28 czerwca, 2020

Dozymetr KB6011 – analiza porównawcza z KB4011

Artykuł Macieja Pokorskiego (pozdrowienia!). Oddaję głos Autorowi:

Za namową autora bloga „Promieniotwórczość wokół nas - fakty i mity” popełniłem poniższą recenzję dozymetru kieszonkowego typu KB 6011 jako suplement do recenzji dozymetru KB4011. W związku z powyższym zachęcam najpierw do przeczytania opisu pierwszego z nich (LINK).
Obudowa KB6011 jest identyczna jak z KB4011, gdzie niestety brak opisów przycisków jest nieco dziwny. Jednak szczerze powiedziawszy, obsługa jest intuicyjna, a z uwagi na niewielka liczbę możliwych parametrów do ustawiania to nawet dwa przyciski by w zupełności wystarczyły. Jedyną różnicą na obudowie w stosunku do KB-4011 jest napis z tyłu urządzenia z jego typem. (Zwraca uwagę napis "lead free", czyli lutowie użyte do połączeń nie zawiera ołowiu, o trwałości takich spoin pogooglujcie sami - przyp. red.)

Co do obudowy, to kiedy potrząsnąłem dozymetrem coś zagrzechotało. Przestraszyłem się, że od płytki oderwał się jakiś element (już poznałem chińskie luty postraszone cyną), ale przytrzymałem delikatnie przyciski i była cisza. Jednym słowem jest dodatkowa funkcja: grzechotka dla niemowlaka. Przy normalnym użytkowaniu nawet się tego nie zauważa.  

Po wciśnięciu środkowego przycisku urządzenie się uruchamia i od razu można obserwować zarejestrowane rozpady za pomocą diody LED i dźwięku. Wynik stopniowo narasta i ustala się na poziomie tła. W porównaniu do KB4011 podświetlenie wyświetlacza jest w kolorze niebieskim, a nie pomarańczowym. Wg informacji w ofercie z Aliexpress nie jest to wyróżnik modelu i jak najbardziej modele KB6011 mogą mieć też podświetlenie pomarańczowe. 


Ponowne kliknięcie w środkowy przycisk powoduje pojawienie się menu z identycznym zestawem opcji do wyboru jak w KB4011. Nawigacja odbywa się tak samo. 


Po wciśnięciu przycisku górnego pojawia się wykres ze zliczonymi impulsami na sekundę. Wykres jest identyczny jak w mniejszym modelu i tak samo dziwnie wyskalowany. Oś Y jest stała i ma podziałkę główną co 5 impulsów, a maksimum wypada na 17. Niestety gdy będziemy mieć pomiar rzędu 18, 30 czy 150 cps wykres zostanie ucięty na górze. Oś X też została dziwnie wyskalowana, ponieważ ma dwa opisy: 50 s i 100 s. Skoro uśrednianie wyniku jest z czterech cykli po 15 s, to aż się prosi, by to pokazać na wykresie. Na wyświetlaczu spokojnie zmieściły by się opisy co 30 s, np. 30, 60, 90. 

Wciskając jeszcze raz przycisk górny przechodzimy do czwartego z możliwych do wyświetlenia ekranów, którego nie ma wersji podstawowej. Tutaj znajdujemy w kolejności od góry:
  • aktualny poziom mocy dawki (RealTime), 
  • średnią moc dawki (Average),
  • przyjętą całkowitą dawkę (Dose),
  • ilość narażeń, czyli kontaktów z materiałem promieniotwórczym (Contact),
  • łączny czas narażenia, tzn. kontaktu z nim (Exp. Time).
Pierwsze trzy wskazania zmieniają się cały czas i są odzwierciedleniem pomiarów z ekranu głównego. Licznik kontaktów uruchamia się dopiero po przekroczeniu progu alarmowego, jaki wybraliśmy w ustawieniach. Niestety jest ich tylko pięć: OFF; 0,5; 1; 2 i 5 µSv/h. Irytujący jest fakt, że wyłączenie alarmów wycisza urządzenie całkowicie i nie słychać dźwiękowej sygnalizacji impulsów (ta sama wada co w KB4011). Łączny czas narażenia uruchamia się również po przekroczeniu progu alarmowego. Tutaj aż się prosi, by podawany czas kontaktu był skorelowany z wyświetlaną dawką. Moglibyśmy łatwo odczytać, jaką dawkę przyjęliśmy podczas przebywania w miejscu narażenia. Zamiast tego dawka nam cały czas przyrasta chociażby od tła, a czas narażenia stoi. 

Klikając jeszcze raz górny przycisk przechodzimy do ekranu głównego. W odróżnieniu od KB4011 naciskając dolny przycisk przechodzimy od razu z ekranu głównego do ekranu „kontaktów”. Ponowne wciśnięcie powoduje pokazanie się wykresu impulsów. 
Zamykając temat ustawień zauważyłem, że jak się wyłączy alarmy, to po wyłączeniu i ponownym załączeniu urządzenie pamięta tę nastawę. Natomiast podświetlenie zawsze się załączy. Z jednej strony ma to sens, gdy w sytuacji awaryjnej chcielibyśmy szybko sprawdzić pomiar w ciemności. Nie musimy doświetlać sobie latarką czy telefonem, by ustawieniach załączyć podświetlanie. Z drugiej strony, jak chcemy wydłużyć czas pracy urządzenia, to każdorazowo musimy wchodzić do menu i wyłączać podświetlenie. 
Zakupione przeze mnie urządzenie zostało wyposażone w chińską tubę Huahe M4011, chętnie montowaną w przyrządach dozymetrycznych z Chin. Wg. informacji z oferty Aliexpress rosyjskie tuby SBM-20 przestano montować z powodu zaprzestania ich produkcji i nieregularnych dostaw ze starych zapasów, co uniemożliwiało masową produkcję dozymetrów. Jednocześnie pojawiły się urządzenia z ukraińską tubą RD003. Wg. parametrów ma szybszy czas reakcji i jest bardziej czuła. Urządzenia łatwo rozróżnić, gdyż nowa tuba nie potrzebuje ekranowania, a gdzie była montowana SBM-20 i Huahe M4011 światło odbija się od srebrzystej folii, odcinającej promieniowanie nadfioletowe, działające na licznik M4011 oraz wyrównującej charakterystykę energetyczną licznika SBM-20. 
https://pl.aliexpress.com/item/33058301946.html?spm=a2g0s.9042311.0.0.105d5c0fZYb5yf

Wybór dozymetru z licznikiem M4011 zamiast RD003 podyktowany był  ceną  - urządzenie z nową tubą kosztowało około 100 zł więcej.

W stosunku do KB4011 producent podaje, że błąd pomiaru dla modelu KB6011 wynosi +/-10% i tylko to skusiło mnie na dołożenie kilku złotych. Pozostałe dodatkowe funkcje są dla mojego amatorskiego zainteresowania zbędne, a i tak uważam je za mało fortunnie rozwiązane. 
Jeśli chodzi o zasilanie to tak samo jak wersji bazowej mamy wbudowany akumulatorek litowo-jonowy oraz złącze micro USB. Uważam, że jest to jedno z bardziej sensownych rozwiązań. Nie wiem jaki jest realny czas pracy, ale możliwość podładowania jest ogromna. Standard micro USB jest bardzo rozpowszechniony za sprawą telefonów komórkowych. Idąc w teren zawsze możemy zabrać powerbanka czy ładowarkę solarną. Drugim sensownym rozwiązaniem, są standardowe baterie AAA, a jeszcze lepiej AA. Dostaniemy je w każdym kiosku, w każdym sklepie na całym świecie, a zawsze też możemy wsadzić akumulatorki.  
***
Przed zakupem dozymetru zastanawiałem się na czym go przetestuję. Nie wiedziałem czy cokolwiek mam co by emitowało jakiekolwiek promieniowanie jonizujące. Przeglądając wspomnianego w nagłówku bloga na jednym ze zdjęć zauważyłem znajomy kształt kompasu. Teraz wiem już, że to busola bo ma celownik i można ustawiać azymut. Kompas mam od dzieciństwa z jakieś 23 lata, gdzie rodzice kupili mi go w prezencie (chyba u gości zza wschodniej granicy, którzy w latach 90. gromadnie handlowali na bazarach wędkami, kołowrotkami, drobną elektroniką, lornetkami i w ogóle mydłem i powidłem). Jako dzieciak bawiłem się nim od czasu do czasu, ale jak się okazało, na szczęście nie za często. Gdy tylko wróciłem do domu, odnalazłem go w szpargałach i uruchomiłem dozymetr. Od razu zatrzeszczał i wynik szybko narastał. Przy otwartej pokrywie uzyskałem maksymalny wynik 5,2 μS/h. 
Na busoli brak jakichkolwiek oznaczeń producenckich poza cytrą 1 i literą A w kółku na spodzie obudowy. (Jest to busola typu AK, stosowana w Ludowym Wojsku Polskim i Armii Czerwonej, a także w harcerstwie  i turystyce. Produkcja radziecka, o czym świadczą oznaczenia kierunków, choć produkowały ją również Śląskie Zakłady Mechaniczno-Optyczne "Opta" w Katowicach - przyp. red.)

Szukanie na siłę jakiegoś „świecidełka” zostało zażegnane. Wg. poczynionych obserwacji największy wynik otrzymywałem gdy umieściłem miernik w poprzek busoli z okienkiem pomiarowym tuż przy „muszce” celownika. Znajdująca się tam kropka prawdopodobnie jest namalowana farbą radową. Dodatkowo znajdziemy żółte kropki przy 4 symbolach kierunków świata i chyba na igle magnetycznej. Te jednak są za szkiełkiem chroniącym igłę. 

Z ciekawostek, które zauważyłem to alarm przekroczenia mocy dawki uruchamia się już po przekroczeniu 4 μS/h pomimo, że w ustawieniach wybraliśmy 5 μS/h. Po odsunięciu źródła promieniowania i spadku do 3 czy nawet 2 μS/h alarm dalej działa. Dopiero dalekie odsunięcie i powrót do wartości tła powoduje wyłączenie się alarmu. 
Przy zamkniętym kompasie pomiar wskazuje 2,71 μS/h, a od spodu plastykowej obudowy 1 μS/h. 

Busolę umieściłem w woreczku strunowym i całość zapakowałem do metalowego pudełka po perfumie. Nawet tak schowane źródło daje moc dawki na poziomie 1 μS/h. 
Następnego dnia zrobiłem ponowny pomiar i w przypadku nieosłoniętej busoli i dozymetru pojawił się nawet wynik 6,03 μS/h. Tutaj jednak ustawiłem igłę magnetyczną tak, by pokrywała się z widoczną na poniższym zdjęciu strzałką. 

Z tego co pamiętam, to gdy go dostałem, to te elementy pokryte farbą radową świeciły w ciemnościach. Wtedy nawet nie wiedziałem, że jest to coś promieniotwórczego. Myślałem, że działa tak samo jak mój zegarek gdzie trzeba go naświetlić by potem oddawał światło w ciemnościach. Obecnie busola w ciemnościach nie emituje światła widzialnego, ale zastanawiam się jak bardzo musiała „świecić” gdy ją dostałem 23 lata temu…
Podsumowując, uważam zakup KB6011 za udany. Urządzenie jest bardzo przyjemne w obsłudze, lekkie i niezbyt dużych rozmiarów. Zastosowane rozwiązania konstrukcyjne są dobre i dla amatorskiego zastosowania w zupełności wystarczające. Stosunek ceny do jakości wypada bardzo korzystnie, gdyż już za 300 zł z przesyłką z Chin po 3 tygodniach możemy się cieszyć nową zabawką. O innych zaletach i wadach nie będę pisał, gdyż pokrywają się z tymi opisanymi w recenzji KB4011.
Autor: Maciej Pokorski
Niniejszą recenzję dedykuję małżonce Annie za to, że tylko trochę nakrzyczała na mnie za ten kompas. 

Dziękuję za szczegółową recenzję oraz znalezienie nowego artefaktu, na który można zacząć polować. Do tej pory busole typu AK były omijane jako stosujące farbę okresowego świecenia, w czym zresztą utwierdzała instrukcja do polskiej wersji, podająca czas świecenia tej farby po naświetlaniu określonymi rodzajami światła (latarka, świeca, słońce). Tymczasem okazało się, że przynajmniej niektóre serie stosowały farbę radową. 

24 czerwca, 2020

Dozymetr Agfa Ray-o-mat

Firma Agfa Gevaert swą historię zaczyna w 1867 r., kiedy to powstała Spółka Akcyjna Produkcji Aniliny (Aktiengesellschaft für Anilinfabrikation, w skrócie Agfa), produkująca barwniki syntetyczne. Wkrótce asortyment uległ rozszerzeniu o materiały fotograficzne, w tym drugi w kolejności komercyjny system fotografii kolorowej, zwany Agfacolor. Firma produkowała też taśmy magnetofonowe oraz materiały dla radiologii i sprzęt do diagnostyki medycznej. Nie dziwi zatem, że w asortymencie obok fotograficznych światłomierzy znalazł się ten oto kieszonkowy dozymetr, nazwany "Ray-o-mat".


Przyrząd jest jednym z tych, o których trudno znaleźć bliższe informacje, jeśli się nie posiada katalogów firmowych Agfy. Na jednym radiotechnicznym forum znalazłem krótką dyskusję z 2006 r. [LINK], o mierniku wspomina też publikacja Manifesting medicine - bodies and machines [LINK], publikując nawet zdjęcie egzemplarza z 1959 r. ze zbiorów Deutsches Museum. Poza tym - cisza.



Ray-o-mat jest prostym radiometrem służącym do orientacyjnego pomiaru mocy dawki beta+gamma w zakresie od 0,1 do 50 mR/h (1 - 500 µSv/h), podzielonym na dwa podzakresy - 0,1-5 i 1-50 mR/h. Każdy podzakres ma osobną skalę ze zgrubną podziałką i przycisk chwilowy, którym uruchamiamy pomiar. Detektorem promieniowania jest okienkowy licznik G-M nieustalonego typu.



Mierzy on łączną moc dawki promieniowania beta i gamma, jednak po obróceniu o 180 stopni blaszki osłaniającej okienko pomiarowe możemy mierzyć samą emisję gamma.


W tym celu jednak musimy otworzyć obudowę, której połówki połączone są "na wcisk". Wtedy wysuwamy blaszkę do góry i wkładamy odwrotnie, by jej pełna część zakryła okienko licznika. Dosyć kłopotliwy sposób, większość tego typu mierników miały przesłonę włączaną przyciskiem (X-50, RK-60). Blaszka pełniąca funkcję filtra promieniowania beta wykonana jest z aluminium o grubości zaledwie 0,3 mm i silniejsza emisja pokona ją bez trudu, warto zatem pogrubić filtr folią ołowianą. Porównajmy zresztą z grubością w innych miernikach, zwykle jest to 1,5 mm stali i 0,5 mm ołowiu.

Dodatkowym indykatorem promieniowania jest trioda Valvo DM160, błyskająca zielonym światłem w rytm impulsów. Działa to na takiej zasadzie, że napięcie przyłożone do siatki blokuje strumień elektronów wysyłanych przez katodę w stronę anody pokrytej luminoforem dającym światło. W dawnych radioodbiornikach ten typ lampy, różnego kształtu i wielkości, pełnił funkcję wskaźnika dostrojenia, tzw. magicznego oka. Stosowano go również w magnetofonach jako wskaźnik poziomu sygnału przy nagrywaniu.


W dozymetrze istnieje też możliwość podpięcia słuchawki do gniazda na dolnej części obudowy. Wtyk przypomina nieco krajowy od DP-66/75 i RK-67, bolce są jednak cieńsze:



Zasilanie radiometru napięciem 3,6 V, pobór prądu ok. 20 mA, czyli dość sporo. Komora baterii ma średnicę 25 mm i głębokość 23 mm, zatem najprawdopodobniej przeznaczona była dla 3 niklowo-kadmowych akumulatorków guzikowych 1,2 V.


Na dolnej ściance obudowy znajdują się styki do podpięcia ładowarki, których można używać do zasilania dozymetru z zewnętrznego źródła. Testu napięcia zasilania dokonujemy największym, szarym przyciskiem - wskazówka powinna znaleźć się na szarym odcinku górnej skali. Początek tego odcinka to ok. 3,3-3,4 V.


Obudowa, jak wspomniałem, składa się z dwóch połówek złączonych zaczepami, niestety mój egzemplarz ma je wykruszone. Miernik jest lekki i ergonomiczny, wszystkie 3 przyciski bez problemu obsługujemy kciukiem prawej ręki. Gdy chwytamy dozymetr, kciuk od razu trafia na środkowy, nieco obniżony przycisk,  uruchamiający wyższy zakres. Zabezpiecza to przed rozpoczęciem pomiaru na niższym zakresie, co mogłoby uszkodzić miernik jeśli mierzona moc dawki znacznie przekraczałaby ten zakres.


Jeżeli chodzi o wartość użytkową, przyrząd przypomina nieco RK-60. Przede wszystkim wskazania zależą od położenia przyrządu, zatem trzeba trzymać go w pozycji idealnie horyzontalnej, a i tak nie zawsze wskazówka pokrywa się z zerem przy wyłączonym zasilaniu - zwykle wskazuje 0,5. Czas reakcji na promieniowanie jest dość szybki, a wahania wyniku niewielkie. Niestety słabsze źródła powodują jedynie oscylacje wskazówki w okolicach podziałki 0,5 µSv/h. Z kolei pomiar silniejszych jest mocno zawyżony, nawet jeśli blaszkę filtra ustawimy na pozycji "gamma". Podejrzewam, że zastosowany licznik G-M nie jest typu okienkowego, tylko ma normalną metalową ściankę, gdyż nawet ceramika uranowa, przy której Polaron mierzy 50 µSv/h łącznej emisji, tutaj wskazuje ledwie 5. Oznacza to, że licznik mierzy tylko promieniowanie gamma, nawet w pozycji "beta". Zachowanie Agfa Ray-o-mat z różnymi popularnymi źródłami można obejrzeć na filmie:


Miernik testowałem z zewnętrznym zasilaniem i podłączonym prowizorycznie piezoelektrycznym głośniczkiem, dlatego nie mogłem pokazać wahań wskazówki w zależności od położenia przyrządu. Tym niemniej, dozymetr warto trzymać jak najbardziej poziomo, by nie zawyżał wskazań.
***
Czas na podsumowanie. Dozymetr jest lekki i poręczny, lecz niestety nie zmierzy nam wszystkich źródeł. Poza jego zasięgiem będzie większość szkła i ceramiki uranowej, za to wykryje bardziej aktywne minerały i większość radowych farb świecących. np. w zegarach lotniczych. Dodatkowo jest ciekawą i rzadką konstrukcją, więc będzie ozdobą kolekcji sprzętu dozymetrycznego czy po prostu dawnej elektroniki. Jeśli jednak potrzebujemy miernika do poszukiwania szkła uranowego czy ceramiki, wybierzmy nowszą konstrukcję.

PS. Ostatnio na portalu aukcyjnym eBay znalazłem egzemplarz tego dozymetru, sygnowany jednak zupełnie inną firmą, a mianowicie H-Electronic. Jak widać, na okienku pomiarowym powinna być jeszcze dodatkowa zaślepka, przytrzymująca klapkę-filtr w otworze obudowy:

Źródło - LINK 
W komplecie jest futerał, słuchawka, a także ładowarka do akumulatorków, choć nie sądzę, by była przeznaczona konkretnie do tego dozymetru.

Źródło - LINK 

Źródło - LINK 

Źródło - LINK 

19 czerwca, 2020

Dozymetr Lerow LR-4011 z Aliexpress


LR-4011 to kolejny kieszonkowy radiometr beta-gamma produkowany w Państwie Środka, który możemy nabyć na Aliexpress. W porównaniu do bardzo porządnie wykonanych KB-4011 i KB-6011 miernik ten jest zbliżony jakością do dużo wcześniejszego BR-6 - przyrządu, który kilka lat temu zapoczątkował ekspansję Chin na rynek dozymetryczny.


Dozymetr mierzy łączną moc dawki beta i gamma za pomocą pojedynczego szklanego licznika G-M typu M41011. Licznik ten ostatnio staje się coraz bardziej popularny w budżetowych  miernikach, a jego czułość niewiele ustępuje sprawdzonym rosyjskim SBM-20. Niestety niektóre serie wykazują wrażliwość na ultrafiolet, występujący m.in. w świetle słonecznym, przez co muszą być montowane w całkowicie zamkniętej obudowie (BR-9B), albo owinięte światłoszczelną folią (KB-4011). Na szczęście w LR-4011 użyto licznika z serii niereagującej na promieniowanie ultrafioletowe, co potwierdziłem doświadczanie: ani światło słoneczne, ani silna latarka z diodą UV nie powodują wzrostu wskazań.

Zakres pomiarowy przyrządu od 0,01 do 99,99 µSv/h, czyli od tła naturalnego (średnio 0,1 µSv/h) aż do wartości generowanych jedynie przez zegary lotnicze z dużą ilością farby radowej. Wynik podawany jest na kolorowym wyświetlaczu TFT w trzech postaciach:
  • bieżąca moc dawki (RealTime), cyfra niebieska
  • średnia moc dawki (Average), pojawiająca się po pierwszych 50 sekundach pomiaru, cyfra czerwona
  • histogram zmian mocy dawki z ostatnich 60 minut, na którym każdy pojedynczy pik to 1 minuta, niestety bez podanych wartości na osi pionowej wykresu - z moich obserwacji wynika, że koniec tej osi to ok. 1 µSv/h, a tło naturalne 0,1 µSv/h to pik o wysokości 2 mm nad osią czasu. Odnoszę wrażenie, że wysokość pików odpowiada średniej z danej minuty, a nie wartości chwilowej, a dodatkowo zmienia się wraz z poziomem odniesienia.
Na histogramie od prawej do lewej: zegarek Delbana od strony dekla, przerwa, niskoaktywny talerzyk z Ćmielowa (widoczny w tle),
tło naturalne rzędu 0,1 µSv/h, początek nadpisywania poprzedniego histogramu przez pomiar zegarka Delbana.


Zabrakło niestety pomiaru skumulowanej dawki, który jest bardzo przydatny podczas poruszania się w terenie o podwyższonym poziomie promieniowania, przy locie samolotem, skanowaniu bagażu lub prześwietleniach medycznych. Funkcję tą ma większość nawet tanich dozymetrów, w tym wspomniane przeze mnie inne mierniki z Chin, zatem trudno zrozumieć jej brak w LR-4011.
Jest za to sygnalizacja progowa, z fabrycznie ustawionymi progami 0,5 - 1 - 2  - 5 µSv/h. Czyli znowu, jak w KB-4011, powyżej 5 µSv/h trzeba po prostu uciekać, a nie mierzyć, gdyż nie ustawimy sobie dowolnego progu sygnalizacji.  Na szczęście samą funkcję alarmu możemy wyłączyć, gdyż jest on bardzo głośny (90 dB). Niewiele cichszy jest dźwięk impulsów (70 dB) i jego już nie wyłączymy, co czasami może być kłopotliwe, gdyż nie zawsze chcemy na siebie zwracać uwagę. O włączeniu sygnalizacji progowej informuje nas symbol głośnika na wyświetlaczu, przy wyłączonej zamiast niego mamy nieokreślony ideogram, przypominający nieco kwiat doniczkowy:

Ciekawą opcją, specyficzną dla dozymetrów z Chin, jest funkcja pauzy. Możemy "zamrozić" pomiar osobnym przyciskiem - wówczas zatrzyma się na bieżącym wyniku, histogram nie będzie odświeżany, a sam dźwięk impulsów znacznie ścichnie, choć będzie nadal zmieniał częstotliwość wraz ze zmianami mocy dawki. Czyli możemy na dłuższą chwilę utrwalić wynik np. celem zrobienia zdjęcia czy pokazania komuś, mając jednocześnie kontrolę bieżącego poziomu mocy dawki. Dzięki tej funkcji LR-4011 łączy w sobie funkcje dozymetru uśredniającego wynik oraz mierzącego przez określony czas - swoiste połączenie trybu pracy Polarona i Sosny.


Obsługa LR-4011 jest bardzo prosta i odbywa się za pomocą 4 przycisków z symbolami:
  • "power" - włącznik
  • "koniczynka" - zmiana progu alarmu
  • "głośnik" - wyłączenie sygnalizacji progowej
  • "play" - zatrzymanie pomiaru na bieżącej wartości
Przyciski pracują z dość sporym oporem, według mnie największym spośród dozymetrów opisanych do tej pory. Ich reakcja przypomina włączniki typu isostat, a do tego czasem trzeba nacisnąć dwukrotnie, by załapały, innym razem zaś zmieniają wartość od razu o dwie pozycje.

Po włączeniu dozymetru musimy poczekać jakieś 5 sekund, zanim miernik się uruchomi i drugie tyle na pierwsze cyfry wyniku. Reakcja na źródła, zwłaszcza silniejsze, jest natychmiastowa - od razu wzrasta częstotliwość sygnalizacji impulsów, a po 2-3 sekundach wynik rośnie. Pełen czas ustalenia się wyniku to ok. 50-60 s, przy czym zwykle wystarczy ok. 10 sekund, by ustalić, jak mocno dany obiekt "świeci". 

Dokonując pomiarów tym dozymetrem można zauważyć, że odświeżanie cyfr na wyświetlaczu jest dość powolne, wręcz widać, jak nowe cyfry są "rysowane" przez matrycę. Nie ma to jednak wpływu na szybkość przyrostu wyniku, który przy ceramice emitującej 35 µSv/h wzrasta w tempie ok. 0,5 µS/h na sekundę. Prawdopodobnie w dozymetrze zastosowano matrycę o zbyt długim czasie reakcji:



Czułość dozymetru jest bardzo dobra, wykrywa nawet nisko aktywną ceramikę uranową, szkło i związki potasu, choć przy słabych źródłach wzrost wskazań jest nieznaczny i trzeba chwilę poczekać na reakcję. Mierząc takie źródła warto wsłuchiwać się w sygnały dźwiękowe przyrządu - jeśli przyspieszają, warto zaczekać kilka sekund i sprawdzić, czy zaraz wynik nie wzrośnie. Dobrze widać to na poniższym filmie - sygnały przyspieszają zanim ruszy wyświetlacz:



Niestety pomiar słabszych źródeł w większości dozymetrów będzie wymagał dłuższego czasu, chyba że zastosujemy wysokoczuły detektor np. z okienkiem mikowym (EKO-C), albo dwa detektory (Polaron). Przy pojedynczym, trzeba zaczekać chwilę, a dla wyższej dokładności odczekać kilka okresów uśredniania, pomocny w tym będzie histogram oraz pomiar średniej mocy dawki:


Czułość dozymetru mogłaby być jeszcze wyższa, niestety licznik umieszczony  jest 7 mm poniżej zewnętrznej powierzchni kratki obudowy, co trochę zwiększa drogę pokonywaną przez promieniowanie i osłabia emisję o najniższych energiach. Gdyby detektor umieścić zaraz za kratką, czyli 2 mm od krawędzi, LR4011 mógłby nawet być pewną konkurencją dla Polarona. Oczywiście można nieco zmodyfikować obudowę, wycinając okienko w kratce, ale nie każdy lubi majsterkować.



Jeżeli jesteśmy już przy obudowie, to najprawdopodobniej pochodzi ona z jakiegoś miernika smogu, tak samo, jak obudowa od BR-6. Kratka zajmuje ponad połowę tylnej ścianki, umożliwiając dotarcie cząstek i kwantów do licznika z trzech stron, zwiększając wydajność pomiaru. Licznik umieszczono po przekątnej, tak samo jak we wspomnianym BR-6. 


Duża powierzchnia kratki i wolna przestrzeń w obudowie sprawia, że przyrząd jest bardzo narażony na skażenie pyłem radioaktywnym, a także na zawilgocenie. Zatem w terenie zalecam pomiar w woreczku foliowym, ewentualnie zaklejenie okienka cienką szeroką taśmą lub nawet folią spożywczą.


Jakość wykonania dozymetru nie jest tak wysoka jak w KB-4011, który przy LR-4011 jest wręcz przyrządem z wyższej półki. Przyciski pracują dość twardo, z kliknięciem charakterystycznym dla przełączników istostat i niekiedy albo nie reagują, albo reagują podwójnie. Obszar wyświetlania ekranu zachodzi na jego krawędź, a sam wyświetlacz świeci niezbyt równo, z jaśniejszymi plamami.



Brakuje regulacji jasności wyświetlacza czy głośności dźwięku, generalnie poza progiem sygnalizacji nie mamy tutaj żadnych ustawień użytkownika. Obudowa jest dosyć duża, porównywalna z RKSB-104, nieco cieńsza niż Polaron i krótsza oraz bardziej płaska niż Sosna. 



Można ją wygodnie chwycić, a przyciski są jednakowo dostępne dla palców obu rąk. Z drugiej strony, jak mamy mało miejsca w bagażu albo chcemy mieć miernik zawsze ze sobą, wtedy będzie znacznie za duża. Dozymetr z bateriami waży zaledwie 155 g, porównajmy to z 350 g Sosny czy Polarona. 

Zasilanie odbywa się z 2 paluszków AA, a jeśli zastosujemy akumulatorki zamiast baterii, możemy je ładować przez port mini-USB za pomocą ładowarki od telefonu albo kabla USB podłączonego do komputera. Przewód taki producent dołącza do zestawu.


Niestety brak wskaźnika poziomu baterii, stąd warto mieć zapasowe ze sobą albo powerbank, jeśli stosujemy akumulatorki. Instrukcja niestety nie wspomina o tym, jak długo możemy pracować na jednym komplecie.
Właśnie, instrukcja, czy raczej coś, co ją udaje. W komplecie oprócz ładnego sztywnego pudełka wyłożonego gąbką otrzymujemy taki oto świstek po angielsku i po chińsku:



Bardziej skrótowo się nie dało? Nie przedstawiono skali w histogramie, czasu uśredniania wyniku, nie wiemy, jakie wartości odłożono na osi Y i jak długa jest oś X (czasu), łaskawie podano jedynie parametry licznika G-M zastosowanego w dozymetrze. Nie wspomnę już o braku podstawowych wiadomości z dziedziny dozymetrii czy zestawienia najczęściej spotykanych mocy dawek, co pozwoliłoby laikowi znaleźć odniesienie do mierzonych wartości. Znacznie lepiej pod tym względem wypada BR-9B, KB-4011 czy Rodnik-3.



Podsumowując, jest to dobry budżetowy dozymetr do większości zastosowań - poszukiwania minerałów, szkła i ceramiki uranowej, poruszania się po terenie skażonym czy bieżącego monitorowania poziomu promieniowania w naszym otoczeniu. Jest może nieco toporny (przyciski!) i ma mało funkcji dodatkowych, ale może być podstawowym "koniem roboczym", jeśli nie mamy możliwości nabycia Polarona, a nie chcemy na sprzęt wydać "milionów monet". Zerknijmy na zestawienie wad i zalet:

Plusy:
  • czułość
  • cena
  • prostota obsługi

Minusy:
  • mało funkcji
  • toporne wykonanie

15 czerwca, 2020

Soczewka ze szkła torowego

Od momentu znalezienia przeze mnie obiektywu, którego soczewkę wykonano ze szkła domieszkowanego torem-232, minął prawie rok [LINK]. Pomimo przeglądania wszystkich stoisk z optyką, zarówno kompletną, jak i z soczewkami luzem, do tej pory nie znalazłem następnego. Udało mi się jednak trafić na samą soczewkę od takiego obiektywu. Wystarczył jeden ruch Polaronem i gwałtowny skok wskazań, bym zaczął sprawdzać wszystkie szkła po kolei. Nie licząc nieznacznych chwilowy wzrostów pomiaru do 0,3 µSv/h emisję wykazała tylko jedna soczewka:


Od razu zatem powędrowała do grubościennej blaszanki trzymanej w plecaku, a pomiarami zająłem się w domu. Jest to soczewka dwuwypukła o średnicy 35 mm, grubości na obrzeżu 2 mm i pośrodku 3 mm.

Emitowana przez nią moc dawki gamma zbliżona jest nieco do wspomnianego obiektywu (odsyłam do w/w notki), natomiast mierzona emisja łączna jest znacznie wyższa z uwagi na brak obudowy, która uniemożliwiała odpowiednie zbliżenie detektora do soczewki obiektywu. Podejrzewam, że gdyby z mojego obiektywu wyjąć przednią soczewkę i zmierzyć moc dawki beta+gamma z bliska, byłaby ona podobna. 

Zatem, jak wyglądają pomiary? Poniżej zestawienie wyników uzyskanych moimi dozymetrami - pierwsza pozycja to pomiar gamma, druga to łączny beta+gamma:
  • Polaron Pripyat - 5,5/33 µSv/h
  • ANRI 01-02 Sosna - 3/27 µSv/h (wersja z 2 licznikami blisko siebie)
  • ANRI 01-02 Sosna - 2,2/10 µSv/h (wersja z 2 licznikami daleko od siebie)
  • RK-67 - 4/25 µSv/h
  • RK-21-1C - 4/8 µSv/h (zaniżenie przez niewielki licznik G-M)
  • RK-21-1 - 3/7 µSv/h
  • DP-5WB - 4/19 µSv/h
  • DP-66 - ~3-4/6-7 µSv/h
  • Nuctest F6000 - 10,1/16,7 µSv/h
Łączny pomiar beta+gamma dozymetrami z częściowo odsłoniętym licznikiem G-M:
  • Soeks Ecovisor - 11 µSv/h
  • LR-4011 - 11,5 µSv/h
  • Rodnik 3 - 13 µSv/h
  • Anmez Greentest ECO - 9,5 µSv/h

Pomiar gamma oraz alfa+beta+gamma:
  • EKO-C - 70/230 cps  (emisja gamma 4,6 µSv/h)
  • MKS-01SA1M - 9400 rozp./min/cm2 (7,4 µSv/h)
  • Radex RD1008 
    • ok. 2000 rozp./min/cm2 (zakres pomiarowy beta przekroczony pomimo zamknięcia przesłony, dającej dwukrotne osłabienie promieniowania)
    • łączny pomiar beta+gamma 11,3 µSv/h
  • RadiaScan 701A 
    • tryb alfa - 4623 rozp/min/cm2 (łączna 6416  rozp/min/cm2)
    • tryb beta - 2118 (łączna 2733 rozp/min/cm2)
    • sam pomiar gamma 5,7 µSv/h
  • Gamma Scout   7,3/6,5/2,3 µSv/h  (13/11/4,4 cps)
Pomiar alfa:
  • UDR-2 + SSU-3-2 ZnS(Ag) - 15 cps
  • uDose RNG - 5-9 Bq/cm2
Pomiar gamma+silniejsza beta dozymetrami z detektorem osłoniętym plastikiem, ale bez metalowego filtra promieniowania beta:
  • Radiatex MRD-2 - 8,5 µSv/h
  • Air Counter_S - 5,5 µSv/h
  • GC-01 - 2,8-3,20 µSv/h
  • HFS-10 - 4,8-6,4 µSv/h
Pomiar gamma:
  • Nuclear Enterprises 1700 (scyntylacyjny) - 16,6 cps (1000 cpm)
  • uDose RNG - 2,6-2,9 µSv/h (kalibracja dla Th-232)
  • RKP-1-2 - 5 µSv/h

Jak wynika z powyższego zestawienia, dozymetry z częściowo odsłoniętym detektorem (zwykle jest to plastikowa kratka), jak również z detektorem całkowicie ukrytym za plastikową ścianką obudowy pokazują wynik będący wartością pośrednią między pomiarem samej emisji gamma, a łącznym pomiarem beta+gamma. Przykład ten dobitnie ilustruje niesłuszność obecnych dwóch kluczowych trendów w konstruowaniu dozymetrów, o których już pisałem przy okazji Soeksów i o czym jeszcze wspomnę.

Sama soczewka jest cennym źródłem przede wszystkim z uwagi na swoją kompaktowość, brak ryzyka skażenia, jak w przypadku siatek żarowych, a także emisję, którą można zmierzyć również mniej czułymi przyrządami. Dogodny kształt pozwala na stosowanie detektorów scyntylacyjnych oraz pomiary profesjonalną aparaturą laboratoryjną. Może także służyć do kalibrowania spektrometrów promieniowania gamma, chociaż uzyskiwane piki są mniejsze w zakresie niższych energii niż na spektrogramach uzyskiwanych z siateczek Auera. Wynika to z silniejszego tłumienia niskoenergetycznej emisji w szkle soczewki niż w tkaninie siateczki. Poniżej widmo uzyskane z soczewki (ciemne) i z siateczki (jasne) - różnica w wysokości piku jest uderzająca:

Jeśli korzystamy z takiej soczewki, pamiętajmy jedynie o przechowywaniu jej w metalowym pojemniku i zabezpieczeniu przed stłuczeniem. Postaram się zrobić radiogram z tej soczewki, wykorzystując jej emisję alfa, choć papier fotograficzny będzie przylegał jedynie na jej środku.
Jeśli trafiliście na radioaktywne soczewki lub macie jakieś w swojej kolekcji, dajcie znać w komentarzach.

09 czerwca, 2020

Reaktory jądrowe IV generacji



Dziś mam przyjemność zaprezentować artykuł Tymona Kalbarczyka o reaktorach jądrowych IV generacji. Oddaję głos Autorowi:




 Ryc. 1 Zdjęcie reaktora AVR w Niemczech – praca własna Maurice’go van Bruggen (26 kwie 2020),  https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Hogetemperatuurreactor.JPG


Reaktory Jądrowe IV Generacji


Przyszłość Energetyki Jądrowej

W niniejszej pracy przedstawiono najbardziej obiecujące z projektowanych/testowanych reaktorów jądrowych IV generacji w losowej kolejności. Szczególną uwagę poświęcono zasadom działania konstrukcji, stosowanego paliwa, wadach i zaletach oraz możliwych zastosowaniach. 


1 Reaktory IV generacji?

Reaktory IV generacji to grupa reaktorów będących aktualnie w fazie projektowej, lub testowej z zamiarem ich wprowadzenia po 2030 roku (z wyjątkiem reaktora VHTR które prawdopodobnie zostaną wprowadzone wcześniej). Reaktory IV generacji mają być tanie w budowie i proste w obsłudze, mają być bezpieczne nawet w rękach niedoświadczonych operatorów, powinny możliwie minimalizować ilość odpadów i wykorzystywania zasobów naturalnych, mają też znacząco utrudniać, lub uniemożliwiać proliferacje mat. jądrowych. 

Ilość projektowanych reaktorów znacząco zmalała, aby skupić uwagę na rozwijaniu tych, które mają największą szanse zrealizowania celów stawianych IV generacji reaktorów. 

2 Rozwijane projekty reaktorów termicznych

Reaktory termiczne to reaktory w których większość reakcji rozszczepienia jest generowana przez neutrony termiczne spowolnione przez moderator. Aktualnie rozwijane projekty to HTR i VHTR, SCWR, oraz MSR.


2.1 Reaktor VHTR

Reaktory VHTR (Very High Temperature Reactor) to aktualnie najbardziej rozwinięte projekty ze wszystkich reaktorów IV generacji i mogą wejść do powszechnego użytku jeszcze przed 2030 rokiem. Wiele krajów rozwijała tą technologię jeszcze w latach 80-tych XX w, jednak wszelkie próby wdrożenia ich do użytku następowały w bardzo nieprzystępnym czasie (spadek cen ropy, katastrofa w Czarnobylu).

 

Reaktory tego typu składają się z rdzenia przez który przelatuje strumień gazowego helu używanego jako chłodziwa. Temperatura helu przy wyjściu z reaktora wynosi 1270 K. Hel ten kierowany jest do wymiennika ciepła, a następnie jest za sprawą dmuchawy z powrotem do rdzenia. Rdzeń jest zwykle otoczony grafitowo-węglowym reflektorem neutronów oraz obudową ze sprężonego betonu.

2.1.2 Rdzeń reaktorów VHTR

Rdzeń tych reaktorów ma dwie różne wersje, gdyż może być on sztywny zbudowany z sześciokątnych bloków grafitowych z kanałami przez które przepływa hel, oraz w których znajdują się pręty sterujące (konstrukcja amerykańska). Paliwo w tym rdzeniu ma postać długich prętów odlanych z grafitu z rozmieszczonymi wewnątrz kulkami paliwa TRISO. Reaktory z tą konstrukcją osiągały moc z rzędu 600 MWe. Minusem tych rdzeni jest brak możliwości ciągłego przeładowywania paliwa.

Druga wersja jest bardziej interesująca, gdyż posiada tak zwany rdzeń usypany. Składa się on z dziesiątek tysięcy kulek grafitowych z drobinkami paliwa typu TRISO. Kulki są wsypywane do rdzenia od góry, a następnie po kilku/kilkudziesięciu miesiącach spędzonych w rdzeniu wysypywane dołem. Tam kulki paliwowe są badane spektroskopem gamma w celu określenia stopnia ich wypalenia – kulki wypalone są kierowane na składowisko wypalonego paliwa, zaś kulki niewypalone trafiają do z powrotem rdzenia (konstrukcja niemiecka). Reaktory z tą konstrukcją osiągały moc z rzędu 250 MWe. Minusem tych rdzeni jest mechaniczne ścieranie się kul paliwowych tworząc drobny, silnie radioaktywny i trudny w dekontaminacji pył węglowy. Rdzeń usypany wymagałby jednak aby pręty sterujące poruszały się w specjalnych rurach uniemożliwiających ich zaklinowanie między kulami paliwowymi. 

2.1.3 Paliwo TRISO

Paliwo do reaktorów w których panuje tak wysoka temperatura musi być bardzo wytrzymałe. Nie używa się więc tradycyjnych materiałów ani tradycyjnych konstrukcji prętów paliwowych. Wiele elementów rdzenia zbudowane jest z grafitu i węglików. Paliwem zaś jest tak zwane TRISO.

Paliwo TRISO od środka składa się z kulki paliworodnej – zazwyczaj niskowzbogaconego uranu z dodatkiem paliworodnego toru – o średnicy ok. 0,5 mm. Kulka ta pokryta jest warstwą porowatego węgla pirolitycznego służącego do wychwytu lotnych produktów rozpadu, warstwy wewnętrznej zwykłego węgla pirolitycznego, warstwy węglika krzemu, lub węglika cyrkonu pełniącego rolę koszulki paliwowej, oraz kolejnej warstwy węgla pirolitycznego pełniącego funkcje osłonowe.

 

Przygotowane w ten sposób kulki mają trochę mniej niż milimetr i mogą wytrzymać temperatury z rzędu 2270 K i ciśnienie ok. 1000 atmosfer. Kulki te zwykle zalewa się grafitem uformowanym w formę kul, lub prętów. 

Paliwo TRISO zamiast zwykłego uranu może również działać na plutonie odzyskanym z likwidacji broni jądrowej, zużytym paliwie jądrowym oraz torze. Składniki te często umieszczone są jako domieszki dodawane do uranu. 

2.1.4 Plusy i minusy reaktorów VHTR


Reaktory typu VHTR są aktualnie jednym z lepiej zbadanych typów reaktorów IV generacji, przez co znamy wiele ich aspektów. Ważną ich zaletą jest to że posiadają ujemny temperaturowy współczynnik reaktywności. Chłodziwo, jakim jest hel też posiada wiele zalet, nie ulega aktywacji neutronowej, hel jest również chemicznie niereaktywny. Reaktory VHTR mają w pełni ceramiczny rdzeń wykonany z wysoce odpornego grafitu, lub węglików. Ze względu na podniesienie temperatury chłodziwa na wyjściu z reaktora możliwe jest przekonwertowanie nawet 50% energii cieplnej w elektryczność. Reaktory VHTR uwalnia do środowiska niewiele radionuklidów – pomimo tego, że paliwo TRISO uwalnia ich więcej od tradycyjnej konstrukcji, znaczna ich część zostaje wchłonięta przez materiały konstrukcyjne rdzenia. Ciekawą opcją jest też wykorzystanie reaktorów VHTR do powielania paliwa poprzez umieszczenie w paliwie domieszek toru, który pod wpływem bombardowania neutronami przekształca się w rozszczepialny uran-233. Reaktor ten może też w ograniczonym stopniu „spalać” wypalone paliwo jądrowe. Najważniejszą zaletą reaktorów VHTR jest ich wielozadaniowość, gdyż mogą posłużyć jako źródło ciepła dla dużych zespołów przemysłowych np. do produkcji wodoru, jak i również jako źródło prądu elektrycznego. 

Reaktory VHTR mają niewiele wad, lecz jedną z najpoważniejszych jest kłopotliwość demontażu

koszty rozbiórki reaktora AVR w Niemczech szacuje się na miliardy PLN w związku z dużym skażeniem elementów konstrukcyjnych w rdzeniu. Kolejną wadą jest również wysoka cena helu używanego w tej konstrukcji jako chłodziwa. W związku z doświadczeniami z reaktorem AVR, a konkretniej znacznego skażenia elementów konstrukcyjnych produktami rozpadu paliwa jądrowego powstają obawy o odporność elementów na pracę kilkanaście lat w wysokiej temperaturze.


2.2 Reaktor SCWR

Reaktor SCWR (super-critical water cooled reactor) są połączeniem dwóch idei: prostoty wykonania i obsługi znanej z konstrukcji BWR oraz kotłów nadkrytycznych w elektrowniach klasycznych. Reaktory SCWR mają również posiadać wyższą niż obecnie efektywność przemiany energii cieplnej na elektryczną dochodzącą według wielu szacunków nawet do 45% (obecnie 30%). 

Reaktory SCWR mają dzielić się na reaktory termiczne, mieszane i prędkie, z czego różne projekty generowałby od 300 MWe do 1700 MWe, jednak reaktory z rdzeniem termicznym w przeciwieństwie do prędkich miały by tylko jednokrotny przebieg wykorzystania paliwa, zaś reaktory prędkie miałyby możliwość powielania paliwa na drodze zaawansowanego przetwarzania wodnego wypalonego paliwa.

2.2.1 Chłodzenie nadkrytyczne

Zgodnie z projektami w reaktorach SCWR ciekła woda o temperaturze 550 K ma być wpompowywana do rdzenia pod ciśnieniem 25 MPa, gdzie osiągałaby stan nadkrytyczny poprzez podgrzanie do 780 K. Woda w stanie nadkrytycznym nie moderuje neutronów równie skutecznie co ciekła woda, jednak lepiej przekazuje energię cieplną i lepiej chłodzi trudnodostępne elementy rdzenia (zachowuje się jak sprężony gaz). Nie zajdzie również lokalne parowanie, które w reaktorach wrzących wywoływało trudności w kontroli rdzenia. 

Reaktory SCWR mogłyby również posiadać kilka zestawów generatorów – jeden napędzany nadkrytyczną wodą w obiegu pierwotnym i drugi/trzeci napędzany parą wodną pochodzącą z układu chłodzenia obiegu pierwotnego. Umożliwiałoby to bardzo skuteczne pozyskiwanie energii elektrycznej z reaktorów SCWR.

2.2.2 Rdzeń i paliwo reaktora SCWR

Rdzeń reaktora SCWR z zewnątrz bardzo przypominałby rdzeń reaktorów PWR, co związane byłoby z potrzebą utrzymania w pierwotnym obiegu chłodzenia wysokiego ciśnienia. Od wewnątrz rdzeń bardzo przypominałby z kolei reaktory BWR, co związane byłoby z bardzo podobnym procesem, który jednak w SCWR nie zmieniałby wody w parę, a w ciało nadkrytyczne. 

Paliwo i pręty sterujące w SCWR bardzo przypominałyby te znane z BWR, jednak paliwo musiałoby być na wyższym stopniu wzbogacenia, gdyż niemożliwe jest użycie cyrkonowych koszulek ze względu na wysoką temperaturę w rdzeniu.

Reaktory SCWR na neutrony prędkie posiadać też będą możliwość powielania paliwa na drodze zaawansowanego przetwarzania wodnego wypalonego paliwa.


2.2.3 Plusy i Minusy reaktorów SCWR 

Plusami reaktorów SCWR jest prosta konstrukcja umożliwiająca tanią budowę. Są one też ekonomiczne w związku z wysoką efektywnością w produkcji prądu elektrycznego. Dodatkowo w konfiguracji opierającej się o neutrony prędkie umożliwia gospodarowanie odpadami jądrowymi i użyciem ich jako dodatkowego paliwa. Według szacunków pierwsze reaktory SCWR mogłyby być budowane już od 2025 roku, jednak należy je jeszcze przetestować w praktyce. 

Do ich wad należy brak pewności jak z elementami konstrukcyjnymi reaguje nadkrytyczna woda o wysokiej temperaturze. Problematyczna jest fakt, że posiada on niewielki zasób wody w obiegu pierwotnym, co oznacza, a ewentualne sytuacje awaryjne rozwijałyby się dość szybko ze względu na niewielką pojemność cieplną chłodziwa. Dodatkowo w wypadku awarii istniałoby ryzyko zbyt wysokich temperatur przejściowych dla konwencjonalnych metali obudowy reaktora. 

2.3 Reaktor MSR

Reaktorów MSR (Molten Salt Reactor) jest wiele, gdyż pod tym terminie kryje się każdy typ reaktora posiadający stopioną sól jako chłodziwo. Technologia reaktorów MSR była rozwijana równolegle w wielu krajach w latach 50 i 60 XX wieku, później straciły one na znaczeniu, jednak dzisiaj przeżywają swój renesans. 

Koncepcje reaktorów MSR dzielą się na dwa poligony: reaktory w których paliwo rozpuszczone jest w chłodziwie i reaktory z paliwem stałym i jedynie systemami chłodzenia opartymi na solach. Poniżej skupiono się głównie na tym pierwszym projekcie ze względu na jego unikalność i interesującą konstrukcję.

2.3.1 Paliwo rozpuszczone w chłodziwie? Rdzeń reaktorów MSR

Rdzeń reaktorów MSR z paliwem rozpuszczonym w chłodziwie stanowi jedynie blok grafitu przez który poprowadzone są rury z chłodziwem. Paliwo rozproszone w chłodziwie wpływając do rdzenia osiąga masę krytyczną i zaczyna się rozgrzewać, po wypłynięciu z rdzenia przekazuje swoje ciepło do obiegów wtórnych, gdzie to może zostać przetworzone na prąd elektryczny. Konstrukcja ta pozwala osiągnąć moc 1000 MWe, przy temperaturze chłodziwa bliskiej 970 K i niewielkim ciśnieniu (poniżej 1 atm). Jednym z reaktorów tego typu jest Reaktor Torowy na Ciekłych Fluorkach, posiadający jako paliwo/chłodziwo ciekłe fluorki toru. 


Paliwo może być również na bieżąco analizowane w laboratorium przyległym do budynku reaktora. Możliwe okazuje się również usuwanie elementów rozpadu na bieżąco. Nie powinno również dojść do „przytkania” rur, gdyż większość elementów rozpadu powinna tworzyć fluorki, czyli pozostawać spójne z resztą paliwa. Pierwiastki nie tworzące fluorków będą zaś tworzyły ekstremalnie drobny pył, który nie powinien przeszkadzać w obiegu, jeśli rury będą odpowiednio wyprofilowane. 

Problemem do rozwiązania w reaktorach LFTR, jest tak zwane „paliwo rozruchowe” – zanim fluorek toru ulegnie przemianie we fluorek uranu-233 wymagane jest wzbogacenie pierwszej porcji paliwa w izotop U-233 który praktycznie nie występuje w naturalnym uranie i jest kosztowny w otrzymywaniu. 

2.3.2 Możliwość gospodarowania aktynowcami

Reaktory MSR umożliwiają skuteczną gospodarkę aktynowcami, które można wpuścić do paliwa pod postacią fluorków, gdzie pod wpływem promieniowania neutronowego zostaną przemienione na krótkożyciowe lżejsze izotopy. Znacznie zredukuje to ilość długożyciowych odpadów pochodzących z elektrowni, oraz umożliwi „spalanie” wypalonego paliwa jądrowego obecnie magazynowanego na składowiskach.

2.2.4 Plusy i minusy reaktorów MSR z paliwem rozpuszczonym

Reaktory MSR mają wiele zalet i wad. Dobre rozeznanie w tej technologii posiadamy ze względu na dużą ilość testów tego typu reaktorów w latach 50 – 60 XX w.

 Do zalet należy niewielka ilość paliwa stanowiącego wsad rdzenia, duży ujemny temperaturowy współczynnik reaktywności, niska reaktywność stopionych fluorków – nawet w wysokich temperaturach i w warunkach wysokiej radiacji, odporność soli fluorkowych na aktywację neutronową, praca w niskim ciśnieniu zmniejszająca prawdopodobieństwo wycieków z instalacji pierwotnej, możliwość usuwania gazowych produktów rozszczepienia i uniemożliwienie wystąpienia tz. zatrucia ksenonowego, obfitość występowania rud toru, ekonomiczne pod wieloma względami paliwo, możliwość odzysku wielu cennych metali z zużytego paliwa, oraz prostota konstrukcji.

Wadami reaktorów MSR jest przede wszystkim stara myśl techniczna – większość testowych reaktorów użytkowana była ponad 50-60 lat temu. Do mniejszych wad i wyzwań konstrukcyjnych należą: wymagane „paliwo rozruchowe” w reaktorach LFTR bogate w U-233, możliwość lokalnego krzepnięcia soli, emisja neutronów opóźnionych poza rdzeniem, zużyte paliwo choć szybko straci na aktywności – ze względu na rozpuszczalność niektórych fluorków w wodzie – będzie wymagać specjalnych środków bezpieczeństwa, ograniczona trwałość grafitowego rdzenia, znaczne zagrożenie radiologiczne w wypadku wycieków z obiegu pierwotnego oraz niebezpieczeństwo proliferacji różnych izotopów poprzez różne procesy chemiczne.

3 Rozwijane projekty reaktorów prędkich

Reaktory prędkie to reaktory w których większość reakcji rozszczepienia jest generowana przez neutrony prędkie. Reaktory te mogą służyć do recyklingowania wypalonego paliwa jądrowego z reaktorów termicznych poprzez rozbicie długożyciowych elementów rozpadu, oraz transuranowców na krótkożyciowe izotopy, które choć bardziej radioaktywne znacznie szybciej stają się stabilne. Aktualnie rozwijane projekty to GFR, SFR, oraz LFR. 

3.1 Reaktor GFR

Reaktor GRF (Gas-cooled Fast Reactor) jest bardzo podobny do reaktorów HTR i VHTR, z tą różnicą, że w rdzeniu brak jest moderatora, a spektrum neutronów jest prędkie. Reaktor GRF jest projektowany jako reaktor powielający umożliwiający „wypalanie” długożyciowych radionuklidów zawartych w zużytym paliwie jądrowym znacznie skracając wymagany okres ich przetrzymywania. 

Pierwsze projekty reaktorów prędkich – poprzedników GFR pojawiły się już w latach 60 XX w. jednak reaktory GFR jako takie pojawiły się dopiero w latach 90, zaś zaawansowane badania ruszyły ledwo kilkanaście lat temu. 

GFR mają głównie służyć jako ekonomiczne reaktory energetyczne, jednak myśli się też nad wykorzystaniem ich jako ekonomicznych źródeł temperatury do procesu produkcji wodoru (temp. na wyjściu z reaktora wynosi około 1120 K).

Paliwem do reaktorów GFR ma być paliwo uranowo-plutonowe, bądź torowe. Jako chłodziwo proponuje się użycie pary wodnej, helu, lub dwutlenku węgla. Rdzeń miałby zaś znajdować się w stalowej ciśnieniowej obudowie bezpieczeństwa.





3.1.1 Rdzeń reaktora GFR

Rdzeń reaktorów GFR wciąż pozostaje w fazie projektów. Konstrukcja opierałaby się o płaskie pastylki paliwa jądrowego zamknięte w konstrukcji przypominającej plaster miodu wykonany  materiału konstrukcyjnego rdzenia. Plastry takie układano by następnie pionowo w rdzeniu. Między nimi miało by przepływać chłodziwo. Jest to tak zwane paliwo płytowe. Rozważany jest też projekt z rdzeniem usypanym opartym o paliwo TRISO.

Jako materiał konstrukcyjny rdzenia proponuje się węglik krzemu, cyrkonek krzemu, lub azotek tytanu. Materiały te muszą być odporne na długą ekspozycję na ekstremalnie wysoką temperaturę, nie absorbować neutronów ani ich nie moderować.

Różne projekty rdzenia reaktorów GFR rozwijane równolegle w wielu krajach mają osiągać różne moce od 300 MWe do 1200 MWe, gdzie ten ostatni jest aktualnie głównym rozwijanym projektem.

 



3.1.2 Mało znany projekt

Reaktory GFR są o wiele mniej „głośnymi” projektami od swoich „kolegów” z IV generacji, a w szczególności reaktora VHTR. Jest to spowodowane faktem iż reaktory GFR są wciąż w fazie projektów. Ewentualna budowa reaktora GFR prawdopodobnie ukazałaby dodatkowe wady i zalety tych reaktorów. 

3.1.3 Plusy i minusy reaktorów GFR

Podstawowym plusem reaktorów GFR jest prędkie spektrum neutronów umożliwiająca powielanie paliwa i pracę przez wiele lat na jednym wsadzie paliwa. Reaktory z prędkim spektrum neutronowym generują też znacznie mniej odpadów promieniotwórczych. Reaktory GFR ze względu na wysoką temperaturę przy wyjściu z rdzenia mogą służyć jako wydajne i ekonomiczne źródła ciepła dla kompleksów przemysłowych, a przede wszystkim produkcji wodoru. Większe modele mogą być też atrakcyjne dla energetyki.  

Wadami reaktorów GFR jest przede wszystkim ich wczesne stadium rozwoju i brak praktycznych testów na reaktorach eksperymentalnych. Warto zwrócić też uwagę na podstawowy problem występujący we wszystkich reaktorach powielających, czyli zagrożenia proliferacją paliwa.

3.2 Reaktory SFR

Reaktory SFR (Sodium-cooled Fast Reactor) to reaktor wykorzystujący do chłodzenia ciekły sód. Reaktory te wywodzą się ze starszej koncepcji LMFR (Liquid Metal-cooled Fast Reactor) rozwijanej w latach 50-80 XX w. 

Jest to aktualnie jeden z najbliższych do wprowadzenia typ reaktorów IV generacji o prędkim spektrum neutronów w związku z istnieniem działających prototypów takich jak np.: BN-600, CERF, czy Monju. Aktualnie działające reaktory SFR posiadają: Chiny, Japonia, Indie, Rosja i Francja. Większość z nich to dopiero prototypy, ale część nadaje się do wdrożenia do eksploatacji. 

SFR posiadają trzy planowane wersje: małe modułowe reaktory o mocy 50-150 MWe, reaktory średnie o mocy 300-600 MWe, oraz reaktory duże o mocy 600-1500 MWe.

3.2.1 Rdzeń reaktorów SFR jako rdzeń reaktora powielającego

Wnętrze rdzenia reaktorów (poza brakiem moderatora) nie różni się znacząco od rdzeni klasycznych reaktorów. Składa się z prętów paliwowych chłodzonych przepływającym wkoło sodem. Pręty kontrolne są zazwyczaj wsuwane do reaktora od góry. 

Nad rdzeniem znajdowałby się zbiornik gorącego sodu, zaś pod rdzeniem zbiornik chłodnego sodu. Zbiorniki te byłyby połączone poprzez rdzeń. Obieg chłodziwa polegałby na naturalnej konwekcji, lub zostałaby wymuszona przez pompy. Temperatura chłodziwa na wyjściu z rdzenia wynosiłaby około 820 K.



 

Paliwem do reaktorów SFR miałoby być paliwo uranowo-plutonowe. Reaktor miałby służyć do recyklingu długożyciowych izotopów promieniotwórczych i transuranowców pochodzących z wypalonego paliwa jądrowego, które z użyciem prędkich neutronów przemieniałby w krótkożyciowe izotopy. Proponuje się także użycie paliwa uranowo-azotkowego

3.2.2 Chłodzenie reaktorów SFR

Chłodzenie reaktorów SFR ma stanowić ciekły sód w obiegu pierwotnym i wtórnym, oraz trzeci obieg napędzający turbinę. Jako chłodziwo trzeciego obiegu chłodzenia proponuje się wodę, dwutlenek węgla w stanie superkrytycznym, lub azot. Chłodziwem pierwotnego i wtórnego obiegu miałby być sód pracujący w niskim ciśnieniu – bliskim amtosferycznego. 

3.2.3 Plusy i minusy reaktorów SFR

Podstawową zaletą reaktorów SFR jest możliwość „spalania” wypalonego paliwa jądrowego, oraz ich możliwa miniaturyzacja – pozwoliłoby to użyć ich jako zasilanie niewielkich placówek naukowych, lub fabryk. Ważna też jest praca w niskim ciśnieniu na obiegu pierwotnym jak i wtórnym znacznie zmniejszająca ryzyko wycieków. Jak przy każdym reaktorze prędkim brak tutaj długożyciowych radionuklidów jako odpadu, reaktor działa również zgodnie z koncepcją zamkniętego cyklu paliwowego. Ważna jest też dużą rozszerzalność termiczna paliwa, co skutkuje ujemną reaktywnością termiczną.



Poważnym minusem reaktorów SFR jest możliwe miejscowe wrzenie sodu wywołujące powstanie „wysp” o dodatniej reaktywności (positive void coefficent). W wypadku stanów awaryjnych i podwyższenia temperatury chłodziwa możliwa jest też deformacja i uszkodzenie materiałów konstrukcyjnych rdzenia. Najważniejszą wadą pozostaje jednak gwałtowna reakcja egzotermiczna z wydzieleniem wodoru przy kontakcie sodu z obiegu wtórnego z wodą rozpatrywaną jako chłodziwo trzeciego obiegu chłodzenia. Jak przy większości reaktorów prędkich istnieje podwyższone ryzyko proliferacji paliwa jądrowego – co może być rozwiązane poprzez ewentualne zmiany konstrukcyjne konkretnych reaktorów.

3.3 Reaktor LFR

Reaktor LFR (Lead-cooled Fast Reactor) to reaktory chłodzone ołowiem, lub eurytykiem ołów-bizmut. Koncepcja ta wyewoluowała z koncepcji LMFR (Liquid Metal-cooled Fast Reactor) rozwijanej w latach 50-80 XX w. Podobnie jak inne projekty z tego okresu zostały one zawieszone w związku ze zmniejszeniem się cen ropy i paliw kopalnych używanych w elektrowniach chemicznych.

Reaktory LFR są aktualnie projektowane w trzech typach: atomowych baterii, reaktorów modułowych i dużych reaktorów monolitycznych. Najmniejsze reaktory tz. atomowe baterie miałyby stanowić mały reaktor o mocy 50-150 MWe. Nie miałyby one możliwości wymiany paliwa, jednak byłyby zdolne pracować na jednym wsadzie 15 do 20 lat. Zgodnie z założeniem miałyby one być źródłem energii dla odległych placówek badawczych i fabryk. Nieco większe są reaktory modułowe. Reaktory te posiadałyby możliwość wymiany paliwa i osiągały moc 300 MWe do 400 MWe. Największe są reaktory przeznaczone do dużych elektrowni jądrowych. Są to tak zwane reaktory monolityczne, zgodnie z szacunkami miałyby osiągać moc z rzędu 1200 MWe. 


Aktualne projekty przewidują wyposażenie reaktorów LFR w potrójny obieg chłodzenia, gdzie chłodziwo obiegu pierwotnego (ołów, lub eutektyk bizmutu i ołowiu jako chłodziwo) podobnie jak w SFR nie opuszczałoby basenu reaktora. Obieg wtórny (przegrzana para wodna, lub dwutlenek węgla) odbierałby ciepło z obiegu pierwotnego, obieg ten mógłby także napędzać turbinę. Obieg chłodzący obieg wtórny umożliwiałby dalsze gospodarowanie ciepłem, co pozytywnie wpłynęłoby na efektywność elektrowni pracujących na reaktorach LFR.

3.3.1 Rdzeń i paliwo reaktorów LFR

Aktualnie planuje się dwa typy rdzeni dla reaktorów LFR. Jest to rdzeń klasyczny wyposażony w UO2 jako paliwo (z ewentualnymi domieszkami plutonu i wypalonego paliwa jądrowego), lub nowy typ paliwa rozwijany dla reaktorów IV generacji czyli paliwo uranowo-azotkowe (o wzorze chemicznym UN).

Pomimo tego, iż paliwo uranowo-azotkowe jest przemyślane jako paliwo dla wszystkich reaktorów IV generacji z chłodziwem nie zawierającym tlenu, to w przypadku SFR i LFR najczęściej się z nim można spotkać. Paliwo uranowo-azotkowe zawiera o 40% więcej uranu niż klasyczny UO2, ma o wiele wyższą przewodność cieplną, oraz wolniej się wypala. Paliwo to ma jednak trochę minusów. Aby je zrecyklingować potrzeba bardziej skomplikowanych procesów technologicznych, reaguje z tlenem w wysokich temperaturach, oraz jest droższe od paliwa klasycznego. Oczywiście paliwo uranowo-azotkowe można wzbogacić w pluton, lub domieszki wypalonego paliwa jądrowego, co umożliwi „wypalenie” ich w reaktorze. Paliwo można też wzbogacić w paliworodny tor.

Reaktory LFR mają mieć budowę basenową. Składającą się z zewnętrznego basenu zimnego chłodziwa i wewnętrznego basenu ciepłego chłodziwa. Obydwa baseny połączone będą przez rdzeń reaktora. Cyrkulacja chłodziwa odbywa się poprzez konwekcję. W górnej części zbiorników znajdują się wymienniki ciepła odbierające ciepło od obiegu pierwotnego chłodziwa i przekierowujące ochłodzone chłodziwo do basenu zewnętrznego.

Wedle szacunków temperatura chłodziwa na wyjściu z rdzenia powinna wynosić 820 K, a dla niektórych projektów nawet 1020 – 1070 K.

3.3.2 Ołów jako chłodziwo?

Wybór ołowiu, lub eurytyku ołowiu i bizmutu jako chłodziwa może wydawać się niezrozumiały, gdyż ołów i bizmut tłumią promieniowanie. Mimo tego ołów słabo pochłania promieniowanie neutronowe, którego też nie moderuje. Ołów, jak i bizmut mają również znaczną gęstość co przekłada się na dużą skuteczność w odbieraniu ciepła z rdzenia. Dodatkowo wysoka temperatura wrzenia ołowiu uniemożliwia lokalną zmianę fazową i powstanie „wysp aktywności” związanych z dodatnią reaktywnością przestrzeni parowych w reaktorach LRF. Ołów i bizmut charakteryzują się też zmniejszonym przyjmowaniem z paliwa wysokoaktywnych produktów rozpadu. Ołów posiada teżteż stosunkowo niską reaktywnoś. Wszystkie te właściwości umożliwiły by pracę w okolicach ciśnienia atmosferycznego.

3.3.3 Plusy i minusy reaktorów LFR

Najważniejszym plusem reaktorów LFR jest możliwość „spalenia” wypalonego paliwa jądrowego i skrócenia wymaganego czasu jego przechowywania. Ważne jest też wykorzystanie niewymuszonej cyrkulacji chłodziwa opartej na konwekcji. Wysoka temperatura wrzenia ołowiu uniemożliwia też powstanie lokalnych „wysp” aktywności w rdzeniu. Ołów oraz bizmut posiadają także niską reaktywność. Chłodzenie ołowiem i/lub bizmutem ze względu na ich wysoka masę będzie bardzo efektywne. Ciekawe jest też wykorzystanie miniaturowych reaktorów LFR jako „atomowych baterii”, bądź reaktorów z wyższą temperaturą chłodziwa na wyjściu z reaktora do produkcji wodoru.

Wadami reaktorów LFR jest potencjalna reaktywność ołowiu w kontakcie ze stalą konstrukcyjną w wysokich temperaturach. Wysoka gęstość chłodziwa zmniejsza też wytrzymałość elektrowni na trzęsienia ziemi. Najbardziej problematyczne jest jednak stopienie chłodziwa przed włączeniem reaktora – wymagana jest do tego temperatura prawie 600 K. 

Podsumowanie

Reaktory IV generacji to reaktory przyszłości, stanowiące rozwiązanie problemów obecnych elektrowni: problemu emisji gazów cieplarnianych przez elektrownie chemiczne, wysokich kosztów budowy i eksploatacji elektrowni jądrowych, oraz składowania długożyciowych radionuklidów zawartych w wypalonym paliwie jądrowym. Masowe ich użycie zmniejszy też dostępność źródeł materiałów do produkcji broni jądrowej. Wyżej opisane reaktory mają też znacznie wyższą efektywność od reaktorów obecnie używanych, oraz umożliwią lepsze wykorzystanie naturalnych zasobów uranu i toru.

Zdjęcia:

Ryc. 1 Zdjęcie reaktora AVR w Niemczech – praca własna Maurice’go van Bruggen (26 kwie 2020),  https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Hogetemperatuurreactor.JPG

Ryc. 2 Schemat reaktora VHTR projektu amerykańskiego – własność domeny publicznej, autorstwa 

Unitet States Departament of Energy (27 kwie 2020), 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Very_High_Temperature_Reactor.svg

Ryc. 3 Kuleczki paliwa TRISO, przekrój przez pręt paliwowy – własność domeny publicznej, autorstwa 

United States Departament of Energy (27 kwie 2020), 

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Cross-section_of_TRISO_fuel_pellet.jpg

Ryc. 4 Schemat reaktora SCWR – własność domeny publicznej, autorstwa United States Departament 

of Energy (28 kwie 2020), https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Supercritical-Water- Cooled_Reactor.svg

Ryc. 6 Schemat reaktora MSR – własność domeny publicznej, autorstwa United States Departament 

of Energy (14 maj 2020), https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Molten_Salt_Reactor.svg  

Ryc. 7 Schemat reaktora GFR – własność domeny publicznej autorstwa United States Department of 

Energy (17 maj 2020), https://en.wikipedia.org/wiki/File:Gas-Cooled_Fast_Reactor_ 

Schemata.svg

Ryc. 8 Konstrukcja paliwa płytowego dla reaktorów GFR – rysunek własny Guglielmo’ego Lomonaco 

(12 maj 2020), https://www.researchgate.net/figure/Honeycomb-structure-of-GFR-fuel-

plates-the-fuel-disks-are-10-mm-diameter-3-11_fig7_268861497

Ryc. 9 Model rdzenia reaktora GFR – rysunek własny Guglielmo’ego Lomonaco 

(12 maj 2020), https://www.researchgate.net/figure/GFR-E-fuel-assembly-geometric-

parameters-3-10_fig6_268861497

Ryc. 10 Schemat reaktora SFR z obiegiem pierwotnym wymuszonym – własność domeny 

publicznej, autorstwa United States Department of Energy (17 maj 2020), 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Sodium-Cooled_Fast_Reactor_Schemata.svg

Ryc. 11 Blok III Biełojarskiej Elektroni Jądrowej w którym pracuje rosyjski reaktor SFR, czyi BN-600, 

praca własna użytkownika Wiki Commons Nucl0id (17 maj 2020), 

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Reactor_block_3_of_Beloyarsk_Nuclear_Power_Plant.jpg

Ryc. 12 Schemat reaktora LFR – własność domeny publicznej, autorstwa United States Department of 

Energy (18 maj 2020), https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Lead-

Cooled_Fast_Reactor_Schemata.svg




Cytowane źródła:

Artykuł „Generation IV Nuclear Reactors” ze strony World-Nuclear (27 kwie 2020), 

https://www.world-nuclear.org/information-library/nuclear-fuel-cycle/nuclear-power-reactors/generation-iv-nuclear-reactors.aspx

Artykuł „TRISO - cząstki paliwa dla reaktorów HTGR” ze strony edukacyjnej NCBJ (28 kwie 2020), 

http://ncbj.edu.pl/typy-reaktorow/triso-czastki-paliwa-dla-reaktorow-htgr

Artykuł „Zalety i bezpieczeństwo reaktorów HTGR” ze strony edukacyjnej NCBJ (28 kwie 2020),

http://ncbj.edu.pl/htgr-r-gazowy-wysokotemperaturowy/zalety-i-bezpieczenstwo- reaktorow-htgr

Artykuł „Supercritical-Water-Cooled Reactor (SCWR)” ze strony Gen-IV International Forum (28 kwie 

2020), https://www.gen-4.org/gif/jcms/c_40679/supercritical-water-cooled-reactor-scwr

Artykuł „REAKTOR CHŁODZONY STOPIONYMI SOLAMI MSR” ze strony Nuclear.pl (10.05.2020), 

http://nuclear.pl/energetyka,msr,0,0,0.html

Artykuł „Is Thorium the Biggest Energy Breakthrough Since Fire? Possibly.” ze strony Forbes (14 maj 

2020), https://www.forbes.com/sites/williampentland/2011/09/11/is-thorium-the-biggest-e nergy-breakthrough-since-fire-possibly/#45a53a00146c

Materiał informacyjny „Reaktory Jądrowe IV Generacji, Program Jądrowy w Stanach Zjednoczonych” 

Autorstwa Departamentu Energii Jądrowej Ministerstwa Energii (14 maj 2020), file:///C:/Users/User/Downloads/DEJ_Reaktory_IV_generacji_USA.pdf

Artykuł „Uranium Is So Last Century — Enter Thorium, the New Green Nuke” ze strony WIRED (14 maj 

2020), https://www.wired.com/2009/12/ff-new-nukes/

Praca „The thorium molten salt reactor : Moving on from the MSBR”, autorstwa L. Mathieu, D. Heuer, 

R. Brissot, C. Garzenne, C. Le Brun, D. Lecarpentier, E. Liatard, J.M. Loiseaux, O. Méplan, E. 

Merle-Lucotte, et al., ze strony HAL archives-ouvertes.fr, 

http://hal.in2p3.fr/file/index/docid/30952/filename/TMSR.pdf

Praca „The Development Status of MOLTEN-SALT BREEDER REACTORS”, autorstwa M.W. Rosenthal, 

P.N. Haubenreich, R.B. Briggs, ze strony Energy From Thorium (14 maj 2020), 

https://energyfromthorium.com/pdf/ORNL-4812.pdf

Praca „The Aircraft Reactor Experiment-Physics”, autorstwa W.K Ergen’a, A.D. Callihan’a, C.B. Mills’a i 

D. Sctott’a, ze strony Molten Salts (14 maj 2020), http://moltensalt.org/references/static/

downloads/pdf/NSE_ARE_Physics.pdf 

Praca „Molten salt reactors: A new beginning for an old idea”, autorstwa David’a LeBlanc, ze strony 

Ecolo.org (17 maj 2020), http://ecolo.org/documents/documents_in_english/MSR-Molten-salt-reactor.pdf

Artykuł „Gas-Cooled Fast Reactor: A Historical Overview and Future Outlook”, ze strony Hindavi (17 

maj 2020), https://www.hindawi.com/journals/stni/2009/965757/

Praca „Operating experience from the BN600 sodium fast reactor”, autorstwa O. A. Popatov, ze strony INIS IAEA (17 maj 2020), https://inis.iaea.org/collection/NCLCollectionStore 

/_Public/45/089/45089656.pdf

Artykuł „Sodium-Cooled Fast Reactor (SFR)”, ze strony Gen-IV International Forum (17 maj 2020), 

https://www.gen-4.org/gif/jcms/c_42152/sodium-cooled-fast-reactor-sfr

Artykuł „Lead-Cooled Fast Reactor (LFR)”, ze strony Gen-IV International Forum (18 maj 2020), 

https://www.gen-4.org/gif/jcms/c_42149/lead-cooled-fast-reactor-lfr

Praca „Handbook of Generation IV Nuclear Reactors”, pod redakcją Igora Pioro, ze strony Google 

Books (18 maj 2020), https://books.google.pl/books?id=8JLBCQAAQBAJ&pg=PA123&lpg= PA123&dq=secondary+coolant+in+LFR&source=bl&ots=ZWzxenDidO&sig=ACfU3U32BzIFeQ5R2S63b3qKZrXIWajXkA&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwjX0YKR_rvpAhWMsBQKHUf6D-MQ6AEwAXoECAoQAQ#v=onepage&q=secondary%20coolant%20in%20LFR&f=false

Praca „Nitride fuel for Gen IV nuclear power systems”, autorstwa Christian’a Ekberg,corresponding, 

Diogo Ribeiro Costa, Marcus’a Hedberg, i Mikael’a Jolkkonen, ze strony NCBJ NLM NIH             (18 maj 2020), https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6267113/