Krakowskie muzeum było od dawna na mojej liście placówek, które chciałbym zwiedzić w poszukiwaniu "świecących" eksponatów. Polecił mi je Stalker z Krakowa, informując o silniku Snecma Acar 9C, mogącym mieć czujnik izotopowy. Oprócz tego stare samoloty mają zwykle zegary z radowymi farbami świecącymi, a także inne elementy zawierające radioizotopy.
Wybraliśmy się więc przy okazji zwiedzania Krakowa. Z całego swojego arsenału dozymetrycznego zabrałem jedynie scyntylacyjny dozymetr Raysid, współpracujący z aplikacją na smartfon [recenzja - LINK]. Wybór sprzętu podyktowany był:
- wysoką czułością na promieniowanie gamma
- małymi wymiarami
- dodatkowymi funkcjami, takimi jak:
- spektrometr z identyfikacją izotopów
- nanoszenie wyników na mapę możliwą do odczytania na stronie producenta
- robienie zdjęć i nagrywanie filmików z naniesionym wynikiem pomiaru przy pomocy kamery telefonu
- alarm wibracyjny, osobny dla mocy dawki i częstości zliczania
W rezerwie miałem RadiaCode 101, którego jedyną przewagą nad Raysidem są znacznie mniejsze znaczniki na mapach, pozwalające dokładniej zlokalizować miejsce pomiaru. Z drugiej strony mapy RadiaCode 101 są widoczne tylko w aplikacji, zaś mapy generowane przez Raysid można udostępnić na stronie producenta.
Ekspozycję omówię w kolejności zwiedzania. W pierwszej sali widzimy głównie lekkie samoloty oraz szybowce, a także pierwszy polski śmigłowiec - BŻ-1 "Gil". Skonstruowano go w 1949 r. i był w użyciu (z przerwą) aż do 1957 r. Pionierska konstrukcja, powstała w trudnych latach powojennych, niestety nie doczekała się produkcji seryjnej - władze zadecydowały o podjęciu licencyjnej produkcji radzieckich śmigłowców Mi.
Raysid wibruje. W kokpicie widzę zegar z radową farbą świecącą - wysokościomierz (1. z lewej), reszta w większości z farbą okresowego świecenia
Obok śmigłowca, w gablocie z jego rysunkami konstrukcyjnymi, leży koordynator zakrętu (zakrętomierz i chyłomierz poprzeczny z "kulką") typu EUP-46M. Zakrętomierz mierzy prędkość kątową zakrętu, zaś chyłomierz poprzeczny wskazuje, czy samolot jest w skoordynowanym zakręcie, czy też ma miejsce ześlizg lub wyślizg.
- manometr UWPD-15, przeznaczony do samolotów z kabiną ciśnieniową, mierzący dwie wartości:
- tzw. wysokość w kabinie, czyli równoważną wysokość w normalnej atmosferze (poza samolotem), na której panuje takie samo ciśnienie, jak w kabinie
- spadek ciśnienia względem poziomu panującego na ziemi
- wariometr WR-10, mierzący prędkość wznoszenia i opadania
- potrójny termometr, wskazujący temperaturę 3 różnych punktów silnika (zwykle: olej, głowice cylindrów, spaliny)
Odnowiony TS-11 Iskra ma już wszystkie przyrządy z farbami okresowego świecenia:
Na drugiej sali z lekkimi samolotami i szybowcami stoi też śmigłowiec SM-1, czyli licencyjny Mi-1 (SP-SAO). Produkcja tych śmigłowców w licznych wersjach (cywilnych i wojskowych) trwała w latach 1956-1965.
Mamy odczyt, w kokpicie z lewej u góry dostrzegam radiokompas SUP-7 z farbą radową, na prawo od niego wysokościomierz z farbą okresowego świecenia i poniżej nich prędkościomierz, co do którego mam 90% pewności, że zawiera Ra-226. Świecące "oczka" w przełącznikach prawdopodobnie też mają farbę radiofotoluminenscencyjną.
Wychodzimy na ekspozycję plenerową. Rząd śmigłowców robi nadzieję na czujniki oblodzenia we wlocie powietrza, zawierające stront-90.
Taki czujnik wykorzystywał osłabianie promieniowania beta przez warstwę lodu tworzącą się na obudowie źródła, umieszczonego we wlocie powietrza:
http://ilot.lukasiewicz.gov.pl/prace_ilot/?spis_zeszytow/213_2011/08.html |
Fot. Lech Zielaskowski, zbiory NAC. |
Wróćmy do ekspozycji Muzeum. Kolekcję śmigłowców rozpoczyna Mi-4ME - eksportowy wariant Mi-4M, wyposażonego w radar i magnetometr do wykrywania okrętów podwodnych. Śmigłowiec był nieudany: miał małą skuteczność aparatury wykrywającej, a dodatkowo podczas wodowania przewracał się na burtę i szybko tonął...
Obok stoją różne wersje Mi-2, najpopularniejszego w Polsce średniego śmigłowca:
Niestety, we wszystkich egzemplarzach czujniki oblodzenia są wymontowane.
Na osłodę zostaje nam maszyna z branży dozymetrycznej - pośród różnych wersji Mi-2 mamy Mi-2Ch "Chekla", będący powstałą w 1980 r. modyfikacją śmigłowca Mi-2RS (rozpoznania skażeń). Śmigłowiec ten został przeznaczony do stawiania zasłon dymnych za pomocą systemu WDZ-80 przy jednoczesnym zachowaniu aparatury dozymetrycznej [LINK].
Na pokładzie widzimy rentgenometr DPS-68 (rocznik 1974) z dwiema sondami i przewodami łączącymi pulpit z instalacjami śmigłowca.
Niestety obie sondy umieszczono obok siebie w jednym miejscu kokpitu, choć przewidziane były do prowadzenia pomiarów w różnych, oddalonych od siebie punktach śmigłowca (np. wewnątrz i na zewnątrz albo po obu bokach dziobu).
Na zewnątrz z kolei widać instalację do stawiania zasłon dymnych WDZ-80. Wytwarzała dym poprzez wtrysk oleju maszynowego do spalin, wyprowadzanych poza śmigłowiec przedłużonymi rurami wydechowymi.
Instalacja była zamontowana po obu bokach śmigłowca, a jej praktyczne działanie wyglądało tak:
Idziemy dalej. Naprzeciwko śmigłowców stoją samoloty rolnicze, ze słynnym M-15 Belphegor, który był napędzany... silnikiem odrzutowym. Uznany za jeden z najbrzydszych samolotów, a także absurdalny z technicznego punktu widzenia - silnik odrzutowy ma największą sprawność w zakresie wysokich prędkości i na dużych wysokościach, zaś samoloty rolnicze latają wolno i nisko z uwagi na skuteczność oprysków i konieczność wzrokowej nawigacji. W dodatku silnik odrzutowy charakteryzuje leniwa reakcja na zwiększenie mocy w porównaniu z silnikiem tłokowym, co stwarza ogromne zagrożenie w razie konieczności nagłego przyspieszenia np. dla ominięcia przeszkody.
Natomiast między bajki można włożyć opowieści o "tajnym" przeznaczeniu "Belphegora" do rozpylania bojowych środków trujących tudzież do ich neutralizacji.
Obok "Belphegora" poczciwy "antek", czyli Antonow An-2, produkowany również w Polsce. Samolot o wielu zastosowaniach, od wynoszenia spadochroniarzy i holowania szybowców, przez agrolotnictwo, transport, a nawet dozymetrię. Samolot tego typu prowadził pomiary mocy dawki w rejonie przyszłej elektrowni jądrowej w Żarnowcu [LINK]
Pasażerski PZL MD.12, jedyny czterosilnikowy samolot wyprodukowany w Polsce. Miał zastąpić w służbie PLL LOT samoloty Douglas DC-3 i ich licencyjne wersje Lisunow Li-2. Niestety pomimo pewnych zalet nie był konkurencyjny wobec innych maszyn, a zwłaszcza pojawiających się już samolotów odrzutowych. Sprawiał też problemy wynikające z błędów konstrukcyjnych, co poskutkowało nawet katastrofą jednego z prototypów. Zachowany w Muzeum egzemplarz jest trzecim i ostatnim, jaki wykonano. Przeznaczony był do celów fotogrametrycznych, wykonywał też loty pokazowe w latach 1962-1967. Gruntownie odnowiony w 2018 r.
Kolejny śmigłowiec - tym razem ciężki śmigłowiec bojowy Mi-24, produkowany w latach 1970-1989. Prezentowany egzemplarz niestety nie ma czujnika oblodzenia, a także i silników:
Brakujące elementy powinny wyglądać tak - we wlocie powietrza widać radioizotopowy czujnik oblodzenia RIO-3:
Zbiory Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie |
Idziemy do alei MiG-ów, gdzie zobaczymy większość spośród myśliwców zaprojektowanych w biurze konstrukcyjnym Mikojaja i Gurewicza. Niektóre były produkowane w Polsce na licencji i oznaczane "Lim" (skrót od "Licencyjny myśliwiec").
Tutaj przy pierwszym silny odczyt. Jest to Lim-1, czyli licencyjna wersja MiG-15, produkowana w Polsce w latach 1952-1954 [LINK]
Sprawdzam pozostałe egzemplarze, ale są nieaktywne. Jest ich sporo, stoją po obu stronach alei.
Z prawej Lim-5 (licencyjny MiG-17F) z 1956 r., z lewej SBLim-2 (licencyjny szkolno-bojowy MiG-15 ) |
Aleja zakręca, na rogu stoi MiG-21-F13. Jest to modyfikacja MiG-21F, w którym usunięto jedno z 2 działek NR-30, instalując za to kierowane pociski rakietowe K-13. Należy do I generacji MiG-21 i produkowany był w ZSRR w latach 1960-1965.
Pozostałe MiG-21 w różnych wersjach i z lewej Su-17:
https://raysid.com/map/#17-19.99045-50.07791-hybrid-raysid_cps-0-sv-cps-global |
Oczywiście rozstawienie eksponatów na mapie Google, z której korzysta Raysid, trochę się różni w stosunku do stanu faktycznego.
***
Zwiedzamy już prawie 4 godziny i czas się zaczyna kończyć. Zanim pójdziemy do Silnikowni, która stanowi "gwóźdź programu", warto zerknąć na kilka maszyn stojących nieco na uboczu.
Aero L-60 Brigadyr, czechosłowacki samolot krótkiego startu i lądowania (STOL), który miał zastąpić niemieckie Fieseler Fi-126 Storch. Produkowany w latach 1956-1960 i eksportowany do kilku państw. W Polsce eksploatowano 3 egzemplarze, z których poniższy trafił do Muzeum w 1974 r.
Aero 145 - dwusilnikowy samolot sanitarny, produkowany przez zakłady Aero Vodochody, a potem Let Kunovice w latach 1947-1961 - egzemplarz z 1959 r.
FOTO:FORTEPAN / Budapest Főváros Levéltára, CC BY-SA 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0>, via Wikimedia Commons |
Znajduję aktywność przy silniku Bristol Sideley Viper, pochodzącą od... toru-232:
W tym silniku, podobnie jak i w kilku innych, użyto stopu toru z magnezem (Mag-Tor), celem zwiększenia odporności na tzw. pełzanie, czyli powolne odkształcenie na skutek działania stałych, długotrwałych obciążeń, szczególnie silnie występujące w podwyższonych temperaturach [LINK].
Dlatego w dokumentacji serwisowej przy opisie wymiany śrub i sworzni umieszczono ostrzeżenie, że dany element zawiera tor [LINK]. Więcej o stopach magnezu [LINK].
Czekam jednak na silnik Atar 9C francuskiej firmy Snecma, stosowany w samolotach Dassault Mirage III, o którym wspominał Stalker. Znajduję go przy końcu ekspozycji - widok od strony wlotu powietrza:
Zbliżenie na środkową część, mieszczącą sprężarkę:
Pomimo relatywnie wysokiej częstości zliczania Raysid nie jest w stanie zidentyfikować izotopu, choć wyraźnie zlicza spektrum. Prowadzę kilka pomiarów w zakresie 20-1000 keV i jeden przy 50-2000 keV.
Dla porównania spektrum toru-232 z medalionu Quantum Pendant, elektrody WT-20, siatki żarowej i soczewki z torowanego szkła:
http://www.enginehistory.org/GasTurbines/SAFRAN/SNECMAATAR9C.pdf |
Przynajmniej, po zapoznaniu się z materiałami źródłowymi, udało mi się ustalić pochodzenie promieniowania z tego silnika i skorygować pierwotną tezę Stalkera, że źródłem jest czujnik izotopowy.
Zmierzamy ku końcowi. Kolejnym punktem zwiedzania jest Pawilon Archeologia Lotnictwa:
Zmierzamy do wyjścia. Jeszcze tylko śmigłowiec PZL Kania - egzemplarz w barwach Policji. Konstrukcja miała być znaczną modernizacją Mi-2 z przeznaczeniem na eksport. Niestety błędy marketingowe spowodowały brak zainteresowania za granicą i ostatecznie wykonano zaledwie 19 egzemplarzy.
Ponieważ wnętrze śmigłowca akurat nie było udostępnione do zwiedzania, posiłkuję się zdjęciem z Wikimedia Commons:
Jakub "flyz1" Maciejewski, CC BY-SA 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0>, via Wikimedia Commons |
Jeszcze na deser TS-11 Iskra, która gdzieś się zaplątała po drodze - zrobiłem na szybko zdjęcie kokpitu i odczytu z Raysida, już bez czekania na zebranie spektrum:
Podsumowując, Muzeum Lotnictwa Polskiego jest prawdziwym rajem nie tylko dla pasjonatów lotnictwa, ale również dla dozymetrysty-amatora. Niektóre samoloty mają zegary z farbą radową, zaś silniki odrzutowe elementy ze stopu torowo-magnezowego. Jak zresztą widać na mapach stworzonych przez użytkowników Raysida, ktoś już tam był przede mną 23 lipca zeszłego roku z tym dozymetrem - zadanie jest więc ułatwione.
***
Podoba Ci się mój blog i chcesz wesprzeć twórcę? Zapraszam na Patronite - https://patronite.pl/anonymousdosimetrist
Ogromne brawa za złożenie tego w całość. Łażąc z dozymetrem po muzeum zawsze znajdywałem tylko kilka "świecących" miejsc. Głównie silniki i gablota ze wskaźnikami. Mega robota!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie! Myślę, że w Silnikowni jeszcze coś by się znalazło, jakby na spokojnie połazić, ale byliśmy już mocno zmęczeni, a niedługo termin wyjazdu - teraz bym zaczął od Silnikowni :)
UsuńTo oni pousuwali te wszystkie czujniki oblodzenia? W 2021 jeszcze byli w śmigłowcach i ta najlepsza w An-26 dostępna dla każdego - https://photos.app.goo.gl/kEnMY9y7W4A3dnx17
OdpowiedzUsuń