Przyrząd ten jest bliźniaczą konstrukcją z czechosłowackim Intenzimeter IT-65 omawianym na blogu w 2019 r. [LINK]. Oba mierniki były produkowane w kooperacji Czechosłowacji z Jugosławią i różnią się tylko drugorzędnymi szczegółami. "Radiološki detektor DR-M3" wytwarzały zakłady Rudi Čajavec z Banja Luki, produkujące zarówno cywilny sprzęt audio-video (klasy popularnej oraz profesjonalny), jak również wojskową elektronikę (sprzęt łączności, radiolokacyjny, dozymetryczny). Firma działała od 1950 r. do końca lat 90. i w szczytowym okresie zatrudniała 10.000 pracowników. Produkcja DR-M3 trwała od początku lat 70. do połowy 80., a rocznie wytwarzano 2000 egzemplarzy [LINK].
Jak wspomniałem, DR-M3 i IT-65 niewiele się różnią zarówno pod względem technicznym, jak i wizualnym. Główna różnica to kondensatory foliowe firmy Tesla w IT-65. Oba mierniki mają logo zakładów Rudi Čajavec na przednim panelu, choć oczywiście napisy są w innych językach. IT-65 ma oznaczenia elementów sterujących z farbą okresowego świecenia (jak RBGT-62a), aczkolwiek później produkowano też bez niej, zaś DR-M3 zawsze miał tylko zwykłe napisy.
Jest jeszcze jedna różnica, o której nie wspomina większość opisów w internecie, a mianowicie szybka mikroamperomierza: w IT-65 ma kształt soczewki, by trochę ułatwiać odczyt, zaś w DR-M3 jest zupełnie płaska.
Tyle tytułem wstępu. Przejdźmy do omówienia i recenzji.
Przyrząd mierzy moc dawki promieniowania gamma w bardzo szerokim zakresie: 0,5 µGy - 500 cGy/h (0,05 mR/h - 500 R/h), a także aktywność beta, choć z racji braku odpowiedniej skali jest to tylko indykacja. Cechy te zaliczają go do kategorii rentgenoradiometrów, czyli mierników mierzących zarówno niskie poziomy promieniowania, bliskie tła naturalnego, jak i bardzo wysokie, występujące podczas wojny jądrowej. Inne przyrządy tej klasy to nasze DP-66 i DP-75, niemieckie SV-500 czy radzieckie DP-5 i IMD-5.
DR-M3 ma dwa detektory promieniowania, każdy z nich obsługuje osobny zakres pomiarowy:
- okienkowy licznik G-M typu Philips 18504 (po 1983 r. ZP-1400) w zewnętrznej sondzie z obrotową przesłoną - zakres niższy: 0,5-5000 µGy/h (0,05-500 mR/h)
- powietrzna komora jonizacyjna wewnątrz pulpitu pomiarowego - zakres wyższy: 0,05-500 cGy/h (0,05-500 R/h)
Mierniki z lat 1972-1983 wyskalowano w jednostkach mocy dawki ekspozycyjnej (mR/h i R/h), zaś produkowane po 1983 r. w jednostkach mocy dawki pochłoniętej (µGy/h i cGy/h).
Prezentowany egzemplarz pochodzi z lipca 1984 r. (4 cyfry nad numerem seryjnym to miesiąc i rok produkcji), zatem wyskalowany jest już w grejach. DR-M3 w tej wersji są rzadsze, gdyż były znacznie krócej produkowane.
Przyjrzyjmy się detektorom zastosowanym w tym przyrządzie. Licznik okienkowy Philips 18504 znamy choćby z naszego RK-10-1 i czechosłowackiego DC-3A-72. Jego parametry przedstawiają się następująco:
- gęstość okienka – 2 do 3 mg/cm2
- średnica okienka – 9 mm
- materiał okienka - mika
- gęstość ścianki komory (katody) – 250 mg/cm2
- efektywna długość komory (katody) – 40 mm
- materiał, z którego wykonana jest komora (katoda) – 28% chrom, 72% żelazo
- gaz, którym wypełniona jest komora - mieszanina neonu, argonu i halogenu
- pojemność między anodą a katodą – 2 pF
- rezystor anodowy – 10 MΩ
- napięcie progowe – max 325 V
- napięcie robocze – 375 do 600 V
- maksymalne dopuszczalne napięcie anodowe – 600 V
- nachylenie plateau – 0,02%/V
- czas martwy – max 100 µs
- oczekiwana żywotność lampy – 5 x 10^10 impulsów
- zakres temperatur pracy: -55 do +75°C
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
Stosowany po 1983 r. licznik Philips ZP-1400 miał prawie identyczne parametry.
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
Różnice występowały w nachyleniu plateau (0,04%/V), pojemności między anodą a katodą (1,1 pF) i czasie martwym (90 µs)
https://lampes-et-tubes.info/rd/ZP1400.pdf |
Licznik umieszczono w sondzie, mieszczącej też przedwzmacniacz. Okienko pomiarowe osłonięte jest obrotową przesłoną z czterema wycięciami, pozwalającą na pomiar łącznej emisji (beta, gamma i teoretycznie alfa) lub tylko samego promieniowania gamma.
Z uwagi na znaczne oddalenie okienka od krawędzi czołowej sondy i mały zasięg cząstek alfa w powietrzu miernikiem tym zmierzymy tylko promieniowanie beta i gamma. Sytuację poprawi zdjęcie obrotowej przesłony wraz z pierścieniem mocującym, jednak wówczas delikatne okienko mikowe będzie bardzo narażone na uszkodzenia. Pozostaje też kwestia kalibracji - przyrząd ma podziałkę wyskalowaną tylko w jednostkach mocy dawki, bez skali w jednostkach aktywności powierzchniowej czy częstości zliczania. Podziałka jest logarytmiczna, ponieważ musi pokryć szeroki zakres 0,5 - 5000 µSv/h.
Przejdźmy do testów. Pomiary prowadziłem z oryginalną przesłoną sondy, gdyż w takiej konfiguracji miernik byłby używany "w polu", poza tym nie chciałem naruszać plomb.
Jak widać, reakcja na ceramikę z glazurą uranową jest dość ospała, w przeciwieństwie do bardziej aktywnych artefaktów. Cząstki alfa z Am-241 praktycznie nie są w stanie dotrzeć do okienka pomiarowego. Pomiarów szkła uranowego nie prowadziłem, skoro na ceramikę miernik ledwo reaguje. Z drugiej strony pomiar silniejszych emiterów gamma daje taki sam wynik zarówno podczas pomiaru od czoła przy zamkniętej przesłonie, jak i od boku sondy.
Przy omawianiu tego zakresu warto jeszcze wspomnieć o normach skażeń, przewidzianych przez producenta na wypadek wojny jądrowej:
- ciało ludzkie (na całej powierzchni skóry) - max 15 mR/h (131,5 µGy/h),
- odkryte części ciała do 10% powierzchni (twarz, szyja i dłonie) - max 4,5 mR /h (39,46 µGy/h).
- woda pitna - max 0,4 mR/h (3,5 µGy/h) na 1,5 litra, ale nawet takiej wody nie wolno pić dłużej niż 30 dni.
Na niższym zakresie dozymetr ma sygnalizację dźwiękową impulsów za pośrednictwem nausznej słuchawki. .
Słuchawka ma część głośnikową przypinaną na taki sam wtyk, jak w wojskowych wersjach naszych słuchawek SM-73, a także w słuchawce od RBGT-62a. Wtyk ten też był używany w aparatach słuchowych produkcji "Omig" oraz ładowarkach PT-1.
***
Drugi zakres dozymetru (0,05-500 cGy/h, czyli 0,5 mGy/h - 5 Gy/h) obsługiwany jest przez komorę jonizacyjną, umieszczoną wewnątrz korpusu, z okienkiem pomiarowym na spodniej ściance. Środek geometrii układu pomiarowego zaznaczono żółtym krzyżem.
Komora ma ścianki z ołowiu o grubości 1 mm, jedynie spodnia ścianka jest cieńsza, dla zapewnienia charakterystyki kierunkowej.
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
W jej wnętrzu znajduje się elektroda zbiorcza (na zdjęciu z lewej) i lampa elektrometryczna
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
Komora jonizacyjna wymaga kalibracji przed każdym uruchomieniem wyższego zakresu. Odbywa się ona w ten sposób, że wciskamy przycisk KAL i pokrętłem KAL nastawiamy wskazówkę na znacznik KAL (czarna kreska na czerwonej skali od wyższego zakresu). Gdy naciskamy przycisk KAL. zasilanie komory jonizacyjnej (13 V) jest wyłączone, a napięcie kalibracyjne (-3 V) podawane jest na wejście (siatkę) wzmacniającej lampy elektronowej poprzez rezystor kalibracyjny. Potencjometr KAL pozwala nam ustawić wskazówkę instrumentu na pozycję skali 100, co oznacza, że obszar promieniowania rentgenowskiego jest ustawiany elektrycznie jak w warunkach kalibracji z kobaltem-60 przy dawce ekspozycji 100 R/h (100 cGy/h = 1 Gy/h).
Komora jonizacyjna często ulega defektowi, który uniemożliwia kalibrację - gdy kręcimy pokrętłem przy wciśniętym przycisku, wskazówkę udaje się nastawić na pozycję KAL, jednak kiedy puszczamy przycisk, wskazówka pozostaje w tym samym miejscu lub trochę opada. Wówczas wciśnięcie KAL resetuje ją do zera, ale puszczenie przywraca do pozycji KAL.
Przyczyną jest zwarcie w komorze jonizacyjnej, które zwykle następuje od nieznacznego przesunięcia elementów od wstrząsów, zwykle podczas transportu. Problem jest dość częsty i nie ominął mojego egzemplarza. Na szczęście z wyższego zakresu lepiej byśmy nie musieli nigdy korzystać.
Zacytuję tu dyskusję ze strony Crowave.com, opisującą podobny defekt i sposób jego rozwiązania:
- mam problem, że po kalibracji w zakresie cGy/h wskazówka nie wraca poniżej 0,5, tylko utrzymuje się na poziomie około 5cGy.
- Ech, nie mam już tego urządzenia rozbieranego, ale z Twojego opisu wynika, że problem leży prawdopodobnie w samej komorze jonizacyjnej, czyli w elementach, które są w niej i na niej zamontowane. W skali cGy przyrząd pomiarowy jest podłączony szeregowo do obwodu zasilania anody (ok. +10V), dzięki czemu zawsze mierzy prąd płynący przez rurkę. Prąd może płynąć tylko wtedy, gdy sieć ma pewien ujemny potencjał. W stanie normalnym siatka nie jest nigdzie połączona i nie jest do niej przykładane napięcie, przez co przez anodę nie przepływa prąd, a co za tym idzie, nie ma odchylenia wskazówki. Podczas kalibracji do siatki przykładane jest około -3 V, więc prąd płynący przez anodę wzrasta do prawie pełnego odchylenia skali. Może się zdarzyć, że do siatki dostanie się jakieś napięcie przez coś (połączenie pojemnościowe) lub przez jakiś przewodzący brud, w związku z czym rura przewodzi prąd. Problem w tym, że to wszystko jest wciśnięte w złącze obudowy komory i przyciski kalibracji, więc ciężko cokolwiek rozebrać, zmierzyć i rozdzielić przewody, żeby znaleźć usterkę. Najlepszym rozwiązaniem może być oddzielenie anody rurowej od komory jonizacyjnej. Jeśli wskazówka spadnie do zera, oznacza to, że problem polega na upływie prądu przez lampę. Jeśli wskazówka nie spadnie, problem leży w linii 13 V zasilającej komorę jonizacyjną. Wszystkie inne napięcia nie mają nic wspólnego z przyrządem w tym zakresie pomiarowym. W tych obwodach są też cztery potencjometry do kalibracji napięcia i przyrządu, ale tak naprawdę nie wiem, które to potencjometry.
- Rozwiązałem problem, był bardzo prosty. Jak się domyślacie, sieć prawdopodobnie miała gdzieś kontakt. Zdjąłem taśmę z górnej części komory i zobaczyłem, że plastik trzymający rezystor kalibracyjny i rurkę elektroniki został lekko przesunięty, lekko go przesunąłem i najwyraźniej nie ma już zwarcia. Wszystko działa jak powinno.
***
Miernik wyposażono w kontrolkę Sr-90, umieszczoną w bocznej ściance futerału. Źródło jest ukryte w metalowym "guziku" z jednym otworem o średnicy 3 mm, skierowanym na zewnątrz futerału.
Źródło nie ma zewnętrznej osłony, takiej jak w DP-66 czy DP-5A i B. Tą rolę pełni klapa futerału -kiedy jest zamknięta, wówczas jej boczna krawędź zakrywa otwór "kontrolki".
Zasilanie odbywa się z dwóch baterii R-20 albo z akumulatora samochodowego za pośrednictwem dodatkowego kabla. Baterie połączono szeregowo, ale ich ułożenie w komorze sugeruje łączenie równoległe (plus do plusa, minus do minusa). Komora baterii zamknięta jest klapką mocowaną na zatrzask kulkowy. Aby ją otworzyć, musimy podważyć klapkę np. paznokciem od strony oznaczonej strzałką.
Z kolei przy zamykaniu najpierw wprowadzamy dwa zatrzaski w wycięcia w plastiku obudowy, a następnie dociskamy drugi koniec pokrywy, by zamek kulkowy zaskoczył.
Przystawka zasilania zewnętrznego podłączana jest do gniazda w panelu przednim miernika, osłoniętego nakrętką na łańcuszku. Z instalacją samochodu łączymy ją przez gniazdko zapalniczki. Wtyk jest starego typu (mniejszy niż obecne) i wymaga przejściówki do współczesnych gniazd.
W przystawce zainstalowano żarówki paluszkowe, pełniące rolę reduktora napięcia: przy zasilaniu 24 V instalujemy wszystkie 4, zaś przy 12 V tylko 2.
W późniejszych seriach bliźniaczego miernika IT-65 zastosowano oporniki zamiast tych żarówek, natomiast z tego co widzę, to w DR-M3 do końca produkcji korzystano z żarówek. W trybie zasilania zewnętrznego podświetlenie skali jest stale włączone, a pobór prądu wynosi 150 mA.
Przyrząd przechowywany jest w torbie z dermy. Komora mieszcząca pulpit pomiarowy ma boki wyściełane płaskimi poduszeczkami ze skóry. Boczna przegródka mieści słuchawkę i przystawkę zasilania zewnętrznego, a także gumowe ochraniacze na sondę przypominające prezerwatywy (brak w moim egzemplarzu).
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
https://www.crowave.com/blog/2019/12/31/radioloski-detektor-dr-m3/ |
- bardzo szeroki zakres pomiarowy
- teoretyczna możliwość pomiaru emisji alfa
- przysłona licznika utrudniająca pomiar beta i praktycznie eliminująca pomiar alfa
- cichy dźwięk impulsów w słuchawce
- wrażliwa na uszkodzenia komora jonizacyjna
"Uzyskiwane odczyty są 5-8 razy niższe niż przy DP-66 i pochodnych." Właśnie trochę potestowałem ten radiometr. Wyniki faktycznie jeśli chodzi o emisję beta są niskie w porównaniu do zwykłych nawet tub np. STS-5, nie wspominając o licznikach okienkowych. Jeśli zaś mierzymy samo promieniowanie gamma wyniki są niemal takie same. Przykład: monacyt i przełącznik AZS dający wynik przy pomiarze Biełłą 17 µSv/h i 13 µSv/h tutaj daje odpowiednio (przyłożone z boku sondy) ok. 20 µSv/h i 15 µSv/h. Radiometr ten bardzo dobrze sprawdza się przy pomiarze promieniowania gamma i to tego twardszego (choćby Bi-214 jednego z produktów rozpadu uranu i radu).
OdpowiedzUsuń