Jakiś czas temu zetknąłem się z teorią "orgonu" przy okazji tzw. dział orgonowych, mających rzekomo rozpraszać rzekome chemitrailsy. Jak dla mnie, za dużo metafizyki i pseudonaukowego bełkotu, a za mało weryfikowalnych faktów. W kwestii samej teorii odsyłam do Wiki (link), natomiast skupiłbym się na powiązaniu "orgonu" z promieniowaniem jonizującym.
Na portalach aukcyjnych można nabyć tzw. orgonit, który ma rzekomo neutralizować promieniowanie mikrofalowe... i radioaktywne też. Małe orgonity można mocować na telefonach komórkowych, większe kłaść na telewizorze, kuchence mikrofalowej itp. Cóż, cała ta teoria sprawia wrażenie, jakby funkcjonowała w alternatywnej rzeczywistości. O ile wiem, mikrofale można co najwyżej wyekranować, tak jak robi się to w drzwiczkach do kuchenki mikrofalowej, których druciana siatka ma oczka o rozmiarze mniejszym niż długość fali. Więcej w notce o mikrofalach.
Natomiast jeszcze większą bzdurą jest próba "neutralizowania" promieniowania radioaktywnego. Przede wszystkim, ma ono inną naturę niż mikrofale, leży na zupełnie innym krańcu spektrum widma elektromagnetycznego, powstaje też w wyniku innych procesów (vide link do notki wyżej). Nie ma fizycznej możliwości zneutralizowania tego typu promieniowania. Żaden magiczny kamyk lub mieszanka kamyków ze spiralą z drutu nie będzie działać jak czarna dziura wysysająca promieniowanie z otoczenia. Przed promieniowaniem jonizującym chronią jedynie osłony - grubsze w przypadku gammy, cieńsze lub bardzo cienkie w przypadku bety i alfy.
Niestety wiele osób tak panicznie boi się wszelkiego rodzaju "promieniowania" że daje się naciągać różnego rodzaju "magikom", sprzedającym te "cuda", podobnie jak w przypadku "żył wodnych". Kiedyś może nabędę taki "orgonit" i sprawdzę jego "wpływ" na dostępne w codziennym życiu źródełka :).