są w cienki pergamin oraz mają etykietki z numerami, odnoszącymi się do pozycji w spisie skompletowania: 



***
Wcześniejszą wersją był indykator DRS-01, o mniejszej obudowie, pozbawionej wyświetlacza, sygnalizujący lampką i dźwiękiem przekroczenie 6 progów między 3 a 33 mR/h. DRS-01 korzystał z tych samych przystawek zasilających co DKS-04.


 Porównanie charakterystyk obu mierników:


Przeznaczenie dozymetru, zgodnie z fabryczną instrukcją, to instytuty naukowo-badawcze oraz inne miejsca, gdzie stosuje się promieniowanie jonizujące. Nie jest to zatem dozymetr do codziennego użytku (bytowoj), tak jak Biełła, Master, Polaron czy Sosna. Wskazuje na to chociażby bardzo wysoki zakres pomiarowy, jak również możliwość pomiaru strumienia neutronów, z którym trudno mieć styczność w codziennym życiu. Jego zastosowanie w warunkach domowych jest ograniczone do silnie aktywnych źródeł wymagających szybkiego pomiaru, np. zegarów lotniczych. Może też być stosowany do pomiaru nagromadzonej dawki przy poruszaniu się w rejonach o podwyższonym tle (Kowary, Strefa, reaktor w Świerku). W tej drugiej roli lepiej jednak sprawdzi się nasz krajowy Radiatex MRD-2, mający funkcję logowania pomiaru oraz współpracy z komputerem.
***
Na sam koniec pozostaje pytanie Czemu tego dozymetru nie ma w Polsce? Po części przez zastosowanie - bardziej naukowe niż codziennego użytku (które były oznaczane w instrukcjach i na obudowach bytowoj), po drugie - przez produkcję przed upadkiem ZSRR. Zanim Rosjanie zaczęli przyjeżdżać na nasze bazary (Stadion X-lecia w Warszawie), większość dozymetrów się rozeszła, a potem weszły Biełły i Polarony z nowszej produkcji. Podejrzewam też, że wyprodukowano mniej egzemplarzy niż np. Biełły czy Mastera. Jak dotąd nie spotkałem się na polskim rynku z ani jednym egzemplarzem, choć za wschodnią granicą jest ich sporo i często w świetnym stanie, w przeciwieństwie do zajechanych Polaronów, Biełł i Sosen.

18 października, 2018

Aparatura dozymetryczna produkowana w szkołach wyższych

W zbiorach Biblioteki Cyfrowej Politechniki Śląskiej znalazłem ten oto Katalog aparatury naukowej wykonywanej w szkołach wyższych [LINK]:


Publikacja jest podzielona na działy z numeracją ciągłą przez wszystkie III tomy. Tom II zaczyna się działem V, który nas najbardziej zainteresuje, gdyż przedstawia aparaturę do pomiaru promieniowania (głównie jonizującego, choć jest też licznik UV):



Przyrządy te były wykonywane w gospodarstwach pomocniczych Katedr i Wydziałów szkół wyższych. W tym okresie jeszcze nie powstał krajowy przemysł aparatury jądrowej, w związku z czym urządzenia należało najpierw opracować, a następnie wykonać we własnym zakresie. Przykładem takiego miernika może być choćby monitor typu 62/57, wyprodukowany w Katedrze Budowy Aparatury Elektromedycznej Politechniki Warszawskiej [LINK]. Niestety ten przyrząd nie znalazł się w niniejszym katalogu, jest za to wiele innych ciekawych konstrukcji. Są to zarówno przyrządy przenośne, z zasilaniem bateryjnym lub sieciowym, jak też urządzenia stacjonarne oraz zasilacze, tuby Geigera i przeliczniki do nich.
1. Bateryjny monitor beta-gamma typ 20/55 z licznikiem G-M wbudowanym w korpus, zakres do 10000 cpm (166,6 cps), produkcja KBAE PW:

2. Sieciowy licznik G-M z elektromechanicznym numeratorem (typ 23/56) o zakresie zaledwie 700 cpm (11,6 cps) do pomiarów małych aktywności beta-gamma, produkcja KBAE PW:
3. Monitor sieciowy typ 3/54 z licznikiem G-M wbudowanym w korpus do pomiaru promieniowania gamma i rentgenowskiego. Zwraca uwagę duży ciężar urządzenia (9,7 kg, do tego 1,8 kg sonda). Produkcja KBAE PW:

4. Monitor sieciowy z licznikiem G-M typ 1/56 z zewnętrzną sondą pomiarową, przewidziano sondę dla promieniowania X oraz "i" (błąd w tekście, pewnie chodziło o promieniowanie beta). Przyrząd waży 5 kg, a sondy odpowiednio 1,5 i 3 kg. Produkcja KBAE PW:



5. Bateryjny monitor z komorą jonizacyjną typ 31/56 do pomiaru małych mocy dawki promieniowania beta i gamma o zakresie do 100 mR/h. Przyrząd składa się z pistoletowego miernika z komorą oraz zasobnika baterii podłączonego za pomocą przewodu. Całość waży 3 kg, produkcja KBAE PW:

6. Dawkomierz typ 4/54 przeznaczony do diagnostyki rentgenowskiej, wyposażony w jonizacyjną komorę naparstkową, umożliwia zarówno pomiar mocy dawki (do 100 R/min, czyli 6000 R/h), jak i dawki (do 250 R). Produkcja KBAE PW:
7. Elektrometr z komorami kieszonkowymi typ 12/56, czyli po prostu pulpit kontrolno-załadowczy do dozymetrów indywidualnych, odpowiednik radzieckiego DP-21. Dozymetry mają zakres do 150 mR i są wyskalowane dla promieniowania radu. Produkcja KBAE PW:
8. Dawkomierz dla promieni gamma i X - brak oznaczenia typu. Urządzenie jest pulpitem kontrolno-załadowczym o mniej rozbudowanej konstrukcji niż poprzedni przyrząd - służy do ładowania oraz odczytu dozymetrów indywidualnych. Produkcja - Katedra Fizyki Ogólnej AGH w Krakowie:
9. Przelicznik całkujący z licznikiem G-M - brak oznaczenia typu. Przeznaczony do zliczania impulsów z tuby G-M w zakresie 5-20000 cpm (0,083-333,3 cps). Katalog podaje zakres raz w cpm, raz w cps, ale wynik w cpm wydaje się bliższy prawdzie, zresztą wtedy jeszcze nie stosowano cps. Napięcie zasilania tuby regulowane bezstopniowo 400-2000 V, stabilizowane. Produkcja Katedra Elektroniki i Automatyki Przemysłowej Politechniki Poznańskiej:
10. Przelicznik 1:64 do liczników G-M - brak oznaczenia modelu. Zawierał zasilacz wysokiego napięcia, wtórnik katodowy i właściwy przelicznik o wartościach 1:2, 1:4, 1:8, 1:16, 1:32 i 1:64. Ciężar 17 kg. Produkcja - Katedra Fizyki Ogólnej AGH w Krakowie:

Prezentowane urządzenia przedstawiłem jako ważne przykłady polskiej myśli technicznej z początków przemysłu jądrowego w kraju, kiedy aparaturę trzeba było albo sprowadzać z ZSRR, albo produkować w przyuczelnianych warsztatach. Własna produkcja ruszyła dopiero z końcem lat 50. w Zakładzie Doświadczalnym Instytutu Tele- i Radiotechnicznego w Bydgoszczy, który później zostanie przekształcony w Zjednoczone Zakłady Urządzeń Jądrowych "Polon", istniejące do dziś.
***
Jeżeli ktoś miałby do czynienia z egzemplarzami tych przyrządów albo miał dodatkowe informacje co do ich przeznaczenia i specyfikacji, proszę o kontakt przez formularz bloga. 

15 października, 2018

Sygnalizator promieniowania RS-70

Wreszcie zdecydowałem się na zakup tego sygnalizatora. Długo odwlekałem nabycie z racji dużej podaży na rynku przy jednoczesnym niewielkim zastosowaniu praktycznym tego przyrządu. Tym niemniej, widząc, że szukacie o nim informacji w sieci, postanowiłem go w końcu  opisać. W dodatku trafiła mi się korzystna oferta, jeżeli chodzi o stosunek jakości do ceny. Zaczynamy!


RS-70 jest progowym sygnalizatorem promieniowania, informującym za pomocą dźwięku i światła o przekroczeniu jednego z zaprogramowanych przez producenta progów. Wprowadzono go do produkcji na początku lat 70. Nie wspomina o nim Podręcznik dowódcy drużyny, oddany do składu w lipcu 1970 r., ale na rynku są egzemplarze wyprodukowane dwa lata później. Produkowano go do końca lat 80., a w zapasach Obrony Cywilnej przetrwał do czasów obecnych. Trafiają się egzemplarze ze świadectwami kalibracji z 2002 r., ważnymi do 2007 r.! 

Ceny wahają się od 30 aż do 200 zł (!) z dominantą 50 zł, w zależności od skompletowania i stanu wizualnego. W dniu zakupu na Olx.pl znajdowało się aż 14 szt. z lat 1972-1989, a na Allegro dalsze 4, z czego część to pewnie te same, co na Olx. Sprzedawany sprzęt jest w większości w stanie magazynowym, w oryginalnym opakowaniu i z akcesoriami.


W komplecie, oprócz styropianowego pudełka, znajduje się jeszcze pas nośny (skórzany lub nylonowy), wtyki "banan" do podłączenia zewnętrznego zasilania oraz zapasowe uszczelki i żarówka. Uszczelki są 3 - jedna pod osłonę żarówki oraz dwie do zakrętki komory baterii (mniejsza i większa). Swoją drogą, skoro zakrętki są dwie, to powinni dać dwa komplety tych uszczelek:

Przyrząd wykorzystuję pojedynczy szklany licznik GM typu DOB-50 w osłonie ołowianej. Zasilanie odbywa się z 4 baterii 1,5 V R-20 lub zewnętrznego źródła napięcia stałego 4,5-7 V (nominalnie 6 V) podpiętego za pomocą "bananków". Napięcie 4 baterii R-20 powinno wynosić między 3,6 a 6,5 V, czyli może spaść nawet do 0,9 V na pojedynczej baterii. Deklarowany pobór prądu nie powinien przekraczać 17 mA. Czas pracy na najniższym zakresie bez sygnalizacji min. 200 h (średnio 300 h), z ciągłą sygnalizacją odpowiednio 50 i 80 h. Przy magazynowaniu należy przyrząd co pół roku włączać na pół godziny w trybie kontroli celem zregenerowania kondensatorów elektrolitycznych. Należy o tym pamiętać, zwłaszcza że często kupujemy używany sprzęt, który nie wiadomo jak długo leżał. Swojego egzemplarza nie rozkręcałem z racji świetnego stanu wizualnego i zachowanych plomb, ale jak kogoś interesuje, "co lalka ma w środku", polecam ten filmik:


Wyłączony sygnalizator bez opakowania powinien, wg producenta, wytrzymywać wibracje o przyspieszeniu 4 g (20-80 Hz), udary do 15 g i upadek z wysokości 0,7 m (nie napisali tylko, na jakie podłoże, raczej nie na beton). W opakowaniu powinien wytrzymać nawet udary do 120 g. Obudowa jest pyłoszczelna i odporna na deszcz o umiarkowanym natężeniu. W razie zanieczyszczenia piaskiem czy pyłem można ją spłukać strumieniem wody.


Najniższy próg pomiarowy to 0,5 R/h, następne to 5 R/h i 30 R/h. Skupmy się na chwilę na najniższym progu. Jego wartość - 0,5 R/h - w przeliczeniu  wynosi:
  • 500 mR/h
  • 5000 µSv/h
  • 5 mSv/h
  • 0,005 Sv/h

Tak wysokiej mocy dawki nie spotkamy ani w naturalnym otoczeniu, ani nawet w reaktorze w Świerku - wg personelu moc dawki na hali wynosi 100 µSv/h (10 mR/h). Zegary lotnicze mają najwyżej 5-7 mR/h, kompasy Adrianowa do 1,5 mR/h, źródło radonowe przy obudowie 6-7 mR/h, źródło od czujnika oblodzenia 50 mR/h (i to promieniowania beta), odsłonięte źródło od PIMP-3 do 100 mR/h, jeśli wierzyć użytkownikom. Nawet słynny chwytak w Strefie ma na zewnątrz 30 mR/h, a wewnątrz 50, czyli 10x mniej. Z tego co czytałem na forum Elektroda, to nawet dentystyczna lampa rentgenowska nie robi wrażenia na RS-70, ale nie róbcie tego w domu! Dopuszczalna przeciążalność sygnalizatora RS-70 wynosi aż 1000 R/h, choć przy takiej mocy dawki mamy tylko kilka minut na znalezienie ukrycia o odpowiedniej krotności osłabienia, a i tak nie unikniemy choroby popromiennej.


Wróćmy do samego przyrządu. Skrócona instrukcja użytkowania wytłoczona jest na tylnej ściance przyrządu, oprócz tego do zestawu dołączona jest książeczka z opisem technicznym i zasadami eksploatacji. Sygnalizator włączamy, przestawiając pokrętło progów na pozycję K. W tym położeniu powinna zadziałać sygnalizacja dźwiękowa i świetlna oraz powinna migać mała neonówka oznaczona N. Jeśli brak dźwięku - słaba bateria. Żarówka się nie świeci - przepalona. Nie świeci żarówka, neonówka i brak dźwięku - źle włożone baterie lub uszkodzony przyrząd. Brak światła neonówki lub ciągły dźwięk - uszkodzenie. Poniżej sprzęt podczas kontroli działania - neonówka i czerwona lampka zapalają się naprzemiennie, jednak z racji długiego czasu ekspozycji widzimy obie podczas świecenia:

 Jeśli przyrząd w trybie kontroli działa poprawnie, to należy włączyć pierwszy podzakres. Jeżeli uzyskamy sygnał, przełączamy na wyższy. Gdy wtedy sygnał milknie, moc dawki nieznacznie przekracza wcześniejszy zakres. Zakresy są opisane jako "bezpieczny" (do 0,5 R/h), "zagrożenie - ukryć się" (do 5 R/h), "zagrożenie silne" (do 30 R/h), "zagrożenie niebezpieczne" (powyżej 30 R/h).

Sygnalizacja przekroczenia progu odbywa się za pomocą migającej czerwonej lampki albo sygnału dźwiękowego. Dźwięk jest koszmarnie głośny i mógłby obudzić umarłego, na szczęście można go wyłączyć, pozostawiając jedynie sygnalizację wizualną. Częstotliwość sygnałów dźwiękowych  lub  świetlnych informuje nas o stopniu przekroczenia progu. Czyli jeśli włączamy zakres I, a sygnalizator wydaje ok. 10 sygnałów na minutę, to próg 0,5 R/h został przekroczony nieznacznie, zaś jeśli sygnałów jest ok. 19 na minutę, to przekroczenie jest dwukrotne (ok. 1 R/h). W każdym wypadku należy przełączyć przyrząd na wyższy zakres, by upewnić się, że poziom promieniowania nie przekracza następnego zakresu. Przybliżone wartości mocy dawki przy poszczególnych częstotliwościach sygnałów podaje ta tabelka z instrukcji (podziękowania dla Blog Strefa [LINK] za udostępnienie materiałów):

Jak widać, faktyczny zakres pomiarowy jest 3x szerszy niż nominalny, przynajmniej jeżeli chodzi o górny zakres. Przy 22 sygnałach na minutę moc dawki w otoczeniu miernika jest nie mniejsza niż 90 R/h. W takich warunkach otrzymamy dawkę śmiertelną LD50/30 w ciągu 4,5 godziny. Instrukcja zaleca ukrycie się, jednocześnie przyjmując, że zagrożenie przy 0,5 R/h nie jest poważne. Oczywiście, pamiętajmy, że standardy wojny jądrowej były mniej rygorystyczne nawet niż dawki awaryjne w czasie pokoju. Sygnalizator RS-70 miał na celu oszacowanie mocy dawki promieniowania gamma, a przez to obliczenie okresu, po którym będzie można opuścić ukrycie, jak również dopuszczalnego czasu przebywania poza ukryciem.

Wskazania sygnalizatora były też podstawą do ogłoszenia oraz odwołania alarmu o skażeniach przez obserwatorów Obrony Cywilnej. W czasie trwania alarmu sygnalizator był włączany okresowo, aby sprawdzić, czy ustał opad radioaktywny. Jeżeli wskazania rosły, opad trwał, jeśli stopniowo zmniejszały się, opad już osiadł na ziemi. Pamiętajmy, że moc dawki po wybuchu jądrowym spada dość szybko, nawet jeśli początkowo była bardzo duża, gdyż większość produktów rozpadu jest krótkożyciowa:



Wracając do sygnalizatora, konstrukcja urządzenia jest dość prosta, choć spece z Elektrody uznali ją za "paskudną", pewnie przez wzgląd na kadmowane elementy mechaniczne. Tą technologię stosowano kiedyś dla zabezpieczenia przed korozją, szczególnie w warunkach kontaktu z wodą morską, jednak przez toksyczność kadmu została wycofana. Na poniższym zdjęciu (źródło) widać z prawej osłonę tuby G-M, a z lewej u góry potencjometry kalibrujące każdy z zakresów.

Sama tuba w osłonie wygląda tak (źródło j.w.), i gdy ja zdejmiemy, czułość znacznie podskoczy:


Przy głośniku znajduje się wkręt, dostępny za pośrednictwem otworu w obudowie, którym można regulować głośność alarmu. Dokręcając zwiększamy głośność, wykręcając zmniejszamy. Warto zmniejszyć głośność, aby nie ogłuchnąć i nie drażnić sąsiadów, alarm ma prawie 94 dB !

Tak duże natężenie hałasu jest porównywalne z motocyklem bez tłumika, młotem pneumatycznym albo pociągiem na moście kratownicowym, dlatego też polecam ochronniki słuchu przy pracach z tym przyrządem.
***
Sprzęt występuje w instruktażowym filmie "W pogodny dzień" z 1976 r., gdzie ostrzega pracującą w polu rodzinę o zagrożeniu radiacyjnym. 

Omawiają go też podręczniki przysposobienia obronnego i obrony cywilnej, jak choćby ten (S. Fidyk et al., Przysposobienie obronne - obrona cywilna dla szkoły średniej, WSiP 1991):


Spotykałem się z modyfikacjami RS-70, polegającymi na odsłonięciu tuby oraz wykonaniu otworu w obudowie, ale mam mieszane uczucia wobec takich praktyk. Po pierwsze, kwestia kalibracji - czułość przyrządu znacznie wzrośnie, ale należałoby wszystkie progi wzorcować od nowa za pomocą specjalnego źródła, które posiadają tylko instytucje. Po drugie, zastosowanie - nie będzie to nadal czuły dozymetr do codziennych pomiarów jak Polaron, czułość będzie ograniczona licznikiem DOB-50. Po trzecie, to jednak zabytek. Może powszechnie występujący, ale jednak zabytek, szczególnie starsze roczniki. Nie ma sensu go kaleczyć, by tworzyć coś, co i tak będzie miało ograniczoną użyteczność. Foto z forum Elektroda (link):



Podsumowując, sygnalizator RS-70 może mieć następujące zastosowanie:

  • eksponat w muzeach wojskowości, obrony cywilnej lub wzornictwa przemysłowego
  • dekoracja awangardowych wnętrz
  • syrena alarmowa :)
  • zabezpieczenie na wypadek apo / W / SHTF

W tym ostatnim celu jednak lepiej sprawdzi się jego następca, czyli rentgenometr sygnalizacyjny KOS-1. Ma on dużo szerszy zakres indykacji (0,001-900 mGy) , który w dodatku jest podzielony na liczne podzakresy, co pozwala dość dokładnie oszacować bieżącą moc dawki gamma. Zakres RS-70, wynoszący 0,5-30 R/h (5-30 mGy), jest zaledwie wąskim wycinkiem zakresu KOS-1. Sam przyrząd jest też znacznie lżejszy (0,42 kg) od ważącego aż 1,5 kg RS-70.