27 lipca, 2022

Radiometr STEP RGD-27091

Miernik ten, produkowany przez Sensortechnik und Elektronik Pockau GmbH (STEP), jest następcą przyrządów firmy VEB Robotron: VA-J-15, 27040 i 27060. Podobnie jak one, wykorzystuje komorę jonizacyjną, odczyt jednak jest cyfrowy, na wyświetlaczu LCD. Przyrząd charakteryzuje się też nowszą elektroniką i mniejszą masą.


Detektorem promieniowania jest komora jonizacyjna równoważna powietrzu, wykonana z tworzywa sztucznego przypominającego twardy styropian. Jej objętość wynosi 600 cm3, a ścianka ma gęstość powierzchniową 35 mg/cm2. Na komorę zakładamy dodatkową osłonę o gęstości powierzchniowej 500 mg/cm2, która rozszerza zakres mierzonych energii promieniowania, jak również chroni od uszkodzeń mechanicznych. 


Bez osłony mierzymy promieniowanie gamma i rentgenowskie w zakresie energii 6-100 keV, a także wykrywany emisję beta powyżej 160 keV. W ten sposób zmierzymy np. "miękką" emisję rentgenowską od aparatury wysokonapięciowej. Z założoną osłoną zakres energetyczny promieniowania gamma i rentgenowskiego wynosi od 20 keV do 3 MeV, czyli obejmuje energie od większości izotopów. Na czoło komory możemy założyć dodatkowy filtr w postaci krążka ze szkła akrylowego o grubości 2 cm, wówczas zmierzymy promieniowanie gamma aż do 7,5 MeV. Takie energie występują tylko w przemyśle jądrowym, np. przy reaktorach lub akceleratorach. 

Komorę jonizacyjną możemy zdjąć z pulpitu pomiarowego i umieścić na przewodzie o długości 30, 50 lub 100 m. Pozwala to na pomiary zza osłon lub z dużej odległości, co zmniejsza narażenie w warunkach wysokich poziomów promieniowania. 
W tym celu sondę wymontowujemy z pulpitu i w jej miejsce wstawiamy dwie półkoliste zaślepki z umieszonym osiowo otworem na przewód.


Pokrętło zmiany podstawowego zakresu (µSv/h, mGy/h i µSv), zerowania i kalibracji ręcznej jest zdublowane - umieszczone zarówno na sondzie, jak i na pulpicie pomiarowym, więc możemy zmieniać najważniejsze parametry pracy będąc na dowolnym końcu przewodu.


Odczytu dokonujemy na wyświetlaczu LCD ze wskaźnikiem cyfrowym oraz dodatkowym graficznym, pokazującym stopień wypełnienia danego zakresu (20, 200, 2000 µSv/h lub mSv/h):

Miernik obsługujemy za pomocą pokręteł - od góry i od lewej:
  • trybu pracy: 
    • trójkąt - kalibracja przy pomocy źródła zabudowanego w komorze jonizacyjnej (▽), 
    • pomiar w µSv/h, 
    • ustawianie zera (>0<), 
    • pomiar w mSv/h, 
    • pomiar dawki w µSv
  • kalibracja ręczna - trójkąt 
  • tryb kalibracji i włączenie oświetlenia:
    • trójkąt w kwadracie - kalibracja automatyczna
    • sam trójkąt - kalibracja ręczna
    • te same pozycje, tylko na ciemnym łuku - bez podświetlenia wyświetlacza
  • zakres pomiarowy (2000, 200, 20 - wartości odnoszą się zarówno do pomiaru w µSv/h, jak i mSv/h, w zależności od położenia pokrętła trybu pracy)
  • regulacja zera (>0<), którą należy przeprowadzić po każdym uruchomieniu radiometru
 

RGD-27091 oferuje następujące zakresy pomiarowe:
  • 3-20 µSv/h (instrukcja wyraźnie wskazuje, że na tym zakresie pomiar zaczyna się później, na pozostałych rozpoczyna się od 10 % maksymalnej wartości)
  • 20-200 µSv/h
  • 200-2000 µSv/h
  • 2-20 mSv/h
  • 20-200 mSv/h
  • 200-2000 mSv/h (0,2-2 Sv/h)
Miernik wytrzymuje przeciążenie mocą dawki do 100 Sv/h - w takich warunkach po 3 minutach otrzymamy dawkę śmiertelną LD50/30. Z kolei przy natężeniu promieniowania odpowiadającemu końcowi najwyższego zakresu (2 Sv/h) na taką dawkę poczekamy 2,5 godziny.

Radiometr ma też alarm progowy, uruchamiający się po przekroczeniu 30, 60 lub 90% każdego zakresu. Ustawiamy go za pomocą mikroprzełączników umieszczonych we wnętrzu (powtórka z RKSB-104). 


Aby się do nich dostać, musimy nacisnąć przyciski na połówkach obudowy. 


W ten sam sposób dostaniemy się do baterii.


Zasilanie odbywa się z 4 baterii R-14 (C), pozwalających na minimum 150 h pracy. Spadek napięcia jest sygnalizowany symbolem baterii na wyświetlaczu.


Prezentowany egzemplarz niestety jest niekompletny - brakuje wewnątrz płytki wzmacniacza i przełącznika zakresów pracy, nie ma także grafitowego rdzenia w środku komory. 


Z tego powodu prezentuję go bez możliwości przetestowania, zamieszczę tylko zdjęcie pracującego wyświetlacza podczas testów przeprowadzonych przez Michała (pozdrowienia!) na pożyczonej innej komorze. 


Instrukcję po angielsku można pobrać ze strony producenta - LINK.

***

RDG-27091 jest przyrządem profesjonalnym, przeznaczonym do pomiarów wysokich poziomów promieniowania (do 2 Sv/h) w szerokim zakresie energetycznym (6 keV - 7,5 MeV). Jego zakres pomiarowy zaczyna się od 3 µSv/h, zatem nie zmierzymy nim tła naturalnego ani słabych źródeł, nie do tego zresztą ten miernik służy. 

Plusy:
  • bardzo szeroki zakres pomiarowy
  • duża czułość na niskoenergetyczną emisję gamma
Minusy
  • zakres zaczyna się dopiero od 3 µSv/h
  • ustawianie progów alarmowych mikroprzełącznikami we wnętrzu miernika
  • rozmiary i masa (2,5 kg)
Jeśli dysponujecie sprawnym egzemplarzem tego miernika lub któregoś z jego poprzedników, lub też chcecie nabyć ten egzemplarz, dajcie znać w komentarzach!


23 lipca, 2022

Minerały promieniotwórcze

Minerały, które emitują promieniowanie jonizujące, to temat rzeka, którego bez przygotowania geologicznego nawet nie próbuję rozwijać. Wspomnę jedynie, że wyróżnić możemy wśród nich trzy główne grupy:

Średnia zawartość uranu w skorupie ziemskiej wynosi 2,8 ppm (części na milion), zaś toru 8-12 ppm. Złoża rud uranu są nieregularnie rozrzucone po całym świecie, a tylko część jest opłacalna w eksploatacji:

https://www.wise-uranium.org/umaps.html 

Dokładną lokalizację światowych złóż uranu przedstawiono na mapie opublikowanej przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej - poniżej wycinek dotyczący Europy, całość mapy jest dostępna w wysokiej rozdzielczości pod linkiem:

https://www-pub.iaea.org/MTCD/Publications/PDF/Pub1800.pdf

Niektóre minerały radioaktywne są dosyć pospolite w swoich złożach, np. blenda smolista:

Weirdmeister, CC BY-SA 4.0 https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0,
via Wikimedia Commons

Inne zaś są rzadkie, czy nawet bardzo rzadkie, np. skłodowskit i cuproskłodowskit

Zbiory Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie [LINK]

Poszukiwania na szczęście ułatwia promieniowanie oraz ekshalacja gazowych produktów rozpadu: radonu-222 w przypadku minerałów uranu i radonu-220 (d. "toronu") przy minerałach toru. Poszukiwanie za pomocą aparatury dozymetrycznej jest jedną z metod prospekcji geologicznej. Służą do niej głównie radiometry scyntylacyjne o dużej czułości i wydajności na promieniowanie gamma, wykrywające nawet niewielkie wahania tła naturalnego. Mają mały zakres, ale z drobną podziałką, np. 0,5 µR/h (0,05 µSv/h), co pozwala zarejestrować nawet nieznaczne wahania mocy dawki. Takim przyrządem był radziecki SRP-2 i późniejszy SRP-68 oraz SRP-88. W Polsce w latach 60. produkowano radiometr geologiczny RUG-1, RUG-3 oraz SRP-2


Zarówno prospekcja geologiczna, jak i pomiary ekshalacji radonu były szeroko stosowane podczas poszukiwań złóż uranu na Dolnym Śląsku, co opisywałem przy okazji recenzji książki „Atomowa tajemnica Sudetów”.


Intensywne prace wydobywcze w regionie Kowar spowodowały wyeksploatowanie tych niezbyt bogatych złóż. W końcowym etapie przerabiano już tylko niskoprocentowy materiał zalegający na hałdach, produkując z niego koncentrat uranowy. Obecnie znalezienie jakiegoś okazu, szczególnie bardziej aktywnego, wymaga wielogodzinnych poszukiwań. Osobiście jeszcze nie odwiedziłem tych okolic, polegając na Czytelnikach bloga (pozdrowienia!), którzy udostępniali do pomiarów co ciekawsze znaleziska. 

 ***

W minerałach aktywność danego okazu zależy zarówno od procentowej zawartości radionuklidu, jego rodzaju (uran lub tor) jak również od wielkości próbki. W rudach uranu większość emisji pochodzi od niskoenergetycznego promieniowania gamma i beta z uranu i jego produktów rozpadu. Przy mniejszych próbkach powoduje to duży odczyt przy pomiarze łącznym (alfa+beta+gamma lub tylko beta+gamma), który następnie wyraźnie spada przy pomiarze samego promieniowania gamma. Dobrym przykładem są te małe bryłki, których łączną aktywność alfa+beta+gamma mierzona dozymetrem MKS-01SA1M zawierała się między 300 a 1100 rozp/min/cm2:


Z kolei moc dawki gamma nieznacznie przekraczała tło. Po zapakowaniu wszystkich do metalowej puszki moc dawki na pokrywce sięgała 0,25 µSv/h, zaś na boku 0,35 µSv/h, czyli w górnej granicy tła naturalnego.

Niekiedy jednak niewielki okaz może generować dużo wyższy odczyt. Ten minerał udostępnił do testów Rosomack (pozdrowienia!)


Waży zaledwie 5,6 grama, a mimo to emituje 2,7-3,4 µSv/h czystego promieniowania gamma, czyli znacznie więcej niż niektóre dużo większe próbki udostępnione mi do pomiarów:

Pomiary prowadzono z obu stron każdej próbki, dodatkowo za pomocą Sosny mierzono
również łączną emisję beta+gamma (wszystkie wartości w µSv/h)

Drugi okaz, choć waży 30 g, czyli 6 razy więcej, to generuje zaledwie 2 razy większą moc dawki. Nazwałem go roboczo "22 mikro", ponieważ taki odczyt (beta+gamma na nieskompensowanym liczniku G-M) uzyskał jego znalazca. Poniżej porównanie z w/w okazem od Rosomacka:

Okaz ten wykazuje dość częstą u minerałów nierównomierne rozłożenie aktywności - odczyt przytaczany w tabeli występuje tylko po jednej stronie.

Niektóre minerały uranu wykazują luminescencję w ultrafiolecie, szczególnie generowanym przez świetlówki UV (365 nm), a nie LED (395 nm). Jednym z najbardziej znanych jest autunit. 

https://www.flickr.com/photos/usageology/11669990923

Kolor świecenia porównywalny jest z luminescencją szkła uranowego. Niestety znaczna większość minerałów znajdowanych w Polsce fluoryzuje lub ma jedynie niewielkie świecące plamki. Przykładem może być ważący 130 g płaski okaz udostępniony przez Alka (pozdrawiam!). 


Jego moc dawki gamma oscyluje wokół 1 µSv/h, choć łączna emisja jest znacznie wyższa. Czasami trafia się bardziej intensywna luminescencja, połączona z wysoką mocą dawki (~20 µSv/h):


Niekiedy minerały generują jeszcze wyższe poziomy promieniowania. Pisze Czytelnik z Niemiec (pozdrowienia!):

Ten minerał trafiłem na moim Flohmarku (niem. pchli targ - przyp. red.). Po przeszukaniu większości kartonów zauważyłem wysoki odczyt na moim Gamma Scoucie przy jednym z ostatnich pudeł. Był on jednak silniejszy niż dla skorup z glazurą uranową, a nie widziałem tam zegara lotniczego czy innego mocnego źródła. Moją uwagę zwróciło korytko z trzema kamykami. Największy, jakby pumeks, nie był aktywny, tak samo mniejszy kawałek ciemnozielonego szkliwa. Pozostała czarna matowa bryłka, taka jak pół pięści. 

Aby nie przeciążać czułego przyrządu, wziąłem Soeksa 01M - momentalnie pokazał 500 µSv/h, wiem jednak, że ten miernik zawyża odczyt, poza tym mierzy łącznie emisję gamma i beta. Później wykonałem pomiar samego promieniowania gamma za pomocą ANRI Sosna, który pokazał "tylko" 13-16 mR/h, czyli 2-3 x więcej niż najbardziej aktywne zegary lotnicze. 

Minerał ten wygląda na typową niemiecką blendę smolistą. Czytelnikowi gratuluję znaleziska, które jest cennym źródeł do testowania np. wojskowych przyrządów o wysokim zakresie lub do sprawdzania odporności mierników na przeciążenie. Zaletą minerałów o tak dużej aktywności jest też to, że praktycznie każdy dozymetr klasy popularnej zareaguje, jeśli przejdziemy w pobliżu takiego okazu. Pozostaje wówczas kwestia lokalizacji, jeśli minerałów jest więcej. Nie zawsze też będziemy mieć po temu sposobność, gdyż sprzedający różnie patrzą na pomiary. 

***

Oprócz minerałów uranu możemy spotkać się też ze związkami toru. W tym przypadku różnica między udziałami obu składowych promieniowania będzie mniejsza. Stosunek pomiaru łącznego za pomocą nieskompensowanego licznika G-M do pomiaru z filtrem odcinającym emisję beta i miękką gamma pozwoli doraźnie ustalić, z jakim nuklidem mamy do czynienia. Oczywiście najpewniejszą metodą identyfikacji będzie spektrometria - wówczas możemy porównać uzyskane widmo ze spektrogramami siateczek żarowych lub soczewek ze szkła torowanego. Poniżej porównanie dwóch minerałów uranu (wykres niebieski i brązowy) i soczewki zawierającej Th-232 (wykres zielony):


Generalnie większość minerałów spotykanych w Polsce to rudy uranu i uzyskamy z nich takie widma, jak zaznaczone kolorem niebieskim i brązowym na powyższym spektrogramie. O samej spektrometrii pisałem osobno przy okazji omawiania spektrometru uSpect [LINK].

***

Jako źródło promieniowania minerały są bardzo kłopotliwe. Pierwszym problemem jest ekshalacja radonu w przypadku rud uranowych lub w mniejszym stopniu toronu z minerałów toru. 

Wystarczyła godzina z powyższymi minerałami w pokoju 3x3 m, by czujka Airthings Wave zarejestrowała wzrost koncentracji radonu z typowych ~10 Bq/m3 do 70.


Oczywiście zaraz potem wszystkie kawałki zostały spakowane do woreczków strunowych i umieszczone w szczelnym pojemniku z węglem aktywnym na dnie, a po przewietrzeniu poziom radonu wrócił do normy i pozostaje stabilny. Ekshalacja radonu zależy zarówno od zawartości uranu w rudzie, jak również od spoistości danej próbki.

***

Drugim problemem jest ryzyko skażenia. Minerały kruszą się i pylą, szczególnie gdy są zwietrzałe. Wietrzenie zaczyna się już w złożu na skutek działania różnych czynników fizykochemicznych, swój udział ma też ich własne promieniowanie, niszczące strukturę krystaliczną minerałów. Wydobycie minerałów na powierzchnię i długie leżenie na hałdach przyspiesza ten proces na skutek działalności powietrza, wody, światła i zmian temperatury. W przypadku okazów znajdujących się w kolekcjach dochodzi problem uszkodzeń w transporcie na dużą odległość, w którym minerały zdążyły się poocierać o siebie. Dotyczy to szczególnie fragmentów kolekcji, sprzedawanych przy okazji na wspomnianych stoiskach z naczyniami i drobnym AGD z Zachodu. Osobiście przekonałem się o tym, przeglądając zawartość pudełka z kamykami na moim targu. RKP-1-2 wykazał duży odczyt przy tej kolekcji, zatem aby wyselekcjonować aktywne obiekty, mierzyłem poszczególne okazy w pewnej odległości od pudełka. Na rękach miałem skórzane ocieplane rękawiczki, trochę powycierane na palcach od wieloletniego noszenia. Po powrocie do domu sprawdziłem je sondą SSA-1P i zauważyłem wyraźną aktywność alfa, szczególnie na palcach, którymi przekładałem minerały:


Rękawiczki powędrowały do woreczka strunowego, a w przyszłości postaram się zrobić z nich autoradiogram na papierze fotograficznym. Dla pewności sprawdziłem jeszcze inne powierzchnie, które mogły mieć kontakt z minerałami, na szczęście nie zarejestrowałem na nich aktywności. Bardzo przydatna jest tu wspomniana sonda SSA-1P, wykrywająca promieniowanie alfa bez uwzględniania tła gamma. Jej zaletą jest też mała odległość między scyntylatorem a mierzoną powierzchnią, szczególnie istotna dla cząstek alfa, silnie osłabianych przez powietrze. 
 
Pamiętajmy zatem o zasadach BHP przy postępowaniu z minerałami radioaktywnymi (i generalnie innymi źródłami, które niosą ryzyko skażenia lub ekshalacji radonu):
  • nie dotykać gołą ręką!
  • stosować gumowe rękawice lub szczypce 
  • wszelkie manipulacje prowadzić nad dużą kuwetą lub innym naczyniem
  • przechowywać w woreczkach strunowych, najlepiej podwójnych
  • monitorować poziom radonu w miejscu przechowywania za pomocą czujki
  • sprawdzać czystość stanowiska pracy sondą SSA-1P
Oczywiście obowiązują również wszystkie reguły ochrony radiologicznej, czyli:
  1. odległość 
  2. osłona 
  3. czas
Promieniowanie maleje wraz z kwadratem odległości, zatem dwukrotnie oddalając się od źródła, zmniejszamy moc dawki czterokrotnie. Nawet niewielkie oddalenie się od źródła powoduje już znacznie zmniejszenie narażenia na promieniowanie. Jeśli nie możemy się oddalić, stosujemy osłony, które są szczególnie skuteczne w przypadku niskoenergetycznego promieniowania emitowanego przez uran naturalny. Dodatkową ochronę zapewni skrócenie czasu narażenia. W formie graficznej przedstawia to poniższa prezentacja: 

https://slideplayer.pl/slide/15169533/

Została przygotowana przez Państwową Agencję Atomistyki, przedstawiająca ochronę radiologiczną w muzealnictwie, gdzie oprócz minerałów występować też mogą np. radowe farby świecące. 

***

Zaletą minerałów jest względna łatwość pozyskania, jeżeli oczywiście ma się czas na chodzenie po hałdach i trafi na odpowiednie miejsce. Przy zakupie ceny są bardzo zróżnicowane - na targach staroci, gdzie minerały pojawiają się przypadkowo, w kartonach z naczyniami, sprzedający uważają je za "jakieś kamienie" i puszczają po 5-10 zł czy kilka euro na Zachodzie. Można w ten sposób nabyć nawet mocno "świecący" okaz, choć najczęściej będzie to pospolita blenda smolista z Niemiec lub Czech, jak wspomniany wyżej okaz. Z drugiej strony kolekcjonerzy, znający rynek i towar, będą żądać znacznie wyższych kwot, ale mogą oferować rzadkie, ciekawe odmiany, np. wykazujące silną luminescencję albo mające interesującą formę krystaliczną. 

Jeżeli znaleźliście lub kupiliście jakiś wyjątkowo ciekawy minerał i chcecie podzielić się zdjęciami lub wynikami pomiarów, dajcie znać w komentarzach!

16 lipca, 2022

Dzień otwarty Krajowego Składowiska Odpadów Promieniotwórczych w Różanie

Składowisko powstało w 1961 r. na terenie dawnego carskiego fortu z początku XX w., który szczęśliwie uniknął zniszczenia podczas obu wojen światowych. Składowane są tutaj odpady nisko- i średnioaktywne, głównie medyczne, przemysłowe oraz pochodzące z izotopowych czujek dymu. Odpady trafiają tu już przetworzone w Zakładzie Unieszkodliwiania Odpadów Radioaktywnych (ZUOP) w Świerku, w postaci nadającej się do przechowywania. O samym składowisku pisałem już we wpisie poświęconym odpadom radioaktywnym [LINK], tutaj skupię się więc na samym zwiedzaniu.

Przede wszystkim, obowiązuje rejestracja telefoniczna lub mailowa, z podaniem numeru dokumentu tożsamości, który trzeba też mieć ze sobą przed wejściem na teren KSOP. Dostępne były 4 grupy między 9.30 a 14 (zwiedzanie trwa 1 godzinę) zarówno w sobotę, jak i w niedzielę. Decyduje kolejność zgłoszeń, grupy liczą 30 osób, a miejsca szybko się zapełniają. 

Adres KSOP to ul. Przemysłowa 10, przed budynkiem znajduje się 8 miejsc parkingowych, ale można stanąć też na parkingu pobliskiego targowiska przy ul. Królowej Bony 39 i podejść 100 m. Mapy Google niestety podają lokalizację składowiska na wspomnianym placu targowym (!). Warto zatem wcześniej sprawdzić dojazd, by nie szukać po okolicy, jak niektóre osoby z naszej grupy, które poszły w stronę targu.

Na terenie Składnicy nie można robić zdjęć. Ja rozumiem, że zagrożenie terrorystyczne, a teraz jeszcze wojna na Ukrainie, ale trochę trąci to PRL-em, gdzie nawet toaleta na dworcu miała tabliczkę "zakaz fotografowania" - szczególnie wobec obecnych możliwości fotografii satelitarnej. Zmniejsza to znacznie atrakcyjność zwiedzania. Uważam, że powinny być albo wyznaczone strefy do robienia pamiątkowych zdjęć (takie bez szczegółów krytycznych dla bezpieczeństwa), albo odwrotnie - miejsca lub obiekty, których nie wolno fotografować (kiedyś tak było w NCBJ w Świerku, później też zakazali całkowicie fotografowania - LINK).

Drugą kwestią jest zakaz wnoszenia praktycznie wszystkiego: telefonów komórkowych, damskich torebek, plecaków i... dozymetrów. Wyjątek: portfel. Przed wejściem sprawdzanie ręcznym wykrywaczem metalu. Miałem ze sobą RadiaCode 101 z racji małego rozmiaru, Radex Obsidian, który loguje pomiar automatycznie i AT6130, gdzie zapis wyniku uruchamiany jest ręcznie. Niestety, ponieważ zapytałem, czy można mieć ze sobą miernik promieniowania, pokazując RadiaCode 101, uzyskałem od ochroniarza odpowiedź negatywną "bo oni nie wiedzą, co to jest". Tak więc przepadła mi szansa na pomiary w miejscach składowania odpadów, musiałem zadowolić się wynikiem z parkingu.

Co ciekawe, wg informacji organizatora telefony miały być odłożone do przechowania w sali konferencyjnej (z braku przechowalni). Ostatecznie od razu po wejściu i podpisaniu dokumentów (regulamin, zgoda na upowszechnianie wizerunku) zaraz zaczęło się zwiedzanie, stąd parę osób i tak miało telefony przy sobie przez cały czas zwiedzania. Nie zauważyłem, by ktoś nielegalnie fotografował, za to wycieczce towarzyszył fotograf z instytucji, robiący zdjęcia do celów promocyjnych (stąd konieczność w/w zgody). Fotorelacja jest już na stronie ZUOP, choć rozdzielczość zdjęć jest dość niska [LINK].

Samo zwiedzanie było bardzo ciekawe, merytoryczne i przystępne. Najpierw krótko przytoczona historia składowiska, jego metod pracy, pochodzenia odpadów, sposobów zabezpieczenia i widoków na przyszłość. Obejrzeliśmy:

  • punkt monitoringu promieniowania i skażeń, złożony z dwóch stacji pomiaru aerozoli promieniotwórczych (starsza, typu ASS-500, pozostawiona do celów edukacyjnych), dawkomierzy TLD odczytywanych co 3 miesiące, głębokiej na 30 m studni do poboru próbek wód gruntowych oraz punktu poboru próbek trawy i gleby. 
  • suchą fosę, która pierwotnie służyła żołnierzom do poruszania się po terenie fortu poza zasięgiem obserwacji nieprzyjaciela, a w której teraz są zabetonowywane bębny z odpadami.

Źródło: materiały prasowe ZUOP, cyt. za: Radioaktywny śmietnik (projektpulsar.pl)

  • Staliśmy na szczycie takiego zamurowanego segmentu i tu najbardziej brak mi było dozymetru - pod nami było 6 warstw odpadów oddzielonych grubą warstwą betonu i uszczelnionych dodatkowo bitumem.  Ciekawe, czy RadiaCode 101 wykryłby choć minimalny skok tła? Następnie mogliśmy zobaczyć jedne z ostatnich wolnych segmentów fosy, które po załadowaniu również zostaną zamurowane
Nie tylko reaktory, ale i śmietniki - rp.pl
  • zamurowany bunkier wypełniony odpadami, z wyprowadzeniami na ścianie do pomiaru stężenia radonu
  • bunkier z szybami, przez które odpady promieniotwórcze zrzucane są do osobnych komór - obecnie tylko jedna jest wypełniona
Źródło: materiały prasowe ZUOP, cyt. za: Radioaktywny śmietnik (projektpulsar.pl)

  •  inne obiekty, o których już nie wspomnę, by nie psuć przyjemności ze zwiedzania.

Pani, która nas oprowadzała, chętnie odpowiadała na dodatkowe pytania - w grupie trafiło się kilka dociekliwych osób. Można się też było dowiedzieć, że gmina otrzymuje znaczne dopłaty (10 mln zł) z tytułu posiadania składowiska, ale mimo to mieszkańcy nie chcą nowego składowiska na tym terenie. Jeden ze zwiedzających planuje zakup działki w tej okolicy - teren jest tak przebadany pod kątem zarówno radiologicznym, jak i geologicznym, że trudno o bezpieczniejszą lokalizację. Wieloletnie badania zdrowia mieszkańców gminy oraz pracowników KSOP nie stwierdzają żadnych negatywnych skutków zdrowotnych. Dowiedzieliśmy się też, że pracownicy KSOP nie przekraczają nawet 5% dopuszczalnej rocznej dawki dla osób narażonych na promieniowanie jonizujące (20 mSv) i nikt nie został jeszcze odsunięty od pracy przy promieniowaniu z powodu przekroczenia dawki. Coroczne badania (krew, zwłaszcza młode erytrocyty, licznik całego ciała) również nie wykazują ujemnych skutków napromieniowania czy skażenia. 

Zapytałem, czy często do KSOP trafiają przedmioty kolekcjonerskie, zawierające izotopy, jak również jak wygląda kwestia ich legalności. Generalnie są legalne, a trafiają rzadko, raczej przy próbie przewiezienia przez granicę czy na lotnisku. Przykładem może być dzbanek ze źródłem radowym do napromieniowywania wody, kupiony przez kogoś na aukcji - po sprawdzeniu w internecie, że przedmiot jest radioaktywny, obiekt został zaniesiony do sanepidu, a następnie do ZUOP i potem do KSOP. Z jednej strony szkoda ciekawego zabytku, z drugiej rad grozi skażeniem, a do tego emituje radon. Generalnie jednak wyroby z farbami radowymi częściej trafiały w latach PRL-u, podejrzewam, że mogło to mieć związek np. z wymianą wskaźników w samolotach w latach 70.

Po zakończeniu zwiedzania przeszliśmy przez bramki dozymetryczne, sprawdzające skażenie rąk i obuwia. Były znacznie nowsze niż te stosowane w Strefie i w Świerku, najprawdopodobniej wykorzystywały detektory scyntylacyjne, stąd zalecenie zdjęcia ostrych pierścionków i innej biżuterii, mogących uszkodzić cienką folię mylarową.

Podczas wycieczki grupa otrzymała 5 dozymetrów RAD-60 do rozdzielenia między chętnych (oczywiście zgłosiłem się). Miernik ten mierzy łączną dawkę od 1 µSv oraz moc dawki od 5 µSv/h, zatem w warunkach wycieczki nie miał szansy niczego zmierzyć. 

https://seintl.com/products/rad-60-alarming-dosimeter

Jeśli moc dawki wynosiłaby 0,1 µSv/h, czyli typowe tło naturalne w Polsce, to przez całą godzinną wycieczkę dawka powinna wynieść 1 µSv. Tymczasem moc dawki w tej okolicy jest nieco niższa, dlatego też wszystkie przyrządy pod koniec pokazywały zero. Myślę, że użycie choć jednego wysokoczułego miernika mocy dawki promieniowania gamma lub beta-gamma byłoby bardziej obrazowe i mogłoby pokazać, że na terenie składnicy poziom promieniowania nie przekracza tła lub wzrost jest jedynie nieznaczny, szczególnie wobec ilości zgromadzonych odpadów. 

Jeśli mieliście możliwość zwiedzić KSOP podczas Dni Różana, dajcie znać w komentarzach! Jeśli nie, to kolejna edycja już we wrześniu, polecam! - https://zuop.pl/aktualnosci/230-zaproszenie-na-dzien-otwarty-w-ksop-rozan-11-i-12-wrzesnia-2021

***

PS. Podczas wrześniowej edycji jeden z Czytelników miał okazję zmierzyć moc dawki w Składowisku i to przy użyciu... Polarona. Odczyt nieznacznie przekroczył tło na terenie suchej fosy, gdzie pod grubą pokrywą betonu spoczywa 6 warstw beczek z odpadami. Z kolei bezpośrednio przy pojemnikach a paletach zgromadzonych na hali trzeba było włączyć II zakres w Polaronie (pomiar z klapką = tylko promieniowanie gamma), czyli moc dawki była wyższa niż 20 µSv/h. Gdy ludzie zaczęli dopytywać o ten pomiar, wówczas przewodniczka poprosiła o schowanie dozymetru. Jak widać, chcą uniknąć wzbudzania paniki, choć moim zdaniem była to świetna okazja do zademonstrowania prawa odwrotnych kwadratów. Wystarczyło odsuwać dozymetr od pojemników i obserwować, jak spada wynik i zmniejsza się częstość zliczania. Tak czy inaczej, dziękuję za przeprowadzenie pomiaru, którego niestety nie mogłem dokonać osobiście. Jeśli planujecie wizytę KSOP i chcecie spróbować pomiarów, dajcie znać w komentarzach!


10 lipca, 2022

Przystawki głośnikowe Polon PS-1 i PS-2

Przystawka ta była przeznaczona do radiometrów RUST-2 i ich kolejnych odmian (RUST-2S, RUST-2S-2), zastępując słuchawkę SM-73 w sytuacjach, gdy był potrzebny odsłuch z głośnika. 

Straciła rację bytu z chwilą wprowadzenia radiometru RUST-3, który miał głośnik w wyjmowanym module na tylnej ściance obudowy - choć w radiometrze tym zachowano również gniazdo słuchawkowe, pozwalające na podłączenie tej przystawki.

Przystawka PS-1 składa się z głośnika GDW 6,5/1,5/1 o mocy 1,5 W i impedancji 8 Om, stosowanego również jako głośnik wysokotonowy w kolumnach Tonsil. 

Głośnik zamontowano w stelażu z dwóch płytek połączonych sześciokątnymi tulejkami:


Całość umieszczono w blaszanej emaliowanej obudowie z maskownicą w postaci siatki z tworzywa sztucznego. 


Uchwyt na górze obudowy pozwala zawiesić ją na ścianie, jeśli np. używamy radiometru jako stacjonarnego monitora promieniowania.

Zastosowana wtyczka ma bolce fi 2,7 mm, rozstaw c-t-c 11 mm, takie jak w słuchawkach SM-73 w wersji z wtykiem symetrycznym (produkowano też SM-73 z wtykiem jack 3,5 mono). 

Ten wtyk pasuje do następujących przyrządów dozymetrycznych:

  • DP-66, DP-66M i DP-66M1
  • DP-75 - tu posłuży jedynie do sygnalizacji progowej, miernik ten nie ma indykacji impulsów
  • RG-1
  • RN-2
  • RK-67 - oprócz najstarszych wersji z wtykiem koncentrycznym
  • RK-67-3
  • RUST-2, RUST-2S, RUST-2S-2
  • RUST-3
Przystawkę możemy podłączyć też do każdego innego dozymetru z takim gniazdem - tu na przykładzie RK-67:


Siła dźwięku osiąga 77 dB (szczytowo) bezpośrednio przy maskownicy głośnika i 60 dB przy oddaleniu na ok. 20 cm. Jest to wystarczająca głośność, by wyraźnie słyszeć impulsy w typowych wnętrzach mieszkalnych czy biurowych. 


Nie jest to sprzęt absolutnie niezbędny dla dozymetrysty amatora, bez problemu zastąpimy go dowolnym małym głośniczkiem w jakiejkolwiek obudowie albo i bez niej. PS-1 przyda się nam, jeśli chcemy mieć pełen komplet radiometru z rodziny RUST-2 lub jeżeli bardzo często potrzebujemy wyjścia impulsów na głośnik. Wówczas trwałe, estetyczne wykonanie PS-1 z oryginalnym wtykiem z pewnością będzie atutem. 

Przystawka do tej pory pojawiła się na rynku wtórnym dwukrotnie – raz w przedstawionej tu wersji PS-2  i raz w wersji PS-1S z radiometrem RUST-2S.

Jeśli dysponujecie taką przystawką lub macie informacje dotyczące różnic między PS-1 a PS-2, dajcie znać w komentarzach!

05 lipca, 2022

Żółta glazura uranowa

Związki uranu, stanowiące odpad w kopalniach srebra, przez długi czas były gromadzone na hałdach, gdyż nie miały praktycznego zastosowania. Wkrótce jednak odkryto, że hałdy te nabierają różnych żywych kolorów. Zaczęto więc stosować uran do barwienia szkła (tzw. szkło uranowe), a także glazury na wyrobach ceramicznych.

Kolor uzyskiwany dzięki związkom uranu zależał od stężenia jonów diuranianowych U2O7, kolor zmieniał się wraz ze wzrostem stężenia w kierunku czarnego [LINK]:

  • żółta - do 0,006%
  • pomarańczowa
  • zielona
  • czarna

Jak widać, glazura żółta ma najmniejszą zawartość uranu, co przekłada się na jej niewielką aktywność. Dwa lata temu omawiałem szczególnie charakterystyczną, opalizującą na żółto niskoaktywną glazurę uranową [LINK], teraz chciałbym przybliżyć typowe żółte wyroby.

Żółty kolor, aczkolwiek współwystępujący z zielenią, miał pierwszy wyrób z glazurą uranową, na jaki trafiłem w początkach bloga [LINK]. Moc dawki na Polaronie bez klapki ok. 12 µSv/h, ta wartość będzie się jeszcze często przewijać przy żółtej glazurze:


Żółty kolor glazury uranowej zwykle jest ciepły, intensywny, choć nie jaskrawy, jak na tym wazoniku firmy Sarreguemines (ANRI Sosna bez klapki: 17 µSv/h spód, 21 µSv/h bok):


Odcień bywa brudny, jak w wypadku tego wielkiego talerza nieznanego producenta (Sosna bez klapki 8,3 µSv/h, MKS-01SA1M w trybie alfa 1100 rozp/min/cm2):


Zdarzają się też kolory pastelowe - wazonik z manufaktury Wilhelm Knittel z przedwojennego Breslau, czyli obecnego Wrocławia (12 µSv/h na Polaronie bez klapki):


Niekiedy odcienie są jeszcze jaśniejsze, jak na tym dekoracyjnym talerzu firmy Bucka & Nissen z Kopenhagi, z wizerunkiem katedry w Roskilde (Sosna bez klapki 7,1 µSv/h, MKS-01SA1M w trybie alfa 1150 rozp/min/cm2): 

 

Jeszcze jaśniejszy odcień znalazłem przy okazji testów dozymetru RadiaScan 701A na stoisku, gdzie zwykle ceramiki nie było. Talerz ze znanej wytwórni Villeroy & Boch (sygnatura z lat 1873-1919) jest ogromny - 33 cm średnicy - choć aktywność z dolnej półki (Sosna 2,06 µSv/h, MKS-01SA1M 338 rozp/min/cm2):


Żółta glazura rzadko występuje na pojedynczych detalach, wyjątkiem jest ten belgijski mlecznik (Sosna: bez klapki: z lewej 2,8 µSv/h, z prawej 3,6 µSv/h:


a także ten trzon od ceramicznej lampy sufitowej (5,5-9 µSv/h na Polaronie z otwartą klapką):

https://promieniowanie.blogspot.com/2018/07/lampa-ceramiczna-z-polewa-uranowa.html

i beczułka firmy Henriot Quimper:



Niektóre detale są bardzo drobne - na tym talerzyku angielskiej firmy Alfred Meakin aktywna jest jedynie drobna siateczka z żółtej glazury (ANRI Sosna: 0,8-0,9 µSv/h, MKS-01SA1M 220 rozp/min/cm2):


Inne zdobienia, choć mają małą powierzchnię, to pozwalają na wykrycie artefaktu przy pomocy RKP-1-2 z odległości ok. 10 cm. Takim wyrobem jest ta francuska pieprzniczka nieznanego producenta, sygnowana tylko poivre (fr. pieprz). Aktywne są jasnożółte elementy twarzy, szyja i ręka, Sosna wskazuje 5,2 µSv/h (licznik ułożony od ręki do twarzy), MKS-01SA1M przy samej twarzy 1060 rozp/min/cm2, przy szyi z tyłu 925 rozp/min/cm2, przy samej ręce 265 rozp/min/cm2.


Żółta glazura uranowa rzadko kiedy współwystępuje z pomarańczową lub innymi barwami. Przykładem mogą być poniższe wyroby - figurka Cyganki, ceramiczny sekretarzyk i płaskorzeźba Matki Boskiej: 


We wszystkich przypadkach pomiar miniaturowym licznikiem okienkowym nie wykazał aktywności na żółtych elementach, a jedynie na pomarańczowych.

***

Żółta glazura niekiedy zupełnie przypomina współczesną, nieaktywną glazurę - świecznik w kształcie piramidy, manufaktura w Nimy (zaledwie 2,5 µSv/h na Polaronie bez klapki, Sosna z 2 licznikami daleko bez klapki 1,7-2,2 µSv/h, beta+gamma na RK-67 4-5 µSv/h, RKP-1-2 ~35 cps, EKO-C ~30 cps):


Trafia się też odcień przechodzący w kremowy, jak ten czajniczek z francuskiej wytwórni Badonviller (Sosna bez klapki 5,5 µSv/h, MKS-01SA1M 720 rozp/min/cm2, EKO-C 72 cps, RKP-1-2 120 cps, Polaron bez klapki 4,9-5,2 µSv/h):


czy nawet prawie  kremowy firmy VVB Haldensleben z NRD, który nawet trudno uznać za stricte żółty,


W komplecie do tego talerza kupiłem jeszcze mlecznik, ale wazę do zupy już odpuściłem.


Dużym zaskoczeniem był ten oto mocno sfatygowany talerzyk, sygnowany przez... Fabrykę Fajansu w Kole. Sygnatura jest niestety wytarta pośrodku, jednak wyraźnie można odczytać nazwę producenta (wykaz sygnatur tej fabryki można znaleźć TUTAJ):

Aktywność mierzona MKS-01SA1M wynosi 634 rozp/min/cm2 pośrodku przedniej strony i 763 rozp/min/cm2 na zdobieniach. Temat produkcji ceramiki z glazurą uranową wymaga osobnego opracowania, póki co spotkałem się tylko z nieznacznie aktywnymi talerzykami z Ćmielowa, omówionymi przy okazji wspomnianej już opalizującej żółtej glazury:

https://promieniowanie.blogspot.com/2020/03/opalizujaca-zota-polewa-uranowa.html

Na koniec niepozorny talerzyk, przypominający współczesne wyroby z Ikei (MKS-01SA1M: 800 rozp/min/cm2, Sosna bez klapki 6 µSv/h):


Do żółtej glazury uranowej można też zaliczyć wzory na wyrobach określanych zbiorczo jako "styl Gouda", ale to temat na osobny wpis.


Podsumowując, żółta glazura uranowa występuje znacznie rzadziej niż pomarańczowa - w 2021 roku na 45 znalezisk było zaledwie 9 naczyń z żółtą glazurą, w poprzednich latach jeszcze mniej. Generowana moc dawki praktycznie nie przekracza 12 µSv/h łącznej emisji na dozymetrach Sosna czy Polaron, a zwykle jest niższa, rzędu pojedynczych µSv/h. Odcień nie jest tak charakterystyczny, jak w przypadku pomarańczowej, zatem należy albo sprawdzać wszystkie żółte wyroby, albo "skanować" monitorem skażeń całe stoiska, o ile oczywiście warunki pozwolą. 

Jeśli trafiliście na ciekawe wyroby z żółtą glazurą uranową albo dysponujecie informacjami o produkcji naczyń z taką glazurą w Polsce, dajcie znać w komentarzach!